KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 115 z 121Strony:  <=  <-  113  114  115  116  117  ->  => 
30-03-15 11:41  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Cyt.:
że eskortowały je aż trzydzieści (!) włoskich okrętów, w tym pancerniki „Littorio”, „Andrea Doria” i „Giulio Cesare,

- jak widzisz dziwna składnia i brak domknięcia cudzysłowu :)
A przy okazji pozwolę sobie policzyć miny eksplodujące pod "Neptune":

O 1:06 ciemność rozjaśnił nagle potężny wybuch. „Neptune” nadział się na minę a krótko potem na drugą
W obawie na wpadnięcie na kolejną minę na „Neptune” dano całą wstecz tylko po to, aby po dziesięciu zaledwie minutach od pierwszej eksplozji kolejna mina rozerwała ster i śruby. Okręt stanął w dryfie, a po kilku kwadransach bezwładnym kadłubem szarpnęła trzecia już mina!
Samotnie dryfujący „Neptune” nadział się w końcu na czwartą już minę

- więc albo źle liczę, albo opisałeś pięć wybuchów.

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
30-03-15 11:56  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (06-04-20 12:41)

 
30-03-15 12:07  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Nie ma potrzeby się wstydzić! Solidny artykulik, przykuwający uwagę - to i czytelnicy się przykładają do jaknajlepszego zrozumienia. No a przecież wiadomo, kto się nigdy nie myli (np. kandydaci na przezydenta).

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
02-04-15 08:01  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 325

„HIGHLAND HOPE”

Gdyby nie nienaturalnie niskie kominy, mający 14129 GRT pasażersko-towarowy motorowiec „Highland Hope” mógłby się nawet podobać. Zwodowany w roku 1929 statek, armator – Nelson Steam Navigation – skierował na trasę Londyn – Buenos Aires. Dowództwo nowiutkiej jednostki otrzymał bardzo doświadczony transatlantycki kapitan Thomas Johnson Jones. Prawdę mówiąc dziwna była to nominacja, bo Jones miał aż 75 lat i de facto dawno już powinien zakończyć pływanie.



Statek miał pomieszczenia dla 179 członków załogi oraz 135 pasażerów klasy pierwszej, 66 klasy drugiej oraz „kilkuset” pasażerów bezkabinowych. Zgodnie z najnowszymi wymaganiami, statek wyposażono w 14 łodzi ratunkowych mogących pomieścić aż 936 osób, tratwy dla kolejnych 264, 18 kół ratunkowych oraz 843 kamizelki ratunkowe. Pretty good!

Piętnastego listopada 1930 roku statek wyszedł z Londynu w swoją piątą podróż przez ocean, wioząc 150 kabinowych pasażerów i 139 członków załogi plus kilkaset ton drobnicy. Po dwóch godzinach rzucono kotwicę na wysokości Gravesand, przeprowadzając ćwiczebny alarm szalupowy. Na pokładzie łodziowym zebrano wszystkich obecnych na statku, wychylono poza linię burty siedem łodzi, opuszczając następnie jedną z nich na wodę. Po dwóch i pół godzinie wznowiono podróż.

Jeszcze tego samego dnia „Highland Hope” zawinął do Boulogne, skąd pobrał pocztę oraz przyjął siódemkę dodatkowych pasażerów. Rankiem szesnastego statek wypłynął ponownie w morze, kierując się do Vigo w Hiszpanii. Po drodze ponownie ogłoszono alarm szalupowy, ale tym razem znakomita większość pasażerów wolała pozostać przy posiłku podanym dokładnie w chwili, gdy rozległy się dzwonki alarmowe.

Rankiem osiemnastego statek stał już w porcie. Na statek weszło 217 hiszpańskich i portugalskich emigrantów, których nie było stać na osobne kabiny. Do ich obsługi i pomocy w komunikowaniu się zamustrowano dodatkowo piętnastu portugalskich i hiszpańskich stewardów. Załadowano także 400 ton świeżych ryb i jadalnych kasztanów. Chłodzona ładownia kolejny raz pokazała swoją przydatność.

Na statku znajdowało się zatem 528 osób i teoretycznie w razie czego mogły one być wybredne w wyborze tej czy innej szalupy.

„Highland Hope” opuścił Vigo szesnastego o 18:00 i popłynął na południe wzdłuż wybrzeży Portugalii. W nocy pojawiła się mgła. O czwartej nad ranem obserwator na dziobie zauważył odległe światła, które mogły pochodzić z wysp archipelagu Berlengas, ale oficer wachtowy nie uznał za stosowne upewnić się w tej mierze. Archipelag ten, to grupka niewielkich wysp znajdujących się 10-15 kilometrów od miasta Peniche, leżącego z kolei o 80 kilometrów na północ od Lizbony.

Gdyby oficer zastanowił się choćby trochę nad położeniem widzianych świateł, łatwo mógłby dojść do wniosku, że blisko obecnego kursu statku znajdują się wysepki Farilhões! Ale oficer nie chciał sobie zawracać głowy jakimiś tam światełkami... Mgła gęstniała z minuty na minutę i wkrótce wokół nie było już niczego widać.

O 4:13 na mostku zjawił się kapitan, a po kolejnych dwóch minutach statek wszedł w strefę bardzo gęstej mgły. Pomimo tego „Highland Hope” szedł nadal całą naprzód, jakkolwiek maszyna została ostrzeżona, że ma znajdować się w stałej gotowości do manewrów.

O 4:45 kapitan zmienił ustawienie telegrafu maszynowego na „Pół naprzód”, dwie minuty później na „Powoli”, a po kolejnych dziesięciu na „Bardzo powoli”. I kolejne komendy:
4:57:30 – „Prawa maszyna cała naprzód”. Skrętem w lewo kapitan chciał ominąć znajdujące się na jego kursie statki rybackie.
4:58 – „Powoli”
4:59 – „Stop”

Tyle że kiedy padła komenda „Stop”, „Highland Hope” znajdował się już na skałach wyspy Farilhões! Bezwładność dużego statku był tak duża, że na kamieniach znalazła się większa część jego kadłuba. Co interesujące, liniowiec niby siedział mocno na skałach, ale jednocześnie kołysał się mocno i nieregularnie z burty na burtę.

Natychmiast po wejściu na skały zamknięto wodoszczelne drzwi i wysłano radiowe wezwanie o pomoc. Ogłoszono alarm szalupowy, ale tym razem nikt go nie zlekceważył. Ewakuacją zajął się starszy oficer Horace Hugh Thomas, któremu później w sądzie wyrażono uznanie za niezwykle sprawne działanie. Najmniejsze objawy paniki były natychmiast tłumione w zarodku. W przypadku nie rozumiejących angielskich komend portugalskich i hiszpańskich pasażerów bezkabinowych, nieocenioną rolę odegrali zaokrętowani w Vigo portugalscy i hiszpańscy stewardzi.

Skały Farilhões
,

Statek szybko nabierał wody, osiadając coraz niżej mocno uszkodzoną rufą.

Z powodu wystających ponad wodę skał nie można było opuścić niektórych lewoburtowych szalup, ale te które zeszły na wodę, pomieściły wszystkich rozbitków. Podczas opuszczania obsadzonej przez sześćdziesięciu ludzi łodzi numer 9 statek wyjątkowo mocno zakołysał się, w wyniku czego szalupa uderzyła z impetem o burtę, a następnie wywróciła do góry dnem, wysypując wszystkich do wody. Szczęśliwie znajdujące się w pobliżu łodzie przyszły z natychmiastowym ratunkiem. Jedyną ofiarą ewakuacji został portugalski emigrant – historia zanotowała jego nazwisko: Manoel Perez y Perez - który wbrew ostrzeżeniom skoczył z pokładu łodziowego do unoszącej się na wodzie szalupy. Nieszczęśnik odniósł przy tym tak poważne obrażenia, że następnego dnia zmarł w szpitalu w Lizbonie, pomimo przeprowadzonej tam operacji.

Jako ostatni opuścili „Highland Hope” kapitan ze starszym oficerem, starszym mechanikiem oraz cieślą. Uczynili to dopiero po całkowitym upewnieniu się, że na statku nikt już poza nimi nie pozostał.

W pobliże szalup i tratew podeszły rybackie jednostki podejmując rozbitków i zawożąc ich następnie do leżącego bardzo blisko portu w Peniche. Także na lądzie oficerowie z „Highland Hope” nie przestali opiekować się pasażerami, służąc im wszelką możliwą pomocą. Zadanie ułatwiali im bardzo życzliwi mieszkańcy miasta, szczerze przejęci dramatyczną sytuacją. Szybko na miejscu znalazł się także przybyły natychmiast z Lizbony brytyjski wicekonsul.

Życzliwość ludzi z Peniche nie powstrzymała jednak znajdujących się na morzu rybaków przed wykorzystaniem okazji: oto tuż przy nich stał na skałach duży pasażerski statek, i to statek całkowicie opuszczony! Liczni rybacy weszli na „Highland Hope” i zaczęli buszować po kabinach, kradnąc co tylko się dało. Sprawę tę poruszył później sąd twierdząc iż na statku, któremu nie groziło natychmiastowe zatonięcie, powinno zostać kilku członków załogi, aby chronić własność pasażerów i armatora. Gdyby jednakże pobyt na statku uznano za zbyt ryzykowny, to kapitan powinien pozostawić przy nim obsadzoną przez marynarzy szalupę.

Już o 16:22 tego samego dnia przy wraku znalazł się portugalski statek ratowniczy „Patras Lopez”. Jego kapitan przeszedł na pokład wraku aby sprawdzić jego stan i wtedy ku swemu niezmiernemu zdziwieniu natknął się na licznych rabusiów. Zdecydowanym tonem nakazał im natychmiastowe zejście z „Highland Hope”. O zachodzie słońca Portugalczyk powrócił na swój statek, ale za to reflektory „Patrasa” przez całą noc oświetlały liniowiec, powstrzymując potencjalnych złodziei przed powrotem na jego pokład.

Dwudziestego listopada o 6:50 straż przy „Highland Hope” przejął portugalski okręt. Na wrak weszli uzbrojeni marynarze i w tejże samej chwili między rybakami umarła nadzieja na kolejne łupy... Zaczęto przeładowywać na jednostki ratownicze nieuszkodzoną część ładunku oraz bagaże pasażerów i załogi: wiele z nich było oczywiście okradzionych z najcenniejszych przedmiotów.

Rankiem kolejnego dnia na „Highland Hope” wrócili starszy oficer Thomas i drugi oficer Herbert Roger Welsh, aby zabrać statkowe dokumenty. Jak zeznał później przed sądem Thomas, nie udało mu się znaleźć niczego poza książką zapisów starszego oficera, brudnopisu dziennika okrętowego, brudnopisu dziennika maszynowego, dziennika kontroli dewiacji (kompasu), oraz dwóch map wybrzeża Portugalii! Mało tego, brudnopis dziennika okrętowego zaginął w drodze do Anglii w tajemniczych okolicznościach...



Ostatecznie sąd uznał winnym utraty statku oraz śmierci jednej osoby kapitana Jonesa, zarzucając mu:
- ustalenie złego kursu po wyjściu z Vigo, co zbliżyło statek niebezpiecznie blisko skał Farilhões
- nie zmienienie kursu oraz nie użycie sondy w sytuacji, gdy statek znalazł się w gęstej mgle w pobliżu wyspy
- nie zredukowanie prędkości natychmiast po wejściu w obszar gęstej mgły

Ostatecznie wyrok nie był specjalnie surowy: na sześć miesięcy zawieszono patent kapitański Jonesa, co jednak ze względu na jego wiek, oznaczało zakończenie morskiej kariery.

Drugiemu oficerowi Welshowi wytknięto zaniedbanie obowiązków, poprzez nie poinformowanie kapitana po jego wejściu na mostek o ostatniej ustalonej – na podstawie światła latarni w Leixoes – pozycji statku.

Starszy oficer Thomas dostał kilkukrotnie reprymendę w związku z niezabraniem ze statku wszystkich ważnych dokumentów, a zwłaszcza za „zagubienie” brudnopisu dziennika okrętowego. Sąd ukarał go za to grzywną w wysokości aż 10 funtów... Jednocześnie oddano mu sprawiedliwość, doceniając znakomitą postawę przy ewakuacji statku. Wyrazy uznania otrzymał także czwarty oficer Gerald Joseph Parry, dzięki którego odwadze i szybkiej reakcji uratowano wszystkich z wywróconej łodzi numer 9.

Dostało się także armatorowi. Sąd wytknął fakt zatrudnienia kapitana, którego wiek nie dawał gwarancji na bezbłędne dowodzenie dużym pasażerskim statkiem.

**

Zaczynające się od słowa „Highland” nazwy nie przyniosły szczęścia kilku noszącym je statkom. Poznajmy losy sześciu kolejnych. Część z nich należała – tak jak „Highland Hope” do Nelson Steam Navigation oraz tej samej firmy, istniejącej wcześniej pod nazwami Nelson Line i H & W. Nelson:

- „Highland Warrior”, H & W Nelson. Frachtowiec, 7485 GRT. Rozbił się 3 października 1915 na skałach przylądka Prior, u wybrzeży Hiszpanii. Bez ofiar.


- „Highland Corrie”, Nelson Steam Navigation. Pasażersko-towarowy, 7583 GRT. Zatonął 16 maja 1917, storpedowany przez U-boota. Pięć ofiar.


- „Highland Scot”, H & W Nelson. Pasażersko-towarowy, 7604 GRT. 6 maja 1918 wszedł na skały wyspy Maricas, u wybrzeży Brazylii. Bez ofiar.


- „Highland Harris”, Nelson Line. Pasażersko-towarowy, 6032 GRT. Zatonął 6 sierpnia 1918, storpedowany przez U-boota. Dwadzieścia pięć ofiar.

- „Highland Pride”, Nelson Steam Navigation. Pasażersko-towarowy, 7649 GRT.

Poznajmy bliżej historię jego ostatnich dni, mających miejsce na 13 miesięcy przed rozbiciem się „Highland Hope” i to prawie na tym samym akwenie:
Statek płynął z Londynu do Buenos Aires, zawijając po drodze do Vigo. Wieczorem 8 września 1929 roku „Highland Pride” wypłynął z Vigo z 63 pasażerami, 89 marynarzami i 3000 ton drobnicy oraz z pocztą do krajów Ameryki Południowej. Dodatkowo statek wiózł nietypowy ładunek, na który składały się rodowodowe byki, jałówki oraz owce.
Krótko po opuszczeniu portu statek władował się na Roca Negra, skały znajdujące się przy wyspach Cies. Wyspy te leżą u samego wejścia do zatoki Vigo. Pomimo obecności na mostku kapitana Alforda oraz trzeciego oficera, w bardzo silnej ulewie nie dostrzeżono skał.

Podobnie jak w przypadku „Highland Hope”, także i w tym przypadku dyscyplina na statku była zdumiewająca. Wszyscy spokojnie zajęli miejsca w szalupach, z których też szybko zostali przejęci przez znajdujące się w najbliższym sąsiedztwie liczne statki rybackie. Rozbitków wysadzono na ląd w rybackiej wiosce Bayona, usytuowanej o 22 mile od Vigo.

Gdy niebo rozjaśniło blade, schowane za chmurami słońce, Alford dokonał szczegółowego przeglądu statku. Niestety szybko okazało się, że w maszynowni znajdowało się mnóstwo wody, która przedostawała się stamtąd do pozostałych przedziałów kadłuba. Ponieważ jednak statkowi nie groziło natychmiastowe zatonięcie, skupiono się na wyładowaniu na zebrane wokół statki jak największej części ładunku, w tym zwierząt.

Zaledwie półtora doby od wejścia na skały statek przełamał się, po czym rufowa część zniknęła pod wodą. Po dalszych trzech dniach ogłoszono, że wydobyto nie uszkodzoną w najmniejszym stopniu całą przewożoną pocztę.

Wrak „Highland Pride”


- „Highland Patriot”, Royal Mail Lines, ale de facto należący do Nelson Steam Navigation. Pasażersko-towarowy 14.172 GRT, siostrzany statek „Highland Hope”. Zatonął 1 października 1940, storpedowany przez U-boota. Szczęśliwie na statku znajdowała się tylko załoga. Trzy ofiary.


--

Post zmieniony (02-05-20 13:34)

 
02-04-15 08:50  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Czekajac na poniedzialkowa porcje uczty dla ducha zycze Wesolych Swiat!

--
pozdrawiam Kuba

 
02-04-15 10:22  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
yak   

Literówkowy wróbelek,donosi ćwir, ćwir: "Sprawę ten poruszył później sąd".

 
02-04-15 11:42  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (06-04-20 12:42)

 
02-04-15 12:14  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
yak   

Niedoczekanie....... :-)

 
02-04-15 13:55  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Edekyogi 

 

No to teraz ja ;-)
W pierwszej linijce - "wypierający 14129 ton"
Pod zdjęciem "Highland Patriot" - "14.172 DWT" - czyli nośność.
A tutaj: http://www.wrecksite.eu/wreck.aspx?136632 piszą: "14129 grt" - czyli raczej pojemność typu BRT
Poza tym - jak zawsze pasjonująca lektura!!!

Post zmieniony (02-04-15 13:56)

 
02-04-15 14:34  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (06-04-20 12:42)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 115 z 121Strony:  <=  <-  113  114  115  116  117  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024