KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 57 z 114Strony:  <=  <-  55  56  57  58  59  ->  => 
21-12-15 11:29  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
yak   

Parafrazując pewien cytat z Vabank II: "(...) no Panie Rożek, z tym strzelaniem torpedą z 30 metrów to Pan przeholował" :-)

 
21-12-15 11:55  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:32)

 
21-12-15 13:58  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Witam,
Napisałeś - "pobiegł do kabiny operatora Marconiego" (z angielskiego). Można to odczytać, że operator nazywał się Marconi.
Oczywiście wiem, że chodzi o "operatora obsługującego radiostację" czyli radiooperatora, radiotelegrafistę (po naszemu "radzika", na statkach obcych bander nazywanego "sparky" lub właśnie "Marconi"). Po prostu - "... do kabiny radiooperatora"
oraz - "był kapitan Georg-Güthner von Forster, baron von Forster".
Tytuł arystokratyczny w Niemczech pisany był w takiej kolejności:
Georg Gunther (literówka "n" przed "t") baron (Freiherr) von Forster
Powinno być - " baron G.G.von F. lub G. G. baron von F.
Pozdrawiam,
Ryszard

 
21-12-15 14:19  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:32)

 
21-12-15 14:39  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

"...i dlatego nie mam wątpliwości, że czytający dzisiejszą Opowieść Czytelnicy doskonale wiedzą, iż operator wcale nie nazywał się Marconi."
A jak ktoś nie czytał poprzedniej opowieści ?
Sądzę, że każda opowieść jest jedną zamkniętą tematycznie całością.
(Odpowiedź może być tylko jedna - niech przeczyta !) ;-)
Odnośnie "barona" - zaiste forma wielce żartobliwa !

 
21-12-15 14:48  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:32)

 
24-12-15 08:09  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 403


ATAK NA „CHIŃSKICH ŻOŁNIERZY”

Jednym z bardzo wielu pasażerskich statków należących do P&O (The Peninsular and Oriental Steam Navigation Company) była zwodowana w roku 1898 roku „Arabia”. Poznajmy bliżej bohatera dzisiejszej Opowieści: 7903 GRT, 152 m, 18 węzłów. Pierwsza klasa: 317 miejsc, druga: 152. Żadnych miejsc dla „steerage”! W latach pokoju załoga liczyła 283 osoby, a składała się zarówno z Brytyjczyków jak i Laskarów. Laskarami nazywano wtedy pracujących na europejskich statkach marynarzy pochodzących nie tylko – choć głównie - z Indii, ale także z każdego podbitego przez Brytyjczyków terytorium leżącego na wschód od Przylądka Dobrej Nadziei. W tym konkretnym przypadku wszyscy laskarzy pochodzili z Indii, bo też i statek kursował na linii Anglia - Indie. Jak wiele podobnych jednostek „Arabia” woziła także ładunki, oferując pod nie 4851 metrów sześciennych ładowni.

,

Kosztująca dokładnie ćwierć miliona funtów „Arabia” należała do pięciostatkowej serii („Arabia”, „India”, „China”, Egypt” i „Persia”). Już w pierwszym rejsie do Indii statek został uhonorowany obecnością niezwykłego pasażera, którym był płynący objąć obowiązki wicekróla lord George Curzon. Rok 1905 z kolei zapisał się kolizją w Bombaju: w środek burty stojącej przy kei „Arabii” wjechał parowiec „Riverdale”, w rezultacie czego statek stracił kilka tygodni na stoczni.



W roku 1910 podczas postoju w Gibraltarze, kapitan „Arabii” dyskutował z dowódcą liniowca „Omrah”, należącego do Orient Steam, czyj statek jest szybszy. Nieformalny wyścig na trasie Gibraltar – Plymouth wygrał o kilka godzin „Omrah”.

„Omrah”. Nie wiadomo niestety, o co założyli się kapitanowie


Potem było zdecydowanie nudno, aż w październiku 1912, w pobliżu Southampton w część rufową „Arabii” uderzył parowiec „Powerful”, wyrywając dziurę powyżej linii wodnej. Niestety przy tej okazji dziób parowca trafił dokładnie w ubikację laskarów, zabijając siedzącego akurat na sedesie palacza Hassana Moosę.



Przyszła wojna i elegancka, nigdy specjalnie nie zatłoczona „Arabia” zaroiła się od żołnierzy, dla których przygotowano aż dwa i pół tysiąca miejsc! W latach 1915-1916 statek wykonał trzy okrężne podróże do Australii, przywożąc z Antypodów żołnierzy, ale także i zwykłych pasażerów. Dziewiątego maja 1915 roku po raz pierwszy wojna na serio zagroziła „Arabii”: po zauważeniu U-boota statek zmienił kurs, dał całą naprzód, położył zasłonę dymną i ...uciekł napastnikowi! Dwa miesiące później w polu widzenia pokazały się aż dwa okręty podwodne ale i tym razem szybka reakcja i równie szybkie obroty śruby ocaliły statek.

Październik roku 1915 przyniósł śmierć czworga palaczy-laskarów, którzy podczas pokonywania Morza Czerwonego zmarli z powodu straszliwego gorąca panującego w pomieszczeniu kotłowni. Widząc to, dwóch innych askarów wyskoczyło za burtę woląc zginąć w wodzie – choćby i od rekinów - niż umrzeć śmiercią swych nieszczęsnych kolegów. Gdy statek dotarł do Port Saidu, zainstalowano na nim działo kalibru 120 mm i zamustrowano trzech artylerzystów. W rejsie tym nie wieziono żołnierzy a jedynie 437 pasażerów z Melbourne i Adelajdy – głównie wojskowych z rodzinami – oraz ładunek mąki, wełny, cyny i skondensowanego mleka. Załoga liczyła 283 osoby, a dowodził nią kapitan Dowse.

Nie było ani kroku odstępstwa od wymagań wojennego regulaminu. Jak wspominała Australijka Paula Scotland, pielęgniarka z zawodu „Zaczyna być ekscytująco. Mamy ćwiczenia każdego dnia i musimy wkładać korkowe pasy w noc i dzień, nawet 9-miesięczna Norah”. Paula wyszła za maż w 1915 roku za porucznika Toma Scotlanda, który wcześniej wypłynął do Egiptu wraz z 10 Pułkiem Lekkiej Kawalerii. Po odniesieniu ran został przewieziony do Anglii, skąd telegraficznie wezwał do przybycia żonę wraz z córeczką Norah, której nigdy jeszcze nie widział.

„Arabia” wyszła z Port Saidu czwartego listopada, obierając kurs na Gibraltar. Ku wielkiemu zaskoczeniu pasażerów, już następnego dnia o godzinie dwudziestej pierwszej okręty eskorty podniosły sygnał życzący szczęśliwej podróży, po czym zawróciły do portu. Szóstego listopada przed południem statek znajdował się o 112 mil na południowy wschód od greckiego przylądka Matapan, który został rozsławiony podczas II wojny światowej rozstrzelaniem (dosłownie!) w jego pobliżu włoskich krążowników przez brytyjskie pancerniki (vide Opowieść 57).

Prawie dokładnie o jedenastej rozległ się huk, a statek zadrżał tak mocno, jakby natknął się na podwodną przeszkodę. Powierzchnia morza przypominała wielkie lustro.

Mówi australijska pasażerka „Arabii”, Paula Erna Freida:

„Arabia” szarpnęła się do przodu i w tył, zrobiła pół obrotu, po czym zatrzymała w ciszy. Niektórzy na skutek wstrząsu byli nieprzytomni, bo [wstrząs] rzucił ich na podłogę. Po chwili wszyscy rzucili się tu i tam po kamizelki ratunkowe. Pokryła nas woda z pyłem węglowym zmieniając nas w czarnych, bo torpeda trafiła w zasobnie węgla…. Statek zaczął się mocno przechylać i osiadać na rufę. Przejście przez pokład do naszego miejsca [wyznaczonej] szalupy było trudne. Brezenty [przykrywające szalupy] były częściowe zmiecione i podarte. Laskarscy palacze potrącali mnie, biegnąc do szalup. [pomimo tego] Cisza i porządek były zdumiewające.”

Pierwsze szalupy schodzą na wodę


Spostrzeżenie pani Freidy potwierdzili później inni pasażerowie, relacjonujący przebieg wydarzeń korespondentowi Reutersa na Malcie. Mówili oni, że po storpedowaniu nie było najmniejszych oznak paniki. Miejsca w szalupach zajmowały najpierw kobiety z dziećmi, a wielu oficerów pozostawało na stanowiskach do ostatniej chwili.

Torpeda rzeczywiście rozerwała burtę zasobni z węglem, ale uderzając tuż pod palarnią pierwszej klasy przede wszystkim zniszczyła maszynownię, a co gorsza zerwała antenę radiową, uniemożliwiając wysłanie SOS. Kapitan miał jednakże nadzieje, że słup czarnego dymu skutecznie kogoś zaalarmuje. Statek najpierw przechylił się mocno na burtę, ale po kilku minutach wyprostował, co pozwoliło na bezproblemowe wodowanie szalup i tratew po obu burtach.

Paula Erna Freida:

„Zobaczyłyśmy naszą szalupę już opuszczoną na wodę więc musiałyśmy wejść na reling, chwycić linę i opuścić się. Miałam wrażenie że trwa to wieki, a największą osobliwością było moje dziecko przywiązane do mojej kamizelki [ratunkowej]. Szalupa przeciekała i [dlatego] zmieściła 35 osób, zamiast 65. Obrażenia większości to były zerwana skóra rąk [na skutek schodzenia po linie] oraz krwawiące [pewnie z tego samego powodu] twarze. Po piętnastu minutach oddaliliśmy się od tonącego statku”.

Nigdy nie zapomnę dziwnego widoku niewielkich łodzi i tratew bezradnie pływających wokół „Arabii”, nieporadnej w swej wielkości, powoli lecz pewnie osiadającej w spokojnym morzu. Widać było trzy peryskopy [panią Freida mocno poniosła wyobraźnia], ale żaden z okrętów się nie wynurzył. Potem wszystkie znikły. Słońce odbijało się na powierzchni morza, ale jakież niebezpieczeństwo kryło się w jego głębinach!”.

Kobiety i dzieci miały bezwzględne pierwszeństwo




Gdy nadciągające z pomocą jednostki znalazły się o milę od tonącego liniowca peryskop znikł, i już się więcej nie pokazał. Owymi jednostkami były cztery uzbrojone trawlery (trałowce?), które po dziewięćdziesięciu minutach od chwili storpedowania znalazły się w bezpośrednim sąsiedztwie „Arabii”. Dwa z nich zajęły się podejmowaniem rozbitków, podczas gdy pozostałe krążyły, wypatrując wroga.

Do akcji ratunkowej włączył się płynący do Port Saidu liniowiec Ellermana „City of Marseilles”.


Dalszy ciąg relacji pasażerki:

„Nasz trałowiec [na którym znajdowali się już zabrani z szalup pasażerowie] zbliżył się [do „Arabii”] aby zobaczyć ostatnie chwile Arabii. Statek głęboko stęknął, pojawił się całun czarnego dymu, po czym ześlizgnął się [pod wodę] rufą naprzód. Tak niedawno ten wielki majestatyczny statek szybował przez morza, a teraz zapadł się w chciwych [statku] wodach. Pojawiły się [na powierzchni wody] pokładowe krzesła i poduszki ... wszyscy odwrócili się, tłumiąc szloch. Ściskałam moje maleństwo i łkałam cicho, dziękując Bogu za jego wolę uratowania nas. Straciliśmy nasz dobytek, ale jak to się miało do setek uratowanych istnień? Oh, to było tak wspaniałe.



Nasz trałowiec skierował się wprost ku Malcie, znajdującej się o około 300 mil. Powiedziano nam żebyśmy rozgościli się jak to tylko możliwe. Nikt nie miał za dużo okryć. Kilka osób znalazło miejsce w malutkich kabinach, ale większość usiadła ciasno na pokładzie czekając, obserwując i zastanawiając się czy jeszcze kiedyś zobaczymy ląd.

Szczęśliwie ktoś dał mi obrus ze stołu palarni, zabrany przed opuszczeniem statku. Był gruby i ciepły i był znakomitą osłoną dla Dziecka. Co mogłabym bez tego [obrusu] zrobić? Około siedemnastej wpadliśmy w straszny sztorm. Wzrósł jeszcze po zapadnięciu zmroku, wraz z grzmotami, błyskawicami i deszczem. Fale zalewały nas, a z góry moczył deszcz. Godzina po godzinie rzucało nami i każdy, w każdym miejscu, chorował. Nikt nie zwracał na to [wymiociny] uwagi. Nikt nie ruszał się z miejsca, ale załoga ciężko pracowała i robiła dla nas to, co należało. Jestem pewna, że ci dzielni faceci nie zdawali sobie sprawy ze swych starań.

Poprzedniego wieczora jedliśmy chleb z masłem i mieliśmy herbatę do popicia. Następnego dnia były twarde suchary i suche biszkopty, ale tylko kilka osób je zjadło. Biedne Dziecko leżało w moich ramionach, jęcząc. Było słabe i chore. Pogryzło biszkopt a potem osłabło i [nawet] nie chciało pić. Minął kolejny niekończący się dzień i znaczna część następnego. Siedzieliśmy skuleni i przemoknięci. Czy kiedykolwiek dotrzemy do lądu? Z pewnością wkrótce obudzimy się z tego koszmaru! ... W końcu Malta! ... Dowiedzieliśmy się, że po zachodzie słońca nie wolno wpływać do portu. Rozległ się krzyk rozpaczy. Dzieci nie mogły już dłużej wytrzymać, a kobiety były w równie złym stanie. Wysłano w tej sprawie radiową wiadomość. W tych warunkach otworzono dla nas blokadę [wejścia]. Wydawało się że mijają wieki zanim weszliśmy do portu, [na brzegu] tłum patrzył na nas w ciemności”.

Jedynymi ofiarami owego pamiętnego dnia było jedenastu ludzi z maszynowni, którzy zginęli w chwili eksplozji torpedy. Spokojne morze, brak paniki i doskonała załoga – oraz przede wszystkim nie wystrzelenie przez U-boota kolejnych torped! – pozwoliły na uratowanie wszystkich pozostałych.

*

Okrętem który posłał „Arabię” na dno, był UB-43, pod dowództwem kapitana Hansa von Mellenthin, kawalera najwyższego odznaczenia, czyli Pour le Mérite. Niemieckie władze chcąc później usprawiedliwić storpedowanie bez ostrzeżenia pasażerskiego statku poinformowały, że patrząc przez peryskop von Mellenthin wziął widoczne na pokładzie postacie w długich sukniach za – uwaga uwaga - chińskich żołnierzy wiezionych do Francji! Z drugiej jednakże strony, widząc dokładnie kto znajduje się w szalupach nie wystrzelił jednak drugiej torpedy.

Podczas wojny Hans von Mellenthin dowodził czterema okrętami podwodnymi, topiąc 56 statków mających razem 154.401 GRT i zajmując tym samym dziewiąte miejsce na liście niemieckich asów. W roku 1920 wyemigrował do Kolumbii, gdzie zajmował się handlem aż do roku 1937.



Podczas drugiej wojny służył w Wehrmachcie, jako dowódca dywizji piechoty dochodząc do stopnia generalleutnanta, czyli drugiego co do ważności stopnia generalskiego. Zmarł w roku 1971.

UB-43 także przetrwał wojnę. Poddano go w Wenecji w listopadzie 1918 roku i po kilku miesiącach pocięto na złom w tym samym miejscu.



--

Post zmieniony (03-05-20 10:38)

 
24-12-15 11:57  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:34)

 
25-12-15 11:11  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Bardzo ładna opowieść. Może za dużo oczywistych wtrąceń w nawiasach kwadratowych, ale to nie przeszkadza za bardzo. Nie sądzisz jednak, że 10 Pułk Lekkiej Kawalerii byłby lepszy od 10 Lekkiego Pułku Konnicy? Skojarzenie oczywiste - szarża lekkiej kawalerii.

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
25-12-15 14:57  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:34)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 57 z 114Strony:  <=  <-  55  56  57  58  59  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024