Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 359
DOSKONAŁY SYSTEM WENTYLACJI
Zwodowany w 1828 roku „Bombay” należał do okrętów zwanych w Royal Navy „line-of-battleship”. Określenie to obowiązywało od wieku siedemnastego do połowy dziewiętnastego i oznaczało pancernik przeznaczony do walki w szyku liniowym, kiedy to dwie ustawione równolegle do siebie kolumny okrętów wzajemnie się ostrzeliwały. Do tak morderczej walki najlepiej nadawały się jednostki duże i silnie uzbrojone – i jedną z nich był właśnie „Bombay”.
Kolumna line-of-battleships
Zbudowany z drewna tekowego okręt miał 2782 ton i długość nieco ponad 71 metrów (dane po przebudowie, o czym poniżej), a uzbrojono go w 64 działa, w większości rozmieszczone po obu burtach. Co ciekawe, okrętu nie zbudowano w Wielkiej Brytanii ale w Bombaju, w stoczni „Bombay Dockyard”. Powstało tam zresztą więcej dużych okrętów dla Royal Navy, choćby „Ganges”, inny line-of-battleship. Firma działa do dziś, jako największa stocznia remontowa Indian Navy, czyli indyjskiej marynarki wojennej.
Bombay Dockyard nadal istnieje
„Bombay”
Pod koniec lat czterdziestych XIX wieku szybko zaczęła wzrastać liczba parowców i oczywiście nie uszło to uwagi brytyjskiej Admiralicji. Napędzany parą okręt mógł wreszcie uniezależnić się od wiatru, co pozwalało na dokonywanie niemożliwych to tej pory manewrów. Oprócz budowy nowych parowców, zdecydowano także o zainstalowaniu maszyn na licznych ciężkich okrętach żaglowych. Wybrano do nich napęd śrubowy, odporny na ostrzał wroga, w odróżnieniu od wrażliwych łopatek bocznokołowców.
W roku 1861 „Bombay” przypłynął do stoczni w Chatham, Anglia, gdzie został przecięty na pół, a pomiędzy rozdzielone części wstawiono dodatkową sekcję z zainstalowaną wewnątrz maszyna parową mającą moc 400 koni mechanicznych, i według zapewnień stoczni pozwalającą na pływanie z prędkością ośmiu węzłów. Dłuższy kadłub pozwolił także na zwiększenie liczby dział do osiemdziesięciu czterech. Admirałowie zacierali z satysfakcją ręce: oto mieli kolejny nowoczesny i silny okręt, pozwalający z czystym sumieniem na śpiewanie „Rule, Britannia! Britannia rule the waves...”
„Bombay” w doku, przebudowywany na okręt o napędzie parowym
Trzy lata po przebudowie, w roku 1864 zdecydowano o wysłaniu okrętu na wody Południowego Atlantyku. Pancernik ponownie wszedł na dok, gdzie między innymi zwiększono moc maszyny. Dowódcą mianowano komandora Colina Campbella. Sam „Bombay” został mianowany okrętem flagowym kontradmirała Charlesa Elliota, dowodzącego flotą South American Station.
Po zejściu z doku, okręt odbył próby morskie unowocześnionej maszyny. Dwudziestego szóstego kwietnia podczas pomiaru na odcinku mili, idący jedynie pod parą okręt osiągnął prędkość aż 10,157 węzła! Ku radości załogi na okręcie zainstalowano także bardzo efektywny system wentylacji, rozprowadzający pod pokładem świeże powietrze.
Po dwóch tygodniach „Bombay” rzucił cumy w Plymouth, obierając kurs na Amerykę Południową. W lipcu pancernik odwiedził Rio de Janeiro, we wrześniu Pernambuco, a w listopadzie i grudniu Montevideo. Właśnie z tego portu pancernik wypłynął 22 grudnia 1864 roku, aby na przybrzeżnych wodach przeprowadzić ćwiczenia artyleryjskie.
Na burcie nie było kontradmirała Elliota. Tego ranka przeniósł on tymczasowo swoją flagę na bocznokołowy slup „Triton” i wypłynął na nim w morze. Slupowi towarzyszył inny bocznokołowy slup, „Stromboli”.
Gdy płynący tylko pod żaglami „Bombay” oddalił się od portu na 14 mil, o godzinie 15:35 jeden z marynarzy zameldował o pożarze w magazynie ze spirytualiami. Doskonale zdyscyplinowana załoga natychmiast przystąpiła do akcji gaśniczej uruchamiając pompy pożarowe, ale zaledwie po kilkunastu minutach trzeba było pogodzić się z beznadziejnością sytuacji. Campbell podjął jeszcze próbę zalania magazynów prochu, ale wysłany pod pokład oficer powrócił mówiąc, że dotarcie do magazynów poprzez kłęby dymu nie jest możliwe. Komandor postanowił upewnić się o tym osobiście i pomimo prób zatrzymania go przez oficera zszedł pod pokład tylko po to, aby potwierdzić beznadziejność ich położenia.
Tak bardzo chwalony przez załogę system wentylacji przyczynił się do niewiarygodnie szybkiego rozprzestrzeniania się ognia. Podczas postoju w doku w ścianach i podłogach wielu pomieszczeń zrobiono osłonięte kratkami otwory mające na celu rozprowadzanie świeżego powietrza, ale tym razem zostały one wykorzystane przez szalejący żywioł. Płomienie rozprzestrzeniały się także dzięki wybuchającym beczkom z alkoholem. Ogromne bryzgi płonącego płynu przenosiły ogień w coraz to nowe rejony okrętu. Dym widać było w promieniu wielu mil i już wkrótce w kierunku skazanego na zagładę okrętu płynęły pospiesznie liczne jednostki, w tym także „Triton” i „Stromboli”.
Wkrótce okręt palił się od dziobu do rufy. Jakby mało było płonącego alkoholu, zaczęły wybuchać także składowane w szafkach przy działach pociski. Pokład działowy stał się niedostępny. O 15:52 zaczęto opuszczać szalupy. Nie udało się zwodować tylko jednej z nich, znajdującej się tuż pod opadającymi w płomieniach kawałkami żagli. O 16:15 zwalił się przepalony u nasady grotmaszt pancernika, o 16:40 w jego ślady poszedł stermaszt i wreszcie dwadzieścia pięć minut później ich los podzielił fokmaszt.
W ucieczce przed płomieniami wielu odciętych ogniem na dziobowej części marynarzy weszło na znajdującą się pod bukszprytem siatkę. Zaczęli z niej skakać do wody, gdy w pobliże podeszła – nie zważając na wielkie ryzyko - szalupa dowodzona przez porucznika Mandevilla, wsparta wkrótce przez rybacką łódź.
Ze swojej szalupy komandor Campbell rozkazał kapitanowi Vidalowi, aby na swej łodzi co sił we wiosłach popłynął do portu, aby powiadomić władze o pożarze. W tym czasie jednakże w pobliżu pojawiło się już wiele statków, pospiesznie opuszczających na wodę swoje szalupy. Jako pierwsza wkroczyła do akcji pilotówka, która przejęła z najmniejszej, ale za to bardzo przeładowanej łodzi, znaczną część rozbitków.
O 20:25 ogień dotarł do rufowego magazynu prochu. Po niezwykle silnej eksplozji okręt poszedł błyskawicznie na dno głębokiego w tym miejscu na 16 metrów oceanu. Tylko liczne pływające szczątki świadczyły o tym, że jeszcze niedawno znajdował się tu potężny pancernik.
Życie straciło dwóch oficerów i 89 marynarzy. Cześć z nich zginęła w ogniu, ale spora grupa po prostu utonęła, nie umiejąc pływać. Skakali do wody na pewną śmierć, ale alternatywą było przecież spłonięcie żywcem. Ocalało 523 ludzi, w tym komandor Campbell.
Teraz do akcji wkroczyli królewscy sędziowie. Aresztowano Campbella i jego oficerów, zabierając im szpady. Przypadek rozważano bardzo starannie, przesłuchując wielu członków załogi. W końcu sąd ogłosił werdykt:
„Po pięciu dniach śledztwa w oczach Sądu nie ma dowodów na to, że przyczyna pożaru mogłaby być [odpowiednio wcześnie] wykryta, a tym samym komandor Campbell, oficerowie i załoga utraconego okrętu Jej Królewskiej Mości „Bombay” nie może być za to obwiniona. W opinii Sądu po wykryciu pożaru zrobiono wszystko aby go stłumić, ale okazało się to niewykonalne z powodu systemu wentylacyjnego okrętu, powodującego rozprzestrzenianie się ognia z nadzwyczajną szybkością; okręt został opuszczony dopiero wtedy, gdy znikły wszelkie nadzieje na jego uratowanie, a uciekający przed płomieniami oficerowie i załoga byli zmuszeni ewakuować się.
Kapitan, oficerowie i załoga okazali wobec bardzo wymagających okoliczności gotowość i dyscyplinę, a wielką liczbę ludzi uratowano głównie dzięki przezorności z jaką poczyniono przygotowania i szybkości z jaką opuszczono łodzie i dlatego Sąd uwalnia od winy komandora Campbella, jego oficerów i załogę.
Sąd chciałby także zwrócić uwagę Admiralicji co do sposobu wentylacji magazynu spirytualiów na „Bombayu”, przez co ogień miał łatwy dostęp do tego pomieszczenia. W opinii Sądu powinny być powzięte wszelkie kroki, aby zabezpieczyć magazyny spirytualiów na okrętach Jej Królewskiej Mości przed takimi wypadkami.
Sąd uważa za swój obowiązek zwrócić uwagę członków Izby Lordów Admiralicji na wiele przykładów bohaterstwa i poświęcenia oficerów oraz marynarzy „Bombayu” w przypadkach które zostaną poparte dowodami i przykładami, w których wielu oficerów miało ogromny wpływ na uratowanie tylu ludzi”.
Po odczytaniu wyroku uroczyście uwolniono aresztowanych, zwracając im oficerskie szpady.
Obrazek wykonany z włóczki (!) przez jednego z marynarzy pancernika
--
Post zmieniony (02-05-20 14:01)
|