Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 19
ATLANTYCKA LEGENDA
Wobec braku lotniczej konkurencji, przedwojenna flota pasażerskich transatlantyków powiększała się z każdym rokiem. Migracyjne ruchy oraz rosnąca szybko liczba zwykłych pasażerów były wystarczającym powodem dla dokonywania wciąż nowych inwestycji. Oprócz licznych zwykłych, niepokaźnych statków, od czasu do czasu na morzu pojawiały się jednostki wyjątkowe. Taką fenomenalną gwiazdą pierwszej wielkości był francuski statek "Normandie".
Brytyjscy, włoscy i niemieccy armatorzy wprowadzali do służby coraz świetniejsze liniowce. Największy francuski armator Compagnie Generale Transatlantique ( CGT) miał także wielkie ambicje. Żeby zachować markę oraz aby przechwycić pasażerską śmietankę, także Francuzi musieli pomyśleć o nieprzeciętnym statku.
Ze względu na przewidywane ogromne koszty, CGT zostało wsparte finansowo przez rząd. Ambicje oraz - bagatela - 800 milionów (ówczesnych!) franków pozwoliły na przymiarkę do statku o wyporności w granicach 50-80.000 BRT oraz szybkości 28 węzłów, co pozwoliłoby pokonać Atlantyk w maksimum 5 dni. Chodziło tu także o ustanowienie rekordu przejścia przez ocean. Prestiżowa nagroda, zwana Błękitną Wstęgą Atlantyku, kusiła każdego liczącego się armatora. Mieć najszybszy transatlantyk świata - cóż to by była za reklama!
Do projektowania przystąpiono niezwykle starannie. Łącznie wykonano obliczenia dla 160 różnych koncepcji! Mnóstwo czasu spędzono wypróbowując rozmaite kształty kadłuba w basenach biur konstrukcyjnych. Ostatecznie opracowanie jego kształtu zlecono amerykańskiemu inżynierowi o swojsko brzmiącym nazwisku Yourkevitch (czyt. Jurkiewicz). Duża grupa fachowców pod kierownictwem Alberta Sebille'a - architekta i artysty - zabrała się z kolei za opracowanie zewnętrznego wyglądu całego statku. Obaj przeszli samych siebie.
Nowatorskie rozwiązanie kielichowo rozszerzającego się dziobu, piękna rufa, trzy malejące stopniowo kominy - wszystko to później było chętnie naśladowane, nigdy jednakże nie uzyskano już tak harmonijnej całości. Lekkość i elegancja - to było to. Rewelacją na skalę światową były także rozwiązania zastosowane w maszynowni oraz materiały użyte do budowy kadłuba. Powstała konstrukcja ponadczasowa która nawet teraz - po dziesiątkach lat! - robi wrażenie.
,
Transatlantyk wpływa do Nowego Jorku
"Normandie" była piękna nie tylko z zewnątrz. Zaplanowane przez najwybitniejszych francuskich artystów i architektów wnętrza statku były równie znakomite.
Kabiny i pomieszczenia pasażerów podzielono na pięć klas. Trzy pierwsze ("de grand luxe", "de luxe" i "klasa I") przyjąć mogły 848 osób. Dwie pozostałe niższe klasy miały miejsca dla kolejnych 1.124 pasażerów. Dla najlepiej płacących przygotowano pomieszczenia iście królewskie. Główna sala balowa o wysokości 9,5 metra miała powierzchnię 700 metrów kwadratowych! Umiejętnie użyte szkło, złoto i alabaster stworzyły atmosferę piękna i podniosłości. Z kolei jadalnia I klasy była największym pomieszczeniem, jakie kiedykolwiek stworzono na statku. Długa na 86 metrów, szeroka na 14 i wysoka na 9,5 miała kubaturę ponad 11.000 metrów sześciennych!
Jadalnia I klasy
Wyłożone rżniętymi w rozmaite wzory kryształowymi płytami Ściany jadalni odbijały blask 12 ogromnych szklanych piramid światła. Sufit pokrywały podświetlane złociste kasetony. Salę dekorował wysoki na 5,5 metra posąg przedstawiający Pokój, a na ścianach wisiały liczne ogromne kinkiety. Przy rozmieszczonych 150 stołach różnej wielkości zasiąść mogło jednocześnie 700 osób.
Długo można by wymieniać pomieszczenia statku takie jak teatr, kaplica o długości 20 metrów, szpital z salą operacyjną, salony fryzjersko-kosmetyczne, drukarnia, palmiarnia, sale gimnastyczne czy baseny pływackie. Największy z nich, długi na 25 metrów a szeroki na 6, był podświetlony od spodu. W kuchni uwijało się 72 kucharzy z 76 pomocnikami, 12 cukierników, 12 piekarzy, 8 rzeźników oraz 3 lodziarzy.
Kaplica…
…restauracja a la carte…
…i wielkie schody
Statek był ogromny. Z długością 313 metrów, szerokością 36,40 i wypornością 79.280 ton (później zwiększonej do 83.423) "Normandie" stał się największym statkiem świata.
W swą pierwszą podróż przez Atlantyk statek wyruszył z Le Havre 29 maja 1935 roku. Rejs okazał się być niezwykłym sukcesem zarówno reklamowym, jak i finansowym. Jednocześnie w drodze do Stanów osiągnięto średnią prędkość 29,94 węzła, z miejsca zdobywając Błękitną Wstęgę Atlantyku. Powrót był jeszcze szybszy: 30,10 węzła !
„Normandie” stała się modna, a jej przyszłość zapowiadała się znakomicie. Wkrótce jednak nadeszła wojna. Po jej wybuchu transatlantyk zatrzymano w Nowym Jorku, a po kapitulacji Francji rząd amerykański internował „Normandie”, przemianowując go na „Lafayette”. Przejęty przez US Navy miał zostać przebudowany na transportowiec wojsk.
Na pokład wkroczyły liczne stoczniowe brygady. Prace prowadzono w pośpiechu, bez zwracania specjalnej uwagi na kwestie bezpieczeństwa. I to właśnie stało sie przyczyną nieszczęścia.
9 lutego 1942 roku, podczas prowadzenia prac spawalniczych, zapaleniu uległy niezabezpieczone przed iskrami bele kapoku. Podjęta akcja ratunkowa była bezładna i niefachowa toteż nic dziwnego, że pożar szybko się rozprzestrzeniał. W panice opuszczono statek, zdając go na łaskę płomieni. Przybyli wkrótce strażacy ujrzeli całą nadbudówkę w płomieniach. Od strony lądu i wody "Normandie" zaczęto zalewać strugami wody. Rezultatem tego był wciąż rosnący przechył aż w końcu wspaniały liniowiec położył się na dnie basenu. Ponad powierzchnię wystawała teraz tylko prawa połowa statku.
Wypalony wrak podniesiono dopiero 13 września 1943 roku. Pomimo prób doprowadzenia do odbudowy (na co nalegał zwłaszcza inżynier Yourkevitch) zdecydowano o zezłomowaniu statku. Ostatecznie sprzedano go stoczni złomowej w październiku 1946 roku. Pozostała tylko legenda. Legenda statku, który był NAJ...
Smutny koniec pięknego statku
, , , , , ,
Podnoszenie wraku, pozbawionego już nadbudówek
,
Ostatnia podróż statku. Napis na burcie LIPSETT to nazwa handlującej złomem firmy, która kupiła wrak
, ,
Post zmieniony (21-07-20 10:10)
|