KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 29 z 114Strony:  <=  <-  27  28  29  30  31  ->  => 
18-08-15 18:26  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

...

Post zmieniony (12-04-20 16:23)

 
18-08-15 18:41  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Nie musisz, błędy jeszcze są niepoprawione, ale... praca - sen - potop - sen - ziew - posiłek - sen...

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
18-08-15 21:31  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Jest literówka - szukajcie a znajdziecie.

 
18-08-15 22:41  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (12-04-20 16:23)

 
19-08-15 07:09  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
pieczarek   

Ehhh... to juz nawet w spokoju sie napawac slowem pisanym nie wolno... Panie Akra, Pan tu pochwal od cichych wielbicielek oczekujesz? Tego nie mam mozliwosci Ci zapewnic, moge za to cos od siebie skomentowac, bo obie Opowiesci wielce intrygujace sa.
Co by bylo gdyby...? Ano co by bylo, gdyby kapitan Craven zdecydowal sie jednak wyjsc jeszcze raz w morze? Czy rzeczywisice poszedl by na dno, czy jego dzielna zaloga mialaby jednak troche szczescia? Moze uratowaliby jeszcze kilku ludzi z "Otranto"? Moze, morze... To temat rzeka, a nawet jeszcze wiecej wody zawierajacy... A kazdy z tematow nurzajacych sie w nim, to temat na kolejna Opowiesc...
A co sie stalo z pasazerami i zaloga "Valbanery"? Zdrowy rozsadek nakazuje przypuszczac, ze po wejsciu na mielizne przechyl byl tak duzy, ze nie dalo sie uzyc szalup, a ludzi, ktorzy wylegli masowo na poklad zmyla woda i zwial wiatr. A moze stalo sie to jeszcze wczesniej. Moze statek wszedl na mielizne wlasnie dlatego, ze nie bylo juz wtedy na nim zywej duszy! A moze przeszli na inna jednostke, ktora zobaczyla statek w potrzebie i to jej trzebaby szukac? A moze to...? Pytan mozna stawiac wiele. Nascie lat temu wpadla w moje rece ksiazka "Historie niewiarygodne" zawierajaca rozne "dziwne przypadki", napisana jeszcze za czasow poprzedniego rezimu przez Juliusza Jerzego Herlingera. Ile z nich bylo prawda? Ciezko powiedziec, chociaz autor zaznaczal, ze wszystkie sa w pelni autentyczne. Niemniej zasiala ona we mnie takie ziarenko, ktore gdzies tam sobie kielkuje i kaze spogladac na tego typu historie z... zaciekawieniem i zastanawiac sie, ze moze zdrowy rozsadek jest w calkowitym bledzie.

A co do literowek i innych poprawek, to Opowiesci tak mnie wciagnely, ze nie zauwazylem zadnej. Howgh!

--
pozdrawiam Kuba

 
19-08-15 13:22  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Dixie 



Na Forum:
Relacje z galerią - 1
 

Opowieść bez literówki, to nie opowieść :P
Niemal na początku: "....oraz armator Pacific Steam Navigation Co., czyli PSNC Zgodnie z treścią bardzo skomplikowanego dokumentu..."
Mam psie czucie, że po "PSNC" brakuje kropki.
To bardzo poważne niedopatrzenie :D

--
...to ja idę sklejać pierogi :)

 
19-08-15 13:46  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (12-04-20 16:24)

 
19-08-15 22:43  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 367

DROGA DO LOTNISKOWCA

Pierwszy udany lot braci Wright odbył się w roku 1903, ale był on jedynie ukoronowaniem wcześniejszych prób, dokonywanych przez wielu entuzjastów latania. Jednym z nich był Francuz Clément Ader, którego próby w roku 1890 i 1891 skończyły się rozbiciem napędzanych maszyną parową machin latających. Pierwszy lot skończył się po 50 metrach a drugi wprawdzie aż po 100, ale że oba zostały zakończone kraksami, nie przeszły do historii lotnictwa. Nie wspominam jednakże tutaj o Francuzie bez powodu.

Powodem owym jest wydana w roku 1895 jego książka zatytułowana „L’Aviation Militaire”, czyli oczywiście „Lotnictwo wojskowe”. Pomysł napisania książki o lotnictwie wojskowym w chwili, gdy nie odbył się jeszcze żaden udany lot jakiegokolwiek samolotu wydaje się być nonsensowny, ale była to doprawdy książka niezwykłego wizjonera, którego przewidywania w wielu przypadkach spełniły się w zadziwiający sposób. Clément Ader pisał tam o przyszłych ...lotniskowcach! Przedstawiając przyszłość lotnictwa, napisał między innymi:

„...konieczne staną się lotniskowce [nie mam dostępu do francuskiego oryginału, w angielskim tłumaczeniu książki termin użyty przez autora przetłumaczono na „aircraft carrier”]. Takie okręty będą miały bardzo odmienną konstrukcję od czegokolwiek istniejącego obecnie. Żeby z niego wystartować, pokład będzie musiał być wolny od jakichkolwiek przeszkód; będzie to płaski obszar szeroki jak tylko możliwe, niezgodny [wymiarami] z obrysem kadłuba, przypominający pas do lądowania. Szybkość takiego okrętu będzie musiała być co najmniej tak wysoka jak u krążowników, lub nawet wyższa... Obsługa samolotów będzie wykonywana pod pokładem ...Dostęp do dolnego pokładu będzie możliwy dzięki windzie wystarczająco długiej i szerokiej, aby zmieścić samolot ze składanymi skrzydłami... Po bokach będą warsztaty mechaników odpowiedzialnych za naprawy samolotów i utrzymywanie ich w stanie gotowości do lotu.”

Niewiarygodnie celna, wręcz prorocza wizja!

Clément Ader (1891) i dwie z jego konstrukcji
, , ,

Początek realizacji przewidywań Francuza miał miejsce w roku 1910, kiedy to Amerykanie postanowili sprawdzić możliwość użycia samolotu na okręcie. Na przedniej części amerykańskiego lekkiego krążownika „Birmingham” wybudowano długą na 25,30 i szeroką na 6,70 metra platformę startową, przechyloną do przodu pod kątem pięciu stopni. Przeprowadzenie eksperymentu zaproponowano – jakżeby inaczej! – samemu Wilburowi Wrightowi, ale po jego odmowie zwrócono się do innego pioniera awiacji, Glenna Curtissa, który zaproponował jednego ze swoich doświadczalnych pilotów, 24-letniego Eugena Burtona Ely. Oczywiście miano użyć samolotu skonstruowanego przez Curtissa, napędzanego silnikiem o mocy 50 koni mechanicznych. „Birmingham” stanął na kotwicowisku zwanym Hampton Roads, blisko portu w Norfolk.

Załadunek samolotu na pokład startowy krążownika


Ely przed lotem, noszący na sobie „kamizelkę ratunkową” z dętek rowerowych (?)
,

Za kilkanaście minut nastąpi start


Ranek 14 listopada 1910 roku był mglisty, co spowodowało przesunięcie próby na piętnastą. Planowano podniesienie kotwicy krążownika, nadanie mu prędkości 10 węzłów płynąc pod wiatr i dopiero wtedy Ely miał wystartować. Emocje pilota okazały się być jednak zbyt silne. Ledwo „Birmingham” zgrzytem łańcucha dał znać o wybieraniu kotwicy, Ely szybko wskoczył do kokpitu i bez rozkazu wystartował, mając przed sobą niecałe osiemnaście metrów rozbiegu!

Po opuszczeniu platformy samolot mocno przepadł zahaczając kołami o wodę, ale szczęśliwie wystarczyło mocy na nabranie wysokości. Z ochlapanymi przez wodę goglami Ely nie mógł zrealizować planu zakładającego okrążenie portu i wylądowanie w stoczni Marynarki Wojennej w Norfolk. Pospiesznie skierował się ku pobliskiej plaży, gdzie też zakończył swój pionierski lot.

,

Ely pilotował także pierwszy samolot, który wylądował na okręcie. Do tego celu od kominów aż do rufy krążownika pancernego „Pennsylvania” rozłożono platformę długą na 31 i szeroką na 9,75 metra. W poprzek rozłożono podniesione na 30 centymetrów 22 liny z przywiązanymi po obu końcach workami piasku. Pierwsze w historii „arresting gear”.

Pas do lądowania na „Pennsylvanii”


Ciekawe że nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że okręt ustawił się rufą do wiejącego prawie 20 km/godz wiatru, co w znaczący sposób zwiększało szybkość lądującego samolotu! Szczęśliwie nie miało to żadnego negatywnego wpływu na wydarzenia. Z prędkością 65 km/godz wyposażony w wysięgnik z hakiem samolot zaczepił o dwunastą linę, zatrzymując się na dwudziestym piątym metrze.

Pierwsze w historii lądowanie na okręcie. Na masztach i nawet na kominach krążownika liczni żądni emocji widzowie
, ,

Po czterdziestu pięciu minutach, wśród triumfalnych okrzyków załogi okrętu, Ely wsiadł ponownie do samolotu i pomyślnie wystartował.

Ely przed opuszczeniem „Pennsylvanii” i moment odlotu. Również i teraz miał na sobie „dętkową kamizelkę”
, ,

Ely nagle stał się sławny. Chętnie odszedłby od Curtissa do służby w lotnictwie US Navy, ale niestety taka formacja jeszcze nie istniała. Czekając na pozytywne wieści, zarabiał na swej popularności, biorąc udział w pokazach lotniczych. Dziewiętnastego października 1911 roku jego samolot wpadł w głębokie nurkowanie i rozbił się. Za dwa dni Eugen Burton Ely miał obchodzić dwudzieste piąte urodziny...

Rozbity samolot Ely’ego


W Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji z zainteresowaniem śledzono udane próby połączenia samolotu z okrętem. Niemcy zdecydowali o wybraniu własnej drogi, opartej na sterowcach. Mając u siebie Ferdinanda Grafa von Zeppelin i jego wspaniałe konstrukcje na długo – zbyt długo – nie brali pod uwagę bazujących na okrętach samolotów.

Marynarka Francuska zakupiła pierwsze samoloty dla swoich celów we wrześniu 1910 roku, ale dopiero cztery lata później przystosowała jeden z okrętów do operacji lotniczych. Na starym krążowniku „Foudre” postawiono hangar, a na części dziobowej zamontowano platformę, z której pilot René Caudron – w latach późniejszych konstruktor znanych samolotów – wystartował 8 maja 1914 roku na redzie portu St. Raphael.

Caudron startuje z „Foudre”


Był to jednakże tylko jednorazowy wyczyn, bo prawie natychmiast Francuzi zdecydowali o wyznaczeniu okrętowi roli bazy wodnosamolotów. Przez kolejnych osiem lat nad Sekwaną nie wracano do tematu okręt-samolot.

Brytyjczycy podeszli do sprawy z większym entuzjazmem, zazdroszcząc Niemcom zdolności obserwacyjno-zwiadowczych ich sterowców. Ponieważ niestety nie mieli u siebie żadnego Sir Zeppelina, rozpoczęli pracę nad specjalnym samolotem dla Marynarki. Pierwszym był „R.1”, popularnie zwany „Mayfly” (Jętka), a to ze względu na bardzo lekką konstrukcję. Tak lekką, że gdy we wrześniu 1911 roku wyprowadzono samolot z hangaru, porwał go i zniszczył silny powiew wiatru...

Po tej kompromitacji zabrano się do rzeczy bardziej kompleksowo. Wyznaczono trzech oficerów z Royal Navy i jednego z Royal Marine Light Infantry (Królewskiej Lekkiej Piechoty Morskiej), polecając im nauczyć się pilotażu wybranych tym razem starannie samolotów firmy Short Brothers. Ich zadaniem było także opracowanie wniosków, mających na celu przystosowanie tych maszyn do służby na okrętach.

Najpierw jednak pomyślano o Shortach jako o wodnosamolotach. Ponieważ były zbyt wątłe aby zainstalować na nich pływaki, zastąpiono je przymocowanymi przy kołach szczelnymi, wypełnionymi powietrzem workami. Kolejny taki worek znajdował się pod ogonem maszyny. W grudniu 1911 roku kapitan Arthur Longmore pomyślnie wodował na rzece Medway, bezskutecznie próbując jednakże z niej wystartować.

Jeśli nie z wody, to może z okrętu? Na pomoc przyszedł kolega z grupy, kapitan Charles Samson. Według jego projektu wykonano coś w rodzaju dwóch szyn, które zainstalowano na dziobie starego pancernika „Africa”. Dziesiątego stycznia 1912 roku, podczas postoju w porcie Samson pomyślnie wystartował na samolocie używanym wcześniej przez Longmore’a.

„Africa” z nietypowym pokładem startowym


Cztery miesiące później Samson ponownie wystartował z okrętu. Tym razem był to pancernik „Hibernia”, płynący pod wiatr z szybkością 15 węzłów.

„Hibernia” i start Samsona z jej pokładu. Pod samolotem widoczne trzy powietrzne worki


Dotychczasowe dokonania nie satysfakcjonowały jednakże Admiralicji. Starty z okrętów zostały opanowane, ale co z lądowaniem? Na razie samoloty wciąż musiały podpłynąć do okrętu, a następnie być wciągnięte dźwigiem na pokład. Nawet przebudowany w 1916 roku transatlantyk „Campania”, mogący zabierać i wysyłać w powietrze aż dziesięć samolotów, nie dawał im możliwości lądowania u siebie.

Wodnosamolot Short wciągany na przystosowany do ich startu samolotów krążownik „Hermes”


Póki co bazowano na wodnosamolotach, a w przypadku stacjonowania na okręcie „lądowych” myśliwców, wysyłano je w morzu do boju tylko w przypadku, gdy miały szansę dolecieć do zwykłego lotniska.

Aż wreszcie prorocza przepowiednia Clémenta Adera spełniła się co do joty. Powstał absolutnie innowacyjny, rewelacyjny pomysł przebudowania stojącego na doku kadłuba statku pasażerskiego na pierwszy na świecie „prawdziwy” lotniskowiec, spełniający wszystkie życzenia, jakie tylko można by wobec niego sformułować. Tak powstał „Argus”, którego losy poznamy w następnej Opowieści.

Post zmieniony (02-05-20 14:04)

 
19-08-15 23:11  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

"Załadunek samolotu na pokład startowy krążownika" - brak zdjęcia
"Royal Marine Light Infantry (Królewskiej Lekkiej Piechoty Marines)" ......Piechoty Morskiej.

 
20-08-15 07:28  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
pieczarek   

Pieknie opowiedziana historia pionierow lotnictwa morskiego. Z niecierpliwoscia czekam na jej kontynuacje w Opowiesci o "Argusie".

ZbiGu - jak najbardziej warto tutaj sprobowac. Rozne historie pojawialy sie w watku Kartonowych Dinozaurow. Moze tam moglbys sprobowac cos na ekran przelac? Bardzo chetnie przeczytam.

--
pozdrawiam Kuba

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 29 z 114Strony:  <=  <-  27  28  29  30  31  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024