Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 267
TRZY LEKKIE KRĄŻOWNIKI
Po zwycięskiej dla Niemców bitwie pod Coronelem (vide Opowieść 260), postanowili oni pójść za ciosem. Niesiony entuzjazmem admirał von Spee zadecydował o zaatakowaniu brytyjskiej bazy w Port Stanley na Falklandach. Admirał był pewny sukcesu mając pod dowództwem niezwyciężone krążowniki pancerne „Scharnhorst” i „Gneisenau”, oraz świeżo okryte bojową chwałą lekkie krążowniki „Nürnberg”, „Dresden” i „Leipzig”.
„Nürnberg”
„Dresden”
„Leipzig”
Plan był prosty, zwłaszcza że von Spee nie spodziewał się w rejonie Falklandów jakichkolwiek sił brytyjskich, a już na pewno nie ciężkich okrętów spod znaku Union Jacka. Wejść do portu, zniszczyć radiostację, spalić zapasy węgla – i potem już tylko czekać na ordery. Orderów jednak nie było.
Gdy niemieckie okręty zbliżyły się 7 grudnia 1914 roku do Port Stanley, ogień otworzył do nich stary pancernik „Canopus”, ten sam, którego naprawy zatrzymały w Port Stanley na tyle długo, że nie mógł pomóc zespołowi kontradmirała Cradocka podczas sromotnie przegranej bitwy pod Coronelem. Wreszcie „Canopus” mógł wykazać swoją przydatność!
Ku przykremu zaskoczeniu von Spee, w porcie znajdował się także potężny zespół wiceadmirała Dovetona Sturdee. Poza „Canopusem” w jego skład wchodziły:
- „Invincible” i „Inflexible” – krążowniki liniowe
- „Kent”, „Cornwall” i „Carnarvon” – krążowniki pancerne. Dwa pierwsze były siostrzanymi okrętami zatopionego pod Coronelem „Monmoutha”
- „Bristol” i „Glasgow” – lekkie krążowniki
- „Otranto” – krążownik pomocniczy
„Glasgow” i „Otranto”, zmuszone niedawno do ucieczki spod Coronelu, miały nareszcie praktycznie stuprocentowe szanse na udany rewanż Royal Navy.
O przebiegu walki ciężkich okrętów napiszę w kolejnej Opowieści, dziś zajmując się jedynie losami niemieckich lekkich krążowników, które stoczyły własną, dwuetapową „podbitwę”.
Gdy Brytyjczycy wystawili do walki wszystkie swoje okręty, admirał von Spee natychmiast zorientował się, że trzymanie w linii trzech lekkich krążowników byłoby równoznaczne z ich prawie natychmiastowym zatopieniem. O 13:15, po trzydziestu minutach od pierwszego wystrzału von Spee podniósł jedyny sensowny w tej sytuacji sygnał: „Lekkie krążowniki rozproszyć się. Użyjcie każdego sposobu dla ucieczki”.
Czas był najwyższy, bo idący pomiędzy dwoma ciężkimi niemieckimi okrętami „Nürnberg” już zdążył stać się celem Brytyjczyków. Okręt ostro wyłożył ster na burtę i wyszedł z szyku, prowadząc po kilku minutach za sobą „Leipzig” i „Dresden”. Brytyjczycy nie zamierzali jednak dać się Niemcom wymknąć. W pościg natychmiast ruszyły „Cornwall”, „Kent” i „Glasgow”.
Około 16:00 „Nürnberg” oddzielił się od swoich towarzyszy, szukając szansy w samotnej ucieczce. Jak odległy cień uparcie szedł za nim „Kent”. Jakkolwiek brytyjski okręt w swojej karierze do tej pory nie płynął szybciej niż 23 węzły, tym razem gnał aż o dwa węzły więcej, ciągnąc za sobą potężne kłęby czarnego dymu. Pomimo szaleńczej pracy palaczy, „Nürnberg” wyciągał zaledwie 23 węzły... „Jeszcze więcej pary!!!”
„Kent”
Oba okręty szły kursem południowo-wschodnim, a o godzinie 17 odległość między nimi wynosiła już tylko 11 kilometrów. Niemcy otworzyli ogień z głównych dział kalibru 105 mm, ale pociski przeleciały ponad „Kentem”, wybuchając daleko za jego burtą. Brytyjczycy odpowiedzieli równie niecelnie ze swych dział 152 mm.
Ucieczka „Nürnberga”
Okręty wpadły w szkwał znacznie ograniczający widoczność i gdy wydawało się, że dzięki temu „Nürnbergowi” uda się ujść pogoni potężniejszego przeciwnika, o 17:35 wybuchły dwa obciążone ponad wszelką miarę kotły! W TAKIEJ chwili… W jednej prawie chwili prędkość krążownika spadła do 17 węzłów.
Teraz „Kent” miał już łatwe zadanie. Silniej uzbrojony i opancerzony okręt stopniowo rozbijał przeciwnika. Wkrótce „Nürnberg” przykryty został masą płomieni i dymu. Większość dział rozbiły już brytyjskie pociski, ale na maszcie wciąż niezłomnie powiewała bojowa bandera. Wreszcie ucichły ostatnie niemieckie działa, a po dalszych dwudziestu minutach okręt obrócił się wokół osi i zaraz potem zatonął. Do ostatniej chwili Brytyjczycy widzieli w światach reflektorów niemieckich marynarzy, powiewających banderą.
Z 295 członków załogi uratowano jedynie siedmiu. Wśród tych którzy stracili życie, znajdował się porucznik Otton von Spee, syn admirała.
Ostatnie chwile „Nürnberga”
„Kent” miał jednego zabitego i dziewięciu rannych. Wśród 37 pocisków które trafiły krążownik, dwa z nich rozbiły pomieszczenie radiostacji i dlatego wiceadmirał Sturdee dowiedział się o sukcesie okrętu dopiero po jego zacumowaniu w Port Stanley.
A co się działo z pozostałymi niemieckimi lekkimi krążownikami?
„Leipzig” od samego początku był na straconej pozycji, będąc najwolniejszym okrętem niemieckiej eskadry. Prawie natychmiast po wyjściu z szyku w pogoń za nim ruszył lekki krążownik „Glasgow” i krążownik pancerny „Cornwall”. Pomimo tak ogromnej dysproporcji sił, nierówna walka trwała od 14:45 aż do 21:23, kiedy to kompletnie rozbity okręt poszedł na dno. Podobnie jak na „Nürnbergu”, także i tu Niemcy walczyli z niesamowitą desperacją. Z płonącym dziobem i rufą okręt prowadził ogień aż do chwili, gdy ostatnie jego działo zostało rozbite. Z liczącej 286 osób załogi z wody wyciągnięto jedynie pięciu oficerów i trzynastu marynarzy.
„Dresden” miał więcej szczęścia, przynajmniej na razie. Krążownik był jedynym niemieckim okrętem, który uniknął zagłady pod Falklandami. Wyrywając się brytyjskiej pogoni doczekał zmroku, co pozwoliło mu na dojście 11 grudnia do Punta Arenas (miasto w południowym Chile nad Cieśniną Magellana), skąd popłynął do nieodległej zatoki Hewett, celem dokonania nieZbędnych napraw.
Szczęściem krążownika było napotkanie tam zaopatrzeniowego statku „Sierra Cordoba”, z którego ładowni uzupełniono mocno już nadszarpnięte zapasy węgla, po czym obie jednostki podjęły grę w chowanego na niewyrysowanych jeszcze na mapach licznych odnogach Cieśniny Magellana. W końcu okręt wypłynął stamtąd 14 lutego 1915 roku, kierując się do wyspy Más-a-Fuera (z grupy wysp Juan Fernandez), znajdującej się prawie dokładnie na zachód od Santiago. Po drodze zdążył zatopić 27 lutego brytyjski bark „Conway Castle”, przekazując tydzień później załogę żaglowca na chilijski frachtowiec. Jak widać, nawet w tych okropnych czasach czasami górę brały zwykłe ludzkie uczucia…
Pomimo gęstej mgły, ósmego marca „Dresden” został wykryty przez znane nam już krążowniki „Kent” i „Glasgow”, ale mimo kilkugodzinnego pościgu, Niemcom udało się w końcu umknąć dużo silniejszemu przeciwnikowi.
Zapasy węgla na „Dresden” ponownie skurczyły się do takiej ilości, że dowodzący okrętem Oberleutnant zur See Lüdecke zdecydował poddać okręt internowaniu przez władze Chile. Dziewiątego marca rankiem wszedł do zatoki Cumberland przy wyspie Más a Fuera i rzucił tam kotwicę, po czym poinformował lokalne władze o chęci poddania się internowaniu. Owymi „lokalnymi władzami” był jeden człowiek noszący dumny tytuł chilijskiego gubernatora do spraw morskich, łączący zresztą tę funkcję z pracą latarnika. Ku rozczarowaniu Niemców, jedyny węgiel na wyspie znajdował się w piwnicy latarni morskiej.
Czternastego marca do zatoki Cumberland weszły „Kent” i „Glasgow”. Unieruchomiony okręt nie miał żadnych szans na podjęcie walki, toteż Lüdecke zasygnalizował, że „Dresden” nie jest już bojową jednostką. Brytyjczycy nie zamierzali jednak przejmować się zbytnio chilijską neutralnością i w zasadzie mieli rację, bo przecież Chile nie miało w tym rejonie żadnych sił, które mogłyby przejąć i rozbroić niemiecki krążownik.
Najpierw „Glasgow” a zaraz potem „Kent” otworzyły ogień. Prawdę mówiąc rząd Chile został już wcześniej powiadomiony że Royal Navy nie będzie zważać na neutralność kraju w przypadku, gdyby na ich wodach pojawił się niemiecki okręt.
Jeden z pierwszych brytyjskich pocisków eksplodował na rufie
Wymiana ognia była krótka, bo Niemcy zdążyli oddać zaledwie trzy strzały, zanim zrezygnowali z beznadziejnej walki. Lüdecke zasygnalizował „Wysyłam negocjatora”, który wyruszył na motorówce ku brytyjskim okrętom. Negocjatorem tym był nie kto inny jak niejaki Wilhelm Canaris, dobrze znany wszystkim z lat drugiej wojny światowej.
„Dresden” pod ostrzałem
,
Pomimo widocznej motorówki, „Glasgow” kontynuował ostrzeliwanie krążownika. Brytyjczycy wstrzymali ogień dopiero po wywieszeniu na „Dresden” białej flagi.
Na burcie „Kenta” Canaris ostro protestował przeciwko łamaniu neutralności Chile, na co otrzymał flegmatyczną odpowiedź komandora Johna Luce – dowodzącego brytyjskim zespołem - że takie otrzymał rozkazy i że żąda bezwarunkowej kapitulacji. Canaris odparł że „Dresden” został już przez chilijskie władze internowany (!) po czym powrócił na okręt, gdzie trwały właśnie przygotowania do samozatopienia.
Porozbijany „Dresden” na krótko przed samozatopieniem
O 10:45 w części dziobowej „Dresden” eksplodowała komora amunicyjna. Kiedy okręt osiadł na dnie, dziób oderwał się od reszty kadłuba, który przewrócił się na prawą burtę. Gdy już okręt znalazł się pod wodą, kolejna eksplozja rozerwała pomieszczenia maszynowni.
Dzięki mądrej decyzji dowódcy „Dresden” zginęło jedynie ośmiu marynarzy, a 29 odniosło rany. Niemcy pozostali na wyspie przez pięć dni, po czym wzięci na pokład chilijskiego okrętu zostali internowani do końca wojny. Nie wszyscy. Piątego sierpnia 1915 roku Wilhelm Canaris zbiegł z miejsca internowania i dokładnie po dwóch miesiącach dotarł do swej ojczyzny aby zrobić tam karierę, a ostatecznie zostać w końcu bestialsko zamordowany w niecałe 30 lat później.
Wydobyty z wraku i wstępnie oczyszczony dzwon „Dresden”
Stan obecny dzwonu, znajdującego się w muzeum – oczywiście – drezdeńskim
--
Post zmieniony (02-05-20 13:12)
|