KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 52 z 114Strony:  <=  <-  50  51  52  53  54  ->  => 
07-12-15 06:06  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 398


„TUSCANIA”

Wprawdzie od roku 1911 szkocki armator Anchor Line należał do słynnego Cunarda, ale nazwa „podfirmy” nie została zmieniona. Jednym ze statków Anchor Line była „Tuscania” (czyli po prostu Toskania), zwodowana w Glasgow w sierpniu 1914 roku. Długość 173 metrów oraz 14.349 GRT pozwalały zaliczyć ten luksusowy statek pasażerski do jednostek dużych. Eleganckie kabiny mieściły 271 pasażerów I klasy, 246 klasy II, do czego dochodziło wreszcie miejsce dla 1900 pasażerów „steerage”.

Wraz z jednostkami Cunarda „Tuscania” weszła na linię Glasgow – Liverpool – Nowy Jork, rozpoczynając dziewiczą podróż szóstego lutego 1915 roku. Podróż fatalną, bo wojna na morzu wystraszyła tak bardzo wielu potencjalnych pasażerów, że gdyby nie załoga, mogłoby się wydawać, iż przez Atlantyk płynie opuszczony statek-widmo. O statku zrobiło się głośno dopiero po siedmiu miesiącach, ale bynajmniej nie ze względu na oferowane bogaczom wygody.

„Tuscania”
, ,

*

Trzynastego września 1915 roku grecki liniowiec „Athenai” wypłynął z Nowego Jorku do Grecji, mając na pokładzie 438 pasażerów oraz 70 członków załogi. Statek mógł wprawdzie zabrać 300 pasażerów pierwszej i drugiej klasy oraz aż 2000 „bezkabinowców”, ale tak duża pojemność wykorzystywana była jedynie w drodze na zachód: kto tylko mógł, wyjeżdżał z rozpaczliwie biednej Grecji. Ponieważ trwała wojna, pośrodku czarnego kadłuba starannie wymalowano wielkie słowa ATHINAI i GREECE, z równie wielką grecką flagą pośrodku.

„Athinai” przed wojną


Ładunkiem liniowca była kawa, ryż, bawełna i papier gazetowy. Rankiem osiemnastego września podróży kapitan Nicolas Boziatgiles poinformowany został przez zdyszanego marynarza o pożarze w (zaplombowanej) ładowni numer dwa. Natychmiast wstrzymano wentylowanie ładowni, a po kilkunastu minutach rozpoczęto wpompowywanie do niej dostarczonej przez maszynownię pary. Próby stłumienia ognia nie udawały się jednak i już następnego ranka ogień zagroził nadbudówce.

Płonie druga ładownia. Pośrodku burty wymalowana nazwa statku, kraj i grecka bandera


W eter poszło SOS, odebrane przez kilka statków znajdujących się w najbliższym sąsiedztwie. Były to „Tuscania” pod kapitanem Peterem McLean, brytyjski zbiornikowiec „Roumanian Prince”, francuski liniowiec „La Touraine” oraz znany nam doskonale liniowiec „Minnehaha”. Jako pierwsze, znalazły się przy płonącym statku „Tuscania” i „Roumanian Prince”.

„Roumanian Prince” już po przemianowaniu na „British Major”


Oba statki zwodowały swoje szalupy. Ponieważ tak samo zrobiono na „Athinai”, udało się przewieźć wszystkich obecnych na greckim statku na „Tuscanię” (441 rozbitków) i „Roumanian Prince” (61). Wszystkich lub prawie wszystkich, jako że pojawiły się informacje o:
- Śmierci mężczyzny który wyskoczył za burtę „Athinai”
i/lub
- Śmierci z powodu ataku serca – już na „Tuscanii” – niejakiego Tomasco Sotaniou, Greka. Gdzie indziej można z kolei przeczytać, że owym pasażerem był Amerykanin z Pennsylvanii Thomas Sotir, któremu na „Tuscanii” urządzono morski pogrzeb.

Szalupa „Tuscanii” z grupką rozbitków


Rozbitkowie już bezpieczni na „Tuscanii”. Wysadzono ich w Nowym Jorku


Opuszczony, coraz bardziej pokryty płomieniami i dymem „Athinai” zatonął późnym wieczorem dziewiętnastego września.

Już na pokładzie „Tuscanii” kapitan Boziatgiles wyraził opinię, że pożar wybuchł z powodu podłożonej w ładowni bomby zapalającej. Zwrócił uwagę na to, że pożar wybuchł akurat w jedynej ładowni, której zawartość nie zajęłaby się od razu po aktywowaniu się bomby, a jedynie po kilku dniach eksponowania ładunku na wysoką temperaturę. Gdyby zapalająca bomba znajdowała się np. przy bawełnie, ogień i dym zauważono by jeszcze przed rzuceniem cum, a wtedy do akcji wkroczyłaby natychmiast zawodowa straż pożarna. Ponieważ wejście do ładownio miało nienaruszone plomby, wykluczone było podłożenie ognia już po wyjściu z portu. Podobne zdanie wyrazili podczas konferencji prasowej amerykańscy akcjonariusze armatora.

Przeprowadzono drobiazgowe śledztwo wśród dokerów, którzy ładowali „Athinai”. W końcu podążono tropem dwóch Niemców, Roberta Faya (okazał się być porucznikiem niemieckiej armii) i jego szwagra, Waltera Scholza. Policja dowiedziała się, że szukali oni kogoś, kto mógłby im sprzedać pięć kilogramów kwasu pikrynowego (substancja wybuchowa). Podejrzewany także o szpiegostwo Fay został wraz z Scholzem aresztowany w lasku w Grantwood, New Jersey, gdzie przygotowywali się do testowania niewielkiej bomby wypełnionej trójazotanem toluenu, bardzo niszczycielskim związkiem chemicznym. W śledztwie Fay przyznał się w końcu że został wysłany z Niemiec do Ameryki – gdzie przybył 15 kwietnia 1915 roku - po to, aby bombami i minami wysadzać statki. Tuż przed wyjazdem dostał tysiące dolarów.

Wkroczono do dwupokojowego mieszkania Niemców, gdzie znaleziono walizkę wypełnioną dynamitem, podczas gdy w innych znajdowały się korpusy bomb oraz spłonki. Z kolei w wynajętym przez nich magazynie w Hoboken, wykryto pięć długich na 1,2 metra i szerokich na 15 centymetrów pomalowany na ciemnozielono min. Krótko potem aresztowany został trzeci wspólnik, również Niemiec, Paul Daeche a po paru dniach w jego ślady poszli Herbert Kienzle, Max Breitung i Engelbert Bronkhorst.

Od lewej Fay, Scholz i Daeche przed sądem


Ponieważ żadnemu z nich nie udowodniono jednakże udziału w wywołaniu pożaru na „Athinai” ani na jakimkolwiek innym statku, wyroki były w miarę łagodne. Fay dostał osiem lat więzienia, Scholz sześć, a sądzonych osobno Kienzla, Breitunga i Bronkhorsta jedynie internowano.

Robert Fay. Zdjęcie z więzienia, już bez wąsów


W sierpniu 1916 roku Fay uciekł z więzienia w Atlancie dzięki pieniądzom i wsparciu kilku niemieckich konsulatów. Udało mu się przedostać do Meksyku, gdzie zablindował się na statku płynącym do Malagi. Nie mogąc nawiązać w Maladze kontaktu z niemieckimi władzami, rozbity psychicznie i pozbawiony gotówki uciekinier zgłosił się do ...amerykańskiego konsula, który też z miejsca wysłał go do Stanów, gdzie oczywiście Fay ponownie znalazł się za kratkami.

*

W 1917 roku liniowiec „Tuscania” zmieniony został w transportowiec wojsk. Rozpoczął od przywożenia z Halifaxu do Liverpoolu i Glasgow kanadyjskich żołnierzy. Wkrótce statek zaczął zawijać także do Nowego Jorku po Amerykanów. I tak w żmudnej, niebezpiecznej służbie minął rok.

„Tuscania” w szarych wojennych barwach
,

Zimną niedzielą dwudziestego siódmego stycznia 1918 roku „Tuscania” wypłynęła z Halifaxu, mając na pokładzie dwa tysiące stu siedemdziesięciu dziewięciu amerykańskich żołnierzy. Dodatkowo na statek załadowano trzydzieści mułów, skrzynie z bekonem oraz części do samolotów. Żołnierze zaokrętowali w Nowym Jorku, po czym statek przeszedł do Halifaxu, gdzie uformowano konwój.

Prowadzony przez krążownik pancerny „Cochrane” konwój szedł w pięciu trzystatkowych kolumnach. Tuż przed „Tuscanią” płynął liniowiec „Baltic” White Star Line, a z tyłu wlókł się stary amerykański węglowiec US Coast Guard „Kanawha”, który służył wprawdzie oficjalnie jako tylna straż konwoju mająca go bronić przed atakami U-bootów, ale tak naprawdę używano go jako jednostki zaopatrzeniowej, dodatkowo wiozącej do Scapa Flow grupę marynarzy. Na podejściu do Irlandii, wokół konwoju miał powstać ochronny krąg, złożony z niszczycieli.

W pierwszym rejsie 1918 roku „Tuscania” nosiła efektowny kamuflaż


Jak to zwykle bywało na transportowcach wiozących bardzo wielu żołnierzy, wyżywienie było kiepskie. Niewielkie porcje gotowanych na parze, niesolonych ziemniaków, do tego ryba, ser oraz tak zwany „slum” – podawane w kubkach rozmoczone w gorącej wodzie liście laurowe (!). Namiastka herbaty?
Stłoczenie tylu ludzi którzy nie mieli zbyt wiele okazji do mycia, stwarzało duże ryzyko pojawienia się chorób zakaźnych. Jedyną rozrywką była codzienna gimnastyka oraz alarmy szalupowe. Nuda, nuda, nuda...

Jak każdy konwój, tak i ten poruszał się z prędkością najwolniejszej jednostki, która w tym przypadku wynosiła dwanaście węzłów. W końcu jednak dostrzeżono na horyzoncie pierwszy skrawek lądu, którym była wyspa Islay. Czwartego lutego o dwudziestej pierwszej trzydzieści eskortę konwoju wzmocniła duża grupa brytyjskich niszczycieli: po prawej stronie płynęły teraz „Beagle”, „Savage” i „Grasshopper”, a po lewej „Badger”, „Pigeon” i „Mosquito”. Konwój poprzedzał „Cochrane”, a straż tylną stanowiły „Harpy” i „Minos”. Konwój nareszcie mógł się czuć bezpiecznie!

Mocno wzburzone fale ograniczyły szybkość do zaledwie do dziesięciu węzłów, ale wkrótce można było powrócić do dwunastu. Wiatr i morze znacznie się uspokoiły. Piątego lutego widoczność wzrosła do ośmiu mil. Krótko po szesnastej konwój wszedł w Kanał Północny (North Channel), mając po lewej Islay. Przy tak silnej eskorcie uznano dalsze zygzakowanie za zbędne, a dodatkowo opóźniające przyjście do Liverpoolu.

*

UB-77 wypłynął w swój kolejny patrol z Borkum, portu leżącego na wyspie znajdującej się na wprost ujścia rzeki Ems do Morza Północnego. Dowodził nim trzydziestoletni kapitan marynarki Wilhelm Meyer, który objął okręt drugiego października 1917 roku i jak dotąd nie odnotował żadnego sukcesu.

UB-77, załoga i dowódca okrętu
, ,

Załoga liczyła siedmiu oficerów i dwudziestu pięciu marynarzy. Zbudowany w roku 1917 UB-77 należał do typu UB III tak bardzo udanego, że stał się on później bazą do zaprojektowania słynnego podczas następnej wojny okrętu typu VII. Uzbrojenie stanowiło cztery dziobowe i jedna rufowa wyrzutnia torped, oraz działo kalibru 105 mm.

Opis ataku oparty jest na wspomnieniach Meyera.

Późnym popołudniem piątego lutego wachtowy dostrzegł dymy na horyzoncie. Po pewnym czasie doliczono się trzynastu transportowców, otoczonych okrętami eskorty. Okręt zanurzył się, a przy peryskopie stanął Meyer. Oto co później napisał:

„Daleko przed nami znajdował się wielki parowiec z dwoma pomalowanymi na biało kominami. Przed nim płynął mały parowiec, prawdopodobnie służący jako trałowiec (Sperrbrecher), za nim czterokominowy krążownik typu Dragon [„Cochrane” należał do typu Duke of Edinburgh], potem sześć do ośmiu parowców w jednej linii.”

Oczywiście nie w takiej formacji konwój szedł, a winę za złe jej odczytanie można chyba przypisać zniekształceniu obrazu przez peryskop.

O dziewiętnastej pięć zapadła decyzja o ataku. Morze było spokojne, ale zapadający zmrok utrudniał widoczność. Używając wysuwanego tylko na kilka sekund peryskopu Meyer wybrał cel. Dokładnie o dziewiętnastej czterdzieści, gdy U-boot znajdował się o 1200 metrów od swej ofiary, padł rozkaz odpalenia dwóch torped. Jedna z nich trafiła.

Natychmiast po eksplozji torpedy okręt zanurzył się bardzo głęboko, oczekując na nieuniknione – zdawało by się – bomby głębinowe. Nic takiego się nie zdarzyło! Po piętnastu dziwnie spokojnych minutach U-boot ostrożnie wypłynął na powierzchnię (!), gdzie przywitała go już ciemność. Meyer zobaczył jasno pomalowany statek leżący na prawej burcie. Z dołu krzyknięto mu że statek wysyła SOS, i że nazywa się on „Tuscania”. Podana pozycja znajdowała się około siedem mil na południowy-zachód od Islay.

Krzyżykiem zaznaczono miejsce zatonięcia statku


„Tuscania” krótko po ataku


Meyer wystrzelił kolejną torpedę, ale tym razem chybił. Pojawił się za to w polu widzenia niszczyciel [był to „Mosquito”], zmuszając U-boota do gwałtownego zanurzenia. Gdy po kolejnych kilkudziesięciu minutach okręt wynurzył się ponownie, po „Tuscanii” nie było już śladu. W miejscu jej zatonięcia krążyły niszczyciele, wymieniając między sobą świetlne sygnały.

*

Eksplozja i silny wstrząs wywołane trafieniem torpedy za tylnym kominem, pomiędzy kotłownią i maszynownią, zaskoczyła wszystkich. Eskorta była przecież tak silna i tak liczna! W jednej chwili zginęło trzydziestu dziewięciu ludzi, czyli cała obsada kotłowni i maszynowni.

Niszczyciele „Grasshopper”, „Mosquito” i „Pigeon” dostały rozkaz pójścia na pomoc „Tuscanii”.

„Grasshopper” i „Mosquito” były niszczycielami typu Beagle...


...a „Pigeon” należał do typu Moon


Dowódca „Mosquito” dostrzegł na swej drodze kilkunastu ludzi trzymających się przewróconej łodzi i zatrzymał się, aby ich podjąć. Złamał tym samym wydany przed chwilą rozkaz zabraniający podejmowania takiego ryzyka ale gdy było już po wszystkim, nikt kapitanowi J.B. Fellowesowi tego nie wypominał. Prawdę mówiąc niewiele brakowało, żeby stanął on jednak przed sądem wojennym za niepodporządkowanie się rozkazowi, gdyby okręt został storpedowany: podczas ratowania rozbitków stojący na rufie oficer zauważył torpedę, przechodzącą tuż pod rufą niszczyciela. Musiała to być trzecia torpeda z UB-77, szczęśliwie nastawiona jednak zbyt głęboko jak na niszczyciel! Fellowes dał całą naprzód skierował okręt w kierunku z którego nadeszła torpeda i rzucając bomby w miejscu, gdzie spodziewano się U-boota. Jak wiemy, nie były one celne. Zaraz potem niszczyciel zawrócił pod „Tuscanię”, ratując ludzi schodzących po lewej burcie. W pobliżu podejmowały z wody rozbitków „Grasshopper” i „Pigeon”.

Z powodu przechyłu na prawą burtę, prawie natychmiast pojawiły się poważne problemy z opuszczeniem szalup lewoburtowych. Wypełnione żołnierzami łodzie rzucane były z impetem przez fale o kadłub statku. Przy próbach złagodzenia mocy tych uderzeń połamano mnóstwo wioseł. W końcu łodzie oddaliły się z niebezpiecznego miejsca, ale wiele z nich było uszkodzonych w różnym stopniu.

Po drugiej burcie opuszczanie łodzi było dużo prostsze, ale już po kilkunastu minutach zdarzyła się tragedia: jedna z obsadzonych szalup zerwała się z żurawików, po czym spadła na inną, znajdująca się na wodzie, zabijając i raniąc kilkudziesięciu rozbitków.



Popis znakomitej fachowości dał dowódca „Grasshoppera”, kapitan John Smith (imię i nazwisko jakby znane...), który równie mistrzowskim co ryzykownym manewrem podszedł na centymetry pod dziób „Tuscanii”. Po przerzuconych natychmiast linach, na pokład niszczyciela opuściło się w ekspresowym tempie ponad ośmiuset żołnierzy! W tym czasie szalupa „Pigeona” zbierała unoszących się na wodzie pojedynczych ludzi. Sam niszczyciel dostał rozkaz zmiany pozycji, a to ze względu na możliwość kolejnego ataku spod wody. Dowodzący szalupą bosman John Jones zebrał wokół siebie część łodzi z „Tuscanii”, nie pozwalając im się rozproszyć. Po jedenastu godzinach trzystu siedemdziesięciu pięciu ludzi zostało podjętych przez uzbrojony trawler „Elf King” i zawiezionych do Larne.

Trójka marynarzy z „Elf King”. Prawdziwym wyczynem było zmieszczenie na niewielkim trawlerze prawie czterystu ludzi


„Tuscania” zatonęła około dwudziestej drugiej, a wraz z nią zginęło około 230 (210? 270?) ludzi, z których większość stanowili amerykańscy żołnierze. Najwięcej rozbitków, bo ponad ośmiuset, znalazło ratunek na „Pigeonie”. „Grasshopper” miał na pokładzie około pięćset osób, a „Mosquito” ponad dwustu. Wielu znajdujących się na szalupach ludzi zginęło w chwili, gdy fale rzuciły ich łodzie na skały wyspy Islay, chociaż wielu żołnierzom udało się szczęśliwie na wyspie wylądować. Nad skałami stoi teraz kamienny monument upamiętniający ofiary owej tragicznej nocy.



Prasa szeroko informowała o pierwszym zatopionym transportowcu wiozącym amerykańskich żołnierzy
, , ,

Świeże groby Amerykanów na Islay. Na drugim zdjęciu msza polowa
,

Wydobyty dzwon statku


Opowieść kończy – jak zwykle w takich przypadkach – krótka informacja o dalszych losach sprawców całego nieszczęścia. „Tuscania” była jedynym statkiem zatopionym przez UB-77 i przez samego Meyera. Kilka tygodni po swoim triumfie zdołał on jeszcze uszkodzić torpedą transportowiec „Celtic” (White Star Line). Na statku zginęło sześć osób, ale został odholowany do Liverpoolu, gdzie też szybko go naprawiono. Wilhelm Meyer opuścił Marynarkę w roku 1920, dochodząc w końcu do tytułu doktora ekonomii.

UB-77 także doczekał końca wojny, aczkolwiek od 15 czerwca 1918 pod innym dowództwem. Porucznikowi Franzowi Maurerowi udało się jedynie uszkodzić jeden brytyjski frachtowiec („Lompoc”), tym razem bez strat w ludziach. W styczniu 1919 roku okręt został przejęty przez Brytyjczyków i pocięty na złom w Swansea trzy lata później.

--

Post zmieniony (02-05-20 14:16)

 
07-12-15 07:11  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Melduję, że Nr. 400 zaliczony. Na okoliczność okrągłej liczby - gratulacje !
Zaciekawiła mnie ta "mina" (L - 120 cm, B -15 cm). Co to za "piekielna kiszka" ?
zdawało by się - zdawałoby się
"gdyby okręt został przez niego storpedowany..." - sądzę, że "przez niego" jest niepotrzebne.
Pozdrawiam

Post zmieniony (07-12-15 07:51)

 
07-12-15 07:55  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Greg77   

"zaliczyć ten luksusowy statek pasażerskich "
"Tuż przed wyjazdem dostał aż tysiące dolarów"
"Sam niszczyciele dostał rozkaz zmiany pozycji"
" Wiele znajdujących się na szalupach ludzi" Wielu

--
Pozdrawiam
Grzegorz
KWA

 
07-12-15 11:01  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:15)

 
07-12-15 12:09  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Tak mnie zaciekawiła owa piekielna machina. Może ta "kiszka" to był ładunek wybuchowy z zapalnikiem do wysadzania obiektów ? Po co by malowali minę na zielono ?

 
07-12-15 16:10  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:15)

 
07-12-15 20:47  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Wszystko jest OK ! Przecież "mina" to ładunek wybuchowy niekoniecznie zakopany w ziemi wybuchający pod naciskiem czy też zdalnie detonowany. A takie miałem pierwsze skojarzenie.
Owe "smaczki" jak je nazwałeś to takie lśniące kamyczki mozaiki stanowiącej Twoje opowieści.
Way to go !

 
07-12-15 21:38  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Gratuluję kolejnej setki opowieści. Ciekawych opowieści. Nawet bardzo ciekawych :)

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
07-12-15 22:11  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Kolniak 

 - 3

To może słówko o "piekielnych kiszkach". Rozmiar sugerowałby, że mogły to być ładunki stosowane w kopalniach. Jakby się nie patrzeć, to dość bezpieczne źródło zaopatrywania się w materiały wybuchowe.
No a skoro już o owych materiałach... Trójazotan toluenu... A może tak, jak wszyscy go znają: trójnitrotoluen, TNT, czyli trotyl. No i nie trzeba wtedy dodatkowego zdania o mocy tej substancji :)

Gratuluję 400 opowieści (czekając na następne)!

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
08-12-15 13:42  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 04:15)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 52 z 114Strony:  <=  <-  50  51  52  53  54  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024