KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 21 z 114Strony:  <=  <-  19  20  21  22  23  ->  => 
16-07-15 08:40  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 355

CZTERY MINUTY

Na początku wypadałoby jak zwykle przedstawić bohatera niniejszej Opowieści:
- Statek pasażerski „Drummond Castle”
- Zwodowany 1881 w szkockim Govan
- 3706 GRT
- Długość 111 m
- Maszyna parowa 600 KM, prędkość 12,5 węzła
- Kapitan W.W. Pierce

Statek miał kabiny pierwszej klasy dla 120 pasażerów, drugiej dla 100 i wreszcie zbiorowe pomieszczenia dla 160 pasażerów mających wprawdzie bilety z zaznaczoną trzecią klasą, ale de facto byli to bezkabinowcy, czyli bardzo dobrze nam już znani steerage. Podróżowali z pewnością mało wygodnie, ale za to tanio!

„Drummond Castle”


Armatorem był londyński D. Currie & Co., któremu udało się podpisać bardzo opłacalny kontrakt na przewóz poczty i z tej okazji zmienił nazwę na lepiej brzmiącą Castle Mail Packets. Na statku znajdowała się ładownia chłodzona, którą wykorzystywano do wożenia brzoskwiń z Afryki Południowej do Anglii. Zwyczajowa trasa prowadziła z Londynu do Cape Town i na Mauritius.

Dwudziestego ósmego maja 1896 roku „Drummond Castle” wypłynął z Cape Town w drogę do Londynu. Na burcie znajdowało się 143 pasażerów oraz 103-osobowa załoga. Wśród pasażerów większość stanowiły kobiety i dzieci, w tym rodziny wracających do ojczyzny osiemnastu południowoafrykańskich plantatorów herbaty.

Po kilkunastu dniach przyjemnej podróży przy pięknej pogodzie, wieczorem 16 czerwca statek znalazł się w pobliżu wyspy Ushant czyli w punkcie, gdzie Zatoka Biskajska zaczyna przechodzić w Kanał La Manche. Morze nadal było spokojne, ale widoczność nienajlepsza.

Silne prądy zbiegające się przy wysepce Moléne – tuż przy Ushant - powodują, że akwen ten stanowił zmorę nawigatorów, zaliczając się do najniebezpieczniejszych na świecie. Tak było także w przypadku „Drummond Castle”, kiedy to oficerowie na jego mostku nie zorientowali się, że ich statek znoszony jest coraz bardziej na wschód.

Około 22:30 „Drummond Castle” został spostrzeżony przez parowiec „Werfa”, którego pierwszy oficer zwrócił uwagę na to, że mijany statek nie idzie zwykłym w tym miejscu kursem, kierując się wyraźnie w stronę lądu. Niestety nie było jak ostrzec Brytyjczyków przed tym zagrożeniem, mimo że statki mijały się o zaledwie trzy czwarte mili. Oficer poprzestał na wpisaniu obserwacji do dziennika okrętowego „Werfy”. „Drummond Castle” zniknął z ciemnościach, wciąż idąc niezmienionym kursem.

Krótko przed dwudziestą trzecią płynący dwunastoma węzłami statek wpadł na skały Pierres Vertes, znajdujących się na podejściu do Molene, po południowej stronie wejścia do cieśniny Fronveur.

Mapa fatalnego akwenu z podkreślonymi nazwami:
Ile d’Ouessant (Wyspa Ushant)
Ile Moléne (Wyspa Moléne)
Pierres Vertes


Zarówno kapitan Pierce jak i jego pierwszy oficer byli w tym czasie na mostku. Bez żadnych na swoje twierdzenie dowodów uznał, że statek osiadł tak mocno na skałach, iż nie grozi mu zatonięcie. Z tego też powodu zdecydował nie opuszczać szalup czekając na świt. Poprzestał na wydaniu starszemu mechanikowi rozkazu wypuszczenia pary z kotłów, aby nie narażać ich na eksplozję.

Prawie natychmiast okazało się, że Pierce błędnie ocenił sytuację. „Drummond Castle” zaczął tonąć w błyskawicznym tempie. Od chwili wejścia na skały do zniknięcia statku pod powierzchnią wody minęły zaledwie cztery minuty!



Dwaj uratowani marynarze, sternik Wood i marynarz Godbolt udzielili kilku wywiadów dla prasy, przedstawiając wydarzenia owej strasznej nocy:

Pomimo późnej godziny, w chwili zderzenia znakomita większość mężczyzn przebywała na pokładzie, rozkoszując się wieczorną fajką. W łóżkach znajdowały się jedynie dzieci i pilnujące ich matki. W chwili wejścia na skały dał się słyszeć przeciągły i głośny zgrzyt, po którym zapanowała martwa cisza. Po kilku minutach statek zapadł się pod wodę tak szybko, jakby zrobiony był z ołowiu. Następnych chwil marynarze nie pamiętali, wznawiając narrację od momentu, kiedy znaleźli się w wodzie, trzymając kurczowo zmyte z pokładu kawałki drewna. Wokół słychać było mnóstwo błagających o ratunek głosów słabnących z każdą minutą, aż wreszcie wszystko ucichło.

Każdy z unoszących się w pewnej odległości od siebie marynarzy sądził że tylko on ocalał z katastrofy, ale wreszcie Godbolt dostrzegł Wooda. Podpłynął do niego i tak, dodając sobie nawzajem otuchy unosili się na falach przez dziesięć koszmarnie ciągnących się godzin. Kilkakrotnie rozdzielały ich fale, ale za każdym razem rozbitkowie potrafili znowu się połączyć.

Dopiero o dziewiątej rano wycieńczonych do cna marynarzy zauważyli francuscy rybacy, wciągając ich na łódź. Francuzi bezskutecznie krążyli jeszcze w tym rejonie przez godzinę, ale nikogo już więcej nie znaleźli. Trzecią i ostatnią osobą która ocaliła życie, był pasażer pierwszej klasy Charles Marquandt, wyłowiony z wody przez rybaków z Ushant. I to wszystko! Śmierć poniosło 101 członków załogi – w tym kapitan Pierce – oraz 142 pasażerów.

Na Ushant odprawiono przed kościołem mszę za dusze ofiar katastrofy


W ciągu kilku następnych dni fale wyrzuciły na brzeg 53 ciała, z których 51 zostało zidentyfikowanych przez Alphonse Bertillona, pracownika wydziału kryminalnego policji francuskiej. Za swą niewdzięczną pracę został później odznaczony przez Brytyjczyków, podobnie jak biorący udział w akcji ratowniczej rybacy.



Jak zwykle w tamtych latach, nawet na tak wielkiej tragedii próbowano zarobić. Oto opakowanie czekolady:


Wrak został odnaleziony dopiero w 35 lat po tragedii, w roku 1929. Dokonali tego przypadkowo włoscy nurkowie, poszukujący w tym samym rejonie wraku statku „Egypt”, który zatonął 20 maja 1922 roku z prawdziwymi skarbami w ładowniach (vide Opowieść 238). Dzięki temu odkryciu wiemy, dlaczego „Drummond Castle” zatonął tak szybko: jego kadłub miał wielkie rozdarcie od kilu aż po linię wodną.

--

Post zmieniony (02-05-20 14:00)

 
16-07-15 08:46  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

W ramach przeprosin za opóźnienie :-), kolejna Opowieść ukaże się już jutro!

 
16-07-15 09:04  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
pieczarek   

Przeprosiny nie sa az tak istotne, problemy z internetem to przeciez nic niezwyklego. Niemniej na kolejna Opowiesc juz czyszcze okulary :)

--
pozdrawiam Kuba

 
16-07-15 09:28  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Przygotuj także zatyczki do uszu :-)

 
16-07-15 09:59  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Może i nie ufasz, ale jednak używasz... Tak samo niektórzy mówią o żonach :-)
(NIE JA!)

 
16-07-15 10:02  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
pieczarek   

Bedac bardzo niepoprawny politycznie zapytalbym sie, czy masz na mysli ufanie, uzywanie, czy mowienie ;)

--
pozdrawiam Kuba

 
16-07-15 10:39  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Będąc bardzo poprawny politycznie, odmawiam jednoznacznej odpowiedzi :-)

 
17-07-15 08:07  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 356

PÓŁ ROKU SUKCESÓW

W lipcu 1914 roku lekki niemiecki krążownik „Karlsruhe” przypłynął na wody centralnej Ameryki, aby zluzować przebywający tam już od pewnego czasu „Dresden”, mając powrócić do Vaterlandu. Jedynym z załogi „Dresdena” który się z tego powrotu nie cieszył był jego dowódca, komandor Erich Kohler, ponieważ rozkazem admiralicji przeszedł na przybyły okręt, przejmując jego dowództwo. No cóż, befehl ist befehl!

„Karslruhe”


Dwudziestego szóstego lipca „Karlsruhe” zawinął do Hawany, gdzie otrzymał od niemieckich dyplomatów informację o zbliżającej się nieuchronnie wojnie. Po czterech dniach postoju okręt wypłynął z portu, kierując się w stronę Bahamów. Po dotarciu w pobliże wyspy Plana Cays, Kohler odebrał radiowy rozkaz nawiązania łączności z liniowcem Norddeutsche Lloyd „Kronprinz Wilhelm”, celem ustalenia miejsca spotkania, a następnie przekazania na niego nadwyżki uzbrojenia. Do rendez-vous doszło 6 sierpnia, o 120 mil na północny-wschód od wyspy Watling. Jednostki stanęły burta w burtę, po czym rozpoczęto przeładowywanie na „Wilhelma” zapasowych dział krążownika oraz amunicji. Po zakończeniu tej operacji, liniowiec miał rozpocząć samodzielne działania w charakterze krążownika pomocniczego.

Tego dnia szczęście nie było jednakże po niemieckiej stronie. Gdy na południowym horyzoncie pojawił się brytyjski krążownik pancerny „Suffolk”, zdążono przerzucić jedynie 2 działa 88 mm z niewielkim zapasem 290 pocisków, a do tego karabin maszynowy i 36 karabinów zwykłych. Ponadto na „Kronprinz Wilhelm” przeszedł oficer nawigacyjny z „Karlsruhe”, kapitan Paul Thierfelder, stając się dowódcą nowego krążownika pomocniczego. Dotychczasowy pierwszy po Bogu, kapitan Kurt Grahn, został pierwszym oficerem. Na „Wilhelma” przeszło także dwóch oficerów i trzynastu artylerzystów, jako że nikt z załogi statku pasażerskiego nie potrafił obsługiwać dział.

Pospiesznie rzucono cumy, po czym obie jednostki rozdzieliły się w ucieczce przed dużo silniejszym przeciwnikiem. „Suffolk” ruszył oczywiście za „Karlsruhe”, słusznie uznając go za bardziej wartego eliminacji przeciwnika niż statek pasażerski. Ponieważ jednak maksymalna szybkość niemieckiego okrętu była większa aż o sześć węzłów (29 wobec 23 jednostki brytyjskiej), dowodzący „Suffolkiem” komandor Edward H. Moubray rozkazał drogą radiową lekkiemu krążownikowi „Bristol”, aby ten przeciął kurs „Karslruhe”.

„Suffolk” stanowił wielkie zagrożenie dla „Karlsruhe”


Już o 20:15 tego samego dnia „Bristol” nawiązał kontakt wzrokowy z przeciwnikiem. W świetle pełnego księżyca widoczność była znakomita, toteż Brytyjczycy wkrótce otworzyli ogień, na który po paru minutach doczekali się odpowiedzi, i to odpowiedzi groźnej: dwa niemieckie pociski weszły w cel. Zapowiadało się na ostrą walkę, ale w tejże chwili – akurat teraz! – na „Bristolu” uległ awarii skraplacz, redukując szybkość krążownika z 26 do zaledwie 18 węzłów. Brytyjczycy patrzyli bezsilnie, jak wróg znika z ich pola widzenia.

„Bristol”


Z powodu rozpaczliwie małego zapasu węgla, „Karlsruhe” obrał kurs na San Juan w Puerto Rico. Dotarł tam, mając zaledwie dwanaście ton paliwa! Nadzieje na całkowite wypełnienie zasobni okazały się jednak płonne, jako że w porcie znajdowało się zaledwie osiemset ton węgla. Nie można było czekać na dodatkową dostawę, ponieważ komandor Kohler nie miał wątpliwości, że Brytyjczycy nie zrezygnowali z dopadnięcia jego okrętu. Zresztą Niemcy i tak mieli szczęście, że rządzący w Puerto Rico Amerykanie pozwolili im na bunkrowanie!

Ostatnie znane zdjęcie krążownika. Pobieranie węgla w San Juan


Okręt rzucił cumy i pognał ile sił w maszynach do Curaçao w Zachodnich Indiach Holenderskich, gdzie Kohler spodziewał się dobrać węgla do pełna. I tym razem Niemcom udało się uniknąć spotkania z Royal Navy.

Postój w Curaçao trwał zaledwie dobę, ale każda chwila znaczona była ciężką pracą przy pobieraniu węgla. Gdy okręt z wypełnionymi po brzegi zasobniami powrócił na otwarte wody, załoga odetchnęła z ulgą: krążownik znowu mógł pływać z pełną prędkością bez obawy, że zwiększone zużycie węgla unieruchomi go w obliczu nieprzyjaciela.

Z Curaçao wypłynął także wyładowany wcześniej cennym paliwem niemiecki frachtowiec „Stadt Schleswig”, mający krążyć u wybrzeży Brazylii w charakterze pływającej stacji węglowej. Kilka innych, mających identyczne zadanie statków zostało wysłanych w morze przez niemieckich agentów, usytuowanych w portach Ameryki Środkowej i Południowej. Doskonała logistyka pozwoliła na nieprzerwany dwu i pół miesięczny pobyt na morzu, przynosząc krążownikowi godne odnotowania sukcesy.

„Karslruhe” przechwycił aż szesnaście brytyjskich statków oraz holenderski „Maria”, znajdujący się w brytyjskim czarterze. Czternaście jednostek zostało zatopionych, a trzy kolejne, mające w swych ładowniach węgiel, miały towarzyszyć krążownikowi. Łączny tonaż zdobyczy sięgnął 76000.

Niemiecka pocztówka propagandowa informująca iż „najnowszy i najszybszy okręt naszej marynarki” zatopił siedem angielskich parowców


Osiemnastego października czterystu dziewiętnastu jeńców z zatopionych statków zostało przeniesionych na statek „Crefeld”, który cztery dni później zawinął z nimi na Wyspy Kanaryjskie. Tam, w neutralnym kraju, zostali wypuszczeni na ląd.

Czwartego listopada „Karlsruhe” znajdował się w drodze do Barbados. Towarzyszyły mu węglowce „Hoffnung” (przechwycony wcześniej brytyjski „Indrani”), oraz niemiecki „Rio Negro”.

O 18:30 okrętem szarpnęła wielka eksplozja, rozrywając go na dwie części! Dziobowa sekcja z rozbitą w pył nadbudówką, masztem i przednim kominem zatonęła prawie natychmiast, zabierając ze sobą na dno komandora Kohlera wraz z ogromną liczbą marynarzy. Liczne ofiary znajdowały się zresztą także na części rufowej, która jeszcze przez jakiś czas unosiła się na wodzie. „Hoffnung” i „Rio Negro” wyciągnęły z wody zaledwie 123 rozbitków. Poza Kohlerem, śmierć poniosło aż 262 członków jego załogi. Przyczyną eksplozji był prawdopodobnie samozapłon kordytu.

Najwyższy rangą wśród ocalonych był komandor porucznik Studt, który rozkazał przenieść wszystkich rozbitków na „Rio Negro”. Ponieważ na drogę do Niemiec nie starczyłoby węgla dla obu statków, opróżniono ładownie „Hoffnunga”, po czym zatopiono go poprzez otwarcie zaworów dennych.

„Rio Negro” najpierw obrał kurs na Islandię, a następnie z daleka ominął Szkocję, wpływając na Morze Północne. Pod osłoną sztormu udało mu się ominąć brytyjską blokadę i zawinąć do Ålesund w Norwegii. Na początku grudnia statek szczęśliwie przedarł się do ojczyzny, przynosząc Admiralicji hiobowe wieści o „Karlsruhe”. Niemcy przemilczeli oczywiście fakt utraty swego krążownika, wciąż poszukiwanego przez Royal Navy. Polowanie odwołano dopiero w marcu 1915 roku, kiedy to do Brytyjczyków dotarły w końcu informacje o losie niemieckiego okrętu.

Wdowa po komandorze Kohlerze została w 1927 roku matką chrzestną trzeciego już w historii niemieckiego okrętu o nazwie "Karlsruhe".

Post zmieniony (02-05-20 14:00)

 
17-07-15 09:10  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
pieczarek   

Ja tylko dodam, ze kolejnym Karlsruhe byl: https://en.wikipedia.org/wiki/SMS_Karlsruhe_%281916%29, a wymieniony przez Ciebie byl nastepnym w kolejnosci.


--
pozdrawiam Kuba

Post zmieniony (17-07-15 10:07)

 
17-07-15 09:14  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

No rzeczywiście. Zaraz wprowadzę korektę.

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 21 z 114Strony:  <=  <-  19  20  21  22  23  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024