KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 100 z 121Strony:  <=  <-  98  99  100  101  102  ->  => 
04-01-15 15:16  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 14:13)

 
05-01-15 16:36  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 305

HOBOKEN, 30 CZERWCA 1900

Hoboken to niewielkie miasto położone nad zachodnim brzegiem rzeki Hudson, mające za sąsiada po drugiej stronie nowojorski Manhattan. W XIX wieku wybudowano tam długie drewniane pirsy, tworzące wraz z portowymi budynkami bazę dla zawinięć transatlantyków, w tym także należących do niemieckiego armatora Norddeutscher Lloyd.

Pirsy dla transatlantyków w Hoboken


Trzydziestego czerwca 1900 roku przy kejach tego terminalu stały, patrząc z północy na południe, następujące niemieckie statki:

„Main”


„Kaiser Wilhelm der Grosse”


„Bremen”


i „Saale”


A wyglądało to tak:


Wszystkie z nich szykowały się do planowanego na przyszły tydzień wyjścia w drogę powrotną do Europy.

Nieszczęście zaczęło się od zapalenia się na kei wyładowywanych z „Saale” bel bawełny. Prawdopodobnie ogień zaprószył któryś z pracujących przy wyładunku niemieckich dokerów: może bezmyślnie odrzucił żarzący się jeszcze niedopałek papierosa lub cygara? Zaledwie jedna bela, cóż za problem zatem szybko ją ugasić, albo – najprościej – po prostu wrzucić do wody? Niestety trafiło na wyjątkowo nierozgarniętych ludzi. Silny, dmący z południa wiatr przeniósł ogień na kolejne bele, a następnie na znajdujące się tuż obok baryłki z …whisky. Płonący alkohol rozlał się po drewnianej kei, zapalając w ciągu niewielu minut kolejne pirsy. W ogniu błyskawicznie stanęły także magazyny o lekkiej, drewnianej konstrukcji. W magazynach owych znajdowały się między innymi liczne baryłki z terpentyną i olejami, które spowodowały natychmiastowe zwielokrotnienie wielkości pożaru.

Tak rozprzestrzeniał się ogień. Na rysunku po lewej stronie „Salle” umieszczono także bliźniaczego „Allera”, ale jest to ewidentna pomyłka rysownika, jako że tego statku nie było pamiętnego dnia w Hoboken. Zaznaczone miejsce wybuchu pożaru („FIRE STARTED HERE”)


Natychmiast podjęto gorączkowe próby odholowania liniowców na rzekę. Temperatura ognia była jednakże tak wysoka (zawartość baryłek!), że kilku marynarzy próbujących zająć się na otwartym pokładzie cumami zostało zabitych przez wściekły żar!

Z odciętymi w końcu jakimś cudem cumami, płonący „Saale” oderwał się od swego pirsu i dryfując osiadł w końcu na mieliźnie Communipaw Flats, pomiędzy New Jersey a słynną wyspą Ellis, będącą w owym czasie głównym centrum przyjmowania emigrantów zza Wielkiej Wody. Z objętych ogniem rejonów statku do wody wyskoczyło mnóstwo ludzi, z których niestety jedynie nieliczni potrafili pływać. W ogniu zginął także kapitan Johann Mirow, do końca walczący o życie ludzi, za których był odpowiedzialny. Gdy w końcu ugaszono pożar statku, znaleziono na nim ciało nie tylko kapitana, ale także goszczonej właśnie grupy kobiet z organizacji Christian Endeavour (uczącej młodych ludzi żyć po chrześcijańsku), oraz około stu martwych członków załogi.

Płonący „Saale” dryfuje po rzece. Jak zwykle w tych latach, natychmiast wypuszczono okolicznościowe, chętnie kupowane widokówki. W lewym górnym rogu bohaterski kapitan Mirow


„Main”, ze 150 osobami w swym wnętrzu, płonął wciąż stojąc przy pirsie. Z kolei na „Bremen” odbywało się z akurat przyjęcie na które zaproszono licznych gości, głównie kobiety z dziećmi. W krótkim czasie ich statek również stanął w płomieniach, co w zrozumiały sposób wywołało powszechną panikę. Pod statek podpłynął holownik „Nettie Tice”, ratując około setkę ludzi. Dzielna załoga holownika z przerażeniem patrzyła na uwięzionych w kabinach nieszczęśników, rozpaczliwie wzywających pomocy poprzez bulaje, pozwalające wysunąć jedynie głowę. Wszyscy spłonęli żywcem, do ostatniej chwili mając przed oczami holownik i szalupy znajdujące się raptem kilka metrów od nich… Identyczne straszne sceny widziano zresztą także i na dryfującym „Saale”.

Płonący „Bremen” i straszliwe sceny widziane przez ratowników


, ,

Dym wznosił się na setki metrów
,

W końcu udało się odciągnąć „Bremen” od pirsu i zaciągnąć na rzekę, gdzie kontynuowano gaszenie ognia. Bezwładny statek wyrwał się jednak spod kontroli dryfując na Manhattan i zanim ponownie odciągnięto go od lądu, spowodował zajęcie się ogniem dwóch kei i kilku magazynów. Płonący statek zatrzymał się w końcu na mieliźnie. Po jakimś czasie dołączył do niego „Main”, którego dopiero po siedmiu godzinach udało się zabrać od jego pirsu.



Trasy statków po odejściu z rejonu pożaru


Jedynie „Kaiser Wilhelm der Grosse” zdołał samodzielnie i bez najmniejszych strat uciec z zagrożonego zagładą miejsca natychmiast po zauważeniu pożaru na kei.

„Bremen” i „Main” po ugaszeniu pożarów
, ,

„Bremen”


„Saale”


Podczas gdy trwała walka o życie ludzi na statkach, na lądzie ogień czynił także ogromne szkody. Ćwierć mili portowych zabudowań stało w ogniu, niszczącego także drewniane pirsy. Aby powstrzymać marsz pożaru i przy okazji uchronić przed nim stojące na południu liniowce „Phoenicia” i „Kaiser Friedrich”, pospiesznie wysadzono w powietrze pirs, dzielący je od objętego ogniem rejonu.

Statek pożarniczy „James Douane” dogasza pożar na pirsie


Trzy drewniane pirsy zostały całkowicie zniszczone. Nowe zbudowano już ze stali
,

Zniszczone zostały także budynki na terminalu


Gdy ugaszono ostatni pożar, przyszedł czas na podliczenie strat. Oficjalnie poinformowano o znalezieniu około 360 zwłok, głównie na „Saale”, „Main” i „Bremen”, ale także i na lądzie oraz na innych, mniejszych jednostkach. Już wtedy jednakże zwracano uwagę na to, że liczne ciała mogły po prostu zostać zdezintegrowane bez najmniejszych pozostałości w ogromnej temperaturze, jaką miał ogień. Całość strat – w tym także portu – wyliczono na ogromną kwotę 5 milionów 350 tysięcy dolarów. Dolarów z 1900 roku…

Masowy grób niezidentyfikowanych ofiar na Flower Hill Cemetery w North Bergen, New Jersey


Po wstrząsających relacjach świadków, na oczach których żywcem płonęli ludzie nie mogący wydostać się przez niewielkie bulaje, wprowadzono – szkoda że dopiero teraz! – nakaz instalowania na nowych statkach bulajów tak dużych, aby można było przez nie się ewakuować.

Na zakończenie poznajmy dalsze losy opisanych tu statków:

„Saale” sprzedano amerykańskiej firmie która go wyremontowała, zainstalowała nowe maszyny i pod nazwą „J.L. Luckenbach” zatrudniła jako zwykły „cargo ship”. W trakcie jednego z rejsów podczas I wojny statek był ostrzeliwany przez U-62 przez całe trzy godziny, co spowodowało pożar przewożonej …bawełny. Szczęśliwie U-boot został przepędzony przez przybyły z odsieczą niszczyciel „Nicholson”, którego załoga pomogła także ugasić pożar w ładowni.
Po szczęśliwym przeżyciu wojny statek sprzedano w roku 1922 kolejnemu chętnemu, który zmienił nazwę na „Princess”, a rok później na „Madison”. Nowy armator najwyraźniej nie był jednak zadowolony ze swego nabytku, bo już w 1924 roku skierował statek do Genui, gdzie go w końcu pocięto na złom.

Wyremontowano także i „Main”. W szesnaście miesięcy po tragicznych wydarzeniach w Hoboken, statek powrócił do służby. Po wojnie w ramach reparacji przejęli go Brytyjczycy, którzy po trzech latach oddali go z kolei Francuzom. Statek zezłomowano w roku 1925.

Także i „Bremen” wrócił do służby w październiku 1901 roku. Wyremontowano go, wydłużając przy okazji kadłub, w stoczni AG Vulcan Stettin. Dwudziestego kwietnia 1912 podczas rejsu do Nowego Jorku liniowiec natknął się na liczne szczątki z „Titanica”, a przed wszystkim na mnóstwo martwych, unoszących się na wodzie dzięki kamizelkom ratunkowym ciał. Kapitan statku podał na ląd dokładną pozycję koszmarnego znaleziska, po czym kontynuował podróż. Na podstawie informacji z „Bremen” White Star Line natychmiast wyczarterowała w Nowym Jorku statek, którego zadaniem było wydobycie z wody martwych rozbitków.
Po I wojnie statek trafił – również w ramach reparacji – w ręce brytyjskiego armatora P&O, który po dwóch latach odsprzedał go do również brytyjskiego Byron S.S. Co. Pod nazwą „Constantinopole” statek operował na linii Pireus – Nowy Jork. W 1922 zmieniono mu nazwę na „King Alexander”, a po dalszych siedmiu latach pocięto na złom.

--

Post zmieniony (02-05-20 13:25)

 
07-01-15 09:52  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Coz za mila niespodzianka. Nie bylo mnie przez dwa tygodnie, a tu nowe Opowiesci sie pojawily, a nastepna ma byc mniej 'krwawa'. Czekam w takim razie z niecierpliwoscia i dziekuje za 'Wielki Come Back' :)

A przy okazji zycze wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

--
pozdrawiam Kuba

 
07-01-15 11:18  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 14:13)

 
12-01-15 13:47  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 306

MARZENIE SIR GEORGE HUBERTA WILKINSA

O-12 był jednym z szesnastu amerykańskich okrętów podwodnych klas „O”, które wszystkie weszły do służby w roku 1918. Pierwsze dziesięć okrętów (od O-1 do O-10) okazało się całkiem udanych, w rezultacie czego osiem z nich zostało zezłomowanych dopiero w 1946 roku, służąc w latach wojny jako okręty szkoleniowe.

Kolejna szóstka (O-11 do O-16) była zmodyfikowaną wersją pierwszej dziesiątki, ale przeprowadzono ową modyfikację – zwłaszcza maszyn - tak nieudolnie, że szybko uznano okręty za zwykłe buble, wycofując je ze służby już po sześciu latach. Kolejny raz się potwierdziło, że lepsze bywa wrogiem dobrego. W sześć lat później pięć spośród szóstki okrętów poszło na żyletki. Teraz przy kei stał nietknięty jedynie O-12. Nieprzypadkowo.

Cztery okręty spośród nieudanej szóstki w kwietniu 1924 roku, na miesiąc przed wycofaniem ze służby. Pierwszy od lewej O-12


O-12


Urodzony w roku 1888 Sir George Hubert Wilkins był – jak podaje encyklopedia - australijskim polarnikiem, pilotem, żołnierzem, geografem i fotografem lotniczym. Człowiek-orkiestra, ponoć niebywałej skromności. Po latach urozmaiconej działalności, Wilkins zainteresował się obszarami polarnymi, biorąc między innymi w roku 1921 udział w ostatniej polarnej wyprawie na Antarktydę słynnego Sir Ernesta Shackletona. Wilkins miał szczęście, uzyskując poparcie samego Williama Hearsta, amerykańskiego magnata prasowego, który pokrywał część kosztów jego wypraw. W ramach rewanżu, odkrytą w chilijskiej Antarktyce wyspę Williams nadał nazwę Hearst Land. Opisywał także dla gazet milionera swoje wyprawy.

Sir George Hubert Wilkins


Podczas pierwszej swej polarnej wyprawy w roku 1913, Wilkins wpadł na pomysł zdobycia bieguna północnego na okręcie podwodnym. Śmiały pomysł! W roku 1930 poruszył ten pomysł w rozmowie z innym polarnikiem, Lincolnem Ellsworthem. Obaj mieli już biegun północny zaliczony, chociaż bez postawienia na nim stopy. Wilkins przeleciał nad biegunem samolotem, a Ellsworth sterowcem.

Ellsworth z entuzjazmem podchwycił pomysł kolegi. Już na początku ustalono że nie ma to być wyczyn dla wyczynu. Z tego to właśnie powodu wyprawa winna mieć czysto naukowy charakter, z przeprowadzaniem wśród lodów eksperymentów i rozmaitych badań, w tym meteorologicznych. Tylko skąd wziąć nikomu niepotrzebny okręt podwodny? Trzeba było popytać w dowództwie US Navy.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Marynarka akurat pozbywała się sześciu nieudanych okrętów klasy „O” i zgodziła się wstrzymać złomowanie O-12. Teraz zatem należało pomyśleć o finansowaniu.

O-12 nie doczekał się pójścia na złom


Mający spory majątek Ellsworth przekazał 70.000 dolarów, a także wziął z banku pożyczkę na kolejne 20.000. Jeden z instytutów oceanograficznych podarował 35.000, do czego Wilkins dołożył własne 25.000. Hearst z kolei obiecał 61.000 dolarów w zamian za wyłączność do wszelkich informacji związanych z przebiegiem wyprawy.

Wilkins początkowo chciał kupić O-12, ale jako obcokrajowiec nie miał to tego prawa. Sąd pozwolił mu jednak na wyczarterowanie okrętu na lat pięć, po raczej niewygórowanej cenie jednego dolara rocznie.

Będąc zadeklarowanym miłośnikiem Juliusza Verne’a, Wilkins przemianował O-12 na „Nautilus”. Na stoczni zdjęto kiosk oraz wszelkie bojowe elementy okrętu, zapełniając go za to najnowszymi instrumentami badawczymi. Wzmocniono także kadłub, aby mógł bezpiecznie pływać nawet w grubej krze.

Jeszcze jako O-12, ale już pozbawiony kiosku i uzbrojenia


W końcu „Nautilus” zszedł ze stoczni w New Jersey, zmieniając ją na stocznię w Brooklynie. Podczas wpływania do Nowego Jorku w dniu 23 marca 1931 roku, odnotowano po raz pierwszy serię usterek i problemów. Następnego dnia żona Wilkinsa oficjalnie nadała statkowi – teraz już statkowi – nową nazwę. Wśród zaproszonych gości znalazł się także Jean Jules Verne, wnuk słynnego pisarza.

Chrzest statku


Dziób (44) wzmocniono stalą i betonem, składany teleskopowo wytyk (1) miał rozbijać i rozgarniać krę. Numerem 4 oznaczono zbudowaną później w Bergen komorę i wyjście z niej (5), służyła to do opuszczania do wody aparatury badawczej


Numerem 10 oznaczona rura o średnicy 66 cm, którą miano wychodzić spod lodu, co dobrze ilustruje drugi rysunek
,

Wysuwana rura miała u góry rodzaj świdra, do pokonania nawet grubej warstwy lodu


Teraz nadszedł czas prób, w ramach których statek zanurzył się na 30 metrów. Ponieważ jednak szczegółowo zaplanowana wyprawa była już opóźniona o dwa miesiące, nie zrealizowano wszystkich prób przyspieszając przejście do Anglii, będącej pierwszym etapem wyprawy.

„Nautilus” w niczym nie przypominał już O-12
, ,

Ten rysunek mówi w zasadzie wszystko o budowie „Nautilusa”


W trakcie przemarszu przez Atlantyk statek napotkał liczne sztormy, w czasie których – jakby było za mało kłopotów - pękł cylinder prawoburtowego silnika. Zaraz potem wysiadł drugi silnik i Wilkins zmuszony został do wysłania SOS. Piętnastego czerwca przy przewalającym się bezwładnie na fali „Nautilusie” zjawił się pancernik „Wyoming”, pokonujący Atlantyk w rejsie szkoleniowym z kadetami Akademii Morskiej. Na holu pancernika statek dotarł do Queenstown w Irlandii, skąd już za normalnym holownikiem przeszedł na stocznię w angielskim Davenport.

„Wyoming” sfotografowany z „Nautilusa”


Tam niezwłocznie zabrano się za naprawy. Remont spowodował kolejne poważne opóźnienie, ponieważ części zamienne należało sprowadzić z Ameryki.

Na doku w Davenport


Tak znaczne opóźnienie obaliło ostatecznie zuchwały plan spotkania się w lipcu na biegunie z Lincolnem Ellsworthem, który miał zawisnąć tam nad statkiem na sterowcu „Graf Zeppelin”.

Marzenie Wilkinsa i Ellswortha nie spełniło się


W końcu „Nautilus” wyruszył o własnych siłach do Bergen, gdzie zaokrętować miała grupa naukowców. Przy okazji w tamtejszej stoczni zbudowano w części dziobowej specjalną komorę z włazem od spodu, co miało pozwolić na opuszczanie do wody aparatury badawczej nawet wtedy, gdy statek znajdować się będzie pod lodem.

Piątego sierpnia „Nautilus” opuścił Norwegię, kierując się na północ w poszukiwaniu pól lodowych. Po drodze ponownie zaczęły występować różne usterki, do powstawania których niewątpliwie przyczyniała się także fatalna, sztormowa pogoda. Przy najsilniejszych wiatrach płynący na powierzchni statek kładł się na burty w przechyłach dochodzących nawet do 57 stopni!

Po czterech dniach użerania się z morzem i awariami, „Nautilus” dotarł wreszcie do pola lodowego. Przez kilka następnych dni statek posuwał się wzdłuż pola, szukając najlepszego miejsca do zanurzenia się i wpłynięcia – w końcu! - pod lód. Chyba jednak nie wszystkim członkom załogi taka ryzykowna wyprawa się podobała.

Gdy dwudziestego drugiego sierpnia zaczęto starannie sprawdzać statek przed zaplanowanym tego dnia zanurzeniem, kapitan Sloan Danenhower stwierdził z zaskoczeniem, że rufowe stery głębokościowe ...znikły! Opuszczony do wody nurek powrócił z szokującą informacją, iż stery odłamały się najwyraźniej nie same z siebie, ale w wyniku starannie przeprowadzonej akcji sabotażowej. Głównym dowodem na poparcie takiego stwierdzenia był fakt, że chociaż stery głębokościowe i kierunkowe stanowiły wspólną konstrukcję, to zniknęły tylko te pierwsze, podczas gdy kierunkowe pozostały nietknięte. Gdyby zatem to lód odłamał stery głębokościowe, kierunkowe powinny co najmniej ulec uszkodzeniu – a pozostały nienaruszone. W tym dramatycznym momencie „Nautilus” znajdował się 600 mil od bieguna.

Pomimo takiego ciosu Wilkins postanowił pozostać w Arktyce, przeprowadzając te z zaplanowanych eksperymentów, które nie wymagały zanurzenia. Prawdę mówiąc, decydującym czynnikiem był telegram od Hearsta, że nie da ani grosza, jeżeli Wilkins przerwie wyprawę.

Udało się przeprowadzić niektóre badania


Szukając rozpaczliwie możliwości zejścia pod wodę bez sterów, wpadnięto w końcu na prosty w zasadzie pomysł. Napełniono część dziobowych zbiorników osiągając trym 2,5 stopnia, dzięki czemu „Nautilus” wślizgnął się pod lód. Zbyt płytkie zanurzenie spowodowało jednakże poważne uszkodzenia elementów znajdujących się na pokładzie, w tym anteny radiowej. Kilkudniowe milczenie spowodowało obawę o los dzielnych podróżników i zaczęto już nawet pierwsze przymiarki do akcji poszukiwawczo-ratowniczej, gdy wtem radio „Nautilusa” rozległo się ponownie.

Po kilku dniach pod naciskiem załogi i części naukowców, wystraszonych stanem technicznym statku, Wilkins zgodził się wreszcie na odwrót. Ósmego września „Nautilus” zacumował w Longyeartbyen, stolicy norweskiego archipelagu Svalbard. Jak zwykle zresztą miał pecha, przechodząc po drodze przez wyjątkowo silny sztorm. Po wyjściu z portu obrano kurs na Anglię, ale kolejny sztorm tak silnie uszkodził kadłub i maszyny, że trzeba było ratować się zawinięciem do Bergen. Dokładne oględziny pechowego statku wykazały jasno, że jest on w obecnym stanie niebezpiecznyn dla załogi i że tylko samobójcy mogliby się odważyć wyjść nim ponownie w morze. Raport stoczniowców przesłano do Stanów, skąd szybko uzyskano zgodę z US Navy na odholowanie „Nautilusa” z portu i zatopienie. Statek spoczął na dnie jednego z fiordów 20 listopada 1931 roku.

W dniu zatopienia "Nautilusa" Wilkins znajdował się juz w Nowym Jorku. Oto wysłany do niego z Bergen telegram:
NAUTILUS ZATOPIONY DZISIAJ W POŁUDNIE CZTERY MILE OD BERGEN NA DWUSTU SĄŻNIACH (około 110 m)


Wprawdzie przy pomocy „Nautilusa” uzyskano cenne dane naukowe, ale wkurzony nie dotarciem pod wodą do bieguna Hearst odmówił wypłacenia deklarowanej kwoty, co wpędziło Wilkinsa w spore kłopoty finansowe.

Sam „Nautilus” przeszedł jednakże do historii jako pierwsza jednostka, która pływała – choćby i krótko - pod pokrywą lodową. Jak bardzo próba Wilkinsa była przedwczesna niech świadczy fakt, że dopiero w 1958 roku innemu „Nautilusowi, o napędzie atomowym, udało się przepłynąć pod biegunem północnym.

Wracającego z polarnego rejsu „Nautilusa” witano w kraju z wielką pompą


Rok później USS „Skate” jako pierwszy okręt przebił się przez lody dokładnie na biegunie


17 marca 1959 roku marynarze "Skate" zebrali się przy okręcie, odmówiono modlitwę i po krótkiej ceremonii rozypano na biegunie prochy George'a Wilkinsa


W roku 1981 Norwedzy odnaleźli wrak statku Wilkinsa. Oto dziób „Nautilusa”


--

Post zmieniony (02-05-20 13:25)

 
12-01-15 14:59  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Bardzo ciekawa historia. Jesli dobrze pamietam, to prochy Wilkinsa zostaly wlasnie przez USS Skate 'pochowane' w lodach Arktyki.

--
pozdrawiam Kuba

 
13-01-15 08:06  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 14:14)

 
13-01-15 08:17  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 14:14)

 
13-01-15 09:14  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

Dzieki, tego zdjecia nie widzialem, ale moze dlatego, ze nie probowalem go znalezc ;)

--
pozdrawiam Kuba

 
13-01-15 09:19  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 14:57)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 100 z 121Strony:  <=  <-  98  99  100  101  102  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024