Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 229
NAJPIERW KOBIETY I DZIECI!
Brytyjski bocznokołowiec "Birkenhead" zbudowano w pierwszej połowie XIX wieku jako bojową fregatę, ale wkrótce przerobiono go na szybki transportowiec. W jednej ze swych podróży okręt skierowano do irlandzkiego (będącego częścią Zjednoczonego Królestwa) Cork, skąd zabrać miał żołnierzy do wzmocnienia sił w Afryce Południowej. Na pokład weszło 491 oficerów i żołnierzy, w tym trzech chirurgów mających opiekować się pasażerami w trakcie długiej podróży. Dodatkowo zaokrętowało 25 oficerskich żon z 31 dziećmi. Żołnierzami dowodził pułkownik Seton, a pierwszym po Bogu był kapitan Robert Salmond.
„Birkenhead”
"Birkenhead" rozpoczął rejs 2 stycznia 1852 roku, kierując się na południe. Mijały dni i tygodnie, aż wreszcie robiący 8 węzłów okręt rzucił cumy w pierwszym z portów przeznaczenia. Nastąpiła tam częściowa wymiana pasażerów i w rezultacie dalszą podróż kontynuowało - razem z załogą - 638 osób, w tym wciąż 25 kobiet i 31 dzieci. Upał dawał się solidnie we znaki, ale Seton nie tracił czasu: elementy musztry i zajęcia z bronią dawały dość zajęcia jego żołnierzom.
Głęboka woda dochodziła w tych rejonach prawie pod sam brzeg, toteż “Birkenhead” szedł równolegle do lądu w odległości zaledwie dwóch mil. Na wszelki wypadek jednak nawigatorzy regularnie kontrolowali głębokość morza. Woda oziębiła się gwałtownie, kiedy okręt wszedł na akwen, gdzie prądy Oceanu Indyjskiego spotykały się z Atlantykiem.
Dwudziestego siódmego lutego krótko po północy z dziobu nadszedł niepokojący meldunek. Głębokość gwałtownie się zmniejszała! Niestety, zanim ktokolwiek zdążył zareagować, ze zgrzytem dartych blach “Birkenhead wjechał na podwodne skały. Choć mapa nie wskazywała w tym miejscu żadnych zagrożeń, woda zaczęła gwałtownie wdzierać się do zatłoczonego wnętrza, topiąc w ciemnościach dziesiątki zaskoczonych, zszokowanych ludzi.
Pozostali ruszyli w górę, ku pokładowi. Kapitan Salmond rozkazał zastopować maszyny i po chwili potężne koła po obu burtach zastygły w bezruchu. - Opuścić szalupy! - brzmiał kolejny rozkaz. Na wodę poszły małe, lekkie łodzie. Teraz należało się zająć większymi, ciężkimi szalupami leżącymi dnem do góry na pokładzie, jako że nie używano jeszcze wtedy klasycznych żurawików. Była to ciężka praca nawet dla dobrze wyszkolonych marynarzy.
Pułkownik Seton wezwał swych oficerów. - Nie może być paniki. Przekażcie żołnierzom potrzebę zachowania całkowitej ciszy i żelaznej dyscypliny. Jesteśmy pasażerami, nie mogącymi przeszkadzać załodze w żadnym względzie! - Seton wydobył szpadę i podszedł ku swym ludziom, gotów przeszyć ostrzem każdego panikarza, ale zdyscyplinowanie oddziałów przechodziło wszelkie wyobrażenia.
- Zbiórka!
Po kilku minutach żołnierze stali wyprężeni jak na przeglądzie. Niezwykła karność, zważywszy na krótki, zaledwie kilkumiesięczny pobyt w wojsku. Pierwsza pięćdziesiątka zeszła pod pokład, aby pomóc przy pompach. Ich koledzy stali w milczeniu, nie łamiąc szyku nawet o cal.
Kapitan podjął fatalną próbę zejścia ze skały, co skończyło się rozerwaniem poszycia maszynowni. Wystrzelono rakiety. “Birkenhead” wciąż zachowywał pływalność, chociaż jego chwile były już policzone. Obok unosiły się trzy szalupy, mogące pomieścić zaledwie garstkę szczęśliwców. Największa z łodzi uległa, niestety, zniszczeniu w trakcie wodowania! I wtedy po raz pierwszy w historii żeglugi słychać było słowa: - Najpierw kobiety i dzieci! Najpierw kobiety i dzieci!
Dwadzieścia pięć kobiet z 31 dziećmi spokojnie opuszczało statek.
, ,
Od wejścia na skałę minął zaledwie kwadrans. Kadłub “Birkenhead” pękał. Pomimo to żołnierze nadal stali na pokładzie. W milczeniu czekali na rozkazy. Otwarto klatki z końmi, aby dać zwierzętom szansę dopłynięcia do brzegu. Po chwili pierwsze z nich zaatakowane zostały przez rekiny, ale niektórym szczęśliwie udało się osiągnąć ląd, odległy zaledwie i aż o dwie mile. Dwie mile zimnej, opanowanej przez żarłacze wody.
Ciężko pracujący przy pompach ludzie starali się maksymalnie opóźnić ostateczny moment. Kapitan przyłożył ręce do ust i krzyknął: - Wszyscy umiejący pływać za burtę! Płyńcie do łodzi!
Setki mężczyzn spojrzało przed siebie. Blisko okrętu kołysały się trzy łodzie, w tym jedna pełna kobiet i dzieci. Gdyby wszyscy starali się teraz dostać do szalup, zatonęłyby one momentalnie pod ciężarem próbujących się tam znaleźć rozbitków. Mogła się zatem uratować albo garstka szczęśliwców, albo nikt. - Żołnierze pozostają na miejscu - wydał rozkaz Seton. - Musimy dać innym szansę. Umrzemy, ale za to inni przeżyją. Baczność, panowie!
Trzech żołnierzy nie wytrzymało nerwowo. Zerwali się i po chwili znikli za burtą. Reszta ani drgnęła. Przed nimi stali nieruchomo oficerowie.
Seton przed swymi żołnierzami
,
Statek rozpadał się coraz szybciej, aż wreszcie zniknął pod wodą. Powierzchnia morza zaroiła się od głów. Co chwilę przeraźliwy krzyk potwierdzał kolejny atak rekina, Część umiejących pływać ruszyła ku brzegowi. Ostatecznie udało się to 68 rozbitkom. Na wystającym z wody maszcie znalazła schronienie kolejna pięćdziesiątka. Po kilku godzinach zaczęli odpadać z niego najsłabsi. Rekiny wciąż zajadle atakowały.
Ratunek przyniósł świtem szkuner “Lioness”. Jego szalupy wyłowiły nielicznych szczęśliwców z łodzi “Birkenhead” oraz zdjęły garstkę ludzi z masztu.
Rezultaty katastrofy były przerażające. Uratowały się tylko 193 osoby, w tym wszystkie kobiety i dzieci! Śmierć poniosło aż 445 dzielnych ludzi, w tym pułkownik Seton i kapitan Salmond. Zginęli, aby inni mogli żyć.
--
Post zmieniony (09-04-20 13:06)
|