Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 310
REWANŻ ZA „KRADZIEŻ”
Amerykanie długo nie chcieli przystąpić do pierwszej wojny światowej w charakterze strony walczącej. Zresztą po co? Żeby stracić znakomicie rozwijający się biznes? Fakt, że handlowano głownie z państwami Ententy, ale tylko dlatego, że dostęp drogą morską do państw centralnych był niezwykle utrudniony. A więc niech się biją, a my zarabiajmy! To właśnie dzięki eksportowi broni, mundurów, amunicji, żywności, opon i czego tam jeszcze nie było, amerykańska gospodarka wyrosła wtedy na największą w świecie.
Rzecz jasna probrytyjscy i profrancuscy lobbyści starali się ze wszystkich sił zmienić ten stan rzeczy bo było jasne, że gdyby potężne gospodarczo Stany przystąpiły wreszcie do wojny, jej finał byłby łatwy do przewidzenia.
Owym lobbystom pomogli w końcu sami ...Niemcy. W styczniu 1917 roku Hindenburg i Ludendorff zażądali zgody na prowadzenie nieograniczonej wojny podwodnej mając nadzieję, że decyzja taka przyśpieszy w końcu kapitulację na Zachodzie. I rzeczywiście 1 lutego ogłoszono, że kraje centralne od dziś zaczynają prowadzić nieograniczoną wojnę podwodną, topiąc idące do Europy statki bez względu na ich banderę!
Pierwszą reakcją Ameryki było silne przyhamowanie eksportu. Nikt nie chciał wziąć na swoje sumienie topionych przez Hunów statków handlowych. Tyle że odbiło się to natychmiast mocną czkawką na gospodarce oraz nastrojach społecznych. Przestawione głównie na wojenną produkcję fabryki i farmy nagle stanęły w obliczu bankructw, spowodowanych brakiem odbiorców ich produktów. Pomimo tego, głosy za utrzymywaniem neutralności nadal przeważały.
I ponownie na pomoc przyszli Niemcy, bacznie obserwowani przez Londyn. Brytyjczycy odszyfrowali treść depesz wysłanych z Berlina do ambasad w Waszyngtonie i Meksyku, skwapliwie przekazując je do Waszyngtonu. Ich treść była szokiem dla Amerykanów. Otóż Niemcy ni mniej ni więcej, tylko namawiali i zachęcali Meksyk do stanięcia obok Niemiec i wspólnego wypowiedzenia wojny Stanom Zjednoczonym! Nagrodą dla Meksyku po zwycięskiej wojnie miały stać się terytoria trzech południowych stanów: Arizony, Teksasu i Nowego Meksyku.
Odpowiednio sterowana prasa natychmiast poinformowała naród o niecnych knowaniach Niemców. Wobec takiej podłości, nie można było już zwlekać. Szóstego kwietnia 1917 roku USA wypowiedziały wojnę Niemcom, a w grudniu także Austro-Węgrom.
I w tym momencie zaczyna się właściwa Opowieść.
Pierwsze co zrobili Amerykanie, to przejęcie wszystkich statków państw centralnych stojących od roku 1914 w ich portach. Jednym z nich był frachtowiec znanego niemieckiego armatora Rickmers Aktien Gesellschaft z Bremerhaven, wciąż zresztą mającego się jak najlepiej. Zwyczajowo nadawano statkom tej kompanii imię i nazwisko członka rodziny, dlatego też statek o którym mowa, nosił nazwę „Camilla Rickmers”, 5130 DWT.
Zamalowano dotychczasową nazwę i naniesiono nową, „Ticonderoga”.
Już nie „Camilla Rickmers”, jeszcze nie „Ticonderoga”
Statek stał się własnością Rządu, który oddał go w czarter US Navy. Dopiero jednak na początku stycznia 1918 roku, stojąca w Bostonie „Ticonderoga” oficjalnie weszła do wojennej służby. Kilka tygodni później statek odbył swoją pierwsza podróż przez Atlantyk, wioząc zaopatrzenie do Francji. Kolejne rejsy przypadły na maj-czerwiec i lipiec-wrzesień. Wprawdzie 27 sierpnia wracający do Stanów statek został ostrzelany z działa U-boota, ale szczęśliwie umknął swemu prześladowcy bez żadnych uszkodzeń. Jak to mówią Anglicy, „so far so good” (jak na razie, wszystko idzie dobrze).
Czwarta podróż rozpoczęła się w Nowym Jorku 22 września 1918 roku. Tym razem oprócz ładunku, statek wiózł także na europejski front ponad stu żołnierzy. Z początku szedł w konwoju, ale z powodu kłopotów z maszyną, w nocy z 29 na 30 „Ticonderoga” zrezygnowała z prób dotrzymania kroku pozostałym jednostkom. Dowodzący statkiem komandor podporucznik James Jonas Madison wystawił dodatkowych obserwatorów. Już po kilku godzinach, o 5:45 jeden z nich zameldował o dostrzeżeniu okrętu podwodnego. Alarm bojowy!
Artylerzyści obsadzili działa, a Madison dał całą naprzód, prawo na burtę, chcąc staranować okręt nieprzyjaciela. Niestety, dziób statku przeszedł za rufą U-boota o kilkanaście metrów.
Wróg miał czym walczyć, nawet na powierzchni. Był to U-152, jeden z wielkich podwodnych krążowników, mających poza torpedami dwa działa o ogromnym jak na tę klasę okrętów kalibrze 150 mm. Wielkość okrętu nie była przypadkowa, jako że w oryginalnym zamyśle miał być po prostu podwodnym transportowcem i dopiero w końcowej fazie budowy zdecydowano o przystosowaniu go do walki.
Seria wielkich okrętów składała się z siedmiu jednostek noszących numer od 151 do 157. Na zdjęciach U-151 i U-155 (stojący po wojnie na Tamizie). Doskonale widać imponujące rozmiary jednostek tego typu
,
U-bootowi Amerykanie mogli przeciwstawić 1 działo 152 mm na rufie i 1 x 127 mm na dziobie. Siły niby prawie równe, ale sylwetka U-boota była niewielka, a frachtowca wielka jak stodoła: trudno było w niego nie trafić, zwłaszcza z niewielkiego dystansu. Do tego dochodziła różnica w stopniu wyszkolenia artylerzystów obu stron.
„Ticonderoga” sfotografowana z U-152 na chwilę przed otworzeniem ognia
Bardzo szybko „Ticonderoga” stanęła w płomieniach, mając licznych zabitych i rannych. Dziobowe działo zostało rozbite już szóstym pociskiem, przez jakiś czas nie działało również sterowanie. Co gorsze, bardzo szybko zniszczona została także radiostacja: Niemcy doskonale wiedzieli, gdzie trzeba posłać pierwsze pociski!
Ciężko ranny Madison nie schodził z postrzelanego mostku. Starał się tak ustawić poharatany statek, aby rufowe działo miało przed sobą okręt wroga. Niemiecki dowódca nie należał jednak do nowicjuszy. Zanurzył okręt, po czym wyszedł ponownie na powierzchnię w dogodnej dla siebie pozycji. Kolejne salwy rozbiły wreszcie także i działo rufowe „Ticonderogi”. Minęły dwie godziny od pierwszego wystrzału.
Teraz, bez obawy o własną skórę, U-boot metodycznie kontynuował rozbijanie statku. Chcąc wreszcie zakończyć przedłużającą się egzekucję, Niemcy ustawili się dziobem do statku. Jasne było, iż za chwilę w kierunku „Ticonderogi” wystrzelona zostanie torpeda.
Trafiła tuż za maszynownią i dopiero wtedy Amerykanie zajęli się ewakuacją tonącego powoli statku. Aby powstrzymać rzeź załogi wywieszono białą flagę, ale pomimo tego Niemcy kontynuowali ostrzał, zabijając i raniąc kolejnych marynarzy i żołnierzy. Niestety część szalup była podziurawiona odłamkami. Rozbitkom pozostały jedynie jedna łódź i jedna tratwa.
Gdy statek coraz bardziej pogrążał się w morzu, U-boot zbliżył się do rozbitków.
Szalupa przy U-152. W dali widoczna tonąca „Ticonderoga”
Pod lufami pistoletów zmuszono do przejścia na U-152 oficerów US Navy - kapitana Franka Mullera (pełniącego funkcję pierwszego oficera) i porucznika Juniusa Fulchera (pierwszy mechanik). Pozostałym rozbitkom, w tym ciężko rannemu komandorowi Madisonowi, pozwolono odpłynąć.
Na pokładzie U-152. Siedzą Muller i Fulcher
Rozbitkowie mieli dużo szczęścia. Zaledwie po czterech dniach dojrzał ich brytyjski frachtowiec „Moorish Prince”, wciągając na pokład 22 osoby, prawie wszystkie ranne. Wśród nich był wciąż utrzymujący się przy życiu komandor Madison. Natychmiast po dostarczeniu go na ląd, amputowano mu w szpitalu poharataną odłamkami nogę. Doliczając oficerów wziętych do niewoli, zatonięcie „Ticonderogi” przeżyły zaledwie 24 osoby, podczas gdy śmierć poniosło aż 214 marynarzy i żołnierzy.
U-152 dowiózł swych jeńców do Kilonii już po kapitulacji 11 listopada. Obaj oficerowie pozostali na okręcie, aż do chwili repatriacji do Anglii kilka tygodni później. W brytyjskie ręce wpadł także U-152. Zatopiono go na morzu ogniem artyleryjskim w lipcu 1921 roku.
U-152 wpływa do Kilonii. Trzeci z prawej Fulcher
Pomimo wojskowej cenzury, prasa doniosła o zatopieniu statku i ogromnych stratach w ludziach
Za swoją postawę wobec wroga, komandor James Jonas Madison został po wojnie odznaczony Medalem Honoru (Tiffany Cross). Odniesione w boju rany tak jednakże nadwerężyły jego organizm, że zmarł w Boże Narodzenie 1922 roku, w wieku zaledwie 38 lat.
James Jonas Madison. Zdjęcie z 1919 roku
Medal Honoru (Tiffany Cross)
Amerykanie wciąż pamiętają o swoim bohaterze
Post zmieniony (02-05-20 13:27)
|