KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 63 z 121Strony:  <=  <-  61  62  63  64  65  ->  => 
08-09-14 08:04  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 213

SREBRNY WRAK

Brytyjski frachtowiec „Gairsoppa” wyglądał doprawdy niepozornie. Po rozpoczęciu II wojny światowej woził ładunki najpierw solo, a potem już w ramach konwojów. Kolejna wojenna podróż statku rozpoczęła się w Kalkucie, gdzie statek załadował 2600 ton żelaznych gąsek, 1765 ton herbaty, 2369 ton innej drobnicy oraz sztaby srebra, warte według dzisiejszych cen 234 miliony dolarów!

„Gairsoppa”


Statek przeszedł samotnie do Freetown, gdzie włączono go w skład konwoju SL-64, mającego za port docelowy Liverpool. Konwój ruszył w drogę 31 stycznia z szybkością zaledwie 8 węzłów, maksymalną dla kilku spośród statków. Po kilku dniach okazało się, że dla „Gairsoppy” i to jest zbyt dużo. Ciężko załadowany statek walcząc z duża falą i silnym wiatrem musiał zwolnić. Do tego doszedł problem z kończącym się powoli węglem. Kiedy stało się jasne że nie uda się dotrzymać kroku konwojowi, a dodatkowo że węgla nie starczy do Liverpoolu – statek szedł tam okrężną, wysunięta na zachód drogą – kapitan G. Hyland zadecydował 14 lutego o odłączeniu się od konwoju i samotnym marszu do irlandzkiego Galway.

Dwa dni później, gdy statek znajdował się o 300 mil na południowy-zachód od Galway, został dostrzeżony przez Focke-Wulfa 200, niemiecki samolot dalekiego rozpoznania. Samolot nie przystępował do ataku, ale najwyraźniej naprowadził na pozycję statku U-101.

O 20:30 kadłubem „Gairsoppy” szarpnęła eksplozja. Prawa burta statku została rozerwana przez torpedę (pozostałe trzy chybiły). Wybuch zniszczył niestety także kabinę radiową. Po kilkunastu minutach U-boot wynurzył się, po czym otworzył ogień w kierunku opuszczanych szalup. Szczęśliwie ogień prowadzony z mocno kołyszącego sie okrętu okazał się być niecelny. U-bootem dowodził Kapitänleutenant Ernest Mengersen, kawaler Krzyża Rycerskiego, który zmarł spokojnie w swoim łóżku w roku 1995 mając lat 83.

U-101


Statek zatonął na głębokości 4700 metrów. Z powodu ostrzału oraz silnego rozkołysu cztery szalupy rozproszyły i następnego ranka tylko dwie z nich znajdowały się w zasięgu wzroku. W jednej z nich znajdowało się tylko dwóch Hindusów, przesiedli się oni zatem do swych kolegów z drugiej łodzi. Teraz znajdowało się w niej – jak to podają kroniki - 8 Europejczyków i 27 Azjatów. Postawiono żagiel i obrano kurs na ląd.

Szalupa była kiepsko wyposażona w żywność i wodę, a bardzo zimne noce dodatkowo wyczerpywały siły rozbitków. Kiedy łódź podeszłą w pobliże przylądka Lizard, przy życiu utrzymywało się już tylko siedem osób. Dla lubiących dokładność: 3 Europejczyków i 4 Azjatów. Przy próbie pokonania przyboju szalupa wywróciła się, a wyczerpani do cna rozbitkowie nie mieli już siły do dalszej walki o życie. Ratunek na lądzie znalazł jedynie drugi oficer Richard Ayres, dowodzący obsadą szalupy. Za swoją nieugiętą postawę otrzymał później medal MBE (Most Excellent Order of the British Empire). Dwóch zaginionych łodzi nigdy nie odnaleziono. Śmierć ponieśli kapitan Hyland, 82 członków załogi oraz 2 artylerzystów.

Drugi oficer Richard Ayres – jedyny, którego szczęście nie opuściło


Srebrny ładunek statku przez lata nie dawał spokoju poszukiwaczom skarbu. Tylko ta głębokość... Dopiero w 2011 wrak został odnaleziony przez firmę Odyssey Marine Exploration, zajmująca sie poszukiwaniem zatopionych skarbów. W zamian za jedną piątą wydobytego srebra, rząd brytyjski udzielił firmie prawo do eksploracji wraku. W marcu i kwietniu następnego roku dokonano dwóch próbnych zanurzeń batyskafu, a w maju rozpoczęto prace wydobywcze. Według informacji Odyssey, wydobyto 1203 sztaby srebra (1,4 miliona uncji), warte 38 milionów dolarów. Do 18 lipca wyciągnięto na powierzchnię łącznie 48 ton srebra. O kolejnych postępach na razie cisza.

W roku 2014 Królewska Mennica wybiła z odzyskanego srebra 20.000 50-pensowych monet, upamiętniających „Gairsoppę” i jej załogę.

Odnaleziony wrak „Gairsoppy”


Srebro z „Gairsoppy”
, ,

--

Post zmieniony (11-04-20 12:05)

 
08-09-14 15:40  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Andrzej Px48 



Na Forum:
Galerie - 5


 - 1

Oj ZbiGu chyba troszkę dramatyzujesz. Ubootwaffe była najmniej sfanatyzowaną i nabardziej ,,czystą" od zbrodni wojennych formacją niemieckiej armii. Co przyznawali sami Amerykanie. Kilka przypadków złego zachowania Ubootów było pokłosiem słynnego Laconia Befehl. Jednego sprawcę ukarano w Norymberdze.
13 marca 1944 roku U-852 dowodzony przez Heinza-Wilhelma Ecka zaatakował grecki frachtowiec Peleus. Statek po zatonięciu pozostawił na powierzchni morza sporo szczątków, dowódca U-Boota zdecydował więc zatopić pozostałości za pomocą broni automatycznej oraz granatów ręcznych, mordując pozostałych przy życiu rozbitków. Za ten czyn został przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze skazany na karę śmierci, wraz z dwoma oficerami, którzy również brali udział w zbrodni. Dwaj inni członkowie załogi zostali skazani odpowiednio na dożywocie oraz 7 lat pozbawienia wolności.
A teraz poczytajmy o ,,szlachetnych" aliantach.
■26 stycznia 1943 USS Wahoo zaatakował i zatopił japoński statek handlowy Buyo Maru. Po zakończeniu akcji dowódca nakazał wynurzenie się – stwierdził, że statek przewoził oddziały wojska, wydał więc rozkaz otwarcia ognia do rozbitków oraz szalup ratunkowych z wykorzystaniem całej siły ognia, jaką dysponował. W ruch poszło działo o kalibrze 105mm, dwa działka o kalibrze 20mm oraz karabiny maszynowe o kalibrze 0.30 i 0.50 cala, nie licząc broni ręcznej będącej w dyspozycji członków załogi.Dowódca w późniejszym raporcie określił osobiście liczbę ofiar jako 1500-6000. Okazało się, że Buyo Maru przewoził nie oddziały wojska, ale hinduskich jeńców wojennych.
■14 kwietnia 1942 roku amerykański niszczyciel USS Roper nawiązał na płytkich wodach kontakt bojowy z U-85 pod dowództwem Eberharda Gregera. Po wymianie ognia niemiecki dowódca zdecydował się na samozatopienie okrętu poprzez otwarcie zaworów dennych. W wodzie znalazło się około 40 marynarzy niemieckich. USS Roper nie podjął próby ratowania rozbitków, w zamian przeszedł z pełną prędkością przez miejsce, w którym pływali Niemcy, a następnie rzucił w to samo miejsce 11 bomb głębinowych. Nikt nie przezył
■6 maja 1943 roku U-125 zaatakował konwój ONS 5, jednak w trakcie ataku został staranowany przez niszczyciel. Uszkodzenia okrętu uniemożliwiały zanurzenie, dowódca więc podjął decyzję o opuszczeniu i samozatopieniu okrętu w momencie, gdy został ostrzelany przez okręty eskorty, HMS Sunflower oraz HMS Sunflake. Okręty alianckie na rozkaz dowódcy eskorty konwoju nie podjęły prób ratowania rozbitków, wszyscy członkowie załogi Uboota zginęli.
■9 lipca 1941 roku brytyjski okręt HMS Torbay zaatakował na Morzu Egejskim dwa greckie statki żaglowe (płynące pod niemiecką banderą) i transportujące oddziały wojskowe. Dowódca rozkazał użyć broni maszynowej do zatopienia obu statków, a następnie do zlikwidowania rozbitków.
Podsumowując: obydwie strony miały ,,za uszami" ale tylko jedną osądzono.

--

Jak czytać skrót PKP---Poczekaj Kiedyś Przyjadę.

 
08-09-14 15:52  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Historie pisza zwyciezcy...

--
pozdrawiam Kuba

 
09-09-14 08:05  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 214

POGODZIŁ ICH HURAGAN

Pod koniec XIX wieku zarówno USA jak i Niemcy rościli sobie prawo do Wysp Samoa. W rezultacie oba kraje wysłały okręty do głównego portu tego rejonu, Apia na wyspie Upolu, aby zakotwiczone warowały na miejscu jak brytany, nie pozwalając przeciwnej stronie opanować terenu. W marcu 1889 roku w porcie znalazły się następujące okręty amerykańskie: „Trenton” – drewniana korweta będąca flagowym okrętem kontradmirała Kimberleya - jako pierwszy okręt US Navy mający oświetlenie elektryczne! - oraz „Nipsic” i „Vandalia”. Niemców z kolei reprezentowały „Olga”, „Adler” i „Eber”. Żeby było jeszcze weselej, na wszelki wypadek Brytyjczycy wprowadzili tam swoją „Calliope”.

Trenton”, „Nipsic” (na zdjęciu okręt przybywa do Honolulu po opisanych tu wydarzeniach) i „Vandalia”
, ,

„Olga”, „Adler” i „Eber”
, ,

„Calliope”


15 marca nadeszło ostrzeżenie o nadciągającym huraganie. Dobra praktyka żeglarska nakazywała natychmiast wychodzić w morze, gdzie szanse przeżycia zawsze były nieporównanie większe niż w porcie, ale… No właśnie, obie strony myślały podobnie: my wyjdziemy z portu, a ci wredni drudzy skorzystają na tym, wysadzą desant i obejmą Apię oraz cały port w swoje posiadanie. Niedoczekanie!

Wczesnym rankiem następnego dnia zaczęło się. Pierwsza ofiarą huraganu – i bezmyślności dowódców – stał się niemiecki „Eber, rzucony z wielką siłę burtą na rafę. Uderzenie było tak potężne, że kadłub rozerwał się na całej długości! Okręt błyskawicznie zatonął, przynosząc śmierć 76 z 80 członków załogi. Kolejny pechowcem był „Nipsic”, dryfujący w kierunku rafy u wyjścia z portu. W ostatniej chwili desperackim manewrem kapitan D. W. Mullen wyrzucił okręt na mieliznę, tracąc przy tym 7 ludzi, zmytych za burtę przez potężne fale.

Oderwany dziób „Ebera”, w tle wrak „Trentona”. Na drugim rysunku wyrzucony na mieliznę „Nipsic”
,

„Trenton” daremnie próbował sforsować rafę


O 8 rano na nieszczęście niemieckich marynarzy, na kanonierce „Adler” wysiadło sterowanie i pchnięty falą okręt osiadł rufą na rafie. Z kolei „Olga”, „Vandalia” i „Calliope” znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Na brytyjskim okręcie wyrzucono do wody – wciąż połączony z okrętem - przedni żagiel, mający działać jak odbijacz. Na ten właśnie żagiel natknęła się „Olga”, ale dzięki niemu nie uderzyła w „Calliope”. Po chwili brytyjski okręt uderzył dziobem w „Vandalię” tracąc bukszpryt, ale nie ponosząc poza tym żadnym innych uszkodzeń. Mając wciąż kotły pod parą, kapitan Kane zdecydował się na wyjście z portu.

„Calliope” brawurowo wychodzi z portu
,

Okręt prześlizgnął się wąskim przejściem pomiędzy „Vandalią” tkwiącą bezradnie na rafie, otarł się burtą u wyjścia z portu o także tkwiącego na rafie „Trentona”, po czym wyszedł na otwarte wody! Siła huraganu była tak wielka, że na pokonanie ostatniej pół mili okręt potrzebował aż pełnej godziny! Z rozbitymi sześcioma szalupami „Calliope” przetrzymał na otwartym akwenie niezwykły sztorm. Gdy Brytyjczycy mijali „Trentona”, amerykańscy marynarze wydali na ich cześć trzykrotne „Hurray!”

Na ilustracji pokazano moment, gdy marynarze z „Trentona” wiwatują na cześć dzielnych Brytyjczyków


Po odejściu huraganu nadszedł czas na podliczanie strat. Na „Trenton” (uznany za stracony) zginął tylko jeden człowiek, „Nipsic” (po remoncie wrócił do służby) siedmiu. „Vandalia” (zatonęła) zapłaciła cenę 43 istnień, „Eber” (zatonął) aż 76, a „Adler” (zatonął) 20. Nie stracił życia jedynie nikt z załogi „Olgi” i „Calliope”, wszystkim za to odechciało się pilnowania portu w Apia…

Po przejściu huraganu


Wrak „Vandalii” widziany z „Trentona”


Wrak „Adlera”
, ,

Wrak „Trentona”. Uszkodzenia kadłuba były tak duże, że zrezygnowano z wyremontowania okrętu


„Olga” na mieliźnie


„Nipsic” został uznany za możliwy do wyremontowania


--

Post zmieniony (11-04-20 12:06)

 
10-09-14 08:01  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 215

GDYBY NIE TEN ŁADUNEK...

„Angoche” był niewielkim statkiem mającym tylko 1689 GRT i długość niecałych 82 metrów. Z wodowany w 1958 roku należał do portugalskiego armatora Companhia Nacional de Navegacao. Do historii żeglugi wszedł w kwietniu 1971 roku, kiedy to panamski zbiornikowiec „Esso Port Dickson” napotkał go na swej drodze przy wybrzeżach Mozambiku. Ponieważ statek widocznie dryfował, a na głos syreny nie było żadnej widocznej reakcji, kapitan zbiornikowca postanowił dokładnie zbadać sytuację.

Opuszczono motorową łódź i po kilkunastu minutach marynarze wspinali się już po niskiej burcie „Angoche”. Bardzo szybko stwierdzono, że na portugalskim statku nie ma żywej duszy. Widoczne były za to ślady pożaru na rufie, a w ładowni i maszynowni znajdowała się woda. Praktycznie wszystkie pomieszczenia nadbudówki w tym mostek i kabina radiowa były zdewastowane i silnie wypalone. Pokład i wręgi znaleziono miejscowo silnie wybrzuszone. Obie szalupy znajdowały się na swoich miejscach.

„Esso Port Dickson” wziął samotny statek na hol i zawinął z nim na redę Beiry (Mozambik), skąd holownik „Baltic” zaprowadził „Angoche” do Lourenço Marques (obecnie Maputo).

Ze statkiem przy kei, przy pomocy armatora zabrano się za ustalanie faktów. Statek z 23 członkami załogi i jednym pasażerem wyszedł 23 kwietnia z Nacali w północnym Mozambiku, jako port przeznaczenia mając Porto Amelia (obecnie Pemba) w tym samym kraju. Ładunkiem był sprzęt wojskowy. Zaledwie dwie godziny po wyjściu w morzu urwał się ze statkiem kontakt radiowy. Rozpoczęte natychmiast na szeroką skalę poszukiwania morsko-lotnicze nie przyniosły śladu po zaginionych.

Teraz przystąpiono do porównywania manifestu statkowego z zawartością ładowni. Szybko odkryto, że część owego militarnego ładunku znikła! Inspektorzy znaleźli także ślady walki w kabinie radiowej. Dziób statku był uszkodzony ewidentnie w wyniku kolizji z inną jednostką pływającą. Pożar na rufie wywołany był bez wątpliwości eksplozją ładunku wybuchowego.

Zebrane fakty pozwoliły Portugalczykom ogłosić, że statek został zaatakowany przez piratów, a załogę i pasażera uprowadzono, lub nawet zamordowano. Kolejne oświadczenie głosiło, że wszystko zaczęło się od eksplozji na mostku. Znaleziono także dowody, że w wybuchu zginął co najmniej jeden z marynarzy „Angoche”. Z braku świadków nie udało się oczywiście ustalić, czy w krwawej akcji mającej na celu kradzież wyposażenia wojskowego zamieszany był także ktoś załogi. Akcja była jednakże dobrze przygotowana, a bandyci mieli doskonałe rozeznanie co do natury ładunku statku, atakując go zaledwie w dwie godziny od wyjścia z portu.

Nigdy nie znaleziono żadnych ludzkich szczątków, które można by połączyć z ”Angoche”. A sam statek został wkrótce sprzedany do stoczni złomowej.

„Angoche”


--

Post zmieniony (11-04-20 12:07)

 
10-09-14 08:01  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 216

PANCERNIK O NIETYPOWYCH LOSACH

Brytyjski „Goliath” był drewnianym okrętem liniowym zwodowanym w 1842 roku. Okręt nie zdążył już wziąć udziału w Wojnie Krymskiej, po zakończeniu której postanowiono zainstalować na nim maszynę parową (pod parą mógł teraz płynąć z szybkością 8 węzłów), redukując jednocześnie liczbę dział do 60.

Jedyne znane zdjęcie „Goliatha”


Przez kilka kolejnych lat „Goliath” służył w Royal Navy, po czym w roku 1870 roku Admiralicja wypożyczyła go instytucji zwanej Metropolitan Asylum Board, dla prowadzenia na nim morskiego szkolenia biednych dzieci – często sierot - skierowanych tam przez londyńskie parafie.

Dowódcą postawionego na Tamizie przy mieście Grays (obecnie około 30 km na wschód od Londynu) „Goliatha” mianowano oficera Royal Navy, komandora Bouchier. Oprócz grona oficerów, pomieszczenia okrętu (teraz już statku), zapełniło 458 chłopców w wieku od 12 lat wzwyż. W kapitańskich pomieszczeniach zamieszkały także żona komandora wraz z dwoma córkami.

Pomysł ze szkoleniami okazał się idealnie trafiony. Przez pierwsze dni chłopcy uczyli się przede wszystkim jak należy prać i naprawiać swoje ubranie, oraz jak utrzymywać w czystości pomieszczenia mieszkalne. Dla większości z chłopców były to absolutnie nowe umiejętności... W następnej kolejności zabrano się za czysto marynarskie szkolenie. Uczono wiosłowania, sygnalizacji, obsługiwania żagli i dział oraz wyrabiania lin – wszystkiego, co miało być przydatne w przyszłej pracy na morzu. W tym samym czasie ich mniej szczęśliwi rówieśnicy umierali z głodu i chorób, bądź też trafiali do więzień albo nawet i na szubienicę za kradzieże – i nie tylko za kradzieże.

Oprócz wiedzy zawodowej, chłopcy mieli także normalne szkolne zajęcia, połączone z pływaniem i gimnastyką. Powstała nawet statkowa orkiestra! Nic dziwnego, że każdy z uczniów myślał tylko o tym, aby za jakieś przewinienie nie usunięto go z tego raju dla biedaków.

W 1875 roku raj zmienił się w piekło. W środowy poranek 22 grudnia chłopiec o nazwisku Loeber niechcący upuścił zapaloną lampę naftową w pomieszczeniu, gdzie je składowano. Rozlana nafta stanęła w ogniu. Nie tracący przytomności umysłu chłopiec rzucił na ogień swoją kurtkę po czym usiadł na niej mając nadzieje stłumić ogień, ale prawie natychmiast zorientował się, że ogień prawie natychmiast zmienił się w prawdziwy pożar: to zajęła się i szeroko rozlała nafta ze znajdujących się w lampiarni beczek.

W przeciągu kilku godzin ogień opanował cały statek. Lekka bryza sprzyjała rozprzestrzenianiu się ognia. Liny na których wisiały szalupy stawały w płomieniach, a wtedy łodzie z impetem spadały na wodę ulegając uszkodzeniem lub nawet tonąc.

„Goliath” płonie
,

Zbawczymi okazały się lekcje pływania. Chłopcy skakali do spokojnej wody, bez problemu dopływając do licznych łodzi i stateczków oraz wprost na ląd. Wpław na ląd dotarła także rodzina Bouchiera oraz on sam. Zgodnie z najlepszymi tradycjami Royal Navy, komandor jako ostatni opuścił płonącego „Goliatha”. Szybko zresztą w pobliżu zjawiły się szalupy ćwiczebnego okrętu Royal Navy „Arethusa”, którego dowódca komandor Walter otrzymał za swoją postawę medal za Uratowanie Życia z Pożaru (Protection of Life from Fire). Nie obyło się jednak bez ofiar, a na temat ich liczebności można znaleźć różne dane: od 12 do 22. Część z nich zginęła w ogniu, część utonęła, nie będąc jeszcze wystarczająco dobrymi pływakami.

Londyńskich chłopców nie pozostawiono długo samym sobie. W 1877 roku miejsce „Goliatha” zajął kolejny szkolny statek, „Exmouth”.

--

Post zmieniony (11-04-20 12:08)

 
10-09-14 08:25  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Z "Angoche" zniknęli bez śladu, tak jak nie tak dawno pasażerowie i załoga malezyjskiego samolotu. Zapewne wyrzuceni zostali za burtę - żywi lub martwi.
Ciekawe. Nasuwa się porównanie z "Mary Celeste".
PS - chyba winno być "powstała nawet statkowa (okrętowa) orkiestra.
Sądzę, że nazwa medalu "Za uratowanie z pożaru" ("...od ognia") brzmi lepiej.

 
10-09-14 09:07  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:16)

 
10-09-14 10:20  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:16)

 
10-09-14 10:28  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

ZbiG - Liceum Morskie w Gdyni było na wycofanym z eksploatacji PLO -skim m/s "Edwardzie Dembowskim". Byłem na nim w jego przedostatniej podróży a potem bodajże w Bombaju lub Kalkucie na m/s "Ludwiku Solskim" go ponownie ujrzałem. To było jednak w Bombaju - "E.Dembowski" wchodząc do portu (noc, zła pogoda) wszedł na skałki, rozpruł dno a potem po prowizorycznym załataniu i powrocie do kraju nie dostał certyfikatów i po przebudowie na szkołę zacumował vis- a - vis Szkoły Morskiej w Gdyni na skwerze.

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 63 z 121Strony:  <=  <-  61  62  63  64  65  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024