KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 110 z 121Strony:  <=  <-  108  109  110  111  112  ->  => 
23-02-15 07:59  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 317

„PRINCESS KATHLEEN”

Sylwetka zwodowanego w 1924 roku statku może była i przyciężka a kominy umieszczone zbyt blisko siebie, ale też nikt nie wymagał, żeby „Princess Kathleen” startowała w konkursie piękności. Wystarczyło, że na krótkiej „trójkątnej” trasie na zachodnim wybrzeżu Kanady Vancouver – Victoria – Seattle – Vancouver i tak dalej... – zabierała do 1500 pasażerów, z których część mogła wykupić jedno z 290 miejsc leżących, lub też podróżować w luksusie eleganckiej kabiny, których na statku było 136. Do tego restauracja á la carte na 168 miejsc i „car deck” mieszczący 30 samochodów. De facto był to zatem prom i dlatego większość pasażerów dysponowała jedynie miejscami siedzącymi. Przeloty pomiędzy poszczególnymi portami trwały zresztą tak krótko, że śmiało można było spędzić podróż bez potrzeby wykupienia leżącego miejsca.

„Princess Kathleen”
,

Statkowa restauracja


Wraz z „Princess Kathleen”, na tę samą linię trafiła siostrzana „Princess Marguerite”. Wobec dużego zainteresowania ofertą Canadian Pacific Steamships, po kilku latach na obu siostrach zmniejszono liczbę luksusowych kabin do 123, co po dodatkowych przeróbkach pozwoliło na zabieranie aż 1800 pasażerów. Biznes kwitł aż miło.

„Princess Marguerita”


Nadszedł wrzesień 1939 i oba statki „poszły w kamasze” w charakterze transportowców wojska. Uroczyście zaczęła swoją służbę „Princess Margueritte” mając zaszczyt przewieźć w tymże roku z Vancouver do Victorii króla Jerzego V z żoną. Dalsze losy statku nie były już jednak tak szczęśliwe. W sierpniu 1942 roku „Princess” płynęła z Port Saidu na Cypr z 998 żołnierzami, plus 125 członków załogi. Dwie torpedy U-83 posłały Księżniczkę na dno, a wraz z nią zginęło ponad pięćdziesięciu ludzi. Z czysto propagandowych względów, Kanadyjczycy dowiedzieli się o utracie statku dopiero w styczniu 1945 roku.

Płonąca „Princess Marguerita” na krótko przed zatonięciem. Zdjęcie wykonane z niszczyciela „Hero” biorącego udział w akcji ratowniczej


„Princess Katheleen” miała znacznie więcej szczęścia od swej siostry, przetrzymując wojnę w dobrej kondycji.

„Princess Kathleen” w służbie wojennej. Zdjęcie wykonano na Malcie


Oczywiście nie wróciła pod skrzydła Canadian Pacific Steamships od razu po zakończeniu działań wojennych, rozwożąc – tak jak mnóstwo innych pasażerskich statków - żołnierzy i cywilów po wszystkich zakątkach świata. Ale nadszedł wreszcie rok 1947 i powrót na ojczyste wody! Pozostając wciąż na zachodnim wybrzeżu, statek od roku 1949 rozpoczął służbę na nowej linii Vancouver – Alaska. Mijał rejs za rejsem nie odróżnienia jeden od drugiego, aż do września 1951 roku, kiedy to we mgle w burtę „Princess Kathleen” wjechał statek tego samego armatora, „Prince George”. Uszkodzenia Księżniczki wyceniono na 250.000 dolarów, a Księcia na dolarów 100.000. Oba statki miały sprawne i pracujące w chwili kolizji radary...

„Prince George”


Wezwano pasażerów na pokład łodziowy i wychylono szalupy poza linię burty. Ostatecznie jednak ewakuacja nie okazała się konieczna, bo statek szczęśliwie dopłynął o własnych siłach do najbliższego portu.

Uszkodzenia po kolizji z „Prince George”


Nadszedł wreszcie siódmy września 1952 roku. W kolejnym rejsie na Alaskę „Princess” znajdowała się pomiędzy Juneau a wyspą Shelter płynąc wśród szkwałów, znacznie ograniczających widoczność. Po ujrzeniu światła latarni morskiej na wyspie, starszy oficer Charles Savage rozkazał skierować statek na środek kanału. Ponieważ silne prądy zaczęły spychać statek w lewo, zdecydowano o znacznej korekcie kursu, w rezultacie czego „Princess” znalazła się niebezpiecznie blisko lądu po prawej burcie. Deszcz jeszcze się nasilił, ograniczając dodatkowo i tak już fatalną widoczność. Pomimo tego, radar był wyłączony! Dlaczego?

W czasie rozprawy sądowej wyszło na jaw, że decyzja o włączeniu radaru należała do oficera wachtowego, według jego uznania. Ponieważ jednak trasa statku miała przebiegać w bezpiecznej odległości od lądu, a statek robił zaledwie 9 węzłów, Savage uznał włączenie radaru za niepotrzebne...

Stojąc na prawym skrzydle mostku starszy oficer podniósł do oczu lornetkę, aby dojrzeć światła na Przylądku Lena (Lena Point). Wtedy to w głośniku intercomu rozległ się krzyk marynarza stojącego na oku, ale wśród zakłóceń niesprawnego systemu dało się usłyszeć tylko jego pierwsze słowo: „Ląd”.

Savage spojrzał raz jeszcze w prawo przed dziobem i wtedy w oddali ujrzał skalisty brzeg. Odległość była jednakże tak duża, że zostawiała aż nadto czasu na manewry. W tej sytuacji i przy takiej konfiguracji brzegu należało najpierw dać lekko w prawo, po czym zdecydowanie odbić w lewo, wracając na środek kanału. Zamiast tego, oficer pomyłkowo wydał jedynie pierwszą część rozkazu. Kiedy zorientował się o swojej pomyłce, było już za późno. O 2:28 w nocy, na niskiej wodzie, „Princess Kathleen” weszła na skały Przylądka Lena w Kanale Lynn.





W eter poszedł natychmiast sygnał SOS, tyle że początkowo nadawano go na niewłaściwej częstotliwości... W rezultacie dopiero po dwóch godzinach amerykańska Coast Guard dowiedziała się o wypadku, kierując tam natychmiast jeden ze swoich kutrów.

Kapitan „Princess”, Graham O. Hughs, podjął próbę zejścia ze skały o własnych siłach, ale dziób tkwił na nich zbyt mocno.

Dziób mocno utkwił na skałach


Ogłoszono alarm i bardzo szybko pasażerowie zebrali się na pokładzie łodziowym. Wszystkie szalupy gotowe były do natychmiastowego opuszczenia.

Pasażerowie w kamizelkach spokojnie czekali na rozkaz wejścia do szalup
,

Wody przybywało, ale nadal nie dało się zejść ze skały. Co gorsze, poddana naciskowi prądu rufa obijała się o skały i wreszcie przez powiększające się dziury w kadłubie do środka kadłuba zaczęła dostawać się woda. Przy przechyle 19 stopni nie było na co czekać. O 5:30 rano kapitan wydał rozkaz ewakuacji. Szalupy zaczęły schodzić na wodę, szczęśliwie spokojna woda i bliskość lądu zapobiegły panice.

Rozbitkowie wysiadali z szalup na ląd, gdzie też rozpalili zaraz kilka ognisk, aby się rozgrzać.



Z początku powszechne było przekonanie że znajdują się na wyspie, ale w końcu grupka za grupką zaczęły iść ścieżką w głąb lądu. Zaledwie po półtora mili dotarli do szosy, gdzie zatrzymanymi autobusami dojechali do Juneau.

O 6:30 przy „Princess” zjawił się kuter Coast Guard, w dwóch nawrotach zabierając ze statku 150 pozostałych pasażerów. O godzinie 9:00 wszyscy z nich w liczbie 307 znajdowali się już na lądzie.

Ewakuacja została zakończona
,

Woda nadal przybierała. Z dziobem tkwiącym na skałach pod coraz większym kątem, rufa zanurzała się głębiej i głębiej. O 11:30 kapitan z 80 marynarzami zrezygnowali z walki o ocalenie statku i zeszli do szalup. Krótko po tym coraz cięższa rufa ściągnęła dziób ze skały i „Princess Kathleen” łagodnie wsunęła się pod powierzchnię wody.

Ostatnie chwile statku
, , , ,

Dopiero w roku 2010, w obawie przed zanieczyszczeniem środowiska postanowiono usunąć z wraku znajdujące się tam wciąż paliwo. Z wnętrza nadbudówek wypompowano cztery tony, a ze zbiorników ton trzydzieści osiem.



Leżący na 30 metrach wrak jest obecnie atrakcyjnym miejscem wizyt amerykańskich i kanadyjskich płetwonurków.

--

Post zmieniony (02-05-20 13:30)

 
26-02-15 08:11  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 318
część 1

DWA MILIARDY DOLARÓW

James Vincent Forrestal urodził się w roku 1892 i przez lata konsekwentnie budował swoją pozycję. Klasyczny pracoholik nigdy nie pozostawiał żadnego kamienia nieodwróconego, jak mawiają Anglosasi. Inteligencja i ciężka praca doprowadziły w końcu do tego, że w roku 1940 specjalnie dla niego utworzono stanowisko Podsekretarza Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych (United States Under Secretary of the Navy).

James Vincent Forrestal


Bardzo szybko okazało sie, że była to genialna nominacja. Forrestal dostał zadanie jak najszybszego zbudowania największej floty na świecie i był w tym do bólu konsekwentny. Był także gorącym orędownikiem tworzenia zespołów uderzeniowych floty, zgrupowanych wokół lotniskowców – co wkrótce stało się jedną z ważniejszych zasad US Navy. Po śmierci swego bezpośredniego zwierzchnika, objął w maju 1944 roku stanowisko Sekretarza Marynarki.

Listopad 1945 roku. Od lewej admirał King, Sekretarz Marynarki Forrestal i admirał Nimitz


Ciesząc się uznaniem nawet politycznych przeciwników, został bezproblemowo nominowany we wrześniu 1947 roku na świeżo utworzone stanowisko Sekretarza Obrony. Ze względu na stan zdrowia – cierpiał na depresję - ustąpił z tej funkcji w marcu 1949 roku. Dwa miesiące później wyskoczył z 16 piętra szpitala w którym przebywał, ponosząc śmierć na miejscu. W prasie polskiej odnotowano tę śmierć w iście stalinowskim stylu pisząc, że oszalały z nienawiści do komunistów Forrestal wyskoczył z okna, bo wydawało mu się, iż widzi Rosjan nadciągających na latających talerzach. Tak jakby przy tym byli...

Po paru latach Amerykanie uhonorowali jego pamięć. Zwodowany 11 grudnia 1954 roku w Newport pierwszy na świecie okręt nazwany superlotniskowcem nosił nazwę „Forrestal”. Największy na świecie i supernowoczesny okręt kosztował aż 217 milionów dolarów, równowartość dzisiejszych dwóch miliardów!

„Forrestal” w budowie. 28 kwietnia 1953
,

Tu budowa jest już bardzo zaawansowana. 22 listopada 1954


Za chwilę nastąpi nadanie imienia okrętowi


Krótko po zwodowaniu lotniskowiec holowany jest do nabrzeża wyposażeniowego. Po prawej stronie pokładu nie ma jeszcze wyspy („island”), czyli nadbudówki


Aby dać czytelnikom choćby jako takie pojęcie o wielkości okrętu, miesięcznik „Popular Science” wyliczył, iż licząca 3500 ludzi załoga zużywa dziennie tyle wody, ile osiem wielkich kotłów zasilających turbiny w parę. Z tego to powodu zbiorniki wody na okręcie musiały mieć pojemność aż 1500 metrów sześciennych.

Przy nabrzeżu wyposażeniowym


22 sierpnia 1955. Okręt wychodzi na próby stoczniowe


Okręt wszedł do służby 1 października 1955 roku. Był to pierwszy lotniskowiec z ukośnym pasem startowym, pozwalającym na jednoczesne starty i lądowania. Dla szybkiego poderwania samolotów w powietrze zainstalowano cztery parowe katapulty. Do tego cztery wysunięte poza obrys kadłuba windy, których praca w niczym nie przeszkadzała w prowadzeniu operacji lotniczych.

Portem bazowym okrętu został Norfolk w Virginii. Przez pierwszy rok „Forrestal” wychodził regularnie w morze, przeprowadzając aż do znudzenia ćwiczenia wszelkiego rodzaju. Trzeciego stycznia 1956 roku po raz pierwszy wylądował na okręcie samolot używający przy tym „arresting gear”, czyli hamujących lin.



Pod koniec 1956 roku wybuchł tzw. kryzys sueski, czyli po prostu militarna agresja na Egipt Wielkiej Brytanii, Francji i Izraela, a będąca odpowiedzią na upaństwowienie Kanału. Nie popierające tego ataku Stany Zjednoczone zdecydowały o wysłaniu na wschodnie wody Morza Śródziemnego okrętów Szóstej Floty, wśród nich „Forrestala”. Wyprawa do Europy stała się znakomitą okazją do prezentowania w odwiedzanych portach potęgi US Navy, a zwłaszcza jej fenomenalnego superlotniskowca.

Okręt wrócił na ojczyste wody w lipcu, wracając do rutynowej służby, w tym także do udziału w rozmaitych ćwiczeniach NATO. Na Morzu Śródziemnym lotniskowiec pojawił się ponownie we wrześniu 1958 i przebywał tam aż do marca następnego roku. I znowu ćwiczenia i znowu kolejne zagraniczne wizyty. No cóż, jak się jest superlotniskowcem, trzeba się spodziewać, że wolnego czasu nie będzie zbyt dużo.

Po kilku latach pokazała się pierwsza okazja przejścia do historii marynarki i lotnictwa. W listopadzie 1963 roku okręt wypłynął na 500 mil od brzegów Massachusetts, mając na pokładzie samolot transportowy C-130 F Hercules. Czteroosobowa załoga wykonała aż 21 udanych startów i lądowań! Nikt wcześniej nie odważył się dokonać tego na lotniskowcu tak ciężkim samolotem. Celem testów nie była jednak chęć ustanowienia rekordu, ale zbadanie możliwości zaopatrywania znajdujących się daleko w morzu lotniskowców przez samoloty transportowe.

C-130 Hercules i testy na lotniskowcu
, , ,

Teksty okazały się pełnym sukcesem. Przy wadze 38,5 tony Hercules zatrzymywał się zaledwie po 81 metrach. Jeśli chodzi o start, to przy maksymalnym obciążeniu potrzebował on 227 metrów – przy maksymalnej długości głównego pokładu wynoszącej metrów 325. Nawet jeśli zatem odejmiemy 30 metrów długości samolotu, pozostawało wciąż kilkadziesiąt metrów zapasu. Wyliczono także, że z ładunkiem 11340 kg (25.000 funtów), samolot może pokonać 2500 mil, po czym wylądować na lotniskowcu.

Koniec końców uznano jednak – chyba słusznie – że trudno spodziewać sie, że każdy pilot Herculesa będzie tak dobry jak ten testowy, a poza tym nie każdy lotniskowiec był tak długi, jak „Forrestal”... Głównemu pilotowi testowemu - kapitanowi Flatleyowi - przyznano wyjątkowo zasłużony Distinguished Flying Cross, po czym podjęto próby ze znacznie mniejszym i lżejszym C2A Greyhound. Ponieważ wypadły one rewelacyjnie, samoloty te zaczęły w roku 1965 regularnie obsługiwać lotniskowce.

C2A Greyhound w powietrzu i na lotniskowcu
,

Lipiec 1964 – marzec 1965 to pobyt okrętu na Morzu Śródziemnym. Na pierwszym planie Phantomy z „Forrestala” (w głębi)


Nadeszła wojna w Wietnamie. W czerwcu 1967 roku okręt wyszedł z Norfolk do Zatoki Tonkińskiej, skąd zaczął prowadzić operacje lotnicze. W ciągu czterech pierwszych dni samoloty „Forrestala” przeprowadziły około 150 misji na cele w Wietnamie Północnym. Nadszedł 29 lipca.

Mnóstwo samolotów stało na rufowej części pokładu, szykując się do drugiego już tego dnia ataku na wroga. Komandor podporucznik John McCain (obecnie znany senator z Arizony) siedział w swym Skyhawku przeprowadzając rutynową kontrolę przedstartową. Po jego prawej stronie podobnie zajęty był komandor podporucznik Fred White, także na Skyhawku.

Lotniskowiec ustawił się pod wiatr i płynął z szybkością 30 węzłów.

I wtedy spod skrzydła jednego z Phantomów samoczynnie odpaliła rakieta niesterowana Zuni! Rakieta przeleciała nie eksplodując przez pomocniczy zbiornik paliwa samolotu White’a i spadła do oceanu. Paliwo z rozdartego zbiornika rozlało się na pokładzie i po paru sekundach stanęło w ogniu. Zanim jednak rakieta przeleciała przez zbiornik, zahaczyła po drodze o podwieszoną pod Skyhawkiem McCain bombę zrywając ją uchwytów. Bomba nie eksplodując na razie spadła na pokład. McCain wyskoczył z kabiny tak szybko jak nigdy przedtem uciekając od powstałego za jego plecami pożaru, ale i tak latające po chwili na wszystkie strony odłamki raniły mu nogi i klatkę piersiową.

Rozstawienie samolotów owego tragicznego dnia. U góry samolot oznaczony jako 416 to maszyna McCaina, a 417 to Skyhawk White’a. Rakieta wystrzeliła z Phantoma numer 110, w lewym dolnym rogu. Na samolotach 416 i 417 zaznaczone obłoczki wybuchów


Rakieta Zuni


Rakiety Zuni podwieszane były pod skrzydłami w pojemnikach po cztery sztuki


Phantom oddaje salwę niekierowanych rakiet Zuni


Warto przy okazji przypomnieć dalsze losy pilota, bo nie były one tuzinkowe. W październiku 1967 roku lecąc Skyhawkiem nad Wietnamem Północnym (stacjonował wtedy na lotniskowcu „Oriskany”) , został zestrzelony rakietą w okolicach Hanoi. Pomimo złamanych obu rąk i nogi McCain katapultował się, po czym omal nie utonął, wodując w jeziorze.

Z wody wyciągnęli go Wietnamczycy, pokłuli bagnetami, po czym przetransportowali do głównego więzienia w Hanoi, mającego u Amerykanów urągliwy przydomek „Hanoi Hilton”. Tam przesłuchiwano go, nie szczędząc razów pomimo poważnych obrażeń. Dopiero gdy Wietnamczycy dowiedzieli się, że jeniec jest synem znanego admirała wezwali lekarza, i zaczęli go lepiej traktować. Podczas sześciotygodniowego pobytu w bardzo kiepsko wyposażonym szpitalu włosy McCaina stały się białe.

Po wypisaniu ze szpitala McCain przechodził z obozu do obozu i z więzienia do więzienia. W marcu 1968 roku zamknięto go na dwa lata w pojedynczej celi, co było koszmarnym testem dla jego odporności psychicznej.

W połowie roku 1968 Amerykanie nominowali jego ojca głównodowodzącym sił amerykańskich na Pacyfiku. Dla celów propagandowych Wietnamczycy zaproponowali McCainowi zwolnienie, na co ten nie przystał, domagając się najpierw zwolnienia jeńców wziętych do niewoli wcześniej niż on. Inna kolejność byłaby złamaniem niepisanego oficerskiego kodeksu jeńców wojennych, chcących przez to wewnętrzne ustalenie uniemożliwić wybiórcze zwalnianie jeńców dla celów propagandowych.

Pomińmy dalsze szczegóły tego dramatycznego okresu w życiu McCaina. W skrócie były to tortury, dyzenteria i wymuszone oświadczenie skruchy. Najważniejsze dla niego i tak było to, że po pięciu i pół latach niewoli wrócił w marcu 1973 roku do kraju, gdzie ze względu na stan zdrowia – po wojennych przeżyciach nie mógł podnieść rąk ponad głowę – udanie zajął się polityką.

John McCaine jako pilot na lotniskowcu, z ojcem w Wietnamie krótko po wyjściu na wolność oraz jako senator Arizony
, ,

***

Dokończenie w poniedziałek 2 marca. Zapewniam, że warto poczekać!

--

Post zmieniony (02-05-20 13:31)

 
26-02-15 09:48  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Czytajac caly cykl, musze sie w pelni zgodzic z ostatnim zdaniem. Na pewno warto poczekac! A nawiazujac do przedwstepu do Opowiesci stwierdze rowniez, ze majac do wyboru dwie Opowiesci w tygodniu, albo zadnej codziennie, zdecydowanie wole aktualna forme prowadzenia tego watku, niz wczesniejsze grozby o calkowitym zawieszeniu dzialalnosci. Niniejszym po raz kolejny dziekuje za utrzymanie cyklu przy zyciu!

--
pozdrawiam Kuba

Post zmieniony (26-02-15 11:28)

 
26-02-15 11:00  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 15:16)

 
26-02-15 11:05  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Witam,
Sądzę, że nie potraktujesz tego jako "szukania dziury w całym". Czytam wszystkie Twoje teksty z wielkim zainteresowaniem i świetnie, że je kontynuujesz.
Trochę (jak dla mnie) dziwny jest styl ostatniej opowieści - może to wina tłumaczenia ?
"Forrestal dostał zadanie jak najszybszego zbudowania" - utworzenia/zorganizowanie
"zgrupowanych wobec lotniskowców" - z/razem/łącznie z lotniskowcem(ami)
"okręt nazwany superlotniskowcem nosił nazwę „Forrestal”- okręt - superlotniskowiec nosił nazwę...
" przyznano wyjątkowo zadłużony Distinguished Flying Cross" - zasłużony
"Na pierwszym planie Phantoma z „Forrestala” - Phantomy...
"Nadeszła wojna w Wietnamie" - po rozpoczęciu/wybuchu/gdy rozpoczęły się działania wojenne ...
"Mnóstwo samolotów stało..." - duża ilość zgrupowana...
"włosy McCaina stały się białe" - osiwiał
"chcących przez to wewnętrzne" - przez te... ustalenia
" udanie (?) zajął się polityką"
Pozdrawiam
.

 
26-02-15 11:44  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 15:17)

 
26-02-15 12:07  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

:-))
"udanie" - chodziło mi wyłącznie o synonim (!) tego słowa
"mnóstwo" - też synonim

 
26-02-15 12:12  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 15:17)

 
26-02-15 13:31  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Kolniak 

 - 3

A przy okazji wyszła Ci celna uwaga - McCain ze swymi umiejętnościami mógłby być bezrobotnym inwalidą, więc jest etatowym republikaninem...

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
26-02-15 14:17  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Synonim, słowo obraźliwe ?? Żarty sobie Waść czynisz... ! -;)))

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 110 z 121Strony:  <=  <-  108  109  110  111  112  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024