Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 272
ZDERZENIE NA TAMIZIE
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku statki tzw. Krajów Demokracji Ludowej regularnie i nader często zawijały do Hawany, wspomagając zawartością swych ładowni ciągle kulejącą kubańską gospodarkę. Niektórzy marynarze kpili sobie przy tym twierdząc (po cichu), że jest to bezsensowne topienie pieniędzy w absolutny bałagan, gdy niejednokrotnie widzieli wciąż stojące na kei niewywiezione z portu skrzynie, przywiezione przez nich nawet dwie-trzy podróże wcześniej…
Jesienią 1964 roku Hawana stała się znowu portem docelowym dla NRD-owskiego dziesięciotysięcznika „Magdeburg”, jednego z udanej serii statków typu „Frieden”.
Statek najpierw załadował w Rostocku klasyczną drobnicę w rodzaju ceramiki sanitarnej, szkła okiennego, maszyn czy rowerów, a następnie zawinął do Londynu po 42 autobusy Leylanda. Można założyć, że akurat za te pojazdy Kubańczycy zapłacili pełną cenę...
Po załadunku autobusów w londyńskim porcie Dangenham, tuż po północy 27 października „Magdeburg” odszedł od kei, idąc Tamizą na wschód, ku Morzu Północnemu. Na statku znajdowały się 54 osoby, w tym dwóch pasażerów. Na rzece panowała gęsta mgła. Pilot na „Magdeburgu”, kapitan Greenfield opisał później przebieg wydarzeń owego ranka:
Około 1:50, gdy niemiecki statek zbliżał się do ostrego zakrętu przy tzw. Broadness Point, pomimo mgły Greenfield ujrzał japoński statek „Yamashiro Maru”, idący 10 węzłami ku południowemu brzegowi rzeki. Japończycy dali po chwili sygnał syreną, co pilot odebrał jako informację o zamiarze skorygowania kursu tak, aby oba statki minęły się lewymi burtami.
„Yamashiro Maru”
Greenfield uznawał że ryzyka kolizji nie ma, aż do chwili, gdy japoński statek skręcił nagle w kierunku „Magdeburga”. Dziób statku silnie uderzył w prawą burtę „Magdeburga”, w bezpośrednim sąsiedztwie sterówki. Japoński kapitan dał całą wstecz, odchodząc od śmiertelnie zranionego statku, po czym ponownie zniknął we mgle, jakby nic się takiego nie stało. Mało tego, po dalszych 15 minutach „Yamashiro Maru” ponownie zderzył się, tym razem z motorową barką „Charcrest”!
W chwili zderzenia za burtę wypadł jeden z niemieckich marynarzy, ale prawie natychmiast został wyciągnięty z wody przez towarzyszący jeszcze statkowi holownik „Hibernia”. Właśnie „Hibernia” oraz drugi holownik „Dhula” w ciągu 20 minut ewakuowały z „Magdeburga” wszystkich na nim obecnych. W wyniku zderzenia jedynie dwóch marynarzy odniosło niegroźne rany.
Jako pierwszy, na pomoc przyszedł holownik „Hibernia”
Podczas ewakuacji „Magdeburg” wciąż posuwał się siłą rozpędu do przodu, aż wreszcie doszedł do mielizny, gdzie przewrócił się na prawą burtę. Sprawca dwóch kolizji doznał stosunkowo niegroźnych uszkodzeń dziobu i z miejsca poszedł na suchy dok.
Oba brzegi rzeki w miejscu gdzie leżał przewrócony „Magdeburg” stał się miejscem masowych wypraw ciekawskich londyńczyków.
Na pokładzie widać cztery autobusy Leyland
Autobusy których nie zalała woda, zostały już zdjęte z pokładu
Dopiero po miesiącu od zderzenia na Tamizie znaleźli się fachowcy z NRD, wraz z dwoma wynajętymi zachodnioniemieckimi dźwigami pływającymi „Magnus I” i „Magnus II”. Prace nad postawieniem statku na równej stępce i wypompowaniu z uszczelnionego kadłuba wody, zaczęły się w sierpniu 1965 roku i skończyły 28 listopada. Zaraz potem wrak odholowano do doku w Tilbury.
, ,
Statek był w stanie wykluczającym remont za akceptowalną cenę. No cóż, niektórzy mieli inne zdanie. Armator, Deutsche Seerederei z Rostocku sprzedał statek za 150.000 funtów greckiej spółce, która zamierzała go u siebie wyremontować (!).
Trzynastego grudnia 1965 roku niemiecki holownik „Albatros” rozpoczął podróż do Grecji z „Magdeburgiem” na holu.
„Albatros”
Celem konwoju był Pireus, ale „Magdeburg” nigdy tam nie dotarł. Gdy statek wchodził na Zatokę Biskajską, kadłub zaczął przeciekać podczas sztormu i wreszcie „Magdeburg” poszedł na dno około 20 mil od Brestu. Był wieczór 17 grudnia 1965 roku.
Sprawą kolizji zainteresowali się dziennikarze, a niektórzy z nich podchwycili plotki, jakoby w całej sprawie maczało palce CIA, chcące zapobiec dostawie Leylandów na Kubę – nigdy jednak tego nie dowiedziono.
Komisja śledcza z NRD ustaliła, iż:
- w krótkiej chwili niezłej widoczności na kilka minut przed zderzeniem, oba statki wyraźnie się widziały
- japoński statek nie tylko że wysłał „Magdeburgowi” mylący sygnał, ale też prowadzony był przez swego pilota po złej stronie kanału żeglownego.
- winni zderzenia byli Japończycy
Śledztwo w sprawie kolizji podjęły jedynie władze NRD! Dla porządku: może i Anglicy prowadzili swoje własne, ale jeśli nawet takowe się odbyło, nigdy nie opublikowano nic na ten temat. Czyżby jednak maczało w tym palce CIA?
--
Post zmieniony (02-05-20 13:14)
|