Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 9
POGODA DLA… BIEDAKA
W trudnych latach ostatniej wojny powszechny był zwyczaj przewożenia przez statki handlowe setek i tysięcy ton paliw oraz rozmaitych materiałów wybuchowych. Ale „Fort Stikine”, opuszczający w deszczowy lutowy dzień 1944 roku jeden z angielskich portów, miał na sobie doprawdy niezwykły zestaw. Oprócz złożonych w skrzyniach samolotów przyjął do swych ładowni 1400 ton ładunku określonego w dokumentach jak „explosives” oraz 124 sztaby złota warte prawie 1 milion (ówczesnych!) funtów szterlingów.
„Fort Stikine” był frachtowcem jakich wiele
Ów nietypowy – bo „podminowany” – pływający skarbiec w dobrze chronionym konwoju kierował się ku Bombajowi. Pomimo zagrożenia atakami niemieckich okrętów podwodnych, frachtowiec szczęśliwie dotarł do kolejnego portu na swej trasie, Karaczi. Tu załadowano nań dodatkowo między innymi 750 beczek z łatwopalną, oczywiście, terpentyną. Końcówka podróży przebiegła pomyślnie i wreszcie 12 kwietnia statek bezpiecznie zacumował w Bombaju. Wkrótce rozpoczęto wyładunek.
Pierwszym niepokojącym sygnałem był dym, wydobywający się z nawiewników statku. O dziwo, nikt z tego powodu nie wszczął alarmu! Przyczyną tak fatalnie zlekceważonego ognia było prawdopodobnie samozapalenie się jednej z wilgotnych bel bawełny, załadowanej w Karaczi.
Kiedy wreszcie zabrano się do gaszenia, robiono to bez większego przekonania. Tlące się czy nawet palące bele bawełny były w Bombaju czymś tak zwyczajnym… Dopiero w niecałą godzinę po zauważeniu ognia akcja ruszyła pełną parą. Ale wtedy już nawet trzy tuziny węży tłoczących wodę do ładowni okazało się niewystarczające, ogień bowiem rozszerzał się w zastraszającym tempie. Sytuacja była bardziej niż poważna.
Stało się. Za kwadrans czwarta zapaliła się niewyładowana jeszcze terpentyna, a po kolejnych dwudziestu minutach eksplodowały znajdujące się w dziobowych ładowniach materiały wybuchowe. Straszliwa, widoczna z wielu kilometrów eksplozja spustoszyła ogromną część portu, niszcząc jednocześnie pobliskie statki. Spadające z dziesiątków metrów płonące fragmenty nieszczęsnego statku powiększały rozmiar tragedii. Wokół „Fort Stikine” rozszalały się pożary.
Zdjęcie zrobione tuż po wybuchu
Spieszące na ratunek liczne ekipy spotkała wkrótce kolejna tragiczna niespodzianka. Oto po dalszych trzydziestu minutach eksplodowały ocalone dotąd niezwykłym przypadkiem setki ton materiałów wybuchowych z rufowych ładowni. Trudna do opisania erupcja miała niezwykłą siłę niszczenia. Na kilometry wokół wszystko stanęło w płomieniach.
Ludzi ogarnęła panika
Los ten spotkał także gęsto zaludnione przyportowe dzielnie. Ponieważ nie dawało się opanować żywiołu, spychacze wyburzyły tam domy w pasie o szerokości półtora kilometra! Dopiero w ten dramatyczny sposób powstrzymano dalsze rozprzestrzenianie się ognia. Ostatnie pożary dogasły jednakże dopiero po dwóch tygodniach.
Port po eksplozji
, ,
W wyniku tragicznych eksplozji i wznieconych pożarów, doliczono się na terenie portu 1500 śmiertelnych ofiar. Nikt jednak nigdy nie doszedł, ile osób postradało życie w gęsto zaludnionych dzielnicach przyportowych. Straty finansowe obliczono na 1 miliard dolarów, czyli ponad 14 miliardów obecnie.
A z ładunku złota ocalała jedna jedyna sztaba o wadze 12,7 kilograma: przebiła dach odległego o dwa kilometry domu, spadając wprost pod nogi zamieszkującego go …biedaka.
Post zmieniony (26-06-20 11:51)
|