Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 25
PRZYPADEK "AWA MARU"
Bezprzykładne okrucieństwo wobec ludności cywilnej i jeńców, oraz odrzucenie wszelkich zasad humanitaryzmu w trakcie walki zhańbiły pamięć japońskiej armii z lat ostatniej wojny. Nic więc dziwnego nie było zatem w postawieniu wielu jej przedstawicieli przed sądami rozpatrującymi przypadki zbrodni wojennych. Oskarżeni słyszeli wyroki skazujące ich na więzienie, ale zapadały także decyzje o egzekucjach. Czy amerykańskie sądy zawsze były bezstronne?
W trakcie wojny na Pacyfiku w japońskie ręce wpadły tysiące alianckich jeńców ale także i cywilów, przetrzymywanych w koszmarnych warunkach, charakteryzujących się dotkliwym brakiem lekarstw, żywności i odzieży. Z tego właśnie powodu, korzystając z pomocy neutralnej Szwajcarii, Amerykanie poprosili Japończyków w połowie roku 1944 o wyznaczenie statku, który mógłby zabrać z Singapuru dostarczone tam przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż zaopatrzenie dla jeńców. Oczywiście miałby on zagwarantowane bezpieczne przejście z i do Japonii. Prośbę zrazu odrzucono, ale gdy japońskie frachtowce zaczęły być topione w coraz szybszym tempie, w Tokio pomyślano że jednostka – zwana statkiem kartelowym - wioząca humanitarny ładunek, mogłaby przy okazji zabrać „nieoficjalnie” także materiały wojenne.
Na początku roku 1945 Japonia ogłosiła, że amerykańska propozycja została zaakceptowana. Do przewozu około 2000 ton zaopatrzenia dla jeńców wyznaczono pasażersko-towarowy statek "Awa Maru".
Awa Maru” jeszcze przed rejsem jako statek kartelowy
Mająca ponad 11 500 ton wyporności jednostka miała być oznakowana "białymi krzyżami po obu stronach komina, oraz dwoma białymi krzyżami na każdej burcie". W nocy światła nawigacyjne winny być włączone, a wymalowane krzyże oświetlać miały dodatkowe lampy. Nikt jednakże nie zastanowił się, co będzie warte takie oznakowanie w przypadku złej widoczności.
Jedyne znane zdjęcie „Awa Maru” z białymi krzyżami. Model statku dokładniej pokazuje ich rozmieszczenie
Ściśle określono trasę, po której statek mógł się poruszać. Japończycy zobowiązali się także bezwzględnie przestrzegać charakteru statku kartelowego, nie używając go do jakichkolwiek celów, nie mających związku z czysto humanitarną misją.
Opuściwszy 17 lutego Japonię, "Awa Maru" zawinęła do kilku portów indonezyjskich oraz Singapuru. Kolejna, końcowa faza rejsu, prowadzić miała przez Morze Południowochińskie. Powiadomione o szczegółach trasy dowództwo amerykańskie w trzy kolejne noce nadało otwartym tekstem wiadomość dla swych jednostek. Wyszła także dodatkowa, szczegółowa instrukcja adresowana do okrętów i samolotów. "Pozwólcie przejść bezpiecznie Awa Maru, wiozącemu zaopatrzenie dla jeńców wojennych. Przejdzie on przez wasze obszary pomiędzy 30 marca a 4 kwietnia. Jest on oświetlony w nocy i pokryty białymi krzyżami".
*
Duży amerykański okręt podwodny "Queenfish" pod dowództwem komandora porucznika Charlesa Elliota Loughlina krążył na swym czwartym bojowym patrolu. Trzy poprzednie przyniosły sporo sukcesów. Nowoczesny okręt bardzo udanej klasy "Balao" zatopił już cztery frachtowce, zbiornikowiec i duży transportowiec samolotów. Ponadto "Queenfish" wziął aktywny udział w ratowaniu alianckich jeńców wojennych z dwóch zatopionych japońskich transportowców. Jak będzie tym razem?
„Queenfish” i jego dowódca, komandor Charles Elliot Laughlin
,
Noc z 1 na 2 kwietnia była mglista, a widoczność nie przekraczała 200 metrów. O 22:00 radar "Queenfish" złapał kontakt. Świecący punktem na ekranie statek szedł w odległości 8,5 mili z szybkością 17 węzłów. Już sama duża prędkość świadczyła, że nie jest to zwykły statek handlowy. Z tego to powodu Loughlin - jak później twierdził - przekonany był, iż ma przed sobą japoński niszczyciel.
Komandor nie odrywał oczu od ekranu. Wciąż bazując jedynie na wskazaniach radaru, wynurzony okręt szedł na zbliżenie. Kiedy do idącego o dziwo bez zygzakowania celu pozostało tylko 1300 metrów, Loughlin zdecydował się na strzał z wyrzutni rufowych. "Queenfish" powoli dokonał obrotu o 180 stopni. Staranne celowanie, po czym 4 torpedy opuściły wyrzutnie.
Pomimo mgły, znajdujący się na mostku Loughlin ujrzał rozmyty blask odległych eksplozji. Wszystkie cztery torpedy trafiły!
Po dalszych pięciu minutach zaatakowany obiekt zniknął z ekranu radaru. Idąc małą naprzód "Queenfish" ostrożnie zbliżał się do miejsca zatopienia. Na wodzie wśród rozlicznych szczątków unosiło się około 20 Japończyków, którzy odmówili wejścia na pokład amerykańskiego okrętu. O ratunek poprosił tylko jeden: steward Kantora Shimoda. To on powiedział Loughlinowi, że storpedowanym statkiem był "Awa Maru", bezpieczeństwo którego gwarantował sam rząd Stanów Zjednoczonych! Japończycy jednakże najwyraźniej nie oparli się pokusie wykorzystania statku kartelowego do celów wojennych. Na wodzie unosiły się liczne bele kauczuku, tak potrzebnego japońskim fabrykom zbrojeniowym.
Loughlin bezzwłocznie powiadomił dowództwo o storpedowaniu i zatopieniu "Awa Maru". W odpowiedzi otrzymał rozkaz natychmiastowego powrotu do bazy na Guam. De facto polecenie takie przyszło aż z Waszyngtonu i brzmiało dla komandora wręcz groźnie. "Rozkazać "Queenfish" powrót do portu. Zawiesić Loughlina w dowodzeniu i postawić przed wysokim sądem wojskowym".
Proces zapowiadał się interesująco tylko do chwili przedstawienia komandorowi konkretnych oskarżeń. Nie było tam mowy o pogwałceniu prawa międzynarodowego, w wyniku czego spośród 2.009 obecnych na statku osób ostatecznie śmierć poniosło aż 2.008! Ocalał jedynie Shimoda. Zarzuty przedstawione dowódcy "Queenfish" brzmiały następująco:
1. Karygodna nieudolność w wykonywaniu obowiązków
2. Nieposłuszeństwo wobec zgodnych z prawem rozkazów zwierzchników
3. Niedbalstwo w posłuszeństwie wobec rozkazu.
I to było wszystko!
Obrona zmierzała do udowodnienia, iż Loughlin był przekonany o atakowaniu niszczyciela. Za tą tezą stały dwa istotne fakty. Po pierwsze głębokość, na jaką nastawiono torpedy wynosiła zaledwie 1 metr - idealnie dla niszczyciela, a o wiele za płytko na większą jednostkę. Ponadto zaplanowany rozrzut salwy potwierdził, że nie przewidywano trafienia okrętu dłuższego niż niszczyciel.
Dodatkowo obrońcy poruszyli kwestię złamania przez Japończyków umowy. Okazało się bowiem, że w trakcie humanitarnego rejsu "Awa Maru" przewoził 500 ton amunicji, 2.000 sztuk bomb oraz 20 zdemontowanych samolotów, a także kauczuk, ołów, cyna i cukier. Statek przewoził również 1.700 członków załóg zatopionych statków japońskich. Fakty te miały jakoby uniewinnić Loughlina z zarzutu zatopienia statku kartelowego. No tak, ale nie mógł on wiedzieć o tym wszystkim PRZED zatopieniem "Awa Maru"!
Najważniejszym pytaniem procesu było niewątpliwie, dlaczego komandor informowany przez dowództwo cztery razy o trasie statku, nie podjął dodatkowych środków ostrożności dla właściwego zidentyfikowania celu?
Odpowiedź Loughlina brzmiała wręcz fantastycznie. Rzeczywiście, informacje zostały na "Queenfish" odebrane, tylko że... nie dotarły do dowódcy okrętu! Niewiarygodne, naiwne wręcz i niemożliwe do zaakceptowania tłumaczenie. Doprawdy nie można sobie wyobrazić sytuacji, w której dowódca – a już zwłaszcza podczas wojny! - nie otrzymuje natychmiast wszelkich odebranych depesz. Na dobrą sprawę przy uwierzeniu w zapewnienia Loughlina, natychmiast należałoby postawić przed sądem radiooficera, oskarżając go wręcz o sabotaż.
Niczego takiego nie uczyniono, bo i sam sąd nie był zbyt zainteresowany dojściem do prawdy. Po zakończeniu przewodu sądowego, oskarżony został winnym tylko wobec trzeciego zarzutu. Przypomnijmy, iż chodziło w nim o "niedbalstwie w posłuszeństwie wobec rozkazu".
Po otrzymaniu odpisu wyroku, dowodzący US Navy na Pacyfiku admirał Chester Nimitz wpadł w furię. Wysłał do członków sądu ostrą oficjalną reprymendę, domagając się znacznie ostrzejszego potraktowania Loughlina. Szybko chyba jednak doszedł do wniosku, że niewygodnemu problemowi lepiej jest ukręcić łeb, i w rezultacie sprawa nie miała dalszego ciągu.
Interesujące, że w zasadzie Japończycy nigdy nie wszczęli propagandowo-protestacyjnej akcji przeciwko ewidentnemu złamaniu przyrzeczenia amerykańskiego rządu. Zdawali sobie doskonale sprawę, że kij ma dwa końce. Japończycy z premedytacją - jako pierwsi - złamali status statku kartelowego, i dlatego woleli milczeć.
Loughlin już nigdy więcej nie dowodził okrętem podwodnym, ale jego kariera nie uległa złamaniu. Po wojnie został oficerem operacyjnym okrętów podwodnych na Atlantyku, następnie dowodził krążownikiem "Toledo", a w 1961 roku, krótko przed przejściem na emeryturę awansował nawet na kontradmirała. Nigdy nie przyznał się do świadomego zatopienia "Awa Maru".
"Queenfish" dokończył wojnę pod nowym dowództwem, ale bez najmniejszego sukcesu. Po wojnie został zmodernizowany, a z listy floty skreślono go w 1963 roku.
Post zmieniony (24-06-21 17:52)
|