KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 42 z 114Strony:  <=  <-  40  41  42  43  44  ->  => 
26-10-15 08:06  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Dziś żegnamy się z Księżnymi.

Opowieść 386

„PIJANE KSIĘŻNE” PO RAZ OSTATNI. „DUCHESS OF ATHOLL”

Na początek zapoznajmy się dzisiaj z losami statku zwodowanego w roku 1928 i do wybuchu wojny mającego identyczne zatrudnienie jak znane nam już siostrzane jednostki. Liverpool – Glasgow – Belfast - Kanada i z powrotem... aż do znudzenia. No cóż, taki już jest los liniowca.

„Duchess of Atholl”
,

„Księżne” musiały wyjątkowo podobać się Armii, bo i ten statek trafił po wybuchu wojny w jej ręce. Tak jak siostry, „Dutchess of Atholl” zaczęła od wożenia kanadyjskich żołnierzy do Europy, a potem wysyłana była w rozmaite strony, w zależności od aktualnych potrzeb. Jednostkę uzbrojono w działo 152mm i drugie o kalibrze 76mm, a do tego dochodził 4 działka 20 mm oraz 4 karabiny maszynowe, a wszystko to obsługiwało 26 artylerzystów.

W październiku 1942 roku statek znajdował się w drodze z Cape Town do Glasgow. Oprócz 3500 ton drobnicy – większość stanowiły pomarańcze – na statku znajdowało się 831 ludzi, czyli 281 marynarzy i artylerzystów, 49 zabranych z Cape Town rozbitków z transportowca „Princess Marguerite” i frachtowca „Gazeon”, oraz 491 pasażerów, głównie wracającego do kraju personelu Royal Navy i Royal Air Force. Część z nich płynęła razem z rodzinami i dlatego doliczyć się można było 58 kobiet – w tym pięciu pielęgniarek – oraz 34 dzieci. Dowódcą był cywil, kapitan Henry Allinson Moore. Statek płynął samotnie, eskorta miał dołączyć dopiero na wysokości Freetown, aby doprowadzić go bezpiecznie do Szkocji.

Krótko po piątej rano 10 października, zygzakujący z szybkością 17 węzłów statek został dostrzeżony z sześciu kilometrów przez znajdujący się na powierzchni U-178, dowodzony przez komandora (Kapitän zur See) Hansa Ibbekena. Pomimo iż statek zmieniał co jakiś czas kurs, Niemcy trafnie wyliczyli miejsce spotkania.

Na pierwszym planie U-178, za nim po lewej U-183, a po prawej U-188. W głębi po lewej U-532


Jedna z dwóch wystrzelonych z rufowych wyrzutni torped trafiła o 8:29, kiedy statek znajdował się około 200 mil na wschód północny-wschód od Wyspy Wniebowstąpienia. Pocisk eksplodował w maszynowni zabijając czterech ludzi oraz pozbawiając statek energii elektrycznej. Pod pokładem rozległy się krzyki „Trafiono nas” oraz mrożące krew w żyłach słowo „Torpeda!”. „Duchess of Atholl” wykonała niekontrolowany zwrot o 180 stopni, po czym zamarła.

Kapitan Moore odruchowo ruszył do radiostacji. Po chwili jednak zatrzymał się: nie było przecież prądu, a aparatura nie miała awaryjnego zasilania! Teraz jedyną nadzieję można było pokładać w nadajnikach szalupowych.

*

John Trevor Liney był jednym z telegrafistów na Wyspie Wniebowstąpienia, mających za zadanie przekazywanie wiadomości od i dla brytyjskich statków. Podobne stacje rozmieszczono także we Freetown, Akrze i Takoradi. Dodatkowym obowiązkiem był 24-godzinny nasłuch na alarmowej częstotliwości Royal Navy (500 kHZ). Rankiem dziesiątego października Liney przez jakiś czas słuchał tanecznej muzyki odbieranej z odległej aż o 1400 mil na zachód Brazylii, po czym ustawił aparat na właściwą częstotliwość. W tej samej sekundzie usłyszał SOS! Sygnał był tak słaby, że bez wątpienia musiał pochodzić z radiostacji szalupowej i dlatego – jak się później okazało - nie został odebrany przez nikogo innego. Myśl o tym, że zaniedbał obowiązki słuchając muzyki i niewiele brakowało aby z tego powodu rozbitkowie pozostali sami na wielkim oceanie, prześladowała Lineya do końca życia

Telegrafista wysłał potwierdzenie odbioru, po czym bezzwłocznie złożył meldunek przełożonym. Sygnały z szalupy szybko zanikły, prawdopodobnie z powodu słabej baterii.

*

Tymczasem na storpedowanym statku kapitan rozkazał wprawdzie przygotować szalupy do zwodowania, ale z rozkazem „Abandon ship!” wstrzymywał się jeszcze przez dwadzieścia minut do chwili, kiedy druga torpeda doszła celu, wyrywając dziurę w burcie przedniej ładowni. Woda zmieniła nagle kolor na pomarańczowy z powodu tysięcy pływających tuż przy statku owoców. Teraz już nie było na co czekać. Pomimo rozkołysu sprawnie obsadzono – dając bezwzględne pierwszeństwo pasażerom - i opuszczono na wodę szalupy.

Po kolejnych dwudziestu minutach statek trafiła kolejna, trzecia już torpeda. Ostatni członkowie załogi opuścili skazany na zagładę statek, który w końcu około 11:30 poszedł rufą na dno. U-178 wynurzył się i wkrótce potem Brytyjczycy zrozumieli, dlaczego ich statek topiony był „na raty”.

Ostatnie chwile „Duchess of Atholl”


Pod koniec roku 1942 niektórzy z niemieckich podwodniaków wciąż jeszcze starali się postępować po dżentelmeńsku. W porównaniu do znakomitej większości dowódców U-bootów – wielu z nich nie przekroczyło nawet trzydziestki - komandor Ibbeken ze swymi czterdziestu trzema latami był „starszym panem”, wciąż ceniącym rycerskość wobec pokonanego przeciwnika. I taka właśnie postawa zdecydowała o topieniu „Duchess of Atholl” w tempie, pozwalającym na bezpieczną ewakuację wszystkich jej pasażerów i załogi. Wspomina jeden z rozbitków, Charles Cusack:

„Gdy statek zniknął, U-boot wynurzył się, a na kiosku pojawił się oficer [Ibbeken] z megafonem. Wyraził żal z powodu zatopienia nas i spytał czy potrzebujemy jakiejś pomocy, medycznej lub innej. Powiedział że wysłał SOS i dodał żebyśmy utrzymywali łodzie razem żeby tak doczekać pomocy, która może dotrzeć dopiero po kilku dniach. Potem zanurzył się, pozostawiając nas samych na środku Atlantyku”.

Gdy żegnający się z rozbitkami komandor podniósł rękę w hitlerowskim geście, odzewem był głośny i zgodny śmiech znajdujących się w szalupach ...dzieci!

Cusack: „Na ratunek czekaliśmy pod równikowym słońcem trzy koszmarne dni. Statek zatonął niedaleko od równika i dlatego było gorąco oraz parno. Wszyscy cierpieli od oparzeń słonecznych i cieplnego udaru.”

Ratunkiem okazały się pomarańcze, których ogromne ilości wyłowiono z wody. Ich sok i miąższ miał dla rozbitków nieocenioną wartość.

„W ciągu dnia było bardzo gorąco z powodu promieni słonecznych. Mężczyzna w średnim wieku, cukiernik pracujący w [statkowej] piekarni doznał udaru cieplnego i był w kiepskim stanie. Bredził, a jedno z jego oczu zapadło się, odsłaniając białko. Było to przerażające. Zawezwaliśmy łódź motorową i jakoś udało się przewieźć go do szalupy z lekarzem. Równie niedobre były noce. Łódź tak się kołysała na falach Atlantyku, że nikt nie mógł zasnąć. Tak naprawdę większość z nas miała od tego kołysania chorobę morską. Byliśmy też przemoczeni pyłem wodnym. W chwili podjęcia nas [przez ratowników] wszyscy byli bardzo wyczerpani.

Pomoc przyszła po trzech dniach w postaci okrętu szkolnego „Corinthian” – znanego nam już z Opowieści 385. Okręt najpierw kilkakrotnie okrążył szalupy rozglądając się za U-bootami, po czym zastopował i wywiesił po obu burtach siatki ratownicze. Sprawnie przeprowadzona akcja zajęła pięć godzin, po czym „Corinthian” obrał kurs na Freetown, gdzie dotarł popołudniem piętnastego października. Tam rozbitkowie przesiedli się na pasażerski „Carnavon Castle”, który trzy dni później wyruszył do Glasgow. Statek dotarł do Szkocji bez żadnych przygód po drodze.

„Corinthian” w eleganckich przedwojennych barwach...


...i jako okręt szkolny


Dzięki postawie komandora Ibbekena, oraz znakomitemu wyszkoleniu załogi „Duchess of Atholl” śmierć poniosło jedynie pięciu członków załogi. Wszyscy pozostali przetrwali szczęśliwie chwile, których nigdy już nie mieli zapomnieć.

Kilka słów o U-boocie i jego rycerskim dowódcy. U-178 przetrwał aż do 25 sierpnia 1944 roku, kiedy to załoga zmuszona została zatopić go w Bordeaux, jako że stan okrętu nie pozwalał na wyjście w morze. Komandor Hans Ibbeken przeżył wojnę, mając na koncie poza „Duchess of Atholl” jeszcze cztery zatopione statki. Zmarł w 1971 roku.

Komandor Hans Ibbeken dał pasażerom i załodze wystarczająco dużo czasu na bezpieczne opuszczenie statku



„DUCHESS OF BEDFORD”

Statek o najdłuższym żywocie spośród całej czwórki przejęty został przez kanadyjskiego armatora w maju 1928 roku.

„Duchess of Bedford” przed wyruszeniem w dziewiczą podróż i scenka rodzajowa z jej pokładu
,

Jedenaście lat pływania po Atlantyku „wte i wewte” minęło jak sen złoty i przyszły wreszcie mroczne lata wojny. Czwartego września 1939 roku przejęty przez Rząd statek wszedł w skład pierwszego konwoju drugiej wojny światowej, co zostało uwiecznione na tym oto zdjęciu („Duchess of Bedford” trzecia w prawej, w głębi, za „Durban Castle”):



Przez następne miesiące transportowiec woził żołnierzy we wszystkich możliwych kierunkach bez godnych uwagi wydarzeń. Od końca roku 1941 „Dutchess of Bedford” pływała w konwojach po Dalekim Wschodzie, wożąc wojsko z Indii do Singapuru. Szczęśliwie każdorazowo eskorta stawała na wysokości zadania. Pierwszym naprawdę poważnym zagrożeniem był atak japońskich bombowców, przeprowadzony trzydziestego stycznia 1942 roku na stojące w Singapurze transportowce i frachtowce. Nalot skończył się jedynie na niewielkich uszkodzeniach „Księżnej”. Następnego dnia statki wypłynęły z portu, wywożąc licznych cywilnych uchodźców.

Drugiego kwietnia „Duchess of Bedford” powróciła wreszcie do Liverpoolu. Tam sfatygowany statek przeszedł solidny remont, po czym wyprawiono go do Nowego Jorku, gdzie wziął na pokład amerykańskich żołnierzy. Słowa jednego z nich dają nam obraz, jak wyglądały rejsy, podczas których nie napotkano przeciwnika:

„Raczej spory konwój nie spotkały żadne wydarzenia; były ćwiczebne alarmy artylerzystów i alarmy szalupowe; zwykła liczba ludzi miała chorobę morską i zwykła liczba przegrała lub wygrała [w karty] małe fortuny.”

W sierpniu 1942 roku zaczęło się dużo mówić o „Duchess of Bedford”, a to za przyczyną krótkiego artykułu w gazecie „Canadian Pacific”:

„DUCHESS OF BEDFORD wypłynęła 7 sierpnia 1942 z Liverpoolu do Bostonu. Dwa dni po wyjściu, przy wzburzonym morzu dostrzeżono U-boota o 400 jardów za rufą. Kapitan Busk-Wood zmienił kurs i otworzył ogień z zaledwie 100 jardów. Pierwszy pocisk trafił w wodę i zrykoszetował trafiając w kadłub U-boota. Drugi trafił za kioskiem wywołując ogromną eksplozję. Trafiono bezpośrednio dwa kolejne razy; jeden pocisk wszedł w kadłub, a drugi uderzył w kiosk. Natychmiast po tych trafieniach dziób U-boota podniósł się o 30 stopni nad wodę, po czym okręt zatonął. Krótko potem zobaczono kolejnego U-boota, ale po trzech wystrzałach z „Bedford”, szybko się on zanurzył. Za tę akcję kapitan otrzymał OBE [Order of British Empire].”

Przez kolejne lata statek przenosił sie z akwenu na akwen, a jedynym godnym odnotowania wydarzeniem była kuriozalna próba przelotu myśliwca Spitfire pomiędzy kominami „Księżnej”. Działo się to na redzie Suezu, na kilka miesięcy przed desantem na Sycylię. Jeśli owa próba miała być rezultatem jakiegoś głupiego zakładu, to pilot przegrał go wraz z życiem, zahaczając o komin i rozbijając się w wodzie.

Wojenna służba skończyła się dla statku dopiero na początku marca 1947 roku, po ostatnim rejsie z żołnierzami. Tym razem „Dutchess of Bedford” przywiozła do Liverpoolu oddziały z Bombaju, a trasa prowadziła poprzez Port Said, Maltę i Gibraltar. Trzeciego marca statek zameldował się w stoczni w Glasgow, gdzie miano mu przywrócić status eleganckiego liniowca. W październiku, po ukończeniu przebudowy, zarząd Canadian Pacific Steamships zdecydował o zmianie nazwy na „Empress of France” (czyżby księżne przestały być po wojnie w modzie?) i skierowaniu statku na dawną linię, czyli Liverpool – Quebec – Montreal. „Empress of France” oferował 400 miejsc w klasie pierwszej i 300 w turystycznej. Dwanaście lat później zmieniono to na odpowiednio 218 i 482. Ubywało bogaczy?

„Empress of France”
,

Ostatni rejs rozpoczął się w Montrealu trzydziestego listopada 1960 roku, a portem docelowym był oczywiście Liverpool. Była to podróż okrężna przez Atlantyk numer trzysta dziesięć! Dziewiętnastego grudnia statek po raz ostatni opuścił Liverpool, kierując się do jednej z walijskich stoczni złomowych.

--

Post zmieniony (02-05-20 14:11)

 
26-10-15 09:22  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Świetnie napisane i wielce ciekawa opowieść. Czyta się !

 
26-10-15 11:40  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (12-04-20 17:04)

 
26-10-15 11:52  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Rozumiem, że to rodzaj walki z sennością ? ;-)

 
26-10-15 12:21  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (12-04-20 17:04)

 
26-10-15 16:27  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

A ja - o naiwny ! - sądziłem, że tak walczysz z ową przypadłością w ... pracy !

 
26-10-15 19:13  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (12-04-20 17:05)

 
27-10-15 08:52  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Nie wiem, jak u Was, ale w moim przypadku przeczytanie sformułowania "próba przelecenia myśliwca Spitfire pomiędzy kominami „Księżnej”" spowodowała atak śmiechu. Na taki poziom zboczenia ja bym nawet nie wpadł :D

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
27-10-15 09:10  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (12-04-20 17:05)

 
28-10-15 15:56  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (12-04-20 17:05)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 42 z 114Strony:  <=  <-  40  41  42  43  44  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024