KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 90 z 121Strony:  <=  <-  88  89  90  91  92  ->  => 
19-11-14 21:49  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Pominąwszy oczywiście inne ofiary tej bitwy nachodzi mnie refleksja jak się musiała czuć żona ( nie znalazłem nigdzie informacji o niej, czy żyła wtedy) admirała Grafa von Spee, tracąc męża i dwóch synów jednocześnie.

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
20-11-14 08:10  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:59)

 
20-11-14 08:11  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 277

DZIWNE LOSY NORWESKIEGO ZBIORNIKOWCA

W zbiornikach norweskiego zbiornikowca „Anne Mildred Brøvig” znajdowało się 39.000 ton irańskiej ropy. Raczej niewiele, ale tylko z dzisiejszego punktu widzenia. Jak na rok 1966, był to całkiem duży ładunek. Sam statek zwodowano w Norwegii zaledwie 4 lata wcześniej dla norweskiego właśnie armatora T. Brøviga, a Anne Mildred była jego córką.

,

Trasa statku prowadziła z terminalu Bandar Mashur do Hamburga. Rankiem dwudziestego lutego przebijający się przez gęstą mgłę zbiornikowiec znajdował się około 35 mil na zachód od niemieckiej wyspy Helgoland. W powietrzu krzyżowały się sygnały dźwiękowe płynących wokół statków. Nagle jedna z syren zabrzmiała niepokojąco blisko i po kilkudziesięciu kolejnych sekundach Norwedzy ujrzeli zbliżający się ku nim mały frachtowiec. Był to brytyjski motorowiec „Pentland”, mający zaledwie 876 ton wyporności. Cóż to mogło znaczyć wobec 40.915 DWT zbiornikowca! A jednak…

Dokładnie o 6:11 „Pentland” wjechał w burtę Norwega i prawie natychmiast na obu jednostkach pojawił się ogień. Zwłaszcza sytuacja na „Anne Mildred Brøvig” była wyjątkowo poważna. Cała 42-osobowa załoga sprawnie zajęła stanowiska alarmowe, a w eter poszedł sygnał SOS, spotykając się z natychmiastowym odzewem. No cóż, od dziesiątków lat akwen w którym doszło do kolizji, należał do bardzo ruchliwych. Szybko w pobliżu pojawił się belgijski „Roodebeek” i fiński „Herakles”.

„Roodebeek”, tu już jako pływający pod banderą panamską „Stern”


Kapitan zbiornikowca nie zamierzał narażać życia swej załogi. Zdeterminowany walczyć o swój statek pozostał na nim wraz z trzema ochotnikami, rozkazując pozostałym marynarzom ewakuować się. Trzynastu z nich „przesiadło się” na odważnie podprowadzony pod burtę zbiornikowca „Roodebeek”, a osiemnastu w ten sam sposób przejął „Herakles”. Na bezpieczne pokłady trafiła także wkrótce siódemka marynarzy, która opuściła statek na szalupie.

Po kilku kwadransach jasne stało się, że walka z ogniem czwórki odważnych mężczyzn nie ma najmniejszych szans powodzenia i ostatecznie także i oni ewakuowali się ze zbiornikowca.

W tym czasie 17-osobowa załoga „Pentlanda” skutecznie ugasiła pożar na swoim statku. No cóż, zwykła drobnica nie miała takich palnych właściwości, jak ropa naftowa na „Anne Mildred”… W walce z pożarem Brytyjczykom pomagała zresztą grupa ochotników z duńskiego statku szkolnego „Aegir”. Załatano prowizorycznie mocno uszkodzony dziób, po czym „Pentland” obrał kurs na Hamburg, gdzie go w miarę szybko doprowadzono do poprzedniego stanu.

Tymczasem płonąca „Anne Mildred Brøvig” dryfowała aż do chwili wejścia na jedną z mielizn otaczających Helgoland. Nad wodę wystawała teraz jedynie część dziobowa, a morze wokół pokrywał film olejowy, przenoszący się stopniowo ku duńskim i niemieckim plażom.

Mocno osadzony na mieliźnie kadłub był silnie atakowany przez fale, powodujące zwiększenie wypływu ropy z uszkodzonych zbiorników. Dwudziestego ósmego lutego lodołamacz w towarzystwie dwóch statków zaczął spryskiwać wciąż rosnącą plamę ropy tonami chemikaliów. Szybko jednak do głosu doszli duńscy rybacy alarmujący, że używane detergenty bardziej szkodzą rybom, niż unosząca się na powierzchni morza ropa. Wobec takich argumentów, akcję przerwano.

Po poprawie pogody, pod wodę zeszli nurkowie, którzy ustalili, że 31 zbiorników statku pozostało nienaruszonych. Zastanawiano się nad dalszymi krokami, gdy 11 marca zła pogoda powróciła i ropa znowu zaczęła silnie wypływać ze zbiornikowca. Tym razem wiatr niósł ją w kierunku wysp Fryzyjskich.

Nie można było już dłużej czekać. Do akcji wkroczyli holenderscy eksperci ze znanej firmy ratowniczej L. Smit & Co. Dla zwolenników dokładności podaję jej pełną nazwę: L. Smit @ Co’s Internationale Sleepdienst and N.V.van den Tak’s Bergingsbedrijf. Uff….
Holendrzy z miejsca zabrali się za wypompowywanie ropy ze zbiorników bardziej uszkodzonej części rufowej. W tym czasie 50 kilometrów plaż na zachodnim wybrzeżu Jutlandii pokryte była już ropą.

Dwudziestego dziewiątego marca wysokie na pięć metrów fale stopniowo zaczęły oddzielać dziób od reszty statku. W końcu kadłub przełamał się w okolicach śródokręcia. Przez kolejny miesiąc ratownicy pracowicie oddzielali rufową połówkę od „zdrowego” dziobu. Praca została zakończona 2 maja. Zabezpieczona przed zatonięciem przednia połówka statku zawierająca aż 30.000 ton ropy została zaholowana do portu Helgoland, gdzie wypompowano ładunku, po czym przeciągnięto ją do Wilhelmshaven, gdzie opróżniono zbiorniki całkowicie. Pozbawioną już praktycznie ropy część rufową pozostawiono po powierzchnią wody tam, gdzie jeszcze cały statek osiadł na mieliźnie.

Dziobowa połówka zbiornikowca w Wilhelmshaven


Według wyliczeń, w wyniku zderzenia, do morza wylało się około 16.000 ton ropy.

Ocalała połówka „Anne Mildred Brøvig” nie poszła ostatecznie do stoczni złomowej. Łebscy ubezpieczyciele sprzedali ją norwesko-liberyjskiej firmie Bjarne Ruud-Pedersen, która skróciła nazwę do „Anne Mildred”. W czerwcu 1966 nowym właścicielem obiektu stała się niemiecka firma Eckhardt & Co z Hamburga, która z kolei dwa lata później odsprzedała go z zyskiem do Dubai Petroleum Company.

Arabowie przebudowali w Hamburgu swój nabytek na pływający zbiornik paliwa i nadali mu nazwę „Majamaa No. 1”. Dziewiątego listopada 1968 roku „kawałek statku” wyszedł na holu z Hamburga w kierunku Zatoki Perskiej. Zbiornik ma obecnie 30.000 DWT i może pomieścić 45,5 tysiąca metrów sześciennych ropy.

„Majamaa No.1”. Ujęcie od rufy, a może raczej od tylnej części


--

Post zmieniony (02-05-20 13:15)

 
20-11-14 08:55  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Bardzo ciekawa historia, a jeszcze ciekawszy wyglad 'tylnej czesci'.

--
pozdrawiam Kuba

Post zmieniony (20-11-14 09:36)

 
20-11-14 09:28  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:59)

 
20-11-14 09:37  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

I dlatego sladu juz po niej nie ma. Toz to wszystko przez te komputery, ktore wiedza lepiej i czlowieka poprawiaja...

--
pozdrawiam Kuba

 
20-11-14 10:01  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:59)

 
20-11-14 16:42  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Kolniak 

 - 3

To zostaw kontrolę, ale wyłącz autopoprawianie. Podkreśli, ale nie podmieni.

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
21-11-14 08:09  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 278

DWA DO ZERA DLA PANCERZA

W Opowieści 189 przedstawiona został bitwa pierwszych prawdziwych pancerników, „Victorii” i „Monitora”. Poznajmy teraz losy wcześniejszego starcia, w którym brał udział tylko pierwszy z tych okrętów.

Gdy w połowie kwietnia 1861 roku rozpoczęła się w Ameryce wojna secesyjna, parowa fregata US Navy „Merrimack” stała już piętnasty miesiąc na stoczni w Norfolk. Powodem tak długiego remontu były wciąż na nowo pojawiające się kłopoty z maszyną.

„Merrimack” w swych dobrych dniach


Ponieważ armia Południa szybko zbliżała się do Norfolk, żołnierze Unii przed wycofaniem się podpalili 20 kwietnia 1861 roku wszystkie stojące w stoczni okręty, aby tylko nie wpadły w ręce secesjonistów.

„Merrimack” płonie wraz z innymi okrętami i zabudowaniami stoczniowymi


Pilnie potrzebujący okrętów Południowcy wybrali jedyny nadający się jeszcze do czegoś dolny fragment kadłuba „Merrimacka”, po czym wstawili go do suchego doku. Pozostawiono tylko niespalony fragment znajdujący się podczas pożaru poniżej linii wodnej, a następnie stworzyli na tej bazie nowy jakościowo okręt, nazwany w secesjonistycznym uniesieniu „Virginia”.

, ,
Ram = taran. Wkrótce zobaczymy go w akcji.

W swej pierwszej bitwie nowatorski okręt miał się zmierzyć z klasycznymi, żaglowymi „wojenniakami” Unii:

„Congress”. Po lewej parowy już okręt, „Susquehanna”


oraz „Cumberland”


W południe 8 marca 1862 roku „Virginia” odcumowała w Norfolk i popłynęła w dół rzeki. Kapitan Franklin Buchanan wiedział o okrętach Unii mających za zadanie utrzymywanie morskiej blokady Norfolku i rzeczywiście, ujrzał je jeszcze zanim wpłynął na kotwicowisko Hampton. Na kotwicy stały tam slup „Cumberland” i fregata „Congress”. Kilka mil dalej widać było jeszcze fregaty „St. Lawrence”, „Minnesota” i „Roanoke”. Żagle dwóch ostatnich okrętów były wspierane słabymi maszynami parowymi. Wszystkie okręty były drewniane, bez wzmacniających kadłuby stalowych arkuszy, co wkrótce stało się czymś oczywistym.

Na widok „Virginii” na obu najbliższych okrętach ogłoszono alarm bojowy, ale kotwic nie podniesiono, jako że zabrakło czasu na podniesienie żagli.

Dziwaczny okręt otworzył ogień z odległości 450 metrów trafiając już za pierwszym razem „Cumberlanda” i rozbijając jedno z jego pokładowych dział, tak zwanych pivot-guns.

Pivot-gun to prymitywny przodek obracanych wież. Ustawione na pokładzie działa można był ręcznie obracać na rolkach w lewo i prawo


W odpowiedzi slup oddał salwę burtową. Zrządzeniem losu któryś z pocisków trafił dokładnie w jeden z otworów strzelniczych „Virginii”, wpadając do środka kazamaty. Dwa z dziesięciu dział zostały uszkodzone i aż dziewiętnastu marynarzy zginęło, albo odniosło ciężkie rany.

Pomimo odniesionych uszkodzeń „Virginia” przeszła teraz obok „Congressu”, który oddał z 25 dział celną salwę burtową. Ku zaskoczeniu Jankesów żaden pocisk nie przebił pancerza dziwnego okrętu. W odpowiedzi za to salwa z czterech dział spowodowała na fregacie ogromne szkody.

W tym czasie „Virginię” ostrzeliwały już oba okręty, ale nie było już kolejnego szczęśliwego trafu. Co więcej, podochocony niewielką odległością od wroga kapitan Buchanan dokonał ostrego zwrotu, uderzając z impetem pancernym taranem w prawą burtę.

,

Przestawiono maszyny na bieg wsteczny, po czym „Virginia” odeszła od skazanego na zagładę okrętu, zostawiając w jego wnętrzu swój oderwany taran.



„Cumberland” zaczął z miejsca tonąć, ale dowodzący nim porucznik Morris nie opuścił na znak poddania bandery, do ostatniej chwili prowadząc ogień. W tym dziwnym boju na slupie śmierć poniosło ponad stu marynarzy. Południowcy pozostawili rozbitków samym sobie. Ląd był tak blisko, że można było do niego dopłynąć, a w pobliżu stał przecież jeszcze „Congress”...

Na fregacie nie czekano z założonymi rękami. Przywołany pośpiesznie holownik „Zouave” próbował odholować okręt na płytszą wodę tam, gdzie „Monitor” ze swym wielkim zanurzeniem nie miałby szans dojść, ale w pośpiechu holownik wciągnął „Congress” na mieliznę. Co gorsza, okręt stał teraz w takiej pozycji, że jedynie kilka dział mogło ostrzeliwać przeciwnika!

Wzajemne ostrzeliwanie trwało ponad godzinę, przy rosnącej liczbie ofiar na fregacie. Dowodzący okrętem porucznik Smith był ranny tak samo jak większość jego załogi, a do tego dochodziła jeszcze spora liczba zabitych. Okręt opuścił banderę i wciągnął na jej miejsce białą flagę.

Teraz kapitan Buchanan opuścił szalupy chcąc wziąć jeńców, ale prawie natychmiast zrezygnował z tego zamiaru, ponieważ dostał się pod ogień lądowych baterii. W zamian obsypał „Congress” pociskami zapalającymi, które oczywiście wznieciły na opuszczonym już okręcie liczne pożary. Ogień nie zniszczył całkowicie okrętu. Po wojnie został podniesiony, wyremontowany i sprzedany cywilnemu nabywcy.

„Virginia” podpala „Congress”


A co z trzema okrętami, znajdującymi się na początku bitwy o kilka zaledwie mil? Na pomoc ruszyły tylko wyposażone w maszynę parową „Minnesota” i „Roanoke”. Na „St. Lawrence” wysłano natychmiast ludzi na maszty, ale wszystko działo się tam wystarczająco długo, aby okręt mógł odegrać jakąkolwiek rolę.

Pospiesznie prowadzona „Minnesota” wpadła na mieliznę o półtora mili od placu boju, oddając szereg strzałów podczas starcia „Virginii” z „Congressem”, ale żaden nie trafił celu. „Roanoke” był równie pechowy: okręt złamał wał śrubowy i musiał być wzięty na hol, po czym podobnie jak „Congress” wjechał na mieliznę, nie biorąc udziału w bitwie.

Ponieważ zbliżała się noc, kapitan Buchanan nie chciał wystawiać okrętu na możliwe niespodzianki i z tego powodu odpłynął, nie rozprawiając się z „Minnesotą”. Powrócił tam następnego ranka aby dokończyć dzieło i wtedy zobaczył dużo groźniejszego przeciwnika od drewnianych żaglowców. Był to „Monitor”... a kto nie pamięta jak to się skończyło, zapraszam do lektury Opowieści 189.

--

Post zmieniony (03-05-20 16:26)

 
22-11-14 08:13  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 279

WSZYSTKO POZOSTAŁO W RODZINIE

Dwa siostrzane zbiornikowce „Venoil” i „Venpet” stanowiły wyjątkowo efektową parę ze swymi 340 metrami długości i prawie 331.000 DWT. Oba zbudowano oczywiście w tej samej japońskiej stoczni, w roku 1973, a podobieństwo nazw od razu dawało do zrozumienia, iż należą do tego samego armatora. Był nim amerykański przemysłowy gigant Bethlehem Steel Corporation, który wyczarterował je innej firmie ze Stanów, Gulf Oil Corporation of Pittsburg.

Statki skierowano na linię łączącą terminal na wyspie Kharg, Zatoka Perska, z terminalem Point Tupper na kanadyjskiej wyspie Cape Breton w Nowej Szkocji. Ustawiono je tak, że gdy jeden z nich ładował irańską ropę, drugi w tym czasie wyładowywał ją w Kanadzie. Za każdym razem obie siostry mijały się w rejonie Południowej Afryki.

Przyszedł grudzień 1977. „Venoil” szedł do Kanady mając w zbiornikach 307.045 ton ropy, podczas gdy z drugiej strony nadpływał idący w balaście „Venpet”. Rankiem 16 grudnia, w gęstej mgle ograniczającej widoczność do 400 metrów, pomimo radarów na obu jednostkach zderzyły się one około 25 mil od afrykańskiego wybrzeża, z miejsca stając w płomieniach. Kilka prawoburtowych zbiorników „Venoil” zostało rozdartych, powodując wyciek dużych ilości ropy, która także zaczęła się palić.

„Venoil”


„Venpet”


Na obu zbiornikowcach załogi składały się z samych Tajwańczyków, którzy nie mieli zamiaru na nic czekać. Wezwali pomoc, po czym pobiegli do szalup. Jak później tłumaczył dowódca „Venoil”, kapitan Shing-Tao Ziam – pięćdziesięciolatek z 32-letnim doświadczeniem na morzu – „mój statek płonął, a życie moich ludzi było w niebezpieczeństwie.” Płomienie odcięły od łodzi kapitana z trzynastką marynarzy, ale wtedy szczęśliwym trafem nadleciał serwisowy helikopter brytyjskiej linii lotniczej Court Line, przyciągnięty widocznym z daleka wysokim słupem dymu. Ryzykując wpadnięcie w płomienie, bohaterskiej załodze helikoptera udało się zabrać z dziobu „Venoil” całą czternastkę.

Dwudziesty czterech marynarzy opuściło statek na szalupie która musiała najpierw przebyć niebezpieczny odcinek pokryty płonącą ropą, aby wreszcie znaleźć się na czystym morzu. Na płonącym statku pozostali kucharz i strażak, odmawiający wejścia do łodzi słowami „Nie nie nie. To zbyt niebezpieczne”. Nigdy nie odnaleziono ich ciał.

Zarówno rozbitkowie z szalupy jak i z helikoptera znalazło się w końcu na pokładzie brytyjskiego zbiornikowca „Jedforest”, który specjalnie zawinął do Cape Town, aby ich tam wysadzić.



Także na mającym silnie rozprutą prawą stronę części rufowej „Venpet”, załoga wsiadła do szalup. Na statku pozostał jedynie kapitan Chung-Ming Sun. Czterdziestu jeden rozbitków podjęta została przez brytyjski drobnicowiec „Clan Menzies”.



Rejon zderzenia jest niezwykle ruchliwym szlakiem, toteż w ciągu kilku godzin wokół zaroiło się od gotowych nieść pomoc statków. Ponieważ groziło to kolejnymi kolizjami, większość z nich wkrótce odpłynęła, nie widząc dla siebie sensownego zajęcia.

Oba olbrzymy, którym w żadnym przypadku nie groziło zatonięcie, zaczęły oddalać się od siebie w dryfie. W tym czasie plama ropy rosła, zajmując wkrótce prawie osiem kilometrów kwadratowych i zagrażając skażeniem plaż kurortów w zatoce Plettenberg.

Płonąca na wodzie ropa najpierw powstrzymywała holowniki przed zbliżeniem się do obu zbiornikowców, a już zwłaszcza do „Venoil”, płonącego poza wszelka kontrolą. Ze stosunkowo niewielkim pożarem na „Venpet” było łatwiej i w końcu ósemka ochotników z jego załogi ponownie weszła na statek, aby pomóc kapitanowi w gaszeniu pożaru na rufie.

Dogaszanie ognia na rufie „Venpet”


Ich działania pozwoliły wreszcie na wzięcie zbiornikowca na hol przez statek zaopatrzeniowy „Smit-Lloyd 109”.



„Venpet” na holu
, ,

Gdy następnego dnia zgasły także pożary na „Venoilu”, na hol wziął go również statek zaopatrzeniowy, „Boltentor”.

„Boltentor”, tu już pod zmienioną nazwą „Raven Tide”


Po kilkunastu godzinach hol przejął od niego holenderski holownik oceaniczny „Wolraad Woltemade”.



Kolejnego dnia jeszcze na „Venoil” powrócił jeden z mechaników, aby – bezskutecznie niestety - pomóc uruchomić silniki statku, znajdującego się obecnie o 120 mil na południowy-wschód od Port Elizabeth. Dwudziestego czwartego grudnia „Venpet” rzucił kotwicę w zatoce Algoa, aby dokonać tam najniezbędniejszych napraw przed przejściem do Cape Town. W końcu zjawił się tam także „Venoil” w dodatkowym towarzystwie pustego zbiornikowca „Litiopa”, na który zaczęto przepompowywać ropę z uszkodzonego statku. Po zakończeniu tej operacji „Litiopa” popłynęła do Point Tupper – portu przeznaczenia ładunku – mając w zbiornikach prawie 286.000 ton ropy i 2.314 ton paliwa. Spłonęło lub wylało się do morza 21.285 ton ropy, co stanowiło około 7 procent całości ładunku.

„Litiopa”


Jedenastego stycznia 1978 roku „Venoil” ruszył już o własnych siłach z zatoki Algoa, płynąc na remont do Sasebo, Japonia. Do rozpoczętej 20 lutego naprawy zużyto aż 1900 ton nowej stali. Jedenastego kwietnia statek wyszedł na próby morskie, a zaraz potem popłynął jakby nigdy nic się nie stało, do Zatoki Perskiej po kolejną partię ładunku.

„Venpet” nie został uruchomiony tak szybko. Wypłynął na holu z Cape Town 5 lutego w kierunku Japonii. Dwa dni później stwierdzono przeciek morskiej wody do prawoburtowego zbiornika numer 5, w rezultacie czego statek dostał pięciostopniowego przechyłu. Po kolejnych trzech dniach pogoda gwałtownie pogorszyła się, a fale oderwały z burty przyspawany tam prowizorycznie arkusz blachy o rozmiarach 30 na 15 metrów! Zdecydowano o powróceniu do dobrze znanej zatoki Algoa, celem dokładnego zbadania stanu poszycia. W końcu ponownie załatano co było do załatania i 15 lutego wznowiono podróż na holu. Siedemnastego maja statek wszedł do stoczni w Nagasaki. Remont oby statków kosztował 25 milionów dolarów.

Dochodzenie ujawniło, że na żadnym ze statków nie używano właściwie radarów. Dodatkowo uznano, że na „Venpet” złamano morskie prawo mówiące, że gdy dwa statki idą wprost na siebie, należy zejść w prawo. Okazało się także, że żaden z kapitanów nie miał doświadczenia z tak wielkimi statkami, zwłaszcza pływającymi po tak bardzo uczęszczanych wodach.

Kapitanów nie ukarano kierując ich jedynie na kursy symulacji radarowej, po ukończeniu których mogli dopiero wrócić na morze. Zawieszono na jakiś czas licencje trzecich oficerów – będących wtedy na wachcie – i także zobowiązano ich do uczestnictwa w radarowym kursie.

W 1981 roku „Venoil” został sprzedany i przemianowany na „Resolute”, kończąc swój żywot w stoczni złomowej w roku 1984. „Venpet” z kolei sprzedano w 1980 i zmieniono mu nazwę na „Alexander the Great”. Pod taką nazwą statek został w czerwcu 1984 roku trafiony na terminalu Kharg przez irackiego Exoceta i w rezultacie bardzo poważnych uszkodzeń został także sprzedany stoczni złomowej.

„Alexander the Great”


Oba siostrzane statki zwodowano i zezłomowano w tym samym roku, oba należały do tego samego armatora, oba chodziły na tej samej linii i wreszcie zderzyły się ze sobą. Wszystko pozostało w rodzinie.

--

Post zmieniony (02-05-20 13:16)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 90 z 121Strony:  <=  <-  88  89  90  91  92  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024