Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 350
NIEPOTRZEBNA AKCJA
Włoskie stocznie w Trieście i Fiume zwodowały dla Austro-Węgier w latach 1911-1914 cztery pancerniki klasy Tegetthoff, od nazwy pierwszego okrętu z serii. Wprawdzie ostatecznie zmieniono jego nazwę na „Viribus Unitis” a „Tegetthoffem” został drugi z okrętów, ale określenie „pancerniki klasy Tegetthoff” pozostało. Pozostałe dwa to „Prinz Eugen” i „Szent Istvan”.
„Viribus Unitis” na pochylni...
...i w trakcie wodowania. Triest, 24.6.1911
„Viribus Unitis” na Malcie. Z przodu po prawej część dziobowa brytyjskiego „Inflexible”
Podczas wojny załoga „Viribus Unitis” niezbyt się nawojowała. Pierwsza akcja, podczas której jednakże marynarze nie mogli jeszcze poczuć prochu, była związana z obecnością niemieckich krążowników „Goeben” i „Breslau” na Morzu Śródziemnym w sierpniu 1915 roku. Po otrzymaniu rozkazu przedarcia się do Konstantynopola, okręty pobrały węgiel w Messynie i 6 sierpnia wieczorem ruszyły na wschód, ścigani przez Royal Navy.
Admiralicja Austro-Węgier uznała, że należy przyjść z pomocą niemieckim przyjaciołom. Z Puli ruszyły ku cieśninie Otranto „Viribus Unitis”, „Tegetthoff" i „Prinz Eugen” i trzy predrednoty, w eskorcie dwunastu torpedowców. Ponieważ Austro-Węgry i Wielka Brytania nie były ze sobą w stanie wojny, nie wiadomo zatem jakiego rodzaju mogłaby to być pomoc... Gdy okręty znajdowały się na wysokości chorwackiego portu Szybenik, przyszedł rozkaz powrotu do bazy.
Pancernik podczas ćwiczeń artyleryjskich
,
Gdy 23 maja 1915 roku Włochy wypowiedziały wojnę Austro-Węgrom, ci natychmiast postanowili pokazać potęgę swej floty. Jedna z takich akcji rozpoczęła się zaraz następnego dnia wymarszem z bazy w Puli silnego zespołu składającego się z trzech drednotów: „Viribus Unitis”, „Tegetthoff i „Prinz Eugen” (najpóźniej zwodowany „Szent Istvan” miał stać jeszcze do grudnia przy nabrzeżu wyposażeniowym), oraz osiem predrednotów. Dwudziestego piątego okręty zbliżyły się do wybrzeży prowincji Ankona ostrzeliwując szereg włoskich miast, wyrządzając szczególnie duże zniszczenia w mieście o tej samej nazwie. Zadanie wyjątkowo proste i bezpieczne. A potem przyszły miesiące i lata dolce far niente (słodkie nieróbstwo), jak by to powiedzieli Włosi.
Trzecia i ostatnia okazja do wejścia do akcji przydarzyła się dopiero w czerwcu 1918, kiedy to admirał Horthy postanowił przełamać aliancką blokadę w cieśninie Otranto, uniemożliwiającą jego flocie wyjście na Morze Śródziemne. W skład silnego zespołu wchodził także „Viribus Unitis”. Skończyło się na utracie bliźniaczego „Szent Istvana” i sromotnym odwrocie do bazy.
Pancerniki stały na kotwicowisku bazy Pula
Zgromadzona w Puli flota kłuła Włochów w oczy, ale nie mieli jej jak tam dopaść. Okrętowe działa i artyleria nabrzeżna stanowiły zbyt silną przeszkodę w ataku frontalnym. I wtedy na scenie pojawił się porucznik, chirurg okrętowy, Rafaelle Paolucci. Wpadł on na szalony pomysł dostania się wpław (!) do bazy w Puli z dużym ładunkiem wybuchowym i spowodowanie jego eksplozji pod którymś z drednotów. Z analizy mapy wyszło mu, że wysadzony z okrętu podwodnego przy wejściu do portu, będzie musiał pokonać trzy kilometry w jedną stronę.
Raffaele Paolucci
Nie mówiąc nikomu o swym planie, w kwietniowe i majowe noce Paolucci zawzięcie trenował na wodach Wenecji, przepływając bez chwili odpoczynku po pięć mil. Po kilku tygodniach zaczął ciągnąć za sobą beczkę wypełniona 150 litrami wody, mającą udawać ładunek wybuchowy. W maju zdecydował się wreszcie przedstawić swój plan dowództwu. Pomimo mocno mieszanych uczuć zwierzchników, pozwolono mu kontynuować trening.
W lipcu do porucznika doszła wiadomość, że major Raffaele Rossetti – także z Regia Marina – pracuje nad zbudowaniem kierowanej przez człowieka torpedy. To było to!
Raffaele Rossetti
Obaj oficerowie spotkali się, po czym zaczęli wspólnie pracować nad dwuosobową torpedą oraz planem akcji. Wyliczyli, że z przodu pojazdu można przymocować co najmniej 200-kilogramowy ładunek TNT (ostatecznie skończyło się na 2 x 170 kg). W stoczni w Wenecji ćwiczyli w ukryciu manewrowanie torpedą, aż pod koniec października zameldowali o swej gotowości do przeprowadzenia ryzykownej akcji. Torpedę nazwano „Mignatta”, czyli ...pijawka. Załoga siadała na niej jak na koniu, jeden za drugim.
„Mignatta”
Wieczorem 31 października 1918 roku na redzie Puli, z kutra torpedowego MAS 95 opuszczono na wodę niezwykły pojazd, mogący jednakże płynąć z szybkością zaledwie dwóch węzłów. Ubrani w skafandry płetwonurków Włosi dosiedli torpedy i ruszyli ku swemu przeznaczeniu. Ponad wodą wystawały im jedynie głowy. O 22:13 znajdowali się tuż przy wejściu do portu, i kalkulowali, że pięć godzin powinno im wystarczyć na dotarcie do wybranego okrętu, zainstalowanie ładunku, oraz powrót do kutra. Wody podejścia do bazy omiatane były reflektorami, ale nikt ich nie zauważył. W pewnej chwili minął ich wychodzący na patrol okręt podwodny. Paolucci ześlizgnął się z torpedy i popłynął w ciemność, aby zbadać teren. Wkrótce natknął się na przeszkodę w postaci potężnych drewnianych kłód, z wbitymi w nie grubymi stalowymi prętami. Wrócił do kolegi, przedstawił sytuację, po czym zdecydowali się poszukać wystarczająco szerokiej dla nich luki. Szczęśliwie dla ryzykantów zaczął padać deszcz, który skutecznie zagłuszał teraz wszelkie hałasy. Była pierwsza w nocy i już wiedzieli, że nie zdążą się zmieścić w harmonogramie.
Po kilkunastu minutach drogę zagrodziła im sieć przeciwko okrętom podwodnym, z przywiązanymi do niej ładunkami wybuchowymi, ale i tę przeszkodę udało się pokonać. O godzinie trzeciej – dopiero o trzeciej! – nietypowy pojazd znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie jednego z pancerników. Był to „Viribus Unitis”.
W tejże chwili nastąpiła najgorsza chyba chwila całej wyprawy, bo torpeda zaczęła niespodziewanie tonąć i doprawdy z wielkim trudem udało się w końcu zachować jej pływalność. O 4:45 jeden ze zbiorników ze 170 kilogramami ładunkiem wybuchowego został przymocowany magnetycznymi uchwytami do kadłuba pancernika. Ustawiono zegar na 6:30. Teraz należało poszukać celu dla drugiej porcji trotylu.
Kiedy Włosi odpływali od „Viribus Unitis”, zostali dostrzeżeni z jego pokładu. Marynarze z pancernika w pośpiechu opuszczali szalupę. Widząc że wszystko stracone, Paolucci pozwolił trotylowi opaść na dno, a to samo z torpedą zrobił Rossetti, wypuszczając całe powietrze ze zbiorników balastowych. Jeńcy zostali przewiezieni na pokład „Viribus Unitis”. Tam czekały na nich zaskakujące informacje.
Włosi dowiedzieli się, że w obliczu przegranej wojny, poprzedniej nocy marynarze austriackiej floty zbuntowali się, a jej dowódca przekazał pancernik i pozostałe okręty dopiero co powstałemu (29 października) państwu nazywającemu się Państwo Słoweńców, Chorwatów i Serbów. Powstało ono na południowych ziemiach Austro-Węgier i miało zresztą wyjątkowo krótki żywot, bo już 1 grudnia po dołączeniu się terytoriów serbskich, zmieniło w Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców. W 1929 po raz kolejny zmieniono nazwę, tym razem na Królestwo Jugosławii.
Tak naprawdę okręty austriackie zostały przekazane nowemu państwu głównie po to, aby jako „neutralne” nie zostały po przegranej wojnie przejęte przez Brytyjczyków czy Francuzów, a już broń Boże Włochów!
Nowy dowódca pancernika i jednocześnie wszystkich przejętych wraz z „Viribus Unitis” okrętów, kontradmirał Janko Vuković de Podkapelski zakomunikował także, że obecnie okręt nazywa się „Jugoslavija” i że nie ma już na nim ani jednego marynarza austriackiego czy niemieckiego.
Kontradmirał Janko Vuković de Podkapelski
Prawdopodobnie Rossetti uznał, że nie ma już czasu na usunięcie podłożonego ładunku w sposób zapobiegający jego eksplozji, natomiast jest wciąż możliwość uratowania załogi. Była 6 rano, gdy zakomunikował kontradmirałowi, że wkrótce jego okręt zostanie zatopiony przez ładunek wybuchowy. Na pytania o szczegóły odparł jedynie iż nie może powiedzieć nic więcej poza tym, że o 6:30 okręt wyleci w powietrze.
Vuković nie tracił czasu na dalsze dyskusje. Krzyknął (po niemiecku, bo ten język znali wszyscy na okręcie), żeby wszyscy natychmiast się ratowali, bo Włosi umieścili pod okrętem bombę! Wyrwani ze snu marynarze gorączkowo zabrali się do opuszczania szalup.
Za zgodą kapitana obaj Włosi wskoczyli do wody, ale natychmiast zostali wyłowieni przez obsadę małej łodzi, która szarpiąc ich brutalnie, zawiozła z powrotem na pancernik. Wyglądało na to, że wkrótce staną się ofiarami własnej bomby.
Także na pokładzie pozostali jeszcze na okręcie marynarze nie byli specjalnie delikatni, aż wreszcie Vuković de Podkapelski uznał argumentację Rossetiego i ogłosił Włochów jeńcami wojennymi, zabraniając ich źle traktować.
Szósta trzydzieści przyszła i minęła, a bomba nie eksplodowała! W przekonaniu że Włosi blefowali, duża część marynarzy wróciła na okręt. Była to fatalna decyzja. O 6:44 silny wybuch rozdarł kadłub, który też wkrótce zaczął kłaść się na prawą burtę. Rossetti i Paolucci ponownie poprosili kapitana pancernika o pozwolenie na opuszczenie okrętu. W geście uznania dla ich odwagi Vukovic uścisnął im dłonie, po czym wskazał na liny, po których mogli opuścić się do wody. Jednocześnie rozkazał jednej z szalup zbliżyć się i podjąć Włochów.
Tonący „Viribus Unitis”
Na ich oczach tonął potężny jeszcze niedawno pancernik. Do ostatniej chwili widzieli jego dowódcę, który wypłynąwszy z powstałego wiru został silnie uderzony w głowę drewnianym bomem, po czym zniknął wszystkim z oczu. Razem z nim zginęło około 300 marynarzy.
Potrzebujący pomocy medycznej Włosi zostali przewiezieni na statek szpitalny. Tam dowiedzieli się, że drugi ładunek, zrzucony tuż przed samozatopieniem „Mignatty” wybuchł w chwili, gdy przepływał nad nim niewielki frachtowiec „Wien”. Statek zatonął.
Zaledwie trzy dni później Włochy i Austro-Węgry podpisały traktat pokojowy. Następnego dnia port Pula znalazł się pod włoską kontrolą, a obaj oficerowie odzyskali wolność. W Rzymie przywitano ich jak bohaterów. Dostali awans o stopień wyżej, order Medaglia d'oro al valore militare (Złoty medal wojenny za odwagę), oraz po 650.000 lirów. W uznaniu postawy Vukovicia de Podkapelskiego, Rossetti przekazał swoją część wdowie po kontradmirale, oddając w załączonym liście hołd postawie jej męża. Pieniądze te posłużyły do założenia przez panią Vuković de Podkapelski funduszu, wspierającego wdowy i matki ofiar wojny.
Medaglia d'oro al valore militare
--
Post zmieniony (02-05-20 13:58)
|