Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 236
ZŁOTO I SREBRO NA DNIE MORZA
Statek należał do znanego armatora Peninsular & Oriental Steam Navigation Co., a mówiąc po ludzku, do P & O. Żeby dać trochę wyobrażenia o jego rozmiarach dodajmy, że miał 7941 GRT i prawie 152 metry długości. Per saldo całkiem spora jednostka.
, ,
Zwodowany w roku 1897 statek chodził na linii z Wielkiej Brytanii do Indii z kilkuletnią przerwą podczas I wojny światowej, kiedy to służył chwalebnie jako statek szpitalny.
„Egypt” jako statek szpitalny
Dowodzony przez kapitana Andrew Collyer’a statek opuścili Tilbury 19 maja 1922, mając w rozkładzie rejsu zawinięcia do Marsylii i w końcu do Bombaju. Na burcie znajdowało się 272 członków załogi – w tym 208 Azjatów, głównie laskarów czyli rodowitych mieszkańców Indii - oraz zaledwie 44 pasażerów. Zwyczajowo przewożoną na tej trasie drobnicę uzupełniał ładunek bardzo, ale to bardzo cenny. W ładowni znajdowało się około 10 ton srebra, pięć ton złotych sztabek i mnóstwo złotych gwinei! Wartość całości obliczano na 1 milion 54 tysiące funtów. Na dzisiejsze pieniądze byłoby to mniej więcej ponad 36 milionów funtów.
Następnego wieczora po wyjściu statek znajdował się na trawersie przylądka Ushant, oddzielającego jednoznacznie Kanał La Manche od Zatoki Biskajskiej. Mgła była tak obrzydliwie gęsta, że w końcu Collyer ograniczył szybkość do minimum wymaganego dla utrzymania sterowności. W regularnych odstępach czasu syrena oznajmiała wszem i wobec o obecności liniowca
Około 19:00 dał się słyszeć głos syreny jakiegoś statku, jakkolwiek natężenie mgły uniemożliwiało namierzenie kierunku, z którego dobiegał jej głos. Nagle ujrzano po lewej burcie cień szybko zbliżającego się statku, który zdążał prosto ku unieruchomionemu „Egyptowi”! Nie było szans na żadną, najsłabszą choćby reakcję. Zaledwie po 15 sekundach od ujrzenia po raz pierwszy cienia zbliżającego się statku, ten wjechał dziobem w burtę „Egypta” dokładnie pomiędzy jego kominami. Stalowym dziobem specjalnie wzmocnionym do żeglowania po zamarzniętych wodach!
Jak zeznał później le Barzic, kapitan „Seine”, niewielkiego frachtowca (niecałe 1400 ton) który staranował „Egypt”: „O siódmej usłyszałem całkiem blisko róg mgłowy i po chwili pojawił się przed nami wielki kadłub. Dałem rozkaz „Cała wstecz”, ale było już za późno na uniknięcie straszliwego zderzenia. Mój statek uderzył w ten drugi. Zobaczyłem wielki liniowiec, mocno przechylony na lewą burtę. O siódmej czterdzieści statek, później zidentyfikowany jako „Egypt”, zatonął na rufę.”
„Seine”
Na „Egypcie” natychmiast nadano SOS, odebrane przez statki brytyjskie statki „Andes” i „Cahiracon”, ale – jak za chwilę się dowiemy – nie miały one szans na przyjście na czas z pomocą: zjawiły się na miejscu dopiero 20 minut po tym, jak „Egypt” poszedł na dno.
Śmiertelnie raniony statek nie miał prawa utrzymać się przez jakiś sensowny czas na powierzchni morza. Reakcja załogi brytyjskiego statku była zrozumiała, jeśli weźmiemy pod uwagę jej skład: jako pierwsi spanikowali laskarowie, a zaraz po nich inni, nieprzywykli do dyscypliny Azjaci. Marynarze z miejsca ruszyli do szalup! Porwani ich przykładem, po chwili ich śladem poszła także część brytyjskiej załogi. Poważny przechył na prawą burtę utrudniał uspokojenie i przywrócenie do porządku załogi, utrudniał także opuszczanie kolejnych łodzi.
Spośród załogi, zimnej krwi nie stracili jedynie oficerowie. Zdając sobie sprawę że statek wkrótce zatonie ruszyli gromadnie wzdłuż pokładu, tnąc i zwalniając wszystkie liny mocujące środki ratunkowe. Dzięki temu gdy zaledwie w czterdzieści minut po kolizji „Egypt” poszedł na dno – około 20 mil od latarni morskiej Armen - statek zostawił po sobie na powierzchni morza samoczynnie „zwodowane” szalupy i tratwy, nie licząc mnóstwa drewnianych szczątków. Uratowały one życie ogromnej większości rozbitków.
Oprócz bezprzykładnych aktów tchórzostwa świadkowie odnotowali także takie czyny, jak jednego z oficerów. Wskoczył on w ostatnie chwili do opanowanej przez grupkę laskarów szalupy, zmuszając ich następnie swoim autorytetem do nie natychmiastowego odpłynięcia na bezpieczną odległość, ale do ścieśnienia się i wyławiania z wody rozbitków. Aż 70 ludzi zawdzięcza życie temu dzielnemu człowiekowi.
Niewielki sprawca nieszczęścia – bo wypierający niecałe 1400 ton – nie oddalił się z miejsca kolizji wyławiając z wody 230 osób oraz cztery martwe ciała i kończąc akcję ratunkową o 23:50, po czym zawinął do Brestu.
W rezultacie zderzenia śmierć poniosło 15 pasażerów oraz 71 marynarzy – jeden z nich zmarł wkrótce we francuskim szpitalu. Kapitan Collyer pozostawał na swym statku do końca i został wyratowany jako jeden z ostatnich.
Sprawa trafiła oczywiście do Royal Courts of Justice, czyli do sądu. Najpierw ustalono tam, co i tak już było wiadome: że „Egypt” zatonął na skutek uderzenia dziobem „Seine” na wysokości ładowni 3, a zaraz potem zalaniu uległa przednia kotłownia. Spowodowało to silny przechył na lewą burtę i w końcu zatonięcie statku. Dalej, według sądu, utrata życia tak wielu ludzi spowodowana była przez nieprawidłowe postępowanie kapitana i starszego oficera „Egyptu”. Obciążono ich wina za nie przeprowadzanie regularnych ćwiczeń załogi na przypadek konieczności ewakuacji statku, co skutkowało taka, a nie inną postawą załogi po kolizji. Na równi z dowództwem statku obwiniony został armator, nie egzekwujący zasad dotyczących dyscypliny na statku. Wyrokiem sądu kapitański patent Collyer’a został zawieszony na sześć miesięcy, a starszy oficer, Charles Walter Cartwright otrzymał ostrą naganę.
Sąd wydał wyrok, zmarłych – tych, których ciała znaleziono – pochowano, ale co ze skarbem?
Wrak statku został zlokalizowany dopiero w sierpniu roku 1930. „Egypt” leżał na głębokości 170 metrów, co w tych czasach oznaczało konieczność użycia najbardziej zaawansowanych technologii. Do akcji przystąpił Giovanni Quaglia z włoskiej specjalistycznej firmy "Società Ricuperi Marittimi". Po dokładnym zbadaniu sytuacji zadecydował on o konieczności użycia specjalnych kombinezonów dla nurków, które na pierwszy rzut oka nie nadawały się do żadnego innego celu, poza biernym przyglądaniem się podwodnemu życiu. Ale uwięziony w koszmarnie wyglądającym kombinezonie, nurek mógł operować specjalnych uchwytami tak, jakby to były jego ręce…
„Ubranko” nurka
Statek Włochów, „Artiglio”
Nurek opisuje, co widział pod wodą
Prace przy wydobywaniu skarbu zakończono dopiero w roku 1935, po wydobyciu około 98% skarbu. Dla przykładu z 1089 sztab złota, wydobyto aż 1033!
Giovanni Quaglia prezentuje pierwsze sztaby złota z „Egyptu”
Sztabek było jednak dużo więcej... po prawej stoi Quaglia
Wydobyto także kapitański sejf
--
Post zmieniony (02-05-20 13:00)
|