Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 206
TRZY RAZY „ENERGY”
„Energy” po raz pierwszy
Liberyjski zbiornikowiec „Energy Determination” przeszedł do historii żeglugi jako największy statek utracony w roku 1979. Faktycznie, była to wielka łajba o długości 351 metrów i 321.186 DWT, zbudowana w Bremen zaledwie trzy lata wcześniej. Statek został także największą jednostką swoich czasów utraconą w wyniku „normalnych” przyczyn, sześć bowiem większych od niego zbiornikowców zostało zniszczonych w Zatoce Perskiej podczas wieloletniej wojny Iraku z Iranem.
„Energy Determination” wyszedł 5 listopada 1979 roku w balaście z Bonaire, Antyle Holenderskie, obierając kurs na wyspę Das w Zatoce Perskiej (wyspa w połowie drogi między północną częścią Kataru, a Abu Dhabi). Tam statek miał przyjąć do swoich gigantycznych zbiorników kolejną porcje ropy.
W nocy z 12 na 13 grudnia zbiornikowiec znajdował się już w cieśninie Ormuz, a terminal na wyspie zdawał się być w zasięgu ręki. Nigdy tam jednak statek nie dotarł. O pierwszej w nocy w pobliżu prawoburtowego zbiornika numer 9 – w którym znajdowały się aż 354 tony pozostałości poprzedniego ładunku (!) - rozległa się niezwykle potężna eksplozja. Jak zeznał później 3 oficer Chih Yuan, czyszczenie wszystkich zbiorników zostało ukończone 20 dni wcześniej... Wybuch w tylnej części statku zastał go w kabinie, gdzie przygotowywał się powoli do objęcia wachty. Ciemność za jego oknem rozbłysnęła nagle jaskrawym światłem pożaru. „Wraz z pierwszym oficerem chwyciliśmy gaśnice, ale płomienie były wysokie na 10 metrów. Obawialiśmy się, że statek wyleci w powietrze.”
Płomienie i gęsty czarny dym błyskawicznie dotarły do maszynowni i pomieszczeń załogowych. Nie widząc żadnych szans na ocalenie olbrzymiego statku, kapitan Cheng Kuan wydał rozkaz jego opuszczenia. Pospiesznie zwodowano szalupy, na których znalazło schronienie 37 z 38 członków załogi. Wkrótce przejął ich na swój pokład okręt marynarki wojennej Omanu, a następnie wysadził ich w Ras al Khamaiah, skąd z kolei przewieziono ich do Dubaju. Nigdy nie odnaleziono ciała jednej ofiary eksplozji, 63-letniego marynarza.
Płonący wściekle „Energy Determination” widziany był nawet z 20 kilometrów. Rozszarpany statek zaczął się powoli kłaść na rufę, podczas gdy z wielkiej dziury w burcie do wody wylewały się płonące resztki ropy. Na miejscu zjawiły się już holowniki ratownicze, z pokładów których ujrzano długą na kilkanaście metrów wyrwę w pokładzie i prawej burcie. Po kilku próbach udało się wreszcie zainstalować na dziobie zbiornikowca hol i podjęto próbę przeciągnięcia go na płytszą wodę. Od chwili pierwszej eksplozji mijały właśnie dwie doby.
Ogień wciąż szalał, czyniąc kolejne spustoszenia i doprowadzając w końcu do serii eksplozji po obu stronach statku. Wreszcie nastąpiła najbardziej widowiskowa – jeśli można tak powiedzieć – chwila, kiedy to nadbudówka zapadła się w głąb zdewastowanego pokładu. To przesądziło sprawę. 15 grudnia o 4:30 zbiornikowiec przełamał się na dwie części, po czym fragment rufowy poszedł na dno głębokiego w tym miejscu na 84 metrach morza. Ponieważ wciąż połączona z holownikami część dziobowa utrzymywała się na powierzchni, zaciągnięto ją w pobliże Dubaju i zakotwiczono około 7 mil od plaży. Stała tam przez kolejne dwa lata, aż wreszcie 1 marca 1982 poszła na holu do koreańskiej stoczni złomowej.
Za utratę statku Lloyd wypłacił rekordowe wtedy odszkodowanie w wysokości 26.850.000 funtów – sumę na owe czasy olbrzymią. Aż do roku 1988 była to rekordowa wypłata tego ubezpieczyciela. Szczęśliwie dla siebie Lloyd był jednakże reasekurowany w kilku zagranicznych towarzystwach ubezpieczeniowych, w wyniku czego z londyńskiej kasy wypłynęła jedynie jedna czwarta wymienionej kwoty. Też sporo.
„Energy Determination”
“Energy” po raz drugi
Historia zbiornikowca “Energy Concentration” jest ze wszech miar zaskakująca po względem rozwoju wydarzeń. Zanim jednak zaczniemy je opisywać, krótko przedstawmy naszego bohatera:
- bandera liberyjska (jakżeby inaczej...)
- 215.675 DWT
- 326,75 m długości
W lipcu 1980 roku zbiornikowiec zacumował w rotterdamskim Eurooporcie. Statek przybył z Ras Tanura – Zatoka Perska, oczywiście. Przed przyjściem do Holandii część ropy wypompowano w Le Havre, a po Rotterdamie na statek czekał jeszcze port w Immingham, gdzie miano rozładować największą porcję ropy.
Po północy 22 lipca w zbiornikach pozostawało jeszcze 115.000 ton. Statek rozładowywano w tak nieuporządkowany sposób, że nad ranem puste były tylko centralne zbiorniki, mnóstwo za to ropy wciąż znajdowało się w dziobowych i rufowych przedziałach. O 1:50 w nocy usłyszano jakby odgłos eksplozji, ale nie poszedł za nim ani ogień, ani dalsze wybuchy. Co się zatem stało? Fatalnie naprężony kadłub nie wytrzymał potężnego napięcia i po prostu przełamał się na śródokręciu!
Całą czterdziestotrzyosobowa załoga pospiesznie zbiegła na ląd. Ich statek wyglądał koszmarnie: dziób i rufa oparły się o dno, wypiętrzając tym samym przełamane śródokręcie. Natychmiast zamknięto port w obawie przed wybuchem na zbiornikowcu oraz zanieczyszczeniem wody. Nic takiego jednak szczęśliwie się nie stało.
Z zachowaniem wyjątkowej ostrożności zaczęto kontynuować wypompowywanie ropy, kończąc tę operację 9 sierpnia. Do pustych teraz zbiorników wpompowano neutralny gaz, zapobiegając możliwemu do ostatniej chwili wybuchowi. Wielkim wysiłkiem udało się przeholować przełamany statek na suchy dok, gdzie poddany został bardzo dokładnej inspekcji. Ostatecznie uznano, że warty 6,8 miliona funtów statek nadaje się juz tylko na złom. Przecięto kadłub do końca, po czym każda część z osobna poszła na holu do dwóch różnych stoczni złomowych: dziobowa do Splitu, a rufowa do Barcelony.
Zaraz po przełamani sie statku, do akcji wkroczyli holenderscy sędziowie. Kapitan Sai Kit Lam oraz pierwszy oficer Pao Wang zostali uznani winnymi zaniedbania swych obowiązków i skazani na 4 miesiące więzienia. Po złożeniu apelacji uwolniono ich jednak, uznając, że winy nie udowodniono w sposób nie podlegający dyskusji. O ile jednak kapitan opuścił jednakże Holandię bez żadnych konsekwencji, starszy oficer mógł zrobić to samo dopiero po wpłaceniu grzywny w wysokości 10.000 guldenów za „niestaranność”.
„Energy Concentration”
Statek przełamany
, ,
Wyprostowywanie statku przy pomocy potężnych siłowników
, ,
Statek w drodze na dok
, ,
„Energy” po raz trzeci
„Energy Mobility” także był zbiornikowcem, i również bardzo dużym. 223.911 DWT oraz 327 metrów długości mogło robić wrażenie. Bandera liberyjska, jak to wtedy na ogół bywało (aczkolwiek każdy z trzech opisanych tu statków należał do innego armatora).
7 czerwca 1986 roku statek szedł przez Zatokę Perską, kierując się na wyspę Sirri, gdzie miał zabukowany pełny ładunek irańskiej ropy. Kiedy „Energy Mobility” znajdował się około 40 mil na południe od wyspy Kharg, trafiony został rakietą Exocet, wystrzeloną przez iracki samolot. Chyba tylko ślepy by nie trafił w tak wielki cel...
Na szczęście dla załogi zbiornikowca rakieta, która trafiła w maszynownię nie eksplodowała, dzięki czemu nikt z mieszanej południowokoreańskiej i filipińskiej załogi nie odniósł obrażeń! Impet pocisku wywalił jednakże sporą dziurę w burcie, przez którą teraz zaczęła się wlewać woda, unieruchamiając maszynę. Kapitan poprosił o przybycie holowników. Następnego dnia, gdy statek wlókł się powoli na holu, kolejny bohaterski iracki pilot postanowił pokazać swoją odwagę w atakowaniu cywilnego statku, także wystrzeliwując Exoceta. Tym razem niewybuchu nie było, pojawiły się za to kłęby ognia. Pomimo tego holownik nadal kontynuował swoją pracę.
9 czerwca rano ku parze statków wystrzelono kolejnego Exocet, ale tym razem trafił on – pomyłkowo, jak należy sądzić – w dużo mniej atrakcyjny cel czyli w irański holownik „Karbala”, który też wnet poszedł na dno. Holowanie przejął kolejny irański holownik, dociągając w końcu „Energy Mobility” do wyspy Sirri. Po armatorskiej inspekcji statek uznano za „total loss”, po czym sprzedano do tajskiej stoczni złomowej. 4 czerwca 1987 na zbiornikowcu zahuczały pierwsze palniki.
„Energy Mobility”
,
--
Post zmieniony (11-04-20 11:56)
|