Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 190
HISTORIA NIEWIARYGODNA
Rankiem 8 września 1923 roku czternaście amerykańskich niszczycieli 11 Eskadry wyszło z San Francisco w dwudniowy przelot do San Diego. Aby nie tracić nieefektywnie czasu, po drodze okręty odbywały ćwiczenia taktyczne oraz strzeleckie. Próbowano także marszu ze stałą prędkością przy ustawieniu bok do boku. Ponieważ jednak pod wieczór pogoda pogorszyła się, okręty zmieniły szyk idąc teraz jeden za drugim. Na czele kolumny znajdował się „Delphy” i to na nim wyznaczano kurs.
Około 20:00 flagowy okręt nadał na inne niszczyciele błędną informację, bazującą na niewłaściwie zinterpretowanych danych radiokompasu. Według tych wskazań, eskadra znajdowała się około dziewięciu mil od przylądka Point Arguello. Na „Delphy” wykreślono nowy kurs i nadano sygnał nakazujący dokonanie zwrotu na wschód, w kierunku – jak sądzono – kanału Santa Barbara. Wszystko dookoła zakrywała gęsta mgła.
Sześć dni wcześniej w Japonii nastąpiło bardzo silne trzęsienie ziemi, które w znacznym stopniu zniszczyło Tokio i Jokohamę. Skutki tego trzęsienia nadal wywierały wpływ na wody zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, poprzez nienormalnie silne prądy. Nie wiedział o tym dowodzący eskadrą komandor Edward H. Watson. Po dodaniu do tego nieznanego czynnika mylną interpretację wskazań radiokompasu, nie trzeba było długo czekać na nieszczęście. Wykreślony kurs w rzeczywistości nie prowadził do wejścia kanału Santa Barbara, ale wprost na skały przylądka Honda, a dokładniej jego części, zwanej przylądkiem Pedernales.
Krótko po dokonaniu wyliczonego zwrotu, dokładnie o 21:05 „Delphy” z prędkością 20 węzłów wszedł na skały. Od silnego uderzenia od niszczyciela odłamała się rufa. Na idącym za nim „S.P.Lee” ujrzano okręt flagowy wpadający na skałę i aby nie wpaść na swego lidera, w błyskawicznym manewrze okręt skręcił ostro w lewo przy maszynach nastawionych w trybie awaryjnym na całą wstecz. Ta niesamowicie szybko przeprowadzona akcja pozwoliła uniknąć wpadnięcia z dużą szybkością na unieruchomionego „Delphy”. „S.P. Lee” znieruchomiał spory kawałek w lewo od „Delphy” z prawą burtą opierającą się na skale. Po chwili drugiej stronie flagowego okrętu z dużą szybkością wpadł na skały „Young” , przewracając się natychmiast na prawą burtę. W środku pozostała uwięziona obsada kotłowni i maszynowni.
Po chwili z hukiem i zgrzytem dartych blach na skały weszły „Woodbury” i „Nicholas”, stając w bocznym przechyle. Kolejnym pechowym niszczycielem był „Fuller” zderzający się ze skalistym dnem zaraz na prawo od „Woodbury”. „Fuller” nie zawisł twardo na skale. Wdzierająca się do środka woda spowodowała zatrzymanie pracy maszyny. Bezwładny okręt zaczął dryfować, aż wreszcie osiadł dalej od głównego miejsca katastrofy na skałach nazwanych później Woodbury Rock (powinno być chyba Fuller Rock…).
„Chauncey” był kolejnym okrętem trzymającym 20 węzłów do prawie ostatniej chwili. Przemknął pomiędzy „Delphy” a „Youngiem”, zatrzymując się ostatecznie w mniej więcej normalnej pozycji. Jako że od kilku już minut mgłę przeszywały syreny poszkodowanych okrętów, pozostałe okręty pospiesznie przełożyły telegrafy maszynowe na „cała wstecz.” W konsekwencji „Farragut” i „Sommers” odniosły jedynie niewielkie uszkodzenia części podwodnej.
Pozostała piątka „Percival”, „Kennedy”, „Paul Hamilton”, „Stoddert” i „Thompson” zdążyły w porę zatrzymać się w bezpiecznej odległości.
Po minięciu pierwszego szoku, rozpoczęto akcję ratowniczą. Na burcie leżącego na boku „Younga” przez dwie godziny kurczowo trzymali się kadłuba ocalali marynarze. Tuż obok stał „Chauncey”, który chcąc przyjść na ratunek ludziom z „Younga” sam wszedł na skały. Ostatecznie jego poświecenie wydało owoce. Marynarzowi z „Younga” udało się dopłynąć do rufy „Chaunceya”. Pozwoliło to w końcu przerzucić między obu okrętami linę, po której rozbitkowie z „Younga” przedostali się na bezpieczny pokład.
W katastrofie zginęło 20 marynarzy z „Younga” i 3 z „Delphy”. Wszystkie siedem osadzonych na skałach okrętów uznano za całkowicie stracone.
Wojenny sąd morski za przyczynę multiwypadku uznał błąd dowódcy zespołu, oraz nawigatorów z „Delphy”. Obwiniono także dowódców pozostałych zniszczonych lub uszkodzonych okrętów twierdząc, że nawet marsz w formacji nie zdejmuje z nich odpowiedzialności za swój okręt. Przedstawiono konkretne zarzuty jedenastu oficerom, co jest niepobitym dotąd rekordem US Navy.
Komandor Watson pozostał przy swoim stopniu, ale utracił tzw. starszeństwo co oznaczało, że obecnie każdy inny komandor miał pierwszeństwo przed nim przy dowodzeniu jakimkolwiek zespołem lub jednostką. Pozostali oficerowie dostali nagany.
Zdjęcia z miejsca katastrofy. Widok ogólny i mapka z pozycjami wraków
,,
Na pierwszym planie „Delphy” z odłamaną rufą, po lewej na skałach widać rufową część „Chauncey” a po środku leżącego na burcie „Younga”. To właśnie na rufę „Chaunceya” przedostali się dzięki przerzuconej linie marynarze, którzy znaleźli ratunek na burcie swego przewróconego okrętu. W tle z numerem 309 „Woodbury”, a za nim „Fuller”, zniesiony później prądami w inne miejsce.
Z przodu wrak „Delphy”, za nim z numerem 311 „Nicholas”
Po lewej „Nicholas”, po prawej tuż przy skałach „S.P. Lee”. Z „Nicholasa” wystrzelono linę na „S.P.Lee”, co pozwoliło przedostać się załodze pierwszego okrętu na bezpieczny ląd
„Chauncey” (numer 296) na pierwszym planie, za nim „Woodbury” i „Fuller”
--
Post zmieniony (11-04-20 11:38)
|