Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 400
FRANCUSKI KRĄŻOWNIK, JEGO POGROMCA I …RODZINNY ZESPÓŁ MUZYCZNY
W połowie sierpnia 1914 roku potężna anglo-francuska flota francuskiego admirała Augustin Boué de Lapeyrère - dowódcy francuskich sił morskich na Śródziemnym - a składająca się z piętnastu pancerników, sześciu wielkich krążowników oraz trzydziestu mniejszych jednostek popłynęła na północ, docierając w okolice Antivari (Bar), Czarnogóra.
Admirał Augustin Boué de Lapeyrère
Szesnastego sierpnia udało się tam zaskoczyć osłaniany przez niszczyciela „Ulan” lekki austriacki krążownik „Zenta”, pracowicie ustawiający pole minowe. Niszczycielowi udało się uciec, ale dosłownie rozstrzelany „Zenta” poszedł na dno wraz ze 179 marynarzami. Alianci nie podjęli żadnych prób ratowania rozbitków, których spora grupa, w tym dowódca krążownika Paul Pachner dopłynęła do brzegu, gdzie zostali internowani. Wolność odzyskali dopiero w roku następnym.
„Zenta”
Potem następowały kolejne wypady, których jedynym owocem było storpedowanie drednota „Jean Bart” przez U-12. Szczęśliwie dla Francuzów wodoszczelne przegrody nie puściły, i okręt dopłynął o własnych siłach do bezpiecznego kotwicowiska.
Przypadek „Jean Barta” uświadomił de Lapeyrère że nie warto kusić losu, i dlatego ciężkie okręty opuściły w końcu Adriatyk. Admirał zdecydował w zamian o ustawieniu blokady uniemożliwiającej austriackiej flocie przedostanie się z adriatyckich baz na Morze Śródziemne. Jedynymi okrętami które potrafiły się przez nią od czasu do czasu przedzierać, były niewielkie szybkie jednostki oraz okręty podwodne. Admirał marzył o tym, żeby główne siły wroga odważyły się wyjść w morze, bo oznaczało by to starcie wielkich okrętów – oczywiście zwycięskie dla Francuzów i Brytyjczyków! - ale Austriacy nie byli samobójcami i nie zamierzali dawać mu takiej satysfakcji.
Utrzymywanie blokady na linii Otranto (włoskie miasto) – Saseno (wysepka u albańskich wybrzeży) ułatwione było bliskością Malty, gdzie znajdowała się brytyjska baza i gdzie można było szybko uzupełnić zapasy oraz dokonać niezbędnych remontów. Zawinięcia na Maltę pozwalały także na udzielanie krótkich urlopów znużonym monotonną służbą załogom. Okręty pobierały węgiel na morzu i dzięki temu wszystkie jednostki – nawet niewielkie torpedowce i niszczyciele - wchodziły do La Valletta jedynie raz na miesiąc. Łatwo wyobrazić sobie miesięczny pobyt na wyjątkowo ciasnym torpedowcu, kiedy to nawet sztormowa pogoda nie oznaczała możliwości zawinięcia do portu: w takich przypadkach okręciki pozostawały na morzu, co najwyżej chroniąc się przed wiatrem i falą rzucając kotwicę lub też sztormując, przy mogących je częściowo osłonić wybrzeżach. Najczęściej uciekano pod osłonę wysokich brzegów wysp Paxo i Antipaxo, niedaleko Korfu.
Od czasu do czasu potężne zespoły zmuszone były wpływać na niebezpieczne wody Adriatyku, aby eskortować statki wiozące amunicję i zaopatrzenie dla Czarnogórców i Serbów. Pamiętając o losie „Jean Barta”, ciężkie okręty były pieczołowicie osłaniane przez niszczyciele. Gdy transportowce rozładowywały się przy kei, niszczyciele ruszały na północ, w nadziei na napotkanie Austriaków: potem tylko krótki meldunek radiowy i cała aliancka potęga ruszyłaby na zuchwałego i nieostrożnego przeciwnika. Jak już jednak wiemy, przeciwnik nie był ani zuchwały, ani nieostrożny.
Załogi okrętów dokonujących owe rekonesanse nie były zadowolone z przydzielonego zadania. Jak pisał jeden z oficerów „Co my robimy? Wypełniamy płuca świeżym słonym powietrzem, ale nigdy nie ujrzeliśmy ani śladu wroga i najprawdopodobniej nigdy nie wejdziemy do akcji aż do dnia, kiedy staniemy się celem dla jednego z ich okrętów podwodnych, przed którym nie mamy żadnej osłony, nawet własnego kotwicowiska.” No cóż, dopiero asdic stworzył z niszczyciela bezlitosnego zabójcę okrętu podwodnego.
Wracamy do blokady. Jednym z biorącym w niej udział okrętów był francuski krążownik „Léon Gambetta”. Zwodowana w 1901 roku jednostka miała wyporność 12400 ton, uzbrojona była w cztery działa 193 mm (dwie dwudziałowe wieże) oraz aż szesnaście dział 164 mm (cztery pojedyncze i sześć podwójnych), dwie znajdujące się poniżej linii wodnej wyrzutnie torped 460 kalibru mm i mogła rozwijać 22,5 węzła. Zazwyczaj krążownik zajmował pozycję w pobliżu Otranto, ale dwudziestego szóstego kwietnia 1915 roku linię blokady przesunięto na południe. Okręt był flagową jednostką kontradmirała Victora Baptistina Senesa, dowódcy 2. Lekkiego Dywizjonu (krążowników).
Wodowanie „Léona Gambetty” i krążownik w całej okazałości
, ,
*
U-5 wypłynął w kolejny patrol z czarnogórskiego Cattaro (Kotor). Zbudowany w roku 1910 okręcik typu Holland był ociężały i mało bezpieczny przede wszystkim dla swojej załogi. Podczas marszu na powierzchni, przedostające się do wnętrza spaliny powodowały kłopoty z oddychaniem. Peryskop nie miał funkcji „góra-dół” i dlatego trzeba było delikatnie operować balastami, aby można było go wystawić ponad powierzchnię wody. Dowódcą był kapitan (w austro-węgierskiej Marynarce Linienschiffsleutnant) Georg von Trapp, a szesnastoosobowa załoga składała się ze Słowaków, Polaków, Węgrów, Chorwatów, Czechów i Włochów. Do kompletu brakowało chyba jedynie Eskimosa.
U-5 w Cattaro
Von Trapp był entuzjastą okrętów podwodnych i szybko dał o sobie znać dowództwu opracowując nowy, dużo lepszy od dotychczasowego, model torpedy. Pierwszym okrętem, którym dowodził od lipca 1910 do czerwca 1913 roku, był U-6. Następne dowództwo objął już podczas wojny, dwudziestego drugiego kwietnia 1915 roku, na U-5. Patrol o którym mowa, był jego pierwszym bojowym patrolem. U-5 popłynął na południe, aby dojść do poziomej linii łączącej Santa Maria di Leuca (miasteczko na południowym brzegu włoskiego „obcasa”), a grecką wysepką Othoni. Tam von Trapp postanowił poczekać w nadziei na jakiś smakowity kąsek.
Georg von Trapp
Von Trapp na kiosku swego okrętu
*
W pobliżu pozycji U-boota, wejścia na Adriatyk strzegł krążownik „Léon Gambetta”. O północy z 26 na 27 kwietnia dostrzeżono zbliżający się żaglowiec. Statek kierował się na północ i dlatego na rozkaz kapitana André zwodowano szalupę z oficerem, mającym sprawdzić ładunek i dokumenty żaglowca. Przez lornetki uważnie obserwowano, jak oficer z dwójka uzbrojonych w karabiny marynarzy wchodzi na pokład zatrzymanego statku. I wtedy, dwadzieścia minut po północy, niespodziewany huk i wstrząs oznajmił cios torpedą. Pocisk trafił w lewą burtę niszcząc pomieszczenie agregatów i powodując natychmiastowe zgaśnięcie wszystkich świateł. Dzieło zniszczenia spotęgowała kolejna torpeda, która kilka sekund później eksplodowała w pomieszczeniu kotłowni. Pod pokładem zaczęły dziać się dantejskie sceny, ponieważ ogromna większość załogi spała w kojach i teraz w absolutnych ciemnościach rozpaczliwie próbowała w ścisku znaleźć drogę na pokład.
Brak prądu uniemożliwił wysłanie SOS. Bardzo szybko zdążono opuścić dwie szalupy, które jednak z miejsca wywróciły się do góry dnem, wyrzucając rozbitków do wody. Kapitan André rozkazał skierowanie krążownika w kierunku brzegu mając nadzieję na dopłynięcie do mielizny, ale maszyny stanęły już po kilku minutach. Kolejne łodzie poszły w dół. Kapitan patrzył na ratujących się marynarzy ze skrzydła mostku, nie próbując zadbać o siebie. Podobnie postąpił kontradmirał Senes. André krzyczał „Bądźcie gotowi, dzieci! Łodzie są dla was! My, oficerowie, zostajemy!”
Pocztówka z lat wojny
O ile pod pokładem wciąż trwała dzika walka o drogę na zewnątrz, o tyle znajdujący się już na nim marynarze zachowywali godną podziwu zimną krew, karnie wypełniając rozkazy oficerów. Uratowani mówili później, że odwaga i poświęcenie oficerów krążownika skupionych na tym, aby ratować nie siebie, ale zwykłych marynarzy, były wręcz niewiarygodne.
Okręt zaczął tonąć zaledwie po dziesięciu minutach od trafienia. Kontradmirał, kapitan i pozostali oficerowie nawet przez chwilę nie stracili zimnej krwi, stojąc nieruchomo przy relingach. Rozległ się ich zgodny okrzyk „"Nous autres, nous resterons!", co można przetłumaczyć na „My, my pozostajemy!” , po czym André krzyknął „Odwagi! Umieramy razem!”. Zaraz potem okręt przekręcił się wokół osi i zatonął, zabierając ze sobą kilkuset ludzi, w tym wszystkich oficerów. Ich ostatnim okrzykiem było „Vive la France!”
Jako pierwszy, huk i błysk na morzu zauważył dyżurny stacji semaforowej w Santa Maria di Leuca. Pospiesznie wyprawiono w morze okręty z Brindisi, Taranto, Otranto i Bari, ale jako pierwszy na ratunek wypłynął własną łódką dyżurny, skrzykując po drodze koło tylko się dało. Po drodze minęło go kilka niewielkich włoskich okrętów, akurat patrolujących pobliskie wody.
Gdy rozbitkowie trafili wreszcie na ląd, okazało się, że jest ich jedynie stu trzydziestu siedmiu. Sześciuset osiemdziesięciu czterech mężczyzn albo poszło z okrętem na dno, albo też ranni, nieprzytomni i wyziębieni do szpiku kości, nie doczekali ratunku.
*
Kapitan von Trapp wracał do bazy w glorii chwały: niecodziennie się topi krążownik! Kolejny sukcesy odnotował jednak dopiero 5 i 20 sierpnia 1915 topiąc niewielki włoski żaglowiec, oraz zdobywając grecki parowiec „Cefalonia”. W październiku przeszedł na U-14, na którym od 28 kwietnia do 23 października 1917 roku zatopił jedenaście statków o łącznym tonażu 47.653 GRT, w tym mający aż 11.477 GRT włoski masowiec „Milazzo”.
Po dziewiętnastu bojowych patrolach von Trapp zszedł na ląd, zostając dowódcą bazy U-bootów w Cattaro. Podczas wojny otrzymał trzy ordery, a w kwietniu roku 1924 udekorowano go Wojennym Orderem Marii Teresy (Military Order of Maria Teresa), najwyższym odznaczeniem, jakie mógł otrzymać austriacki oficer. Orderem takim mogło chlubić się jeszcze tylko sześciu oficerów Marynarki Wojennej, w tym dwóch dowódców okrętów podwodnych. Otrzymał także tytuł „Ritter”, co było odpowiednikiem brytyjskiego „Sir”.
Po wojnie von Trapp powrócił do cywilnego życia, żeniąc się powtórnie w roku 1927, po śmierci pierwszej żony, która zmarła pięć lat wcześniej. W dwóch małżeństwach doczekał się aż dziesięciorga dzieci! Mieszkał w Salzburgu, Austria.
Podczas kryzysu w roku 1932 von Trapp stracił cały majątek i kolejne lata były dla rodziny bardzo trudne. Wkrótce jednak jego największą zmorą i obawą nie stała się sytuacji finansowa, ale Hitler. Jak wspominało jedno z dzieci „Bardzo baliśmy się Hitlera i tego, co robi w Niemczech. A mój ojciec był przerażony. Hitler był pełen obietnic, ale w Niemczech zabijał już Żydów i chrześcijan i nikt nie mógł przeważyć jego słowa. Grał rolę Boga.”
Po dokonanym Anschlussie, von Trapp odmówił przejścia na służbę nazistów. Któregoś dnia, z powodu wizyty Hitlera w Salzburgu oficer Gestapo nakazał mu wywieszenie w oknie flagi ze swastyką. Von Trapp odpowiedział mu w niezwykle ryzykowny sposób „Będzie lepiej, jeśli wywieszę któryś z moich perskich dywanów.”
Hitlerowcy nie chcieli tak łatwo zrezygnować z usług doświadczonego oficera i w dodatku bohatera wojennego. Zaproponowali mu wstąpienie do NSDAP, objęcie dowództwa U-boota i równolegle zajęcie się utworzeniem bazy U-bootów na Adriatyku. Zdecydowana odmowa była bez wątpienia aktem niezwykłej odwagi. Z jednej strony od lat marzył o powrocie na okręty podwodne, ale nienawiść wobec Hitlera i jego polityki przeważyła.
Trzeba było opuścić Austrię, ale jak to zrobić bez pieniędzy? Von Trapp wpadł na doskonały pomysł, a to w związku z niezwykłą muzykalnością swoich dzieci. Stworzył zespół wokalny, po czym udało mu się załatwić występy w Wiedniu. Występy, które niespodziewanie przyniosły wykonawcom ogromną popularność! Posypały się zaproszenia z wielu europejskich krajów i był na to czas najwyższy, bo po odmówieniu propozycji zaśpiewania z okazji urodzin Hitlera (a był to pomysł samego Adolfa!), atmosfera wokół rodziny zaczęła się mocno zagęszczać.
Przyszły wreszcie koncerty w Wielkiej Brytanii, a potem w Stanach Zjednoczonych. Z Ameryki von Trappowie popłynęli na występy do Skandynawii, a stamtąd 27 września 1939 roku wyruszyli z Oslo ponownie do Ameryki na statku „Bergensfjord”.
Lista pasażerów „Bergensfjorda. Od piątej pozycji do szesnastej rodzina von Trappów. Georg jest na pozycji ósmej, jako zawód podał Navy Captain (kapitan marynarki wojennej)
Na początku 1940 roku rodzina zamieszkała w Stowe, Vermont, skąd zaczęła ruszać w trasy koncertowe.
Stany Zjednoczone, rok 1940. Trapp Family Singers wraz ze swym założycielem, Georgiem Ritter von Trapp
Dwaj synowie von Trampa, Rupert i Werner zgłosili się do US Army i jako naturalizowani Amerykanie walczyli na Pacyfiku. Także pozostała rodzina została obywatelami USA i tylko Georg von Trapp nigdy o to nie wystąpił. Zmarł w roku 1947. A rodzinny zespół? Istnieje już siedemdziesiąty piąty rok jako The von Trapps. Skład tworzą trzy prawnuczki Sofia, Melania, Amanda i prawnuk Georga Ritter von Trappa, August,
Ich piosenek można posłuchać na You Tube: wystarczy tylko wpisać „The von Trapps”.
I na koniec jedno zdanie o admirale Augustin Boué de Lapeyrère. Pół roku po zatonięciu „Léona Gambetty” złożył rezygnację ze stanowiska, nie wyjaśniając nikomu powodów swej decyzji.
--
Post zmieniony (03-05-20 10:37)
|