KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 10 z 80Strony:  <=  <-  8  9  10  11  12  ->  => 
14-12-16 12:55  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Te wielkie ilości informacji (oczywiście część z nich się powtarza) pozwalają na znalezienie "smaczków" w rodzaju wspomnień tego czy owego albo takich jak chociażby "panny do wzięcia" na "Balticu" :-)

 
19-12-16 08:02  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 471
część 2


„OLD RELIABLE”


Jesteśmy z powrotem na „Olympicu”, płynącym z 1600 pasażerami z Nowego Jorku do Liverpoolu. Po otrzymaniu informacji od „Audacious” statek zmienił natychmiast kurs, a maszyny weszły na najwyższe obrotu. Uprzedzono pasażerów o powodach zmiany trasy, nie wdając się zresztą w niepotrzebne szczegóły.

W końcu pasażerowie ujrzeli dramatyczne widowisko. W pobliżu tonącego pancernika widać było liczne szalupy, oraz krążące wokół nich niszczyciele.

Zdjęcie wykonane przez pasażera „Olympica”


Po wyrzuconych za burtę sztormtrapach rozbitkowie wchodzą na pokład liniowca



Podejmowanie rozbitków przebiegało bardzo sprawnie i w końcu na okręcie pozostało jedynie 250 marynarzy, wciąż mających nadzieję na uratowanie pancernika. Przed jego dziobem ustawił się „Olympic”, podając następnie hol, przy pomocy którego miano nadzieję zaciągnąć „Audacious” do Belfastu. Niestety gdy statek ruszył na południe, okaleczony kadłub pancernika szarpnął się w kierunku zachodnim, co doprowadziło do zerwania holu. Szczęścia z kolei próbował lekki krążownik „Liverpool” a po nim węglowiec „Thornhill”, ale i tym razem się nie udało.

„Liverpool” podejmuje próbę wzięcia na hol „Audacious” (po prawej widoczny dziób). Pośrodku, z ciemnym kadłubem niszczyciel „Fury”


Ostatecznie pancernik zatonął tego samego wieczoru rozerwany silną eksplozją magazynu amunicyjnego A lub B, co z kolei spowodowało szereg mniejszych wybuchów. W powietrze wyleciało mnóstwo odłamków, z których jeden zabił wachtowego oficera na „Liverpool”. Była to jedyna śmiertelna ofiara tego dnia.

Mając rozbitków na pokładzie „Olympic” nie popłynął ani do Belfastu, ani tym bardziej do Liverpoolu. Haddock otrzymał rozkaz udania się do zatoki Swilly (Lough Swilly).

Lough Swilly. Na górze lądu widoczny Malin Head


Statek stał tam na kotwicy do 2 listopada. Zdał marynarzy z „Audacious”, po czym silna grupa z Royal Navy wzięła w obroty załogę i pasażerów. Każdego po kolei zmuszano do podpisania zobowiązania do milczenia, popierając to zupełnie niezawoalowanymi groźbami niezwykle poważnych konsekwencji w przypadku posiadania zbyt długiego języka. Oczywiście niewiele to pomogło i wykonane przez pasażerów zdjęcia szybko wyszły na światło dzienne. Sama Admiralicja przyznała się oficjalnie do utraty okrętu dopiero po czterech latach.

Po wyjściu z zatoki „Olympic” wysadził pasażerów w Belfaście – dotarli do Liverpoolu mniejszymi jednostkami – po czym przeszedł na stocznię Harland & Wolff, celem przekształcenia go w transportowiec. Prawdę mówiąc, jeszcze przed zmobilizowaniem 1 września 1915 roku zdarzało mu się przewozić przez Atlantyk żołnierzy, czego dowodem jest zdjęcie z wojskiem na pokładzie, pomimo posiadania wciąż cywilnych, biało-czarnych barw. Swoją drogą pozostawianie białych, doskonale widocznych z daleka nadbudówek przez tak długi czas, świadczyło o wyjątkowo beztroskim podejściu do wojennych zagrożeń.



White Star Line była głęboko nieszczęśliwa widząc swoje cacko sprowadzone do roli, do której nigdy nie było przecież przeznaczone. Na dodatek skarb państwa płacił za czarterowanie statku raptem 23.000 funtów miesięcznie, z czego armator musiał opłacać między innymi pensje załogi. Mało tego, tak naprawdę nie było wiadomo kto pokryje olbrzymie straty w przypadku zatonięcia transportowca. Nie chcąc ryzykować, odpowiednio wielką składkę ubezpieczeniową musiała zapłacić sama White Star Line. Co za parszywy biznes...

„Olympic” – teraz już nie RMS (Royal Mail Ship) ale HMT (Hired Military Transport – Wynajęty Transportowiec Wojskowy) był gotowy do służby 24 września 1915 roku, otrzymując numer T2810. Pierwszy oficjalny rejs z 6.000 żołnierzy na pokładzie prowadził z Anglii na Morze Śródziemne. W pobliżu Malty podjęto z szalupy marynarzy ze storpedowanego francuskiego frachtowca, przekazując ich później na brytyjskiego „Aragona”. 31 października statek powrócił do Liverpoolu.

Przez kolejne miesiące i lata statek przewoził kolejne tysiące żołnierzy, otrzymując przydomek „Old Reliable”. Dosłownie znaczy to „Stary Niezawodny”, ale po pierwsze statek nie był stary, a po drugie, przymiotnik „old” jest używany także jako wyraz sympatii/przywiązania wobec kogoś/czegoś, co jest definiowane przez następujący po tym słowie przymiotnik. Dobrym tego przykładem jest książkowa postać Old Shatterhanda, będącego przecież młodym człowiekiem. Pozostajemy zatem przy tłumaczeniu „Niezawodny”, w bardzo ciepłym znaczeniu tego słowa.

12 stycznia 1917 roku „Olympic” pojawił się ponownie w macierzystej stoczni, gdzie zainstalowano na dziobie dwa działa 120 mm, a na rufie dwie dwunastofuntówki.

Widoczne prawe dziobowe działo


„Olympic” otrzymał także niezwykły kamuflaż, z różnym wzorem na każdej z burt.

, ,

Przewożący tysiące żołnierzy statek wyposażono w mnóstwo dodatkowych szalup. Zdjęcie pokolorowano w niewłaściwy sposób. Poprawne barwy pokazuje kolejna ilustracja






Nadszedł 12 maja 1918 roku. Płynący z żołnierzami z Nowego Jorku do Cherbourga „Olympic” wszedł na wody Kanału Angielskiego. Od roku 1915 dowodził nim kapitan Bertram Fox Hayes.

Kapitan Bertram Fox Hayes


Była to postać bardzo ceniona w White Star Line. Pierwszy raz jako kapitan stanął w roku 1899 na mostku „Britannica” – tego z 1874 – przewożąc w ciągu trzech lat drugiej wojny burskiej 37.000 żołnierzy. W bardziej spokojnych latach oddawano pod jego dowództwo kolejno „Teutonic”, „Germanic”, „Suevic”, „Arabic”, „Laurentic” oraz „Adriatic”, czyli statki najwyższej klasy. Po zamianie „Olympica” w transportowiec, zastąpił na nim kapitana Haddocka i trwał na mostku do 1921 roku. Za wojenną działalność otrzymał w 1919 tytuł szlachecki, a w latach 1922-1924 miał zaszczyt dowodzić największym wówczas statkiem świata „Majestic”.

Ale na razie był majowy dzień 1918 roku. Hayes został poinformowany o dostrzeżeniu w odległości zaledwie 500 metrów wynurzonego U-boota. Okręt wystrzelił z wyrzutni rufowych dwie torpedy, ale dzięki szybkiej komendzie na ster, obie przeszły przed dziobem transportowca. Wydawałoby się, że Hayes powinien odwrócić się teraz rufą do wroga i dać całą naprzód, co bardzo szybko odebrałoby niemieckiemu dowódcy chęć dogonienia dużo od niego szybszej jednostki. Zamiast tego, wydał rozkaz otwarcia ognia! U-boot – był to U-103 kapitana Klausa Rückera – podjął rozpaczliwą próbę szybkiego zanurzenia się, obierając jednocześnie kurs równoległy do „Olympica”.

U-103 i jego dowódca (tu już jako komandor podporucznik)
,

Według zeznań niemieckich jeńców załoga miała jednak problemy z zalaniem opróżnionych wyrzutni rufowych, stąd kłopoty z natychmiastowym zejściem pod wodę. Właśnie ten fakt, połączony z niewielką odległością dzielącą obie jednostki skłonił Hayesa do gwałtownej zmiany kursu. Idący pełną szybkością „Olympic” przechylił się podczas ostrego zwrotu na burtę, po czym przejechał się po kadłubie U-boota, tuż za jego kioskiem. Los okrętu był w jednej chwili przesądzony. Aby zwolnić tempo tonięcia, załoga U-103 włączyła przedmuchiwanie balastów, po czym rozpoczęła ewakuację.

Mocno przesadzona scena staranowania U-boota


„Olympic” nie tylko że się nie zatrzymał, ale nawet nie zwolnił – zbyt wielkie było niebezpieczeństwo obecności innego U-boota, tym razem skrytego pod wodą. Zadanie wyłowienia rozbitków przypadło amerykańskiemu niszczycielowi „Davis”, który znajdował się w pobliżu na patrolu, i z którego pokładu dostrzeżono światło zapalonych przez rozbitków flar. Amerykanie wyciągnęli z wody 35 Niemców, a wśród nich kapitana Rückera. Dziewięciu marynarzy z rufowej części U-boota poszło wraz z nim na dno.

„Davis” podchodzi do U-103


„Olympic” był jedynym cywilnym statkiem, który podczas Wielkiej Wojny zatopił U-boota. Za swój wyczyn kapitan Hayes otrzymał Distinguished Service Order (Order za Wybitną Służbę).

Godzinę później na drodze „Olympica” ustawił się UB-72, ale zanim doczekał się nadejścia transportowca, sam padł ofiarą torped. Szczęśliwym myśliwym był brytyjski okręt podwodny D4.

D4. Gdyby nie ten okręt, być może „Olympic” nie doczekałby końca wojny


W Cherbourgu nurkowie sprawdzili kadłub statku, znajdując jedynie wygięty na dwa i pół metra w lewo podwodny fragment dziobu, oraz kilka wgiętych blach poszycia. Zero przecieków. Wzmocniony dziób oraz podwójne dno okazały się nie do zdarcia!

Kiedy w roku 1919 wracający do cywilnej służby „Olympic” stanął na doku, odkryto pośrodku zewnętrznego kadłuba czterdziestocentymetrowe wgięcie z kilkunastocentymetrowym pęknięciem – wszystko to trzy metry poniżej linii wodnej. Ponieważ nie odnotowano wcześniej żadnej kolizji która mogłaby spowodować te uszkodzenia kapitan uznał, że musiał to być ślad po torpedzie, która szczęśliwie nie wybuchła. Nie mogła to być torpeda z U-103, a zatem to jakiś inny U-boot miał swój pechowy dzień nie zatapiając statku, którego sylwetkę bez wątpienia musiał rozpoznać.

Na doku w Southampton
, ,

Przywrócenie liniowcowi dawnej klasy zajęło mnóstwo czasu. Prace rozpoczęto w sierpniu 1919 i zakończono dopiero po półtora roku, a jedną z najbardziej kosztownych i czasochłonnych było przystosowanie silników do spalania oleju napędowego zamiast węgla. 17 czerwca 1920 statek był gotowy, a po dziewięciu dniach znajdował się już w drodze do Nowego Jorku. Po powrocie pod stęsknione skrzydła White Star Line „Olympic” cieszył się ogromnym powodzeniem wśród pasażerów. Każdy chciał popłynąć na bliźniaku słynnego „Titanica”. Statek ten wybrał także sam Charles Chaplin. W 1921 kapitan Hayes został zastąpiony przez Alexandra Hambletona, który właśnie zszedł z „Adriatica”.

22 maja 1924 roku mający holownik przy dziobie „Olympic” szykował się do rzucenia cum w Nowym Jorku. Pogoda była znakomita. W dół rzeki płynął dwa razy krótszy (125 wobec 269 metrów) „pasażer”, należący do Furness Bermuda Line „Fort St. George”. Jak dowiodło śledztwo, statek płynął z szybkością 15 węzłów czyli taką, jaką zwykle rozwijał na otwartym morzu!

„Fort St. George”


Gdy „Olympic” starał się ustawić się mniej więcej równolegle do kei, kapitan „Fort St. George” zorientował się w pewnej chwili, że pomiędzy brzegiem a olbrzymim statkiem jest zbyt mało miejsca, aby przejść za jego rufą. Pospiesznie wydana komenda „Cała wstecz!” niczego już nie mogła zmienić. Wprawdzie udało się uniknąć uderzenia „Olympica” dziobem, ale za to został on staranowany rufową częścią „Fortu”.

Oba statki poważnie przy tym ucierpiały. „Fort St. George” musiał zawrócić do portu i wysadzić pasażerów, ponieważ uszkodzenia nie pozwalały na kontynuowanie podróży. Obrażenia „Olympica” wydawały się z początku mało istotne, ale po przybyciu do kraju okazało się że silnie wygięta rufowa wręga musi być koniecznie wymieniona. Zamknijmy tę sprawę informacją, że śledztwo potwierdziło winę kapitana „Fort St. George”.

Pięć lat później „Olympic” był świadkiem niezwykłego zjawiska. 18 listopada, gdy statek znajdował się o kilka stopni od pozycji na której zatonął „Titanic”, zaczął się silnie trząść i trwało to przez wlokące się w nieskończoność dwie minuty. Spanikowani pasażerowie i niewiele spokojniejsza załoga z trwogą oczekiwali na rozwój sytuacji. Czyżby wielki statek miał się za chwilę rozpaść? Dopiero po przybyciu do Nowego Jorku wszystko stało się jasne. Cztery kilometry pod „Olympikiem” trwało wtedy silne trzęsienie ziemi, opisane później jako Grand Banks Earthquake (Trzęsienie ziemi Grand Banks).

Oto dlaczego wody Grand Banks są prawie zawsze silnie zamglone: zimny Prąd Labradorski (Labrador Current) spotyka się z ciepłym Golfstromem (Gulf Stream)


Gdy rozpoczęły się lata trzydzieste, coraz częściej zaczęły pojawiać się kłopoty z dwudziestoletnim już, mocno wyeksploatowanym statkiem. Pomimo tego armatorowi trudno było rozstać się ze sławnym i luksusowym liniowcem. I tak „Olympic” doczekał maja roku 1934. Dowodził nim kapitan John W. Binks.


*

LV 117 był czterdziestometrowym latarniowcem, zakotwiczonym 50 mil na południowy wschód od płycizny Nantucket (Nantucket Shoals).

LV 117 i Nantucket Shoals




6 stycznia 1934 roku latarniowiec tylko o włos uniknął w gęstej mgle zatopienia przez „Washington”, pasażerski dwukominowiec United States Lines. Jedynie dzięki rozpaczliwemu manewrowi statku skończyło się na obcierce, dzięki czemu skończyło na nieistotnych uszkodzeniach. Cztery miesiące później jedenastoosobowa załoga latarniowca nie miała już tyle szczęścia.
*

15 maja „Olympic” rozpoczął ostatnią fazę rejsu do Nowego Jorku, zbliżając się do Nantucket Shoals.

„Olympic” sfotografowany z pokładu LV 117 kilka miesięcy przed opisywanymi tu wypadkami


Droga znaczona była naprzemiennie obszarami mgły i w miarę przejrzystego powietrza. Wobec nienajlepszej widoczności, statek robił tylko 10 węzłów.

Kiedy na „Olympicu” dostrzeżono znajdujący się dokładnie przed dziobem latarniowiec, było już za mało czasu na skuteczną reakcję. Kapitan Binks wydał komendę na ster „lewa na burtę!”, do maszyny „cała wstecz!”, oraz rozkazał pozamykać na całym statku wodoszczelne drzwi. Identyczne komendy wydał na „Titanicu” kapitan Smith tuż przed zderzeniem z górą lodową!

Natychmiastowa reakcja mechaników spowolniła statek do 3-4 węzłów, ale z powodu wielkości i wagi, nie zareagował on równie szybko na wychylenie steru. „Olympic” uderzył w burtę LV 117. Jest bardzo prawdopodobne że uniknięto by zderzenia, gdyby nie efekt zassania mniejszego statku przez większy, co oznaczało powtórzenie przypadku „Hawke”!



Różnica wagi była tak ogromna, że pasażerowie odczuli jedynie leciutki wstrząs. Zaniepokoiła ich natomiast zmiana rytmu silnika. Ci, którzy najszybciej pojawili się na pokładzie, zdążyli jeszcze zobaczyć pływające szczątki latarniowca. Czuć było zapach rozlanego po morzu paliwa.

Oto jak wspominali te straszne chwile ludzie z latarniowca:

Starszy oficer C. E. Mosher: „Zobaczyliśmy wynurzający się niedaleko z mgły dziób Olympica. Widoczność wynosiła tylko 150 metrów. Zderzenie było nie do uniknięcia. Włączyłem sygnał alarmu zderzeniowego. Wszyscy włożyli kamizelki. Czekaliśmy. Kiedy doszło do kolizji, było to bardziej mocne pchnięcie z drżeniem, skrzypieniem i zgrzytaniem. Nie było mocnego uderzenia, jakby się można było spodziewać. Olympic przepływał po nas”.

Radiooperator John Perry: „W chwili zderzenia byłem w kabinie radiostacji. Niewiele miałem czasu aby wyjść na pokład i popłynąć po życie”.

Smarownik Laurent Robert: „To działo się tak szybko, że nie było czasu na panikę. Wszyscy mieliśmy kamizelki i dobrze że je założyliśmy”.

Zanim jeszcze „Olympic” się zatrzymał, w dół szła już jego lewoburtowa łódź ratownicza. Po kilku minutach na wodę zeszła także identyczna łódź z prawej burty, oraz motorowa szalupa. Łodzie rozproszyły się w poszukiwaniu rozbitków.

Wyciągnięto z wody tylko siedmiu: pozostała czwórka poszła na dno wraz z latarniowcem. Niestety z powodu licznych ran kolejna trójka zmarła w szpitalu „Olympica”. Pięć miesięcy po kolizji zmarł w wyniku komplikacji po ciężkich obrażeniach głowy także starszy oficer George Braithwaite, który z powodu choroby kapitana Davida Studleya pełnił czasowo obowiązki dowódcy LV 117.

Rozbitkowie na pięknej klatce schodowej „Olympica”. Z obandażowaną głową George Braithwaite


Nie znalazłem sprawozdania z rozprawy, wiadomo jedynie że White Star Line zapłaciło rządowi USA – jako że latarniowiec należał do Coast Guardu – 500.000 dolarów, z czego za 300.956 Amerykanie zbudowali dużo większy i nowoczesny w każdym calu LV 112. Rząd wypłacił także odszkodowania rodzinom ofiar.

Pod koniec XX wieku odnaleziono wrak LV 117 i wydobyto ważący 544 kilogramy dzwon.



Przy okazji okazało się że kadłub latarniowca nie został przecięty na pół co potwierdza tylko zeznania oficerów „Olympica”, że w chwili zderzenia szybkość statku była bardzo umiarkowana. Sam transatlantyk miał jedynie tak lekko uszkodzony dziób, że Amerykanie pozwolili na wyjście w rejs powrotny bez konieczności przeprowadzenia jakichkolwiek napraw. Wykonano je dopiero w Southampton.

Wypadek pod Nantucket Shoals spowodował przyspieszone przejście na emeryturę kapitana Binksa – odbyło się to zresztą na jego prośbę. Zszedł na ląd w grudniu 1934 roku, powracając jednakże na mostek dużego statku – na specjalną prośbę armatora - jeszcze na dwa rejsy. Bardzo nietypowe rejsy. W marcu 1937 zaprowadził „Majestica” z Southampton do stoczni złomowej w szkockim Rosyth. Z kolei w styczniu 1938 wszedł w Nowym Jorku na pokład „Leviathana”, aby popłynąć nim również do stoczni złomowej, tyle że tym razem angielskiej.

Kiedy dwaj wielcy armatorzy połączyli się w firmę Cunard White Star, rozpoczęło się wycofywanie najbardziej leciwych statków. Skoro w roku 1934 postawiono na sznurku nawet powszechnie uwielbianą „Mauretanię” stało się jasne, że i „Olympic” wkrótce pójdzie jej śladem tym bardziej, że wkrótce miało wejść do służby najnowsze cudo czyli „Queen Mary”, a po niej „Queen Elizabeth”. I rzeczywiście. W styczniu następnego roku podano do wiadomości, że pod koniec wiosny „Olympic” zostanie wycofany z linii. 27 marca 1935 roku pod dowództwem kapitana Reginalda Peela liniowiec wyszedł z Southampton w swoją ostatnią okrężną podróż. Wśród załogi tego historycznego rejs znajdował się Frederick Fleet, czyli marynarz który 23 lata wcześniej zauważył górę lodową na kursie „Titanica” krzycząc ICEBERG RIGHT AHEAD! (Na wprost góra lodowa!).

Frederic Fleet z 1912 roku, jako starszy pan w 1964 – na rok przed śmiercią
,

Przez sześć miesięcy opuszczony transatlantyk stał przy kei 108 w Southampton.

„Olympic” (po lewej) i „Mauretania” czekają w Southampton na swoje przeznaczenie. Widoczny nad czwartym kominem „Mauretanii” dym nie pochodzi ze statku, ale z fabrycznego komina stojącego za liniowcem


Przez jakiś czas było głośno o możliwości powrotu na morze, a najpoważniejszą rozważaną opcją był zakup statku przez włoski rząd, który mógłby go wykorzystać do transportu wojsk w rejon Afryki Wschodniej. Skończyło się na sprzedaży we wrześniu Sir Johnowi Jervisowi z Metal Industries za 97.500 funtów. Musiała to być okazyjna cena, ponieważ Jervis natychmiast odsprzedał „Olympica” stoczni złomowej Thomas Ward & Sons Shipbreaking Yard w Jarrow, północno-wschodnia Anglia. Z całą pewnością na tym nie stracił.

11 października 1935 roku „Olympic” odcumował w Southampton po raz ostatni. Szkieletową załogą dowodził kapitan P. R. Vaughan.

Historyczne, ostatnie odejście od kei


Po drodze do morza wspaniały transatlantyk był żegnany syrenami wszystkich mijanych statków, zarówno tych w drodze jak i stojących przy kei.

Statek na rzece Tyne, nad którą leży stocznia złomowa w Jarrow


Syreny żegnały także „Olympica” podczas przemierzani Tyne, a na brzegach rzeki stały machające rękami tłumy. Statek płynął o własnych siłach, jedynie na wszelki wypadek eskortowany przez sześć holowników. Niepotrzebnie, bo jak ze smutkiem powiedział ostatni starszy mechanik „Olympica”: „Mogę zrozumieć że „Old Lady” utraciła swoją efektywność, ale jej maszyny są jak zawsze w doskonałym stanie”.

Gdy statek stanął przy stoczniowej kei i gdy kapitan po raz ostatni wydał komendę „Odstawić maszyny!”, na pokład weszło dwustu oficjalnych gości z burmistrzem Jarrow i jego żoną na czele.

Zanim jednak na statek weszli robotnicy, starannie usunięto z niego mnóstwo mebli oraz liczne elementy wystroju wnętrz. Wszystko to potem poszło na aukcję, przynosząc stoczni pokaźny dochód.

W niepozornym – ale tylko od frontu - hotelu White Swan w Alnwick, północno-wschodnia Anglia, można znaleźć mnóstwo wspaniałych pamiątek po „Olympicu”
, , ,,,

Przybycie „Olympica” do stoczni złomowej było jak gwiazdka z nieba dla nękanej kryzysem i bezrobociem okolicy: aż do września następnego roku kilka tysięcy osób znalazło zatrudnienie przy jego rozbiórce! 19 września 1937 roku ze wspaniałego statku pozostał jedynie ogołocony kadłub.



To już była robota dla większej stoczni. Ponieważ jednak Thomas Ward & Sons miała także złomową stocznię w znanym nam już szkockim Inverkeithing, wystarczyło jedynie zamówić holowniki.

Kadłub „Olympica” opuszcza Jarrow


Na wykonanym w Inverkeithing zdjęciu trudno nawet domyślić się, że przedstawia ono resztki największego i najwspanialszego ongiś statku świata. Old Reliable przechodził do historii



Post zmieniony (24-07-23 15:33)

 
19-12-16 10:42  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
SZKUTNIK 



Na Forum:
Relacje w toku - 2
 

Ahoj!
Moja ulubiona jednostka. Dzięki AKRA.

--
Pozdrawiam SZKUTNIK
szkutnik-model@wp.pl
Tel. 728 103 661

 
19-12-16 12:40  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Robie co mogie :-)

Trzy następne Opowieści będę miały rozrzut (czasowy) niczym ruska katiusza:
Opowieść 475 będzie się działa w 2015
Opowieść 476 w latach 1930-1940
Opowieść 477 w roku 1894

 
19-12-16 15:43  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
pieczarek   

Jak widac na zalaczonym obrazku (czyt. w powyzszym tekscie), opowiesci o jednostkach (prawie tylko) cywilnych tez moga byc arcyciekawe. Nie zmienia to faktu, ze te wojenne czyta sie z rownie zapartym tchem. Czekam jak zwykle na kolejne.
A korzystajac z okazji, ze sie dorwalem do klawiatury, zycze wszystkim Wesolych Swiat!

--
pozdrawiam Kuba

 
19-12-16 21:48  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Świetnie wyglądał w tych wojennych kamuflażach (lewa burta ma różne malowania). Tylko czy to kolorowe zdjęcie ma jakoś udokumentowane kolory, czy to wyobraźnia kolorującego zdjęcie ? Myślę, że bardziej to drugie.

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
20-12-16 10:11  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (19-03-20 21:40)

 
20-12-16 13:23  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
SZKUTNIK 



Na Forum:
Relacje w toku - 2
 

Ahoj!
Borowy: Powyższa fotka jaką przedstawił Akra jest w jak najlepszym porządku. Kolor niebieski ciut za jasny, ale wzorek jak najbardziej się zgadza. Taką piżamkę też nosił Olympic podczas Pierwszej Wojny Światowej.

--
Pozdrawiam SZKUTNIK
szkutnik-model@wp.pl
Tel. 728 103 661

 
20-12-16 13:37  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

W nawiązaniu do opowieści nr. 343 "Piętnastomiesięczny rajd"

Właśnie książka się ukazała i zamierzam nabyć.
Konkurencja, czy co ? :-)

 
26-12-16 09:03  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 472


SZTUKA BALASTOWANIA


Norweski Höegh Autoliners jest bardzo liczącym się w świecie armatorem, mającym korzenie w roku 1927, kiedy to Leif Høegh założył firmę o mało oryginalnej nazwie Leif Høegh & Co.

Leif Høegh, twórca morskiego imperium


Przez pierwsze kilkadziesiąt lat Leif – który zmarł dopiero w roku 1974 - skupiał się na kupowaniu i eksploatowaniu zbiornikowców, ale w latach sześćdziesiątych zajął się także ropomasowcami (statkami do przewozu ropy oraz sypkich ładunków masowych), a później również przewozem samochodów przy użyciu specjalistycznych jednostek. W 1970 Leif Høegh & Co. utworzyła joint venture z również norweskim armatorem Ugland, tworząc spółkę Höegh-Ugland Auto Liners (HUAL). Z początku do przewozu używano przebudowanych zbiornikowców, ale szybko zaczęły się pojawiać statki budowane już od stępki jako samochodowce.

Na początku statki miały na burtach pełną nazwę spółki, ale wkrótce zastąpiono ją skrótem, połączonym z logo
,

W marcu 2000 Höegh wykupił wszystkie akcje HUAL, zmieniając po pięciu latach nazwę na Höegh Autoliners.



***

Maersk Line to duńska firma, będąca obecnie największym operatorem żeglugowym na świecie. Zajmuje się głównie przewozem kontenerów, ale zdarzało się jej eksploatować także samochodowce. Jednym z nich był zbudowany w roku 2000 „Maersk Wind”.

W sierpniu 2011 statek został odkupiony przez Höegh Autoliners i przemianowany na „Hoegh Osaka”. Ze zrozumiałych względów literę Ö zastąpiono zwykłym O.



***

I tu zaczyna się nasza właściwa Opowieść.

Sobota 3 stycznia 2015 roku, 20:20. Zarejestrowany w Singapurze statek rzuca cumy w Southampton, rozpoczynając podróż do niemieckiego Bremerhaven. 180-metrowy samochodowiec ma na swych licznych pokładach 1450 pojazdów, w tym bardzo wiele luksusowych: Land Rovery, Jaguary oraz kosztujący – bagatela! - 260.000 funtów Rolls Royce’a Wraith.

Ilość pokładów na wielkich samochodowcach jest niewiarygodnie wielka


Wartość wszystkich pojazdów wynosiła 45 milionów dolarów, a oczekiwali na nie klienci z arabskich krajów Środkowego Wschodu. I wszystko jasne...

Oto Rolls Royce Wraith, auto warte ponad ćwierć miliona funtów


21.10. Będący zaledwie od 50 minut w drodze statek zaczyna się przechylać, szybko osiągając 40 stopni (na mapce jego pozycja oznaczona numerem 2).



Pilot każe (a raczej doradza, decyzja zawsze należy do kapitana) zatrzymać maszynę. Śruba i część steru wynurza się z wody. Samobieżna maszyna do cięcia kamieni zrywa się z mocowań i spada, wybijając w burcie dziurę.

Podobne maszyny znajdowały się na „Hoegh Osaka”


Do statku zaczyna się wlewać woda. Jeden z marynarzy zjeżdża 18-metrowym korytarzem. Uderzając o znajdujące się na końcu drzwi łamie rękę i nogę. Kilka innych osób odnosi znacznie lżejsze obrażenia.
21:20. Przechył sięga już 52 stopni! Dla każdej innej jednostki oznaczałoby to zagładę, ale konstrukcja samochodowców stawia je w takich przypadkach w uprzywilejowanej sytuacji. Żeby uchronić się przed pogłębieniem się przechyłu – czytaj: całkowitemu położeniu na burtę – kapitan decyduje osadzić statek na mieliźnie. Mający 9 metrów zanurzenia „Hoegh Osaka” skręca ostro w lewo, wchodząc na Bramble Bank (Mielizna Bramble), usytuowaną dokładnie na północ od północnych przylądków wyspy Wight.

Kapitanat portu już wie, że z samochodowcem dzieje się coś niedobrego. Ogłasza strefę zamkniętą w promieniu 200 metrów od unieruchomionego statku.

Przez cały następny dzień fachowcy zastanawiają się, w jaki sposób go wyprostować. W poniedziałek 5 stycznia do samochodowca podchodzą cztery holowniki, próbując ściągnąć go z mielizny. Niestety, żadna z kilku prób nie kończy się sukcesem.



Statek uwolniono dopiero w środę 7 stycznia przy wysokiej wodzie i silnym, ale wiejącym w dobrym kierunku wietrze, po czym odholowano na kotwicowisko Alpha Anchorage – na mapce z numerem 3. Rozpoczęto zaplanowane na kilka dni prace przy wyprostowywaniu samochodowca.



, , , ,

Sobota 10 stycznia. Silny wiatr zepchnął jeden z holowników na „Hoegh Osakę”. Pechowym zbiegiem okoliczności holownik miał akurat na pokładzie ...koparkę, której ramię wybiło sporą dziurę w burcie. Pospiesznie ją załatano, ale do kadłuba zdążyło się do tej pory wlać aż 3000 ton wody. Wypompowywano ją aż do 17 stocznia. Większość wody wylano do kanału, ale część poszła do pustych zbiorników paliwowych na przeciwległej burcie, co pomogło w zredukowaniu przechyłu.

Czwartek 22 stycznia 14:30. Z przechyłem zaledwie 5 stopni statek ruszył za ciągnącym go holownikiem. Przedsięwzięto ostre środki bezpieczeństwa. Na 1000 metrów przed i za statkiem, oraz w odległości 100 metrów od każdej burty zabroniony był jakikolwiek ruch. Chcąc uniknąć rozpraszania uwagi załóg od ich zadania, zamknięto przestrzeń powietrzną w promieniu jednej mili: chodziło oczywiście o odpędzenie natrętnych helikopterów stacji telewizyjnych. Trzygodzinną drogę do portu śledziły z lądu tysiące gapiów.

, ,

Z powrotem przy kei w Southampton
,

Po zacumowaniu armator wydał oświadczenie, w którym napisał między innymi:
„Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za to, że prawie po trzech tygodniach nasz statek stoi bezpiecznie zacumowany ... Kiedy przechył się pogłębiał, pilot i kapitan podjęli na Solent w nocy 3 stycznia trudne decyzje. Bez nich moglibyśmy nie mieć statku przy kei ... Pozostało jeszcze mnóstwo pracy fizycznej i prawniczej, ale najważniejsze jest że załoga jest bezpieczna, środowisko nie zostało zanieczyszczone, ruch z i do portu zasadniczo pozostał nienaruszony i że wkrótce zostanie oceniony stan ładunku, co da pewną jasność naszym klientom jeśli chodzi o ich plany biznesowe”. Po czym nastąpiły podziękowania instytucjom i firmom zaangażowanym w akcję ratowniczą. Oczywiście na najwyższe wynagrodzenie oczekiwała duńska firma ratownicza Svitzer Salvage, która sama pisze o sobie: „Svitzer jest globalną firmą, operującą na całym świecie. Od lodowatych wód Syberii do palonych słońcem portów Chile, statki Svitzera wykonują swoje obowiązki ze starannością i precyzją”.

Szczęściem w nieszczęściu wszystko rozegrało się w pobliżu Bramble Bank. Gdyby statek zaczął sie kłaść na burtę kilkanaście minut wcześniej lub później, zatonąłby wprost w głębokim kanale prowadzącym do portu. W rezultacie stanąłby wielki kontenerowy port, wstrzymano by rejsy wycieczkowców oraz części promów łączących Wight z lądem stałym, a przede wszystkim z braku ciągłych dostaw ropy, wstrzymać musiałaby pracę największa brytyjska rafineria! Straty byłyby gigantyczne!

Ale skończyło się jak skończyło i teraz na „Hoegh Osaka” wkroczyli liczni inspektorzy, mający zrobić przegląd wszystkich 1400 samochodów. Od razu było wiadomo, że jeśli nawet auta okażą się sprawne i dopuszczone do jazdy, to wiele z nich nie spotka się z aprobatą odbiorców, a to z powodu wgięć i zadrapań.

,

Niektóre miały też za sobą bliskie spotkanie trzeciego rodzaju z wodą. O nich można było od razu zapomnieć.



A co Rolls Roycem? Jest zdjęcie – niestety zastrzeżone – pokazujące go na rampie wyjazdowej. Wygląda na nieuszkodzony.

Ogólnie jednak rzecz biorąc straty wśród pojazdów okazały się mniejsze, niż się spodziewano. Obawiano się strat zbliżonych do 100%, gdy tymczasem „jedynie” 27% samochodów uległo uszkodzeniom lub zniszczeniu. Zresztą była to już sprawa ubezpieczycieli.

Sprawą zajęła się Marine Accident Investigation Branch (MAIB) czyli odpowiednik naszej Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich. Szef jej inspektorów, Steve Clinch powiedział dziennikarzom: „Dochodzenie MAIB wykazało, że w chwili wychodzenia z Southampton, stateczność Hoegh Osaka nie spełniała minimalnych międzynarodowych wymogów dla statków wychodzących w morze. Nie korygowano planu załadunkowego, a liczba pojazdów [jakoby] załadowanych zgodnie z tym planem różniła się znacznie od rzeczywistości [niewiarygodne!]. Przewidywana waga ładunku była mniejsza od rzeczywistej. Co najważniejsze, plan rozmieszczenia balastów nie miał żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości co spowodowało, że statek wyszedł z Southampton ze środkiem ciężkości wyższym niż normalnie”.

W konkluzji raportu MAIB napisano między innym, iż:
- Starszy oficer Hoegh Osaki sądził że zna z wystarczającą dokładnością ilość wody balastowej w każdym zbiorniku. Żeby być w zgodzie z wymogami SMS (Safety Management System czyli System Zarządzania Bezpieczeństwem) które mówią że balasty winny być sondowane codziennie, starszy oficer fałszował zapisy sondowania [!].
- Świadkowie oraz niektóre zapisy sugerują, że obowiązywała praktyka nie obliczania aktualnej stateczności.
- Ładunek rozmieszczono w ten sposób, że górne pokłady były pełne pojazdów, podczas gdy dolne były w znacznej części puste.
- Nie przeprowadzono dokładnej kalkulacji stateczności przed wyjściem statku.
W podsumowaniu użyto zwrotu „Niebezpieczne praktyki zaczynają stawać się normą”.

Prowadzący własne dochodzenie armator doszedł do identycznych wniosków. Pozwoliły one na opracowanie nowych procedur mających tego rodzaju zabezpieczenia, żeby już nigdy żaden statek Höegh Autoliners nie popadł w podobne tarapaty.

Post zmieniony (24-06-20 21:26)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 10 z 80Strony:  <=  <-  8  9  10  11  12  ->  => 

 Działy  |  Chcesz sie zalogowac? Zarejestruj się 
 Logowanie
Wpisz Login:
Wpisz Hasło:
Pamiętaj:
   
 Zapomniałeś swoje hasło?
Wpisz swój adres e-mail lub login, a nowe hasło zostanie wysłane na adres e-mail zapisany w Twoim profilu.


© konradus 2001-2024