KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 82 z 121Strony:  <=  <-  80  81  82  83  84  ->  => 
21-10-14 10:11  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:44)

 
21-10-14 10:14  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Janisz 

W Rupieciarni:
Do poprawienia - 1
 

Akra, no tak to czasem bywa z tym Pawlowem ;-)

Ok sprobuje "opowiedziec" ta historyjke w ocenzurowany sposob choc na pewno to nie bedzie to samo....

Jeden z naszych rybakow dalekomorskich - nazwy nie pomne, mial stocznie w Durbanie no i jak to na stoczni w tak egzotycznym miejscu oprocz miejsca na prace bylo miejsce na rozrywke.
Wejscie na poklad bylo ustawione w poblizu biura magazyniera poscielowego wiec kazdy kto wchodzil na poklad moglbyc w latwy sposob przechwycony.
Na tamtejszej stoczni w tamtym czaso-okresie nie bylo jakis specjalnych kontroli o ISPSie nikt nie slyszal wiec na statek wchodzil kazdy kto chcial (tzn. kogo przepuscil trapowy) w tym "Mazowsze"( panienki lekkich obyczajow). Magazynier szybko sie zorganizowal i przobrazil swoje biuro w tymczasowy "gabinet lekarski". Kazda panienka po wejsciu musiala sie zameldowac w tym "gabinecie" na "przeglad" a tam juz pan magazynier ubrany a jakze w bialy kitel gral swoja role. Razem z pomocnikiem podziwiali wdzieki panienek i po przegladzie wydawali pozwolenie na dalsza eksploracje.
Kumpel opowiadal taka scene - siedza w kilku w jakiejs kabinie sacza drinki nagle pukanie do drzwi - wchodzi przestraszona murzynka i podaje jakas karteczke a na niej jak byk napisane jest:
" mozna r...ac"
podpis i pieczatka -
magazynier poscielowy .....

Tak wiec pieczatki mozna roznie wykorzystac - z czasem dla dobra calej zalogi ....;-)))

--

Post zmieniony (21-10-14 10:17)

 
21-10-14 10:29  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:45)

 
21-10-14 10:59  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Przednia opowieść!

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
21-10-14 11:23  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Dobre, dobre :)))

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
22-10-14 08:05  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 253

SKAZANY NA PORAŻKĘ

Powstały w 1837 roku brytyjski armator miał długą jak towarowy pociąg nazwę Peninsula and Oriental Steam Navigation Company, ale i tak najczęściej nazywano go w skrócie P&O. Wiele pasażerskich statków statków pływało w barwach tej kompanii, ale żaden nie przeszedł do historii z tak wspaniałą, bohaterską kartą, jak „Rawalpindi”.

Statek zwodowano w roku 1925 w znanej stoczni Harland & Wolf w Belfaście, słynnej choćby ze zbudowania „Titanica”, „Olympica” i „Britannica”. Długość 167 metrów, 16.697 GRT i tego kabiny dla 307 pasażerów pierwszej klasy oraz dla 288 klasy drugiej. Rozwijający 17 węzłów czyli 28 km/godzinę statek skierowano na linię Londyn – Bombaj.

„Rawalpindi”
,

Miesiąc za miesiącem i rok za rokiem mijały przy wożeniu licznych pasażerów. Wielka Brytania wciąż rządziła Indiami, toteż ruch pasażerski na tej trasie przynosił godziwe zyski Peninsuli and Oriental… i tak dalej. Sielankę przerwała nadciągająca wojna.

Pierwszego października 1939 roku „Rawalpindi” został zarekwirowany przez Admiralicję, celem przekształcenia go w krążownik pomocniczy. Na wychuchanych przez załogę pokładach stanęły solidne podstawy, na których zainstalowano osiem przestarzałych dział 150 mm oraz trzy o kalibrze 76 mm. Przestarzałe działa czy nie, artyleria statku – teraz już okrętu - dorównywała siłą ognia lekkim krążownikom Royal Navy. Gdybyż jeszcze trochę opancerzenia i dwa razy większa szybkość…

Jeszcze tego samego miesiąca okręt ze swą 276-osobowa załogą – składającą się głównie z rezerwistów i emerytów Royal Navy - miał rozpocząć patrolowanie wód wokół Islandii wypatrując niemieckich rajderów, które mogłyby chcieć przedostać się na Atlantyk. Ale najpierw 19 października okręt zatrzymał w Cieśninach Duńskich niemiecki zbiornikowiec „Gonzenheim” idący z Buenos Aires do Rzeszy. Dowódca „Rawalpindi” rozkazał przygotować grupę pryzową ale uprzedzili go Niemcy, w porę otwierając zawory denne. Zbiornikowiec poszedł na dno.

Rankiem 23 listopada okręt patrolował wody na północ od wysp Faroe. Na pokładzie wiedziano, że gdzieś na północnym Atlantyku grasuje pancernik kieszonkowy „Deutschland”. Oczywiście w razie spotkania „Rawalpindi” miał za wszelką cenę unikać z nim walki, której rezultat byłby z góry przesądzony.

Wieczorem na mostku zjawił się dowódca, ściągnięty z emerytury 60-letni komandor Edward Coverley Kennedy. I wtedy z bocianiego gniazda zasygnalizowano jakiś okręt na horyzoncie, po prawej burcie. Kennedy długo trzymał przy oczach lornetkę. Czyżby był to „Deutschland”? „20 stopni na lewo!” – Kennedy chciał zejść z pola widzenia wrogiego pancernika. Radiotelegrafista wysyłał już meldunek z podaniem pozycji na której napotkano wroga, najprawdopodobniej kieszonkowy pancernik „Deutschland”.

„Alarm bojowy!” Ostre dzwonki alarmowe postawiły wszystkich na nogi. Wszędzie było słychać tupot ciężkich buciorów. „Rawalpindi” gnał całymi swoimi siedemnastoma węzłami jak najdalej od potężnego przeciwnika, w kierunku widocznej po lewej stronie ściany rzadkiej niestety mgły. Wyrzucono za rufę pławy dymne, aby uniemożliwić Niemcom obserwację. Nie zadziałały! W takiej chwili…

Cztery mile przed prawa stroną dziobu pojawiła się duża góra lodowa, mogąca dać lepszą osłonę niż dziurawa mgła. Kennedy dojrzał swoją szansę i rozkazał skręcić w prawo. Ale niemiecki okręt był przerażająco szybki. Nie było już szans na zabawienie się w chowanego, którego stawką miało być życie lub śmierć.

Na wrogim okręcie zamigał reflektor sygnałowy rozkazując po angielsku zatrzymać się – „Heave up” - poparte ostrzegawczym strzałem przed dziób. Kennedy nawet nie mrugnął, każąc nadal iść całą naprzód. Wszystkich działa „Rawalpindi” były obsadzone, pociski tkwiły w zaryglowanych zamkach. W zapadającym zmroku i przy wciąż sporej odległości Kennedy nabrał przekonania że to naprawdę „Deutschland” i taką informację rozkazał przekazać w kolejnym radiowym meldunku.

„Heave up” – znowu zabłysnął niemiecki reflektor i znowu „Rawalpindi” nie zmienił ani kursu ani prędkości. I wtedy otrzymał meldunek o zauważeniu drugiego okrętu. Nadzieja wstąpiła w serca dzielnej załogi. Czyżby to był któryś z własnych okrętów z tak zwanego Północnego Patrolu? Nawet jeżeli to tylko krążownik, oznaczałoby to zupełnie nową sytuację, dającą szanse na szczęśliwie zakończenie.

Nadzieja szybko się rozwiała. Zbliżający się drugi okręt rozpoznano jako niemiecki okręt klasy „Scharnhorst”. W tej sytuacji niewiele zmienił fakt zorientowania się że drugi z okrętów to nie „Deutschland”, ale „Gneisenau”! Szybkie policzenie uzbrojenia. Niemcy mieli razem 18 dział x 280 mm, 24 x 150 mm, 28 x 105 mm oraz 12 wyrzutni torpedowych. Wobec takiej potęgi, podkreślonej prawie dwa razy większą szybkością, 8 dział x 150 mm plus 3 x 76 mm na „Rawalpindi” wyglądało gorzej niż źle.

„Scharnhorst” i „Gneisenau”
,

Z powodu ogromnej różnicy szybkości nie było oczywiście żadnych szans na ucieczkę. No cóż, można jeszcze opuścić banderę i poddać się, ale Kennedy’emu nawet to nie przyszło do głowy. Powiedział głośno do obecnych na mostku: „Będziemy walczyli z tymi dwoma, zatopią nas i to wszystko. Żegnajcie”.

Niemcy z kolei mieli nadzieję, że uda im się przejąć napotkany statek pasażerski – mogli jedynie przypuszczać, że jest to uzbrojony krążownik pomocniczy. Z „Scharnhorsta” nadszedł sygnał nakazujący opuścić brytyjskiej załodze statek. Bez reakcji.

„Opuścić statek”, powtórzył „Scharnhorst”. I znowu nic. Ale w chwili gdy niemiecki okręt miał już otworzyć ogień, na „Scharnhorście” z niedowierzaniem ujrzano błyski wystrzałów na jednostce przeciwnika. Pociski poleciały w stronę „Gneisenau” nie osiągając celu. Przestarzałe działa obsługiwane przez rezerwistów i emerytów – cóż one mogły zdziałać? Ale już po chwili kolejna salwa wystrzelona została w stronę „Scharnhorsta”. Czy ci Brytyjczycy postradali zmysły? Czy nie widzą jak ogromna jest dysproporcja sił? Czy nie widzą, że wynik bitwy był jednoznacznie przesądzony jeszcze przed jej rozpoczęciem?

Pierwsza salwa ze „Scharnhorsta” trafiła w pokład łodziowy tuż pod mostkiem okrętu, zabijając wielu ludzi i rozbijając radiokabinę. Nie miało to już teraz większego znaczenia, ponieważ już pierwszy sygnał został odebrany przez brytyjskie dowództwo. Natychmiast wydano rozkaz znajdującym się w morzu okrętom udać się z pełną szybkością na pozycję „Rawalpindi” i tam dopaść wreszcie uprzykrzony pancernik kieszonkowy.

A tymczasem kolejne niemieckie salwy wchodziły w cel. Salwa z „Gneisenau” rozbiła centralę artyleryjską i zniszczyła doszczętnie jedno z dział 150 mm. Kolejni marynarze ponieśli śmierć. Po chwili celny pocisk wybuchł w maszynowni, pozbawiając elektryczności windy transportujące w górę pociski. Na rozkaz komandora starszy oficer Humphries obszedł pod ogniem wszystkie stanowiska dział, nakazując – w związku z rozbiciem centrali artyleryjskiej – prowadzenie indywidualnego ognia.

Na non-stop ostrzeliwanym okręcie utworzono długie ludzkie łańcuchy podające sobie z rąk do rąk z magazynu pociski kalibru 150 mm. Co chwila ktoś padał na posterunku, ale zaraz zastępował go marynarz jeszcze cudem nietknięty, albo po prostu lekko ranny. Pomimo ciągłego ognia uzyskano jednak tylko jedno jedyne trafienie w rufę „Scharnhorsta”, powodując tam nieznaczne uszkodzenia. Działa dzielnego okrętu milkły jedne po drugim, wokół szalały liczne pożary, zbliżające się już także do komór amunicyjnych.

Nierówna walka “Rawalpindi”


Komandor Kennedy przedarł się na rufę ponownie starając się wyrzucić na wodę dymne świece, podczas gdy starszy oficer zbierał rannych przy szalupach. Tam właśnie dostał wiadomość o śmierci dowódcy . Nie było prądu, nie działał ster, a pożary obejmowały kolejne rejony okrętu. Nie było na co czekać. Starszy oficer Humphries wydał rozkaz opuszczenia skazanego na zagładę okrętu: „Abandon ship!”

Przy tak ciężkim ostrzale, kondycja sprzętu ratunkowego nie była lepsza od stanu samego okrętu. Pierwsza z szalup z czterdziestoma rannymi przekręciła się podczas opuszczania do góry dnem, wysypując wszystkich do lodowatej wody. Jedyną szansą dla części z nich byłoby szybkie opuszczenie kolejnych łodzi, ale na to zabrakło już czasu. O godzinie 16:00, zaledwie po 15 minutach od rozpoczęcia bitwy, potężna eksplozja amunicji rozerwała okręt na dwie szybko tonące części. Pocisk artylerii głównej „Scharnhorsta” trafił prosto w dziobowy magazyn amunicyjny! Pancernik zbliżył się do miejsca zatonięcia dzielnego krążownika, a jego załoga zajęła się wyciąganiem rozbitków z lodowatej wody. Uratowano jedynie trzydziestu ośmiu ludzi. 238 pozostałych, w tym komandor Kennedy, zginęło wraz ze swym okrętem.

Na marginesie: także siostrzane statki „Rawalpindi” zostały krążownikami pomocniczymi. W jego ślady poszły liniowce „Ranchi”, „Ranpura” i „Rajputana”. Ten ostatni został storpedowany przez U-108 pomiędzy Islandią a Grenlandią i poszedł na dno 13 kwietnia 1941 roku.

--

Post zmieniony (02-05-20 13:07)

 
22-10-14 10:37  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Piątek   

Koledzy,

A może by tak te uwagi co do ewentualnych błędów "literówek" kierować bezpośrednio do Akry (np mail bo tu chyba PW nie ma). Jak się to czyta to trochę odnosi się wrażenie, że po każdym poście czytelnicy jakby na siłę chcą coś wytknąć. Myślę że literka w prawo czy w lewo, czy brak przecinka nie zasługuje na publiczne wytykanie. Nie mam na myśli pytań czy korekt merytorycznych. Pozwoliło by to (moim skromnym zdaniem) trochę dyskretniej zwrócić uwagę autorowi co do tekstu i uszanować jego naprawdę duży wkład i cenne zaangażowanie. Uszanujmy to, że od dłuższego czasu z dokładnością zegarka umieszcza swoje historie tak byśmy mogli się niemi cieszyć. Akra poprawia to na tyle szybko, że jak czyta się kolejne historie to te błędy są już poprawione i te posty tracą swoją rację bytu.

Mam nadzieję że nikogo nie uraziłem swoim apelem :)

 
22-10-14 11:00  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
yak   

To nie tyle uwagi co namacalna poszlaka, że czytamy od deski do deski. Taka czytelnicza pieczątka, a pieczątka ważna rzecz :-).

Post zmieniony (22-10-14 11:00)

 
22-10-14 11:08  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 13:45)

 
22-10-14 12:19  Odp: Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Patrzcie Państwo jak ten czas leci! A my... my wciąż młodzi (duchem ?) ! ;-))

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 82 z 121Strony:  <=  <-  80  81  82  83  84  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024