KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 29 z 121Strony:  <=  <-  27  28  29  30  31  ->  => 
02-07-14 12:23  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:12)

 
02-07-14 14:22  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

W 'moich" czasach, greckie mastery unikały tych różnych inspektorów jak diabeł święconej wody. Pamiętam, że miałem (z jakiegoś Domu Marynarza) książeczkę "Prawa i obowiązki dla marynarzy pod cypryjską banderą" (tytuł cyt. z pamięci) i jak zobaczył ją u mnie jeden z Papafakosów (tak nazywaliśmy wszystkich Greków) to zagroził mi, że jak mu nie oddam to... "Go home"!
PS - oddałem.

 
03-07-14 08:02  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 127

OSTROGA

Pod koniec XIX wieku najwyraźniej nadal nie doceniano potęgo morskiej artylerii, pamiętając za to o dawnych czasach, kiedy to okręty niekiedy taranowały się nawzajem. Ten idiotyczny wręcz konserwatyzm zaowocował potężnymi podwodnymi ostrogami, tkwiącymi nawet pod dziobami pancerników, przeznaczonych przecież do walki na wielokilometrowych odległościach!

Należący do amerykańskiego armatora Anchor Line statek pasażerski „Utopia” wyszedł 12 marca 1891 roku z Neapolu, wioząc do Nowego Jorku 661 mężczyzn, 85 kobiet, 67 dzieci oraz 59 marynarzy i trzech ...pasażerów na gapę, odkrytych zbyt późno, aby opłacało się zawrócić do portu. Razem 875 osób. Tymczasem statek wyposażony był w szalupy, mogące „w umiarkowanej pogodzie” pomieścić zaledwie do 460 ludzi. Dodatkowo później okazało się, że jedna z tych szalup gdzieś się „zapodziała”. Kapitan planował zastąpić ją w Gibraltarze nową łodzią.

Po pięciu dniach żeglugi około siódmej wieczorem i przy silnym wietrze „Utopia” weszła do Cieśniny Gibraltarskiej. Miała tam rzucić kotwicę, aby następnego ranka wziąć dodatkowych pasażerów. Statek szedł na swoje zwykłe miejsce, na którym niestety postawiono wcześniej dwa pancerniki z brytyjskiej Floty Śródziemnomorskiej: „Anson” i „Renown”. W głębokiej ciemności dowodzącemu „Utopią” kapitanowi McKeague ukazał się z przodu po prawej potężna sylwetka okrętu: jak się później okazało, był to „Anson”.

Przy słabej widoczności McKeague źle ocenił odległość, w rezultacie czego jego statek rozpoczął omijanie okrętu zakotwiczonego pod kątem prostym do jego kursu zaledwie o kilkanaście metrów przed dziobem pancernika! Ale nawet tak szkolny błąd uszedłby płazem, gdyby nie nagły silny podmuch wiatru oraz podwodna, wystająca daleko do przodu pancerna ostroga „Ansona”...

W ciągu kilku sekund rozorała ona śródokręcie kadłuba „Utopii” poniżej linii wodnej. Przez dziurę o wymiarach 9 na 5 metrów wdzierała się teraz z przerażającym hałasem woda, a statek natychmiast zaczął osiadać na rufę. Wśród pasażerów wybuchła panika. Ruszyli ławą w stronę dziobu skacząc stamtąd do wody, albo wpadając do niej po prostu, spychani przez napierający z tyłu tłum. McKeague chciał skierować statek na mieliznę ale nic z tego nie wyszło, bo kotły zostały błyskawicznie wygaszone w obawie przez eksplozją, gdyby dostała się do nich woda.

Kapitan rozkazał opuścić szalupy, ale statek przechylił się nagle o 70 stopni, krusząc znajdujące się już na wodzie łodzie.

Z zakotwiczonych na redzie okrętów opuszczano pospiesznie szalupy, których załogi wiosłowały co sił ku miejscu katastrofy. Niestety, połączona z niezwykle ciemną nocą panika zrobiła swoje. Nie na wiele zdawało się poświęcenie ratowników z których dwójka – obaj z HMS „Immoralitite” - utonęła przy ratowaniu rozbitków. Kiedy nadszedł ranek, policzono wszystkich ocalałych. Brakowało 521 pasażerów i 12 marynarzy...

W dwadzieścia minut „Utopia” zatonęła na równej jednakże stępce na wodzie głębokiej w tym miejscu na 17 metrów; ponad jej powierzchnię wystawały teraz tylko maszty i komin. Ponieważ wrak zagrażał bezpieczeństwu żeglugi w tym rejonie, nurkowie przez szereg tygodni uszczelniali rozbitą burtę oraz wszelkie otwory na statku. Finał akcji nastąpił 8 lipca tego samego roku, kiedy to „Utopia” ponownie zakołysała się na wodzie. Historia żeglugi nie mówi nic o dalszych losach pechowego statku.

Kapitan McKeague stanął przed sądem, który uznał go winnym poważnego błędu w: „po pierwsze, w próbie wejścia na kotwicowisko ... bez uprzedniego upewnienia się co do stojących tam statków” i „po drugie, w przejściu statkiem przed dziobem HMS Anson”. Nigdzie nie mogłem doszukać się wyroku.

„Anson” też ucierpiał na skutek zderzenia, a jakże. Przy kolejnym dokowaniu pomalowano na nowo pancerną ostrogę, z której podczas kolizji kadłub „Utopii” zdrapał sporo farby...

HMS „Anson”


Namalowany krótko po katastrofie obraz przedstawiający dramat “Utopii”. Obraz znajduje sie w muzeum w Gibraltarze


Rysunki z prasy, przedstawiające akcję ratowniczą
,

Wrak „Utopii”


--

Post zmieniony (11-04-20 10:43)

 
03-07-14 08:03  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 128

TERRORYŚCI

Rejs pasażerskim statkiem „Achille Lauro” zapowiadał się znakomicie. Trzeciego października 1985 roku wycieczkowiec opuścił Genuę, aby z 748 pasażerami i 331 członkami załogi odwiedzić następnie porty wschodniego Morza Śródziemnego. Temperatura powietrza oscylowała wokół 30 stopni, toteż humory dopisywały wszystkim, także pracującym na statku Polakom: piosenkarzowi Wojciechowi Gąsowskiemu i grupie baletowej Małgorzaty Potockiej.

W cztery dni po opuszczeniu Włoch „Achille Lauro” zawinął do Aleksandrii, gdzie na ląd zeszło 664 pasażerów. Zaokrętować mieli ponownie w Port Saidzie, dokąd udali się autokarami, zwiedzając po drodze najsłynniejsze zabytki starożytności. Ale zamiast statku, w Port Saidzie czekała na nich hiobowa wiadomość. Statek opanowali terroryści!

Wycieczkowiec wprawdzie opuścił Aleksandrię zgodnie z planem, ale krótko po obiedzie ujawniła się silnie uzbrojona zdeterminowana czwórka, która oddawszy w powietrze kilka długich serii sterroryzowała wszystkich na pokładzie. Bandyci zażądali od kapitana Gerardo di Rosa przekazania drogą radiową rozkazu wypuszczenia z izraelskich więzień swych 50 kolegów. W przypadku nie zrealizowania tego żądania, pasażerowie mieli zostać kolejno wymordowani, a statek wysadzony w powietrze.

Bandyci zebrali wszystkich w sali restauracyjnej statku. Wspomina Wojciech Gąsowski: „Terrorystów zobaczyłem dopiero w tej sali. Było ich czterech... Dwóch pamiętałem z baru, sprzed kilku dni. Pili whisky i płacili studolarówkami. Na statek weszli jeszcze jako turyści w Genui, legitymując się paszportami argentyńskimi, portugalskim i norweskim.... Terroryści od razu dali nam do zrozumienia, że wycieczka już się skończyła. Na migi pokazywali, że mogą nam poderżnąć gardła i że z karabinów automatycznych jakie trzymali w rękach, zrobią nam bum-bum...

W najgorszej sytuacji znaleźli się obywatele USA i Wielkiej Brytanii, czyli przedstawiciele państw, które zdaniem terrorystów są sojusznikami Izraela. Porywacze nie pozwoli rozejść się do kajut. Zapowiedzieli, że jeśli Izrael nie spełni ich żądań, to oni zaczną nas po kolei rozwalać. Najpierw Amerykanów i Anglików, a potem wskazali na nas właśnie, bo nasze paszporty wydały im się podejrzane... Terroryści nie wypuszczali nas nawet do toalety – ludzie zaczęli siusiać do kryształowych salaterek porozstawianych na stołach.”

Wieczorem tego samego dnia rozpoczęły sie negocjacje z Egipcjanami, ale nie doprowadziły one do niczego. Na początek wyprowadzono na wózku inwalidzkim 60-letniego Amerykanina, Leona Klinghoffera. Na swoje nieszczęście był on amerykańskim Żydem. Wystraszeni zakładnicy usłyszeli po chwili oddany na pokładzie strzał. Ciało zamordowanego inwalidy i jego wózek wrzucił na rozkaz do morza jeden z marynarzy. Po chwili Włoch dołączył do współwięźniów. Zakrwawione spodnie musiał wcześniej także wrzucić do wody, ale z butów wciąż spływała mu krew zamordowanego.

Dziewiątego października rano „Achille Lauro” zakotwiczył na redzie Port Saidu. Podjęte gorączkowo wielostronne negocjacje przyniosły wreszcie rezultat. O godzinie 17:00 terroryści złożyli broń i przewiezieni zostali na ląd. Statek wznowił przerwany rejs, ale już do końca nie było na nim żadnej radosnej zabawy...

Sam statek skończył swą karierę także w ponurych okolicznościach. Podczas przemarszu z Genui na Seszele, 30 listopada 1994 w maszynowni wybuchł pożar. Zanim statek poszedł na dno, zdążono przeprowadzić akcję ratunkową z udziałem przyciągniętych sygnałem SOS statków. Przejęły one prawie wszystkich pasażerów i członków załogi. Prawie, bo śmierć poniosły jednak trzy osoby, a dalsze osiem odniosły rany.

Wypalony wrak próbowano odholować do portu, ale po drodze „Achille Lauro” przechylił się silnie i w końcu zatonął w Zatoce Adeńskiej.

„Achille Lauro”


Statek płonie. Pierwsza i końcowa faza pożaru
,

--

Post zmieniony (11-04-20 10:44)

 
03-07-14 12:36  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Andrzej Px48 



Na Forum:
Galerie - 5


 - 1

Szanowny autorze czy o naszych zbiornikowcach coś będzie? Np. o m/t ZAWRAT.

--

Jak czytać skrót PKP---Poczekaj Kiedyś Przyjadę.

 
03-07-14 13:01  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
SZKUTNIK 



Na Forum:
Relacje w toku - 2
 

Ahoj!
O zbiornikowcu KARKONOSZE z późniejszą nazwą.

Pozdrawiam
SZKUTNIK

 
03-07-14 13:03  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:13)

 
03-07-14 14:21  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Te wstrętne "Kajszangczeki" ich wszak porwały ! ;-))

 
03-07-14 14:35  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:13)

 
04-07-14 08:06  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 129

STATEK, KTÓRY WYPRZEDZIŁ EPOKĘ

Z upływem lat XIX wieku stopniowo budowano coraz większe statki do przewozu pasażerów na atlantyckim szlaku. Metr po metrze bito poprzednie rekordy długości jednostek. 80 metrów, 85, 90, 100 wreszcie. I nagle w 1858 roku niepodziewanie pojawił się kolos, zupełnie niepasujący do swojej epoki!

„Great Eastern” – bo tak nazywał sie statek – z długością 211 metrów i wypornością prawie 19000 ton jeszcze teraz robiłby wrażenie. Przykładowo nasz „Batory” był krótszy aż o 50 metrów! Rekord „Great Eastern” został pobity dopiero po trzydziestu kilku latach, tuż przed narodzinami XX wieku. Nic więc dziwnego, że twórca mastodonta, Ismabard Kingdom Brunel promieniał ze szczęścia. Spełniały sie jego marzenia! Ale – jak sie później okazało – były to nieliczne szczęśliwe chwile związane z tym niezwykłym statkiem.

Brunel był inżynierem o wielostronnych zainteresowaniach. W swoim życiu budował mosty, tunele i linie kolejowe. Interesował się także budową statków i wkrótce jego pierwsze konstrukcje pojawiły się na morzach. Ale ambitny Anglik marzył o czymś, co rozsławiłoby jego imię na zawsze. Ostatecznie zdecydował się na statek, przy którym wszystkie inne wyglądać miały jak karzełki. Znalazłszy inwestora, opracował plany jednostki dwukrotnie dłuższej od poprzedniego rekordzisty.

Budowa ruszyła w 1854 roku. Przez trzy lata przy statku pracowało 2000 ludzi, z których jeden (niter) znikł któregoś dnia bez śladu, jakby nigdy go nie było. Wreszcie w listopadzie 1857 roku „Great Eastern” był gotowy do wodowania. Niestety kadłub ani drgnął, a próba siłowego ściągnięcia go z pochylni skończyła się tragiczną śmiercią dwóch robotników. Zły los po raz pierwszy dał znać o sobie.

Tymczasem niebotyczne koszty budowy spowodowały bankructwo armatora. Pierwszego z armatorów. Minęły prawie trzy miesiące i wtedy wciąż stojący na pochylni statek ...zwodował się sam! 31 stycznia wyjątkowo silny wiatr zepchnął potężny kadłub na wodę. Ruszyły prace wykończeniowe, ale dopiero w wrześniu „Great Eastern” mógł wyruszyć w swój pierwszy rejs. Dzień przed tym wydarzeniem na liniowcu zjawił się bardzo poważnie chory Brunel. Z dumą oglądał dzieło swojego życia, dopóki atak serca nie zwalił go na pokład. Zmarł kilka dni później.

Inżynier miał być z czego dumny. „Great Eastern” miał wspierane w razie potrzeby żaglami parowe maszyny napędzające boczne koła łopatkowe o średnicy aż 17 metrów, oraz ważącą aż 36 ton czterołopatową śrubę. Był to więc statek z trzema rodzajami napędu – kolejny ewenement na światową skalę. Pomiędzy masztami sterczało pięć okazałych kominów.

Któż nie chciałby odbyć rejsu na prezentującym się tak okazale olbrzymie? Z podziwem opowiadano o ogromnym salonie I klasy, mającym wymiary 19 x 14,3 metra i wysokości 42, metra oraz o wspaniale urządzonych kabinach. Przy takim zainteresowaniu finansowy sukces wydawał się być przesądzony. Znów jednak dało o sobie złe fatum. W trakcie próbnego rejsu wybuch i pożar w kotłowni zabił pięciu palaczy oraz spowodował poważne straty materialne.

Wkrótce silny sztorm poczynił na „Great Eastern” kolejne szkody. Na dobitkę nowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa zmusiły armatora do poczynienia istotnych przeróbek. W rezultacie wydawano kolejne tysiące funtów, a statek po dwóch latach od zwodowania nadal nie przewiózł ani jednego płatnego pasażera! Doszło do tego dopiero 16 czerwca 1860 roku. Niestety, 418 członków załogi miało pod swoją opieką zaledwie 43 pasażerów. Statek mógł ich zabrać aż cztery tysiące!

Po inauguracyjnym rejsie interes zaczął iść nieco lepiej, aż do napotkania sztormu o wyjątkowej wręcz sile. Wprawdzie ogrom „Great Eastern” ocalił go od zagłady, ale znów trzeba było wyłożyć na naprawy dziesiątki tysięcy funtów.

Po długim remoncie statek wznowił przemierzanie Atlantyku do chwili, gdy podwodna skała rozorała mu dno na długości 25 metrów. Oznaczało to znowu ogromne wydatki. Kolejny, trzeci już wtedy armator wystawił tym razem statek na licytację. Tyle że nikt nie chciał kupić owej feralnej skarbonki bez dna...

I wtedy wpadnięto na znakomity pomysł. Przerobiono olbrzyma na kablowiec. Pasażerski do niedawna statek kładł teraz na dnie morskim kable łączące Europę z Ameryką. Nienajgorsze zajęcie skończyło się w końcu jednak i wtedy statek wyczarterowali Francuzi. Skończyło się na jednym rejsie, w trakcie którego zginęło przy kabestanie dwóch ludzi. Dodatkowo ciężki sztorm znów poważnie uszkodził statek. Kolejny armator „Great Eastern” ogłosił bankructwo.

Ponownie przerobiono statek na kablowiec, ale i tym razem intratne zajęcie nie trwało długo. W 1875 roku statek zacumowano w jednym z angielskich portów. Na dobrą sprawę nikt nie wiedział, co z nim robić. Pomysły upadały jeden po drugim, aż wreszcie po 11 latach bezczynnego stania przy kei, urządzono na statku rodzaj wesołego miasteczka ze sklepami, karuzelami i kabaretem. Fenomenalny liniowiec został ostatecznie upokorzony.

Wkrótce kontrakt na tak nietypowe wykorzystanie statku wygasł i wtedy zaczęto ciągnąć go po różnych portach. Ogromny kadłub wszędzie przeszkadzał i w rezultacie w 1887 roku kupiła go stocznia złomowa. Prace rozbiórkowe trwały 18 miesięcy, a w jej końcowej fazie w zanitowanym podwójnym dnie znaleziono szkielet nitera, zaginionego przy budowie ponad 30 lat wcześniej!

Pechowy w swych losach statek, który wyprzedził swoją epokę, przeszedł do historii. Jak w swojej znakomitej (czytałem! – A.K.) książce „The great iron ship” napisał James Dugan:

„Był pałacem i pływającym cmentarzem.
Był tragicznym bohaterem i beczką śmiechu.
Zabił swojego konstruktora.
Utopił swego pierwszego kapitana.
Wywołał cztery bunty.
Uśmiercił trzydzieści pięć osób.
Utopił cztery statki.
Przeżył najstraszliwszy sztorm na Atlantyku.
Spowodował trzynaście procesów sądowych.
Był sześciokrotnie licytowany.
Przyciągnął dwa miliony zwiedzających.
Skończył jako pływający cyrk.”


Ostatnie znane zdjęcie Brunela, zrobione na „Great Eastern” na kilka dni przed śmiercią


Wodowanie „Great Eastern”


Inne statki wyglądały przy olbrzymie jak zabawki


Statek na morzu


Jako kablowiec


Wyrzucony na mieliznę, celem pocięcia na złom. Sic transit gloria mundi.


Złomowanie zostało już rozpoczęte
,

--

Post zmieniony (11-04-20 10:44)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 29 z 121Strony:  <=  <-  27  28  29  30  31  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024