KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 6 z 114Strony:  <=  <-  4  5  6  7  8  ->  => 
08-05-15 14:19  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Dzięki wielkie, ale dzieje "Becuny" nie nadają się na temat Opowieści, bo okręt niczego specjalnego nie przeżył. Wszedł do służby w maju 1944, odbył 5 bojowych patroli i podczas dwóch z nich zatopił dwa małe statki i dwa zbiornikowce.

Dużo ciekawszą karierę miał "New Jersey" i może kiedyś opiszę jakiś wyjątkowo ciekawy epizod z jego kariery.

 
11-05-15 07:52  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 335

NAJDŁUŻSZY STATEK ŚWIATA

Mijały ostatnie lata dziewiętnastego wieku, a przewozy pasażerskie przynosiły armatorom coraz większe zyski. Znaczną ich część dawały masy emigrantów, szukających dla siebie nowego miejsca do życia. Idąc śladem zapotrzebowania, White Star Line otworzył w 1899 roku kolejną swoją linię, tym razem łączącą Liverpool z Australią, z przystankiem w Cape Town. Linię te obsługiwały trzy specjalnie zbudowane statki, z tradycyjnie dla WSL kończącymi się na „ic” nazwami. Były to „Afric”, „Medic” i „Persic”, każdy z nich mogący zabrać 320 pasażerów w klasie trzeciej (pierwszej i drugiej nie było), i w pomieszczeniach zbiorowych dla bezkabinowców. Dodatkowo zamierzano także zarabiać dzięki siedmiu ładowniom, w większości usytuowanym z przodu kadłuba. W związku ze zbliżającym się przełomem wieków, serię tych statków nazwano „The Jubilee Class” (Klasa Jubileuszowa).

W końcu listopada 1899 roku po śmierci założyciela firmy, Thomasa Henry Ismaya, w jego fotelu zasiadł syn, Bruce. Ten sam, który później uratował się z „Titanica”. Realizując wcześniejsze ustalenia z ojcem Bruce Ismay zamówił kolejne dwa statki na linię australijską, lokując ponownie zamówienie w znakomitej stoczni Harland & Wolff w Belfaście. Nazwano je „Runic” i „Suevic”. Ten ostatni mógł zabrać już aż 400 pasażerów.

,

Dziewicza podróż „Suevica” rozpoczęła się w Liverpoolu 23 marca 1901 roku. Po powrocie do kraju statek został niespodziewanie zarekwirowany przez rząd do przewozu wojsk do Afryki Południowej, gdzie trwała druga wojna burska. Do pracy dla armii włączono także cztery pozostałe liniowce z tej serii.

„Suevic w roli transportowca wojsk


Szczęśliwie konflikt skończył się już w roku 1902 i statki mogły wreszcie powrócić pod skrzydła White Star Line.

Jako ciekawostkę należy odnotować, że czwartym oficerem na statku był Charles Lightoller, który w 1912 roku płynął na „Titanicu” jak drugi oficer i był najwyższym rangą członkiem załogi, który ocalał z katastrofy. Podczas rejsu na południe w 1903 roku, Lightoller zapałał gorącym a odwzajemnionym uczuciem do osiemnastoletniej Australijki Sylvii Hawley-Wilson, która na „Suevicu” wracała do ojczyzny. Szczęśliwie rejs trwał wystarczająco długo aby się dokładnie poznać, w rezultacie czego 15 grudnia tegoż roku młodzi pobrali się. Bardzo ponoć udane małżeństwo trwało w harmonii aż do śmierci Lightollera w roku 1952. Zmarł w Londynie na serce w wieku 78 lat.

Drugiego lutego 1907 roku w Melbourne rozpoczęła się najsłynniejsza podróż „Suevica”, dowodzonego przez kapitana Thomasa Jonesa. Oprócz 456 marynarzy i pasażerów statek wiózł także pełnookrętowy ładunek mrożonej baraniny i masła a dodatkowo także sztaby miedzi. Wieczorem siedemnastego marca „Suevic” znajdował się już na otaczających Kornwalię wodach, w pobliżu znanego z wielu morskich katastrof przylądka Lizard (Lizard Point). Pomimo mgły maszyny pracowały na najwyższych obrotach. W pewnej chwili dostrzeżono światło latarni morskiej Lizard, ale wykalkulowany na tej podstawie kurs okazał się niewłaściwy. Jones, który pomimo mgły nie prowadził sondowania, pomylił się aż o 16 mil.

Statek wszedł z impetem na skały Maenheere, znajdujących się o zaledwie kilkaset metrów od stacji ratowniczej i to szczęśliwie stacji dobrze wyposażonej. Dziób wbił się między skały. Kapitan dał maszynom rozkaz „cała wstecz” w nadziei samodzielnego zejścia z pułapki, ale skały zbyt mocno trzymały dziób „Suevica”.

, ,

O 22:30 w górę poszły czerwone flary, a jednocześnie rozległa się syrena. Pomimo mgły flary zostały spostrzeżone przez ratowników! Niespodziewanie szybko przy statku znalazł się holownik, oraz cztery obsadzone przez ochotników łodzie ratownicze Royal National Lifeboat Institution (RNLI). Każda z łodzi pochodziła z innej stacji: Lizard, Cadgwith, Coverack i Porthleven.

Z nadejściem świtu przystąpiono do metodycznej ewakuacji statku. Przez szesnaście godzin łodzie zapełniały się rozbitkami których zawoziły na ląd, po czym wracały na miejsce akcji. Wieczorem z dumą i radością stwierdzono, że uratowano wszystkich znajdujących się na pechowym statku.

Łódź „Minnie Moon” z Cadgwith przewiozła na ląd 227 rozbitków, „Admiral Sir George Beck” z Lizard 167, „Constance Melanie” z Coverack 44 i wreszcie „John Francis White” z Porthleven 18.

Stacja ratownicza, obecnie opuszczona i częściowo zniszczona. Po pochylni ześlizgiwała się łódź ratownicza


Łódź ratownicza „Minnie Moon” - największa, w środku, z biało-ciemnym kadłubem


„Minnie Moon” dostarcza rozbitków na ląd. Napis mówi: „Kobiety z Cadgwith operują windą, która przyciąga łódź do brzegu. Pomagają także przenieść dzieci w bezpieczne miejsce


Czterech najbardziej zasłużonych ratowników otrzymało Srebrne Medale za Dzielność RNLI. Dwa takie same przyznano dwójce wybitnie pomagającym przy ewakuacji członkom załogi liniowca.

Medal RNLI


Tablica z listą akcji ratowniczych stacji w Lizard – po prawej liczba uratowanych ludzi. „Suevic” jest wyróżniony kolorem i słowami „Największa akcja ratownicza RNLI”


Dwa dni po wejściu na skały pod statek ściągnięto wszystkie dostępne barki i statki przybrzeżne, aby przeładować na nie zawartość ładowni „Suevica” oraz bagaże pasażerów i załogi. Prace prowadzono maksymalnie szybko, z obawy przed pogorszeniem się pogody. W końcu odciążony statek oderwał się od dna. Nurkowie stwierdzili jednak że dziób jest zbytnio uszkodzony, aby była możliwość odholowania statku w całości. Najważniejsze dla armatora było, że w znajdującej się w niezłym stanie pozostałej, większej części statku znajdowało się to co najcenniejsze, czyli maszyny, kotły i pomieszczenia pasażerskie. Tylko jak oddzielić uszkodzony dziób od reszty statku?

Krzyżykiem zaznaczono miejsce, w którym oddzielono część dziobową od reszty statku


Pomysł był prosty, jakkolwiek trudny do wykonania. Stoczniowi inżynierowie porozmieszczali w „miejscu cięcia” mnóstwo drobnych ładunków dynamitu! Przed ich odpaleniem zadbano oczywiście o to, aby „dobra” część statku była zabezpieczona przed wlaniem się do kadłuba wody w chwili oddzielenia się dziobu. Operacja udała się na podziw.

Płynąc w asyście holowników ale o własnych siłach rufą naprzód, statek dowlókł się do Southampton. Dziób „Suevica” pozostał na skałach.

Okaleczony statek zaczyna krótki rejs do Southampton


Na skałach pozostała już tylko porzucona część dziobowa
,

Tylna część statku w Southampton
, , ,

Statek wprowadzono na dok, po czym przystąpiono do „oczyszczania miejsca cięcia”, przygotowując miejsce dla nowego dziobu.

,

Dziób ten wykonał oczywiście nie kto inny jak Harland & Wolff. Powiedzenie „dziób” jest jedynie skrótem myślowym, jako że nowo zbudowana część statku miała długość aż 65 metrów. Po zwodowaniu tej sekcji w październiku 1907 roku żartowano że „Suevic” jest najdłuższym statkiem świata, mając dziób w Belfaście a rufę w Southampton...

Wodowanie nowej części dziobowej „Suevica”


W drodze do Southampton
,

Czternastego stycznia 1908 roku wyremontowany liniowiec powrócił do służby na swojej linii.

Także przez lata Wielkiej Wojny statek woził pasażerów i ładunki tak samo jak poprzednio, tyle że pod uważną kontrolą Royal Navy, mającej w każdym przypadku głos decydujący. Jedynym wyjątkiem od rutynowego zatrudnienia był pojedynczy rejs w 1915 roku, kiedy to „Suevic” zawiózł kilkuset żołnierzy do Dardanelli.

Po wojnie wreszcie nikt znowu nie wtrącał się w interesy i politykę White Star Line. Statek pracowicie przemierzał tysiące mil, aż wreszcie w roku 1928 armator uznał, że czas już na wycofanie go ze służby. Pod koniec roku „Suevica” sprzedano norweskiemu armatorowi Finnvahl A/S of Norway, który przebudował go na stoczni w Kilonii na ...pływającą bazę wielorybniczą o nazwie „Skytteren”. W tym charakterze statek służył na wodach Antarktyki.

„Skytteren”
, , ,

W chwili wejścia Norwegii do wojny w kwietniu 1940 roku „Skytteren” stał w Goeteborgu i pomimo że była to jednostka cywilna, został internowany razem z innymi norweskimi statkami. Przez następne dwa lata Wolni Norwedzy walczyli w szwedzkich sądach z prohitlerowskim rządem Vidkuna Quislinga, który w końcu przegrał prawną batalię.

Wobec wciąż jednak niechętnej postawy szwedzkich władz, pierwszego kwietnia 1942 roku dziesięć norweskich statków mających na pokładzie 471 marynarzy i uciekinierów – w tym ponad 50 Brytyjczyków, dwóch Holendrów i Polaka Bogusław Reronia - rzuciły cumy w z góry zaplanowanej kolejności i po prostu wypłynęły z portu. Na Morzu Północnym miała już czekać brytyjska eskorta, mająca je doprowadzić na Wyspy. I wtedy do akcji przystąpiły szwedzkie okręty. Nie pozwalając na poruszanie się norweskich statków po swych wodach terytorialnych, zmusiły uciekinierów do wyjścia na otwarte morze, gdzie już czekało na nich Kriegsmarine i Luftwaffe. Ucieczka i szczęśliwe dotarcie do Wielkiej Brytanii udało się tylko statkom „B.P. Newton” i „Lind”. Dwa kolejne – „Dicto” i „Lionel” zawróciły do Goetheborga. „Storsten” i „Rigmor” zostały zatopione przez niemieckie samoloty.

Cztery ostatnie statki „Buccaneer”, „Charente”, „Gudvang” i „Skytteren” zostały zatopione przez własne załogi pobliżu skalistej szwedzkiej wyspy Måseskär.

Dziewiętnastu norweskich marynarzy poniosło śmierć podczas tych pełnych grozy godzin. Do Wielkiej Brytanii szczęśliwie dotarło 124 ludzi (z „B.P. Newton” i „Lind”), a 85 ponownie znalazło się w Szwecji (z „Dicto” i „Lionela”). Pozostali – w tym Polak - trafili do niemieckiej niewoli. Do końca wojny życie straciło 43 Norwegów i prawdopodobnie także nasz rodak. Pozostali doczekali się wolności.

Wrak „Skytterena”


--

Post zmieniony (02-05-20 13:53)

 
11-05-15 08:47  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Dixie 



Na Forum:
Relacje z galerią - 1
 

"Statek pracowicie przemierzał tysiące mil, aż wreszcie w roku 1928 armator uznał, że czas już na wycofanie go z serwisu."

Czy nie poprawniej byłoby napisać ".. czas już na wycofanie go ze służby."?

W potocznym rozumieniu serwis, to coś jak remont/przegląd/naprawa.
Wiem, że w j.angielskim znaczenie jest szersze, ale w obecnym kontekście tak trochę dziwnie wyszło ;)

--
...to ja idę sklejać pierogi :)

 
11-05-15 09:01  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Jestem od czterdziestu prawie lat "shippingowcem" i dlatego użyłem zwrotu używanego u na co dzień. "Nasze statki są w serwisie Europa-Afryka", "Nasz serwis do Finlandii został zawieszony" itd itp.
Serwis to generalnie linia żeglugowa. Ale ponieważ nie każdy używa żeglugowego żargonu, niczym Szwejk "posłusznie melduję", że zmieniam to słowo na "służby" :-)

 
11-05-15 16:52  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

- Polaka Bogusłąwa Reronia.

 
11-05-15 20:06  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Ryszard - fakt. Ale nie Bogusłąwa tylko Bogusława :-)

 
12-05-15 20:19  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

A ja mam pytanie do pieczarka: Kuba, czy teraz już wiesz, który statek był najdłuższy?

 
13-05-15 23:01  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 336

PUSTE ZBIORNIKI

Zwodowany 28 czerwca 1969 roku w Jokohamie dla holenderskiego armatora Curacaosche Scheepv Maats NV zbiornikowiec „Marpessa” należał wtedy do grona największych statków świata, mając aż 206.805 DWT i mierząc 326 metrów. Po trzech i pół miesiącach prac wyposażeniowych, statek wszedł do eksploatacji. Operowanie zbiornikowcem zostało przekazane do dobrze wszystkim znanego Shell Tankers, N.V. z Rotterdamu. Statkiem dowodzili holenderscy oficerowie, mając pod swym dowództwem dużo tańszych od Europejczyków marynarzy z Hong Kongu i Chin.

,

Z Jokohamy olbrzym popłynął wprost do Zatoki Perskiej po swój pierwszy ładunek ropy. Portem docelowym był rotterdamski Europoort. Po opróżnieniu przepastnych zbiorników „Marpessa” ponownie obrała kurs na Zatokę Perską via Przylądek Dobrej Nadziei. W południe 12 grudnia 1969 roku statek znajdował się około 100 mil na północny-północny zachód od Dakaru. Załoga zajęta była czyszczeniem zbiorników.

I wtedy w środkowym zbiorniku numer 5 - którego czyszczenie zbliżało się do końca – nastąpiła silna eksplozja zabijając na miejscu dwóch podoficerów z Hong Kongu i lekko raniąc dwóch Holendrów. Wybuch i towarzyszący mu ogień zniszczył pokładowe rurociągi uniemożliwiając natychmiastowe rozpoczęcie akcji gaśniczej. Woda wdarła się nie tylko do rozerwanego zbiornika numer 5, ale także do maszynowni i pomieszczenia pomp.

„Marpessa” płonie


Kapitan E. J. Stapper natychmiast polecił zainstalować prowizoryczne linie gaśnicze, ale minęło aż dwanaście godzin, zanim pożar został opanowany. W tym czasie jednakże ogień poczynił już nieodwracalne szkody.

Przez następne dwie doby statek stopniowo, powoli, przegłębiał się na rufę. Kolejne tysiące ton wlewającej się do kadłuba wody wywierało tak silny nacisk na grodzie, że te zaczęły pękać jedna po drugiej. I w końcu, rankiem 15 grudnia „Marpessa” poszła na dno głębokiego na kilometr w tym miejscu oceanu. W tejże chwili zbiornikowiec stał się największym statkiem w historii, który poszedł na dno, spychając na drugie miejsce na tej smutnej liście słynny „Torrey Canyon”.

Ostatnie chwile zbiornikowca


W tle zbiornikowiec Shella „Serenia”


Czterdziestu dwóch rozbitków zostało wziętych na pokład innego zbiornikowca Shella – tyle że pływającego pod brytyjską flagą – „Serenia”. Tam kapitan Stapper powiedział, że statek zatonął tuż po drugiej eksplozji. „Zobaczyliśmy ogromny płomień, dziób poszedł do góry i zaraz potem statek zatonął”.

Przyczynami zatonięcia „Marpessy” zajęły się oczywiście odpowiednie władze. Ostatecznie przyjęto, że powodem obu eksplozji była nieprawidłowa proporcja gazów i powietrza w pustym zbiorniku. Ale co spowodowało zapłon? Być może iskra powstała w wyniku uderzenia metalu o metal? Nie odrzucono także teorii o elektryczności statycznej, a inna – również na poważnie rozważana teoria – mówiła o tym, że w ogromnym kubaturalnie zbiorniku mogły powstać lokalna atmosfera, w której powstało coś w rodzaju minisztormu, z wyładowaniem elektrycznym.

„Marpessa” wprawdzie zatonęła, ale grudzień jeszcze nie minął...

Czternastego grudnia zbiornikowiec British Shell „Mactra” (208.560 DWT) otrzymał od armatora następujący telegram:
„Pilne. Poważny wypadek zdarzył się na s.s. Marpessa, podobno z powodu eksplozji podczas czyszczenia zbiorników. Przyczyna eksplozji nie jest jeszcze znana, ale przypomina się wszystkim statkom, aby zwracały szczególną uwagę na instrukcję dotyczącą czyszczenia.”

„Mactra”


Kapitan J. E. Palmer dopilnował, aby wiadomość dotarła do wszystkich członków jego załogi. Następnego dnia, a także 21 grudnia razem ze starszym oficerem oraz drugim mechanikiem omawiał sposoby bezpiecznego i zgodnego z przepisami czyszczenia pustych zbiorników. Ponownie przywołano alarmującą treść telegramu. Na polecenie kapitana starszy oficer stworzył szczegółową instrukcję, która po zaakceptowaniu przez Palmera trafiła do rąk starszego mechanika, oraz wszystkich zainteresowanych członków załogi.

Dwudziestego trzeciego grudnia, po naradzie w Rotterdamie w sprawie przyczyn zatonięcia „Marpessy” i po wysłuchaniu relacji kapitana Stappera, Shell rozesłał kolejną szczegółową instrukcję, której ścisłe przestrzeganie powinno, przynajmniej w teorii, zapobiec powtórce sytuacji z 12 grudnia. Z powodu jednakże brzemiennego w skutkach błędu pracownika Capetown Radio, wiadomość nie została na „Mactrę” przekazana – a zawierała ona szereg wysnutych z tragedii „Marpessy” praktycznych informacji i zaleceń z podaniem warunków, zaistnienie których powinno spowodować natychmiastowe przerwanie czyszczenia!

Prace przygotowawcze rozpoczęły się 27 grudnia, ale ponieważ następnego dnia była niedziela, samo mycie – zaraz po zakończeniu wentylacji – miały rozpocząć się dwa dni później. Statek płynął przez Kanał Mozambicki.

Prace rozpoczęto o szóstej rano, postępując ściśle według przyjętego wcześniej planu. W regularnych odstępach czasu sprawdzano parametry powietrza w ładowni 4C, od której zaczęto mycie. Wszystko szło zgodnie z przewidywaniami aż do 14:35, kiedy to w ładowni nastąpił silny wybuch, w ślad za którym pojawiły się płomienie i gęsty, czarny dym.

Zatrzymano maszyny, a na mostku – po wyłączeniu autopilota – kapitan zaczął wykręcać statek tak, aby wiatr zdmuchiwał ogień i dym w bok od kadłuba. Ponieważ wybuch z wielkim impetem rzucił starszego oficera na pokład, nie mógł on z powodu odniesionej kontuzji dowodzić akcją przeciwpożarową. Jego obowiązki przejął starszy mechanik Edmonson.

Niestety podobnie jak w przypadku „Marpessy”, także i tutaj rurociągi przeciwpożarowe zostały w wielu miejscach uszkodzone. W końcu udało się uruchomić cztery linie dostarczające wodę. Ogień jednakże był tak intensywny, że pomimo starań strażaków, zaczął przenosić się na sąsiednie zbiorniki. Wybuchł także w końcu prawoburtowy slop tank, czyli zbiornik na pozostałości ładunku. Podmuch zranił, a następnie wyrzucił do wody marynarza o nazwisku Grade. Natychmiast opuszczono szalupę, która podjęła go z wody i zawiozła na asystujący w pobliżu zbiornikowiec „Texaco Trinidad”.

Walka z ogniem trwała nadal. O ósmej wieczorem na „Mactrze” pozostali już tylko ochotnicy, podczas gdy reszta załogi przeszła na zbiornikowiec Shella „Capisteria”. Wreszcie o pierwszej w nocy wymęczeni ludzie mogli odetchnąć z ulgą: pożar został ugaszony, a statkowi nie groziło zatonięcie!

„Mactra” po ugaszeniu pożaru


Eksplozja pociągnęła niestety za sobą ofiary śmiertelne. Zaginął bez śladu pracujący w przy lewoburtowej szalupie trzeci oficer Gardner. Według wszelkiego prawdopodobieństwa eksplozja wyrzuciła go do wody, gdzie – ogłuszony – utonął. Z kolei szczątki marynarza Lincolna znaleziono na dnie zbiornika 4C. Poważne poparzenia odniosła opalająca się na nadbudówce pani Hart, żona drugiego mechanika, oraz bosman Rodwell i marynarz Emerson. Rannych natychmiastową fachową opieką otoczyła żona drugiego oficera, szczęśliwie będąca dyplomowaną pielęgniarką.

Pomimo poważnych uszkodzeń, „Mactrze” udało dopłynąć się do Durbanu, a po kilku kolejnych miesiącach powrócić do normalnej służby.

„Mactra” w Durbanie
,

Ale grudzień 1969 nadal trwał...

Trzydziestego, zaledwie dzień po eksplozji na „Mactrze”, identyczna sytuacja z identycznymi niemal uszkodzeniami przydarzyła się idącemu w balaście norweskiemu „Kong Haakon VII” (219.000 DWT), idącemu akurat wzdłuż wybrzeży Liberii.

„Kong Haakon VII” przed...


...i po eksplozji


Tym razem obyło się bez śmiertelnych ofiar, a statek zaholowano do Lizbony, gdzie został wyremontowany. Wymieniono na nim aż 8000 ton stali!

Zbiornikowiec na stoczni w Lizbonie


Przedstawione trzy – jakże podobne do siebie – przypadki, dały dużo do myślenia konstruktorom wielkich zbiornikowców, oraz ich armatorom. Zajęto się oczywiście przede wszystkim „Ognistym Trójkątem” (Fire Triangle) czyli resztkami paliwa/ropy, tlenem i źródłem zapłonu. W rezultacie zmodyfikowano sprzęt używany do czyszczenia zbiorników, a ponadto zdecydowano o konieczności wpompowywania do czyszczonych zbiorników tzw. gazów obojętnych, wypierający tlen i nie wchodzących w skład Ognistego Trójkąta.

--

Post zmieniony (02-05-20 13:53)

 
18-05-15 08:02  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Temat dzisiejszej Opowieści został zainspirowany ...greckim znaczkiem pocztowym, na który natknąłem się w necie.

Opowieść 337

TRZY RAZY „ELLI”

Podczas największej bitwy morskiej wojen bałkańskich, siły nie były wyrównane. W pobliżu przylądka Elli – przy południowej części Dardaneli – szesnastego grudnia 1912 roku stanęły do boju okręty Grecji i Turcji.

Oto flota grecka:
1 krążownik pancerny „Averof”
3 stare pancerniki ochrony wybrzeża „Hydra”, „Spetsai” i „Psara”
4 niszczyciele

i turecka:
2 pancerniki „Barbaros Hayreddin” i „Turgut Reis”
2 stare pancerniki „Mesudiye” i „Âsâr-ı Tevfik”
1 krążownik pancerny „Mediciye”
4 niszczyciele, a wśród nich „Muâvenet-i Millîye”, który w roku 1915 chwalebnie zapisał się w historii tureckiej marynarki (vide Opowieść 219).

Znakomicie prowadzona przez Greków bitwa skończyła się sromotnym odwrotem Turków, których okręt flagowy czyli „Barbaros Hayreddin” został ciężko uszkodzony, mając przy tym 7 zabitych i 14 rannych. Uszkodzony został także „Turgut Reis” z 8 zabitymi i 20 rannymi oraz „Mediciye” – 2 zabitych i 7 rannych. Straty greckie to dwóch zabitych i niewielkie uszkodzenia na „Averofie”, którego fantastyczna samotna (!) szarża na samym początku bitwy szybko przechyliła szalę zwycięstwa na grecką stronę. Zwycięska bitwa pozwoliła Grekom na wyzwolenie wysp Lesbos, Chios, Lemnos i Samos.

Najszybszy i najlepiej uzbrojony z greckich okrętów „Averof” wywiesił flagę „Z” oznaczającą indywidualną akcję, po czym z szybkością 20 węzłów oderwał się od reszty zespołu, idąc samotnie na przeciwnika


„Averof” jest obecnie okrętem-muzeum


Logicznym następstwem owego zwycięstwa było nadanie w roku 1914 nazwy „Elli” okazyjnie nabytemu w Stanach lekkiemu krążownikowi. Był to jeden z trzech okrętów zamówionych w New York Shipbuilding przez Chińczyków, którzy jednakże w wyniku wojny domowej w latach 1911-1912 wycofali się z kontraktu. Mierzącą 96 metrów „Elli” uzbrojono w 3 pojedyncze działa 152 mm, 2 x 76 mm, 3 x 40 mm (przeciwlotnicze) oraz dwie wyrzutnie torpedowe.

„Elli”
,

W trakcie Wielkiej Wojny Grecy zachowywali neutralność, która została jednakże złamana w listopadzie 1916 roku przez Francuzów, którzy nie patyczkując się, siłą przejęli ich okręty! Z francuskimi załogami brały one teraz udział w patrolowaniu Morza Egejskiego oraz w osłanianiu konwojów. W czerwcu 1917 roku Grecja uległa wreszcie naciskom i włączyła się do wojny, w związku z czym Francuzi łaskawie oddali zarekwirowane okręty. „Elli” doczekała szczęśliwie końca wojny tylko po to, aby wkrótce potem wziąć udział w przegranej wojnie z Turcją, która toczyła się w latach 1919-1922.

W 1926 roku rozpoczęto trwającą dwa lata przebudowę okrętu na krążownik minowy, mogący zabrać 110 min. Wymieniono przy okazji kotły na nowe oraz zamontowano nowoczesny system kierowania ogniem.

W 1940 roku przestarzały już okręt wciąż znajdował się w służbie, ponieważ kulejącej gospodarczo Grecji nie stać było na odnowienie floty. W czerwcu tegoż roku Włochy wypowiedziały wojnę Francji i Wielkiej Brytanii. Mussolini doskonale zdawał sobie sprawę z tego że Grecy sprzyjają Brytyjczykom i dlatego postanowił ich zastraszyć, aby broń Boże nie przyszło im do głowy włączyć się do wojny po stronie Wyspiarzy. Do przeprowadzenia specjalnej operacji wyznaczono okręt podwodny „Delfino”, od chwili wybuchu wojny operujący głównie na Morzu Egejskim. Akcję zaplanowano na 15 sierpnia.

„Delfino”


Tego właśnie dnia krążownik stał na kotwicowisku portu Tinos, na wyspie o tej samej nazwie. Od mola dzieliło go 800 metrów. O 6:45 usłyszano zbliżający się od wschodu na 1200 metrach samolot. Nie widać było znaków rozpoznawczych które musiały być namalowane jedynie na górze płatów, ale bez wątpienia była to maszyna włoska. Kapitan Hatzopoulos ogłosił na krążowniku alarm bojowy. Samolot zrobił dwa okrążenia nad portem gdzie pozdrawiano go machaniem rąk w przekonaniu, że to własny samolot. W końcu maszyna skierowała się na zachód i szybko znikła z pola widzenia.

Piętnastego sierpnia miała także odbyć się w Tinos procesja ze Świętą Ikoną Dziewicy Maryi. Na okręcie podniesiono galę banderową. Już poprzedniego dnia Hatzopoulos wyznaczył marynarzy którzy mieli wziąć udział w procesji, oraz dodatkowo porucznika Kyriazopoulosa z siedmioma podoficerami do niesienia ikony. Pozostała część załogi, którą czekało szorowanie pokładu, z zazdrością patrzyła na szczęśliwców szykujących się do opuszczenia okrętu. Kilku marynarzy podeszło do porucznika, prosząc o zapalenie w ich imieniu świeczek. Kyriazopoulos nie zdążył jeszcze otworzyć ust, gdy rozległ się krzyk sygnalisty:

„Nadchodzi torpeda z prawej bur...” – huk zagłuszył ostatnie słowo. Była 8:25.

Torpeda trafiła tuż pod jednym z kotłów, którego wybuch spowodował z kolei pożar drugiego z nich. Po pierwszym szoku w pobliże podeszły niewielkie frachtowce, które zaczęły holować pozbawiony napędu okręt w kierunku mielizny. Niestety hol pękł, a pożar rozszerzał się tak szybko, że Hatzopoulos zmuszony został do wydania rozkazu opuszczenia okrętu który zaczął tonąć około 9:45, aby po pół godzinie zniknąć pod powierzchnią wody. Śmierć poniosło pięciu ludzi, jakkolwiek odnaleziono ciało jedynie podoficera z maszynowni o nazwisku Papanicolau. Dwudziestu dwóch marynarzy odniosło rany.

„Delfino” wystrzelił łącznie aż cztery torpedy, ale jedna z nich w wyniku awarii skierowała się w stronę morza, a dwie pozostałe eksplodowały przy uderzeniu w keję, raniąc kilkunastu wyspiarzy.

Zdjęcie przedstawiające wybuch torpedy z „Delfino” posłużyło jako temat do pocztowego znaczka, wydanego po koniec lat czterdziestych
,

Mussolini uroczyście oświadczył, że Włosi nie mają nic wspólnego z zatopieniem „Elli” i że z pewnością była to wstrętna brytyjska prowokacja, mająca skłonić Grecję do wypowiedzenia Włochom wojny. Tak bezczelne kłamstwo miało jednak wyjątkowo krótki nogi. Grekom udało się wydobyć na powierzchnię fragmenty torped i okazało się wtedy, że bez najmniejszej wątpliwości są to szczątki torped włoskich!

Fragmenty torped znajdują się w lokalnym muzeum


Zwyciężyła polityka. W obawie przed zbrojnym konfliktem Ateny oficjalnie oświadczyły, iż „narodowość okrętu który wystrzelił torpedy pozostaje nieznana”. Tym kłamstwem Grecy uratowali dla siebie pokój. Na całe dwa miesiące... Prawdę podano do publicznej wiadomości dopiero po wybuchu wojny z Włochami.

***

„Delfino” także nie doczekał końca wojny. Dwudziestego trzeciego marca 1943 roku okręt wypłynął z Taranto na kolejny patrol. W godzinę po rzuceniu cum został staranowany przez jeden z okrętów eskorty, idąc na dno wraz z 28 marynarzami.

***

Po wojnie Grecy nie zamierzali odpuścić Włochom ich bandyckiego czynu. W ramach rekompensaty przejęli w 1951 roku krążownik „Eugenio di Savoia”, przemianowując go na... „Elli”. Okręt służył aż do 1965, kiedy to skreślono go z listy floty. Krążownik jednakże nie poszedł na złom, zapisując się za to w wyjątkowo paskudny sposób w historii Grecji. Aż do roku 1973 służył jako pływające więzienie, w którym rządząca żelazną ręka junta przetrzymywała „nieprawomyślnych” ludzi z Marynarki. Krążownik sprzedano na złom dopiero w 1973 roku.

„Eugenio di Savoia”, od 1951 roku drugi okręt o nazwie „Elli”


***

Jedno z nielicznych morskich zwycięstw nowożytnej Grecji jest wciąż powodem do chwały. Z tego też powodu nazwę „Elli” nosi od 1982 roku zbudowana w Holandii fregata klasy Kortenaer.

Trzeci „Elli”


--

Post zmieniony (02-05-20 13:53)

 
18-05-15 09:33  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
pieczarek   

Melduje sie pourlopowo z wiedza rozszerzona o najdluzszy statek swiata :)

--
pozdrawiam Kuba

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 6 z 114Strony:  <=  <-  4  5  6  7  8  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024