Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 137
NIKT NIE CHCIAŁ POMÓC
W 2002 roku zbiornikowce z pojedynczym poszyciem kadłuba były wciąż niestety eksploatowane na całym świecie i nikt nie miał wątpliwości, że kolejna katastrofa ekologiczna już puka do drzwi. Pytanie tylko kiedy i w jakiej ona będzie skali? Rzeczywistość przyniosła odpowiedź na to pytanie bardzo szybko.
W listopadzie 2002 roku zbiornikowiec „Prestige” – eksploatowany przez Greków, zarejestrowany na Bahama ale z armatorem formalnie mającym siedzibę w Liberii - ciężko sztormował na północny-zachód od hiszpańskiego portu La Coruna. Fakt, że o tej porze i w tym regionie łatwiej o szóstkę w totka niż o dobrą pogodę, toteż załoga nie narzekając nawet zbytnio czekała jedynie na opuszczenie paskudnego akwenu, albo też na odsunięcie się sztormu z ich trasy. Ale morze jakby postanowiło pokazać, kto tu rządzi. Coraz potężniejsze fale atakowały statek wiozący 77.000 ton dwóch rodzajów ciężkiego paliwa.
Wielu ludzi wierzy w pechową trzynastkę, ale od 13 listopada 2002 roku do jej wyznawców z pewnością dołączyła cała załoga „Prestige.” To właśnie tego dnia na skutek niezwykle ciężkiej pracy kadłuba na fali, pękł jeden z dwunastu zbiorników statku!
Wkrótce przechył sięgnął 30 stopni na prawą burtę. Kapitan zbiornikowca nie miał wątpliwości, że ostatecznie wszystko może się skończyć zatonięciem statku, dlatego też wezwał na pomoc hiszpańskich ratowników w nadziei na odholowanie „Prestige” na spokojne wody któregoś z portów. Lokalne władze Galicji – północno-zachodniego rejonu Hiszpanii – nie wyraziły jednak na to zgody, domagając się od kapitana uszkodzonego statku odejścia jak najdalej od ich wybrzeży. Do akcji wkroczył także z kolei zaalarmowany rząd Francji, również domagając odejścia statku. Najlepiej na południe, w rejon Portugali – byle dalej od ich kraju…
Wywołani do tablicy Portugalczycy nie mieli zamiaru cierpieć za Hiszpanów i Francuzów. Portugalska marynarka wojenna otrzymała pilny rozkaz niedopuszczenia „Prestige” w pobliże swego kraju. Każdy myślał jedynie o sobie, jakby nie dopuszczając do myśli, że uszkodzony wielki statek nie może po prostu zostać sam na łasce żywiołu.
24 z 27 członków załogi ewakuowały helikoptery. Na statku pozostali teraz jedynie kapitan, starszy oficer i starszy mechanik.
W końcu nastąpił kolejny etap tragedii. Prawa burta rozerwała się na długości 12 metrów. Tak naprawdę dopiero teraz do wody zaczęły przedostawać się wielkie ilości przewożonego paliwa.
Rozbity statek nadal był pozostawiony samemu sobie i w końcu 19 listopada nad ranem osłabiony kadłub przełamał się na pół, w ciągu niewielu godzin wypuszczając do morza kolejne, ogromne ilości swego ładunku. W tym dramatycznym momencie statek znajdował się zaledwie o 250 kilometrów od hiszpańskiego wybrzeża. Wybrzeża, do którego tego właśnie ranka dotarły pierwsze potężne porcje ładunku, który wydobył się z „Prestige” w dniu, gdy statek po raz pierwszy uległ siłom natury.
Helikopter podjął z tonącego statku obu oficerów oraz kapitana Apostoloa Mangourasa, który na lądzie z miejsca został aresztowany pod zarzutem braku współpracy z ratownikami (nie uruchomił natychmiast maszyn i nie odszedł uszkodzonym statkiem w głąb oceanu, jak mu kazano) oraz zanieczyszczenia środowiska.
Przez następne miesiące tysiące ochotników walczyło o ratunek dla fatalnie zanieczyszczonego środowiska w Hiszpanii i we Francji. Podczas niezwykle ciężkiej pracy tych nieocenionych cichych bohaterów nie tylko w końcu usunięto bezpośrednie rezultaty zagłady „Prestige”, ale także – niejako dodatkowo – zajęto się całym lokalnym środowiskiem. W wyniku owej masowej pracy ochotników, po roku plaże Galicji otrzymały więcej „Błękitnych Flag” (przyznawanych plażom o najwyższym standardzie) niż przed katastrofą!
Ale na razie z leżącego na dnie wraka nadal wydobywał się niebezpieczny ładunek. Jak obliczono, dzień w dzień na powierzchnię wydobywało się 125 ton oleju napędowego. Wraka nie zostawiono zatem samemu sobie, stopniowo wypompowując spod wody resztki jego ładunku. Użyto w tym celu specjalnych aluminiowych zbiorników napełnianych pod wodą i następnie unoszonych przy pomocy powietrznych poduszek na powierzchnię, gdzie czekały już małe zbiornikowce. Pomimo takich bardzo kosztownych działań (wydano około 100 milionów euro), końcowe obliczenia mroziły krew w żyłach: ponad 80 % z przewożonych 77.000 ton wylało się na plaże, głównie galicyjskie.
Zanieczyszczeniom uległo 1140 plaż, 2900 kilometrów hiszpańskiego i francuskiego wybrzeża, śmierć poniosło około 200 tysięcy ptaków.
W 2013 roku podano, iż konsekwencje katastrofy kosztowały rząd hiszpański 368 milionów euro, 145 milionów wydał samorząd Galicji, a do tego doszło 68 milionów euro zapłacone przez Francję.
Powszechnie krytykowano hiszpański rząd za odmowę zaholowania statku do portu. Zajęto się także pojedynczymi kadłubami zbiornikowców, uznając je za nie do zaakceptowania w XXI wieku. Hiszpania wystąpiła o 700 milionów dolarów odszkodowania od American Bureau of Shipping, klasyfikatora, który mówiąc w skrócie „dał statkowi papiery na pływanie”.
Wyjątkowo dugo trwał proces kapitana Mangourasa. W końcu w 2013 roku uwolniono go od zarzutu zanieczyszczenia środowiska, za to uznano go innym winnym nie postąpienia zgodnie z poleceniami hiszpańskich służb ratowniczych (odmowa natychmiastowego odejścia w głąb Atlantyku). Mający w chwil ogłoszenia wyroku 78 lat kapitan, został skazany na dziewięć miesięcy wiezienia. Jednocześnie zawieszono uwięzienie, a to ze względu na jego wiek.
„Prestige”...
...i kolejne fazy tonięcia statku
, ,
, , ,
--
Post zmieniony (11-04-20 10:52)
|