KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 117 z 121Strony:  <=  <-  115  116  117  118  119  ->  => 
07-04-15 12:34  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (18-02-20 12:03)

 
07-04-15 21:55  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
kezat 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Galerie - 1
 

coś miniaturki się nie wyświetlają :( ale po kliknięciu otwiera się poprawnie ...

 
08-04-15 08:08  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (18-02-20 12:04)

 
08-04-15 11:32  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Jak mówi Pismo ! :-)

 
08-04-15 11:56  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (18-02-20 12:04)

 
09-04-15 08:51  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 327

ZACIĘCIE STERU?

Był kwiecień roku 1908. Dowodzony przez komandora podporucznika Williama E. Middletona niszczyciel „Tiger” wchodził w skład zespołu Portsmouth Division, będącego częścią Home Fleet. Mający za sobą siedem lat służby okręt miał maksymalną wyporność 401 ton i długość zaledwie 66,4 metra, co jednakże w owych latach było standardem dla jednostek tego typu. Liczyły się za to jego dwie pojedyncze wyrzutnie torpedowe oraz dochodząca do 30 węzłów szybkość.

,

Pierwszym „Tygrysem” w Royal Navy był 22-działowy galeas z roku 1542. Przez kolejne wieki tę samą nazwę nosiło jedenaście kolejnych jednostek, niszczyciel był zatem trzynastym okrętem o tej nazwie.

Część załogi „Tigera”. W kole ratunkowym z numerem 31 pies, maskotka okrętu. Zginął wraz z niszczycielem


W czwartek 2 kwietnia Portsmouth Division wyszedł w morze celem przeprowadzenia nocnych ćwiczeń na wysokości przylądka St. Catherine, znajdującego się po południowej stronie wyspy Wight. Flagowym okrętem kontradmirała Farquahara był pancernik „Prince George”, idący w towarzystwie krążowników „Essex”, „Argonaut”, „Gladiator”, „Forte” i „Berwick”, który ze swoimi 10.000 ton wielkością ustępował jedynie pancernikowi. Zespół uzupełniały niszczyciele, wśród nich „Tiger”. Plan ćwiczeń zakładał przeprowadzanie ataków torpedowych na ciężkie okręty. Na wszystkich jednostkach wygaszono światła, także pozycyjne.

„Berwick”
,

„Tiger” miał przeprowadzić atak w parze z niszczycielem „Recruit”. Okręt Middletona rozpoczął podejściem pod osłoną ciemności w pobliże „Prince George” i wystrzeleniem w jego kierunku ćwiczebnej torpedy, celnej zresztą. Teraz ostry zwrot z przymiarką do „zatopienia” płynącego z dużą szybkością „Berwicka”. „Tiger” robił 20 węzłów. Kolejny zwrot w lewo.

Wszystko trwało sekundy. Nagle z przodu, z lewej strony krążownika pokazała się mikra sylwetka okrętu z wysokim odkosem fali przy dziobie, wskazującym na jego szybkość. Nie było czasu na jakikolwiek manewr: z przerażającym hukiem dziób „Berwicka” najechał na śródokręcie „Tigera”, przecinając nieszczęsny niszczyciel na dwie części tuż przed tylnym kominem. O dysproporcji w wielkości okrętów niech świadczy fakt, że na krążowniku odczuto jedynie nieznaczny wstrząs.

Moment zderzenia. Na kolejnym rysunku mylnie pokazano „Tigera” nadpływającego z prawej strony „Berwicka”



Przednia połowa niszczyciela prawie natychmiast poszła na dno wraz z wszystkimi znajdującymi się na niej marynarzami, w tym komandorem Middletonem. Część rufowa utrzymała się na powierzchni jeszcze przez trzy minuty. Marynarze skakali do wody, chwytając się pływających szczątków okrętu.

Aż piętnastu z rozbitków należało do obsady maszynowni. W dużej mierze zawdzięczali oni ocalenie przytomności umysłu inżyniera porucznika Cecila Edwarda Vinninga, jedynego oficera, który przeżył zagładę „Tigera”. Natychmiast po zderzeniu rozkazał odciąć dopływ pary do maszyny, a następnie ewakuować się w narzuconym przez siebie porządku. Vinning opuścił zalewany przedział jako ostatni. Na pokładzie doszedł do wniosku, że w jednym kotle nadal może być para. Zdążył jeszcze zejść pod pokład, zamknąć zawory i ponownie wydostać się na górę.

Po kilku minutach na miejscu zatonięcia niszczyciela unosiły się już szalupy z „Berwicka”. Na pokładzie krążownika każdemu z rozbitków zaaplikowano na początek solidną porcję brandy, a następnie herbatę. Uratowano 23 rozbitków, z których jeden – instruktor torpedowy William James Newman, zmarł niestety na pokładzie krążownika po kilku minutach. Razem z nim śmierć poniosło 34 ludzi.

Pierwsze pytanie podczas rozprawy sądowej zadano dowódcy „Berwicka”, komandorowi W. C. M. Nicholsonowi:
- Czy to „Berwick” zderzył się z „Tigerem”, czy „Tiger” z „Berwickiem”?
- Sądzę, że należy po prostu przyjąć iż „Berwick” wjechał w „Tigera”, bądź też go staranował – brzmiała odpowiedź.
Następnie Nicholson powiedział, że natychmiast po zderzeniu zobaczył po prawej burcie na wysokości mostka jedną z części niszczyciela (była to tonąca część dziobowa), całą w dymie i parze. Padł natychmiast wykonany rozkaz: „Maszyny stop, trzy sygnały syreną. Włączyć światła pozycyjne. Wszystkie łodzie za burtę.”

Oficer nawigacyjny krążownika, kapitan A. C. Strutt zeznał z kolei, że tuż przed kolizją z „Tigera” wystrzelono rakietę, ale nie było już czasu na zmianę kursu. Zapytany z kolei, czy przecinanie przez niszczyciele kursu ciężkich okrętów tuż przed ich dziobami jest czymś normalnym stwierdził, że nigdy się z tym nie spotkał.
W tym momencie do przesłuchania włączył się Nicholson.
– Przecinanie linii w ten sposób jest tak wysoce niebezpieczne, że każdy dowodzący oficer powinien zrobić wszystko co możliwe, aby tego uniknąć.
- Czy tak jednak zrobiono? – zapytał sędzia
- Śmiem twierdzić, że właśnie tak.
- Czy są jakieś rozkazy zabraniające tego? – padło kolejne pytanie.
Odpowiedź była w iście angielskim stylu:
- Nie ma rozkazów zabraniających być staranowanym, ale jest samobójstwem zrobić to tylko dlatego, że uznano wydanie takiego rozkazu za niepotrzebne.

Wobec braku najważniejszych świadków – tych z mostka „Tigera” - rozprawę zakończono bez orzeczenia o przyczynie kolizji. Być może winą było zacięcie się steru?

Na tej pocztówce (!) brak fotografii części marynarzy, zarówno tych uratowanych jak i tych, którzy – poza Newmanem – poszli na dno wraz z okrętem. Nad słowem „APRIL” zdjęcie komandora Middleton. Na samym dole, pod pierwszym kominem „Tigera”, jedyny ocalały oficer, kapitan Vinning


--

Post zmieniony (02-05-20 13:34)

 
09-04-15 09:59  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (18-02-20 12:06)

 
09-04-15 10:57  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (18-02-20 12:05)

 
09-04-15 11:16  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Dzieki Ci o Laskawco... ale nie ma tak dobrze, i tak przeczytam wszystkie :P

--
pozdrawiam Kuba

 
13-04-15 08:13  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 328

DWUNASTY „TYGRYS”

Parowy, bocznokołowy slup „Tiger” był dwunastym okrętem Royal Navy noszącym tę nazwę. Zwodowano go w 1849 roku w stoczni Chatham, hrabstwo Kent. Jak na owe czasy szybkość okrętu – 12 węzłów - była bardzo satysfakcjonująca. Uzbrojenie stanowiło dziesięć klasycznie wyglądających dział. W 1852 roku okręt otrzymał dodatkowe 6 armat, po czym wpisano go do ksiąg już jako fregatę drugiej klasy.

„Tiger”


Nadszedł rok 1854, a wraz z nim wypowiedzenie 6 kwietnia wojny Rosji przez Francję i Wielką Brytanię. Nie będziemy tu dochodzić przyczyn owego konfliktu, który przeszedł do historii jako Wojna Krymska, skupiając się na losach „Tigera” i jego załogi.

Krótko po wypowiedzeniu wojny, ale jeszcze przed oddaniem pierwszego strzału, na redę Odessy przypłynęła brytyjska parowa fregata „Furious”, aby zabrać z miasta brytyjskiego konsula. Opuszczona na wodę szalupa nosiła białą banderę, na znak misji nie mającej związku z wojną. Nie niepokojona przez Rosjan łódź dobiła do kei, gdzie czekał już z mnóstwem bagaży mocno zdenerwowany konsul.

Po kilkunastu minutach drogi powrotnej spokój prysnął. Nie bacząc na białą banderę i zupełnie oczywisty dyplomatyczny charakter misji, Rosjanie otworzyli ogień. Chyba jeszcze nigdy przedtem ani potem brytyjskim wioślarzom nie udało się płynąć tak szybko, jak wtedy! Szczęśliwie dotarli do „Furiousa” bez szwanku.

Brytyjski dowódca, wiceadmirał James Dundas w ostrym tonie zażądał wyjaśnień od wojskowego gubernatora Odessy, generała Dmitrija Jerofiejewicza Osten-Sackena. Otrzymana odpowiedź była jednakże tak dalece wymijająca i niesatysfakcjonująca, że postawiono udzielić Rosjanom surowej nauczki. Dwudziestego drugiego kwietnia jedenaście francuskich i brytyjskich okrętów zajęło pozycje w pobliżu Odessy. Opuszczono także na wodę 6 dużych szalup, uzbrojonych w 24-funtowe rakiety. Niekierowane, oczywiście... Wśród okrętów znajdował się „Tiger”.

Siła ognia aliantów była druzgocąca. Podpalono dwa tuziny stojących w porcie okrętów, celnym pociskiem wysadzono w powietrze magazyn amunicyjny, a rakiety z szalup podpaliły stoczniowe magazyny. Także w samym mieście widać było liczne pożary. Odwet za fatalny postępek Rosjan przyniósł miażdżący efekt. Oczywiście Rosjanie odpowiadali ogniem, ale wobec ogromnej przewagi francusko-brytyjskiego zespołu, udało im się jedynie zabić trzech marynarzy, a czternastu kolejnych zranić. Żaden z okrętów nawet nie został uszkodzony, podobnie było z szalupami.

Po tej krwawej lekcji dobrych manier, wiceadmirał Dundas zdecydował o pozostawieniu na redzie trzech okrętów mających za zadanie blokować port. Były to slup z napędem śrubowym „Niger”, bocznokołowy slup „Vesuvius” oraz Tiger”, dowodzony przez komandora Henry Wells Giffarda. Załoga liczyła 226 osób, wśród nich zastępca dowódcy „first lieutenant” Alfred Royer, który po powrocie do Anglii opublikował książkę ze wspomnieniami.

Po kilku beznadziejnie jałowych tygodniach spędzonych na redzie Odessy, zgodnie z rozkazem Dundasa okręty podniosły wreszcie kotwice rankiem 12 maja. Mgła była bardzo gęsta. Według słów Royera: „Kiedy powiem, że koniec bukszprytu nie był widziany przez osobę stojąca na rufie (okręt miał zaledwie 61 metrów! – A.K.), można nabrać wyobrażenia o ciemnościach, które nas otaczały.” I w takiej właśnie mgle „Tiger” najpierw stracił kontakt z „Nigerem” i „Vesuviusem”, a następnie nawet bez specjalnie wielkiego wstrząsu, przy spokojnej wodzie, wjechał na mieliznę. Była 5:30. W rzeczywistości kadłub utknął jednak nie na piasku, ale między dwoma podwodnymi skałami. Nie wiedząc o tym, na pokładzie optymistycznie zakładano, że szybko uda się uwolnić o własnych siłach.

„Tiger” na skałach


Gdy mgła znikła, zobaczono iż okręt utknął zaledwie o 140 metrów od brzegu, cztery mile na południe od Odessy. Brzeg był rodzajem wysokiego klifu. Daleko przed dziobem widać było małą łódkę, której dwuosobowa obsada wiosłowała co sił w stronę portu, najwyraźniej chcąc jak najszybciej poinformować władze o obcym gościu. Tymczasem na wzgórzu najpierw pojawił się wojskowy Kozak, a wkrótce po nim kilkunastu dalszych. Rozpoczęła się wymiana karabinowego ognia: żadne z dział unieruchomionego „Tigera” nie znajdowało się w pozycji pozwalającej na ostrzał wzgórza. Jak wspominał Royer, brytyjscy strzelcy byli mocno zdenerwowani faktem, że między kozakami przechadzały się dwie damy z parasolkami, ciekawie acz bezmyślnie przyglądając się wzajemnemu ostrzałowi. Nikt nie chciał być tym, który zabije albo choćby tylko zrani jedną z nich.

Po pewnym czasie Kozacy odjechali chcąc wezwać posiłki, podczas gdy obie damy spokojnie zajęły najbardziej wyeksponowane miejsca, najwyraźniej nie chcąc pozbawić się dalszego oglądania jakże ekscytującego widowiska.

Komandor Giffard postanowił zaalarmować dwa pozostałe okręty dając sygnały mgłową syreną, oraz strzelając z armat. Huk armat dotarł jednakże przede wszystkim do uszu gubernatora Odessy...

Atak Rosjan na okręt rozpoczął bardzo intensywny ostrzał karabinowy. Ukryci za krawędzią wzgórza strzelcy byli prawie niewidoczni, sami za to mając cel jak na dłoni. Pomimo silnego ognia z „Tigera” opuszczono dwie łodzie, które miały odwieźć kotwice jak najdalej i następnie wrzucić je do morza. Po tej operacji do pracy miały przystąpić kabestany, których obrót miał ściągnąć okręt na głęboką wodę. Przy kabestanach pracowało aż 150 ludzi (!), ale okręt ani drgnął. Wobec fiaska prób uwolnienia się, załoga zaczęła przygotowania do spodziewanego ataku na dużą skalę, także z użyciem rosyjskiej artylerii.

Na dziób okrętu naniesiono wszystkie hamaki wraz z pościelą i zapasowe liny, co stworzyło dobrą zasłonę. Dobrą, ale głównie przeciwko kulom karabinowym.

Około 9:30 pierwsze rosyjskie armaty otworzyły ogień. Na klifie ustawiono osiem świeżo ściągniętych z Odessy dwudziestoczterofuntówek, za to dział „Tigera” nie można było skierować w stronę wroga. W rozpaczliwej próbie odciążenia okrętu wyrzucono część z nich za burtę, wznawiając jednocześnie wysiłki przy kabestanach. Bez efektu.

Ostatnia walka okrętu


Udało się za to wreszcie wytaszczyć na pokład jedno z dział, po czym z wielkim trudem ustawiono je na podwyższeniu z hamaków tak, aby mogło ostrzeliwać krawędź klifu. Natychmiast jednak okazało się, że bardzo trudno jest tą metodą osiągnąć zadowalającą celność.

Tymczasem Rosjanie najpierw porwali w strzępy żagle i olinowanie, a potem obniżyli lufy i zaczęli walić w kadłub. Bardzo szybko został on tak podziurawiony, że gdyby nie skalne podłoże, okręt musiałby zatonąć. W ślad za normalnymi kulami poszły wnet kule zapalające, wzniecając na „Tigerze” pożary w dwóch miejscach. Jeden z nich powstał w pobliżu magazynu prochu. Natychmiastowe stanięcie do pomp pomogło szybko ugasić pożar.

10:15. Kula z dwudziestoczterofuntówki wybuchła tuż przy jedynym strzelającym dziale „Tigera”. Stojący przy nim kadet – daleki krewny komandora Giffarda - miał urwane obie nogi i zmarł po dwóch minutach. Lewą nogę stracił William Trainer, dowódca działa, który także nie przeżył drogi do szpitalika. Po kilku dniach strasznych mąk umarł również czternastoletni (!) Thomas Hood, podający ładunki prochowe, a trafiony odłamkami w żołądek. Na miejscu śmierć poniosło trzech kolejnych marynarzy. Wielki odłamek trafił także w prawą nogę stojącego w pobliżu komandora Giffarda, raniąc go tak bardzo poważnie, że konieczna stała się natychmiastowa amputacja.

Brytyjczycy wstrzymali ogień, a w ślad za nimi przestali strzelać także Rosjanie. Na znak poddania się, Giffard rozkazał podnieść rosyjską banderę. Ponieważ jednak z powodu lekkiej mgły flaga mogła pozostać niezauważona (i tak rzeczywiście było), na ląd wysłano szalupą trzeciego oficera z białą flagą. Kapitulacja została przyjęta przez generała Osten-Sackena, który wyraził szczery podziw dla odwagi dowódcy „Tigera”, jego oficerów i załogi. Zagwarantował prawo zabrania ze sobą z okrętu prywatnych rzeczy. Rosjanie troskliwie zaopiekowali się rannymi, po czym pod silną eskortą poprowadzono jeńców do Odessy.

Dopiero wtedy w pobliżu „Tigera” pojawiły się „Vesuvius” i „Niger”. Około 11:30 oba okręty rozpoczęły ostrzał domniemanych pozycji Rosjan. W końcu zorientowano się że nie ma już kogo na „Tigerze” bronić, a ostrzeliwanie na oślep wielkiego kawałka lądu nie ma najmniejszego sensu. Okręty zawróciły i wkrótce znikły Rosjanom z oczu.

Osten-Sacken rozkazał podjąć próbę uratowania „Tigera”, ale szybko porzucono tę myśl. Z wraka wydobyto jednakże nietkniętą doskonałą maszynę, którą później zainstalowano na cesarskim jachcie o nazwie ...”Tigr”, czyli tygrys... Przewieziono na ląd także dwa działa, z których jedno eksplodowało podczas testów – najwyraźniej Rosjanie załadowali je zbyt wielką ilością prochu. Drugie zostało przewiezione do Odessy. Stoi tam nadal, na cokole przed miejskim ratuszem.

Plakietka upamiętniająca zdobycie działa z „Tigera”. Napis mówi: „Działo z angielskiej fregaty „Tygrys”
,

Odessa. Działo z „Tigera”. Na zdjęciu z 1918 roku odpoczywający przy nim żołnierze armii austro-węgierskiej


Działo, stan obecny
,

Jeńcy niedługo przebywali w Odessie. Pierwszego czerwca zmarł na gangrenę dzielny komandor Giffard. Rosjanie pochowali go w Odessie, urządzając uroczysty wojskowy pogrzeb. Krótko potem Brytyjczyków wyprawiono do Moskwy. Oficerowie przyjmowani byli tam z najwyższym szacunkiem, a kapitan Royer doznał nawet zaszczytu audiencji u cara Mikołaja! Z Moskwy jeńców przewieziono następnie do Sankt Petersburga, gdzie także z wielką estymą przyjmowano oficerów w najwyższych kręgach wojskowych i arystokratycznych. Marynarze wiedzieli już wtedy zresztą, że w październiku uzgodniono wymianę jeńców, i że teraz czeka już ich tylko droga do ojczyzny.

Droga była długa. Z Petersburga Brytyjczycy udali się do Łomży, a następnie do Warszawy. Jak wspominał Royer, bardzo żałował iż pobyt w tym mieście trwał zbyt krótko, jako że bardzo chciał zobaczyć przynajmniej jedno przedstawienie operowe, z których Warszawa słynęła na całą Rosję.

Z Warszawy dalsza droga wiodła przez Częstochowę, Breslau, Berlin, Hannover, Kolonię i Calais – aż wreszcie z radością mogli ucałować w Dover ojczystą ziemię.

--

Post zmieniony (02-05-20 13:34)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 117 z 121Strony:  <=  <-  115  116  117  118  119  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024