Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 441
SZTORM NA WOŁDZE
Dla takich jednostek Anglicy mają trafną nazwę „pleasure ship” czyli „statek przyjemności”. Tym razem przyjemności miała zagwarantować zbudowana w roku 1955 w Czechosłowacji „Ukraina”. Był to klasyczny rzeczny statek dla turystów, mogący pomieścić 233 pasażerów. Długość 80,2 metra, szerokość 12,5 i zanurzenie 1,9 metra. Prędkość eksploatacyjna wynosiła 12,7 węzła. Statek nie posiadał wodoszczelnych grodzi, dzielących kadłub na przedziały.
[i/Rzeczna stocznia w Komarnie działa do dzisiaj. Pobliski Dunaj pozwala na budowanie tam całkiem sporych statków, które następnie płyną rzeką do Morza Czarnego
W lutym roku 2010 „Ukrainę” przemianowano na „Bułgarię”. Nazwa ta nie odnosiła się jednak do państwa ze stolicą w Sofii, ale do Bułgarii Wołżańsko-Kamskiej (od rzek Wołga i Kama), zwanej także Bułgarią Kamską. Było to państwo istniejące od siódmego do trzynastego wieku na terenie obecnej Rosji.
„Bułgaria” miała klasyczne kształty rzecznego statku wycieczkowego
Po wprowadzeniu nowych przepisów, dopuszczalna liczba pasażerów została drastycznie zmniejszona. Już po wszystkim agencja Novosti napisała, iż zgodnie z dokumentami statek mógł zabrać ich zaledwie stu dwudziestu, ale wiadomo było także, że nikt się tym ograniczeniem nie przejmował.
Nikt się także nie przejmował stanem technicznym „Bułgarii”. Trzeciego lipca 2011 roku statek wracał z rejsu na trasie Kazań – Perm – Kazań. W tym czasie odnotowano dwukrotną awarię maszyn, a po raz trzeci odmówiły one posłuszeństwa zaledwie o sto metrów od kei w Kazaniu, co zmusiło kapitana Aleksandra Ostrowskiego do wezwania dwóch holowników. Za każdym razem awaria powodowała brak prądu, co uniemożliwiało korzystanie z radiostacji. Nikt nigdy nie pomyślał, że powinna ona mieć zasilanie awaryjne! Podczas rejsu nie działały także toalety i nawet chleba było za mało, co zmuszało marynarzy do biegania do sklepów podczas postoju w śluzie! Pitna woda była, a jakże, tylko że mało kto wiedział, że wyciągano ją wiadrami wprost z Wołgi... Awarie tak bardzo opóźniały statek, że ku głębokiemu niezadowoleniu pasażerów odwołano zapłacone przez nich z góry wycieczki w Permie i okolicach.
Po zacumowaniu w Kazaniu armator nie zaplanował jednakże żadnych remontów, każąc za to kapitanowi szykować się do kolejnego rejsu, na który sprzedano już nadkomplet biletów. Statek wyszedł w rejs, wioząc ponoć 166 pasażerów (w tym 18 bez biletów, a między nimi żona kapitana) plus 31 członków załogi. Dziesiątego lipca „Bułgaria” wypłynęła z portu w Bołgar, rozpoczynając drogę do Kazania. Na statku znajdowały się dwie szalupy i cztery pneumatyczne tratwy. Jest bardzo prawdopodobne, że już wtedy nie pracował jeden z silników, co zgodnie z przepisami zobowiązywało kapitana do powrotu do portu.
Po kilkunastu godzinach rejsu statek wszedł w obszar złej pogody. Brzeg odległy był o dwie mile. Wołga jest w tym miejscu bardzo szeroka, ponieważ właśnie tutaj zaczyna się ogromny Zbiornik Kujbyszewski i dlatego silny wiatr powodował powstawanie wysokich fal. Lał rzęsisty deszcz. Nagle statek przechylił się na prawą burtę i zaledwie po trzech minutach przekręcił do góry dnem (jeden z rozbitków mówił o ośmiu minutach), po czym zatonął na głębokości dwudziestu metrów.
Gdzie wtedy przebywała większość pasażerów? Oto tłumaczenia napisów na rysunku:
- Upper deck – Pokład górny
- Middle deck - Pokład środkowy- Main deck – Pokład główny
- Lower deck – Pokład dolny
- Many of the passengers were in bars and restaurants – Wielu pasażerów przebywało w barach i restauracjach
- Cabins were without air-conditioners, most windows and doors were open – Kabiny nie miały klimatyzatorów, większość okien i drzwi było otwartych
- Crew members only had time to open two liferafts – Załoga miała czas na otwarcie tylko dwóch tratew
- Captain’s bridge – mostek kapitański
- Up to 50 children had gathered in a music saloon – Do 50 dzieci zebrało się w salonie muzycznym
Gdy statek zaczął się przewracać, wiele dzieci wybiegło z salonu, ale tonęło po drodze, napotykając liczne przeszkody wynikające z tego, że korytarze znajdowały się akurat w fazie przebudowy. W pobliżu fortepianu znaleziono później jedynie siedem dziecięcych ciał, pozostałe wyciągnięto z zatopionych korytarzy. Późniejsza penetracja kadłuba przez nurków była utrudniona nie tylko przez widoczność sięgająca zaledwie metra, ale także przez fakt, że otrzymane od armatora plany prawie w niczym nie odpowiadały rzeczywistości: liczne dokonywane przez wiele lat przebudowy wnętrza statku nie zostawały uwzględniane na stoczniowych planach, mających teraz wartość jedynie historyczną.
Tylko niewielu pasażerom udało się w porę wybić okna, dzięki czemu mogli wypłynąć na pokrytą ropą powierzchnię rzeki. Mówi jedna z pasażerek:
„Ludzie zostali pochowani żywcem w metalowym sarkofagu. Nam udało się wydostać przez okno. Byłam tam z dziesięcioletnią córką. Nie udało mi się jej uratować: woda dostała się do jej płuc. Kiedy ją wypychałam [przez okno] zorientowałam się, że moje dziecko odeszło” ... „Na statku było mnóstwo dzieci, nawet więcej niż dorosłych. Córka wraz z moim mężem podbiegła do mnie mówiąc: Proszę, załóż pas ratunkowy bo statek tonie. Nie mogłam w to uwierzyć.”
W pobliżu tonącego statku znalazły się niewielki zbiornikowiec i frachtowiec, ale żaden z nich nawet nie zwolnił nie mówiąc o zatrzymaniu się (!), mimo że znajdujący się w wodzie rozbitkowie machali rękami i krzyczeli co sił. Zrobiła to dopiero „Arabella”, młodszy i nowocześniejszy statek wycieczkowy, którego załoga wyciągała z wody nie tylko żywych rozbitków, ale także część ciał tych, których owego dnia szczęście opuściło. Według pracującej na „Arabelli” Swietłany Aleksiejewej, „Bułgaria” zatonęła w ciągu dwóch minut, ale nie wydaje się, żeby wszystko przebiegło aż tak szybko.
„Arabella”
Wiadomość że statek zatonął, szybko dotarła do Bołgaru. Mówi krewny jednej z ofiar:
„Zadzwoniliśmy na policję ale powiedziano nam, żebyśmy kontaktowali centrum ratownicze. Próbowaliśmy, ale nikt nie odpowiadał. Poszliśmy zatem do portu aby się czegoś dowiedzieć, ale nikt tam nic nie wiedział.
„To straszne” – mówiła kolejna osoba chcąca się dowiedzieć o losy najbliższych. „Nie mieliśmy najmniejszego pojęcia co się dzieje. Powinni nam dać jakieś informacje. Dzwoniliśmy do centrum ratowniczego, ale nikt nie podnosił słuchawki”.
Telewizja informuje o katastrofie. Bliscy pasażerów i załogi „Bułgarii” obserwują podchodzącą do kei „Arabellę”
Na moskiewskie lotnisko jechali pospiesznie eksperci z Rosyjskiego Komitetu Śledczego. Na pokładzie Iła-76 mieli dołączyć do psychologów, ratowników i nurków, wysyłanych przez Ministra Obrony Cywilnej, Katastrof i Klęsk Żywiołowych. Minister Transportu powołał centrum kryzysowe.
W końcu rozpoczęto przeszukiwanie wnętrza wraku, wewnątrz którego zainstalowano liczne lampy. Co chwila nurkowie napotykali na kolejne ciała nieszczęśników. Znaleziono także ciała kapitana Ostrowskiego i jego żony. Życie uratowało 56 pasażerów i 23 członków załogi. Według oficjalnych informacji śmierć poniosły 122 osoby, w tym około 50 dzieci. 122+56+23=201, czyli że na statku nie było jednak 197 osób, lecz o cztery więcej (czyżby pasażerów bezbiletowych było nie 18 ale 22?). Spośród uratowanych jeden samodzielnie dopłynął do brzegu, kilku wyciągnęły z wody rybackie łódki, a całą resztę - czyli około 70 rozbitków – uratowała „Arabella”.
Rozpoczęło się śledztwo. Szybko ustalono bezpośrednią przyczynę tragedii: pomimo sztormu na pozbawionym klimatyzacji statku aż 27 znajdujących się nisko nad wodą bulajów lewej burty i 11 po prawej było otwartych. Zgodnie z przepisami nie można ich było w ogóle otwierać po wyjściu z portu, ale nikt z załogi tym istniejącym od zawsze przepisem nigdy się nie przejmował. Silne przechyły spowodowane wiatrem i falą zrobiły swoje. Rozbitkowie zeznali także że część wyjść awaryjnych była zamknięta na głucho, i niemożliwa do otworzenia. Niektóre zeznania mówiły także, że statek miał cały lekki przechył na prawą burtę, prawdopodobnie z powodu złego rozłożenia paliwa. Kilku pasażerów dodało że w związku z przechyłem prosili kapitana o zawrócenie, ale ten pozostał niewzruszony.
Zajęto się także statkami, które przepłynęły obok tonącej „Bułgarii” nie zatrzymując się. Były to rzeczny zbiornikowiec „Wołgonieft-104” (lub 38) oraz frachtowiec „Arbat”. Zgodnie z rosyjskim prawem, za nieudzielenie pomocy kapitanom groziły dwa lata więzienia. Sprawa nie była jednak tak prosta jak mogłaby się wydawać, bowiem eksperci przyznali, że ciężko obładowane statki obsadzone minimalną załogą nie były w stanie szybko zastopować ani zawrócić. Artykuł 270 kodeksu karnego pozwalał jednakże nie przyjść z pomocą jedynie w przypadku, gdyby taki manewr narażał życie załogi, o czym w tym przypadku nie było mowy. Ostatecznie jednak uznano niewinnym dowódcę „Wołgoniefta”, oskarżając za to kapitana Jurija Tuczina z „Arbata”. Nie znalazłem sentencji wyroku na Tuczina.
Wydobywanie wraku. Na trzecim zdjęciu doskonale widać, jak nisko nad linią wodną znajdowały się otwarte bulaje!
, , ,
Oskarżony został także Aleksander Jegorow, kapitan holownika „Dunajski 66”, który z dwoma barkami na holu zjawił się na miejscu krótko po zatonięciu „Bułgarii”. Wprawdzie prowadzący akcję ratunkową kapitan „Arabelli” zrezygnował z asysty holownika słusznie uznając, że mając barki na holu do niczego się nie przyda, ale sąd wiedział swoje. 28 lutego 2012 roku Jegorow został uznany winnym. Tylko czego, skoro wyznaczono mu jedynie grzywnę 190.000 rubli (ok. 4.900 euro?). Kapitan oczywiście odwołał się od tego niesprawiedliwego wyroku, ale brak jest informacji o ostatecznej sentencji.
Największe zarzuty postawiono ludziom z lądu. Najgrubszą rybą w tym towarzystwie była Swietłana Injakina, dyrektorka Agroczertur, firmy czarterującej „Bułgarię”. Dziennikarzowi Itar-Tass powiedziała ona jeszcze przed wpłynięciem oskarżenia, iż „Wszystkie naprawy były wykonane i zaakceptowane przez firmę certyfikującą. Wszystko było OK”.
Oczywiście nic nie było OK. Prokurator zażądał dla Injakiny 14,5 roku więzienia i niewiele mniej dla pozostałej trójki, wśród której znalazł się Jakob Iwaszew, który wydał pozytywny certyfikat dla statku. Ostatecznie Injakina została skazana na karę pozbawienia wolności na okres 11 lat w kolonii karnej ogólnego [zwykłego] reżymu. Dwie osoby dostały po 5 lat w kolonii, trzecia 6 lat i czwarta 6,5 roku.
Tablica pamiątkowa w pobliżu miejsca katastrofy
Post zmieniony (03-05-20 11:13)
|