KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 36 z 121Strony:  <=  <-  34  35  36  37  38  ->  => 
15-07-14 12:23  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Zaćma na szarą komórkę padła :) Nie wiem natomiast dlaczego na polskiej Wiki podają jeszcze jako epizodyczną nazwę "Surriento"

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
15-07-14 12:45  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:20)

 
15-07-14 12:54  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Janisz 

W Rupieciarni:
Do poprawienia - 1
 

Zaiste piekna sylwete mial "Stockholm" w oryginale ..... az mi sie taki model zamarzyl ;-)))

--
Janisz
---------------------
Verbum nobile debet esse stabile. (łac.)

Przysłowie staropolskie: Słowa honoru należy dotrzymywać.

 
16-07-14 08:06  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 152

ZATOPIONY DWA RAZY

U-31 był jednym z około siedmiuset niemieckich okrętów podwodnych z bardzo udanej serii VII, należąc do pierwszego podtypu, nazwanego VIIA. Fakt że nie była to jeszcze owa słynna „Siódemka” tak dająca się wkrótce we znaki Aliantom, ale i tak pozwalała zacząć marzyć o opanowaniu mórz i oceanów. Zbudowano dziesięć okrętów typu VII A, wszystkie one weszły do służby w latach 1936-1937.

Okręt uzbrojony był w cztery wyrzutnie torpedowe – dziobową, dwie obracane burtowe i jedną rufową, znajdującą się poza kadłubem sztywnym i mogąca strzelać jedynie na powierzchni. Raz, bo nie dawało się już na morzu przeładować. W sumie pomysł średniej jakości. Na owe cztery rury przypadało raptem 11 torped.

Całkiem dobrze było za to z manewrowością. W zaledwie 50 sekund od ogłoszenia alarmu okręt znajdował się już na głębokości 20 metrów, co w zamierzeniu powinno wystarczyć do ucieczki przed atakiem samolotu. Jak się później okazało, niekoniecznie…

U-31 zwodowano 1 marca 1936 roku w stoczni AG Weser w Bremę w rytm granego przez wojskową orkiestrę złowieszczego hymnu Deutschland Deutschland über alles. Patriotyczna duma rozpierała piersi stoczniowcom i oficjelom Kriegsmarine.

Uroczystości jednak – jak to uroczystości – wnet się skończyły, a na okręt ponownie wrócili stoczniowcy, zajmując się niewidocznymi z zewnątrz pracami wykończeniowymi. Trwały one do grudnia, kiedy to krótko po świętach – dwudziestego ósmego - okręt odebrał w imieniu Kriegsmarine kapitan Rolf Dau, wyznaczony na pierwszego dowódcę U-31. Pozostał na tym stanowisku do 8 listopada 1938 roku.

Czas do wybuchu II wojny światowej okręt spędził na rutynowych ćwiczeniach, przerwanych jedynie przez dwa patrole odbyte na wodach Hiszpanii podczas wojny domowe w tym kraju. Ot, bezowocne krążenie po wyznaczonym akwenie – tyle że cieplej i pogoda lepsza niż na Bałtyku i Morzu Północnym.

8 listopada 1938 roku dowództwo okrętu objął kapitan Johannes Habekost i to on właśnie poprowadził okręt do walki. 16 września 1939 roku jako pierwszy w tej wojnie zaatakował konwój (OB-4), topiąc brytyjski parowiec „Aviemore”. Podczas następnych patroli szczęście nie opuszczało Niemców, topiących kolejne statki oraz stawiając liczne miny. Na jedną z nich nadział się w grudniu pancernik „Nelson”, co wyłączyło go z akcji aż do sierpnia 1940 roku.

W listopadzie 1940 roku wymieniono część okrętowego oprzyrządowania i z tego to powodu Habeskost wyszedł tym razem nie na patrol, ale na krótki rejs próbny. Oprócz 48 oficerów i marynarzy, na burcie znajdowało się dodatkowo 10 stoczniowych inżynierów i mechaników. Okręt wyszedł na sąsiadującą z bazą w Wilhelmshaven zatokę Jade i tam został zaskoczony na powierzchni przez brytyjski bombowiec Blenheim. Samolot zrzucił z niskiego pułapu cztery bomby, z których dwie trafiły dokładnie w cel poważnie uszkadzając zbiorniki sprężonego powietrza, którego ogromna ilość wdarła się pod wielkim ciśnieniem do wnętrza okrętu, zabijając znajdujących się tam ludzi. Po pewnym czasie miejsce powietrza zajęła woda i U-boot poszedł na dno. Wprawdzie fala zmyła z kiosku wprawdzie dwie osoby, które jednak utonęły we wściekle zimnej wodzie nie doczekawszy ratunku.

Okręt zatonął na tak niewielkiej głębokości, że po oględzinach uznano za wskazane wydobycie go i wyremontowanie: w aktualnej sytuacji każdy U-boot był w cenie złota.

U-31 podniesiony został 24 marca 1940 roku i zaledwie po czterech miesiącach wszedł ponownie do służby. Dowództwo okrętu objął kapitan Wilfried Prellburg.

Z początku szczęście dopisywało. Z jednej strony udawało się topić alianckie jednostki, a z drugiej unikać ataków przeciwnika. Ósmego października U-31 cudem wymanewrował cztery torpedy wystrzelone do niego przez brytyjski okręt podwodny „Trident”, uchodząc pod wodę bez uszkodzeń. Zaledwie dwanaście dni później inny Brytyjczyk próbował go storpedować, także jednak bez skutku. Szczęście jednak nie trwało wiecznie.

Okręt zauważono na powierzchni 2 listopada 1940 roku o 10:15 z pokładu brytyjskiego niszczyciela „Antelope”, ochraniającego konwój OB237. Na U-31 także dostrzeżono wroga, ogłaszając alarmowe zanurzenie. Wyrzucone pospiesznie bomby głębinowe lekko tylko uszkodziła Niemca, ale polowanie dopiero się zaczęło. Asdic „Antelope” działał bez zarzutu i szybko zlokalizowano zanurzony okręt. O 11:13 poszły kolejne bomby, ponownie jednak przynosząc jedynie lekkie uszkodzenia.

Tym razem wróg zniknął tak nagle z zasięgu asdica, jakby go nigdy tam w ogóle nie było. Przez godzinę niszczyciel kręcił się w kółko próbując złapać na nowo trop, ale wciąż bez rezultatu. Najwyraźniej U-boot przykucnął gdzieś w głębinach wyłączając wszystko, co mogło powodować najmniejszy nawet hałas.

W końcu dowódca niszczyciela rozkazał podejść na pozycję, na której ostatni raz złapano echo i zatrzymać się. Bingo! O 13:20 wróciło odbite od kadłuba U-31 echo. U-boot znajdował się w odległości około 2300 metrów. Nastawiono bomby tak, aby wybuchały na głębokości 75, 105 i 150 metrów. Któraś z tych głębokości, u licha, powinna okazać się tą właściwą!

I tak było. U-boot znajdował się wtedy na około 70 metrach więc nie udało mu się uciec atakowi. Poważnie uszkodzony tym razem okręt przegłębił się nagle znacznie na rufę, co groziło gwałtownym ześlizgnięciem się okrętu w głębiny. „Cała naprzód i wszyscy biegiem na dziób!” tylko troszeczkę poprawiło sytuację, ponieważ okręt wciąż wisiał 15 stopni na rufę. Poza wskaźnikiem głębokości zanurzenia, wszystkie inne instrumenty uległy zniszczeniu.

Prellburg zdecydował o wynurzeniu, ale po krótkiej i nerwowej dyskusji ze starszym oficerem odstąpił od tego zamiaru. Może jednak się uda przechytrzyć przeciwnika?

Była to fatalna dla okrętu i załogi decyzja. Morze pokryte było wielkimi bąblami powietrza i plamami ropy. Teraz nawet głuchy asdikowiec nie miałby problemu z wykryciem ruchów okrętu: słychać było dokładnie jak U-boot szasuje część balastów, aby nie opaść na dno.

O 13:41 poszedł kolejny atak, choć tylko trzy z bomb miały nastawioną głębokość wybuchu – brakowało czasu zrobić to samo z pozostałymi. Ale i w tym ataku bomby okazały się celne, wybuchając blisko U-boota, który teraz znajdował się na 95 metrach. Uszkodzenia były ogromne i Prellnurg nie miał wątpliwości że wypływające na powierzchnię bąble powietrza i paliwo są wystarczającą wskazówką dla niszczyciela. Nie było wyboru: albo lada chwila pójście na dno, albo wynurzenie. Decyzja była prosta. O 13:50 U-31 wynurzył się za rufą „Antelope” który też natychmiast otworzył ogień wstrzymując go w chwili, gdy ujrzano skaczące do wody sylwetki niemieckich marynarzy. U-boot powolutku, z szybkością czterech węzłów krążył w lewo.

„Antelope” opuściła łódź, z zamiarem dokonania abordażu na okręt – kto wie, może uda się go przejąć i doholować do najbliższego portu? Szybko jednak wstrzymano szalupę, ponieważ na niszczycielu nikt nie był pewny, czy cała załoga opuściła U-boota. Zapadła decyzja o zatopieniu go ogniem dział. W kierunku wroga wystrzelono 23 pociski, ale z powodu bardzo dużego rozkołysu ani jeden nie doszedł celu!

O 14:20 wydawało się, że U-boot stoi w miejscu. Niszczyciel zbliżył się w nadziei, że uda się przedostać do wnętrza okrętu aby zdobyć jakieś ważne dokumenty, ale Niemcy jeszcze nie skapitulowali. Ostatnim zrywem U-boot skręcił ostro w prawo, uderzając w burtę „Antylope”. Niszczyciel ruszył gwałtownie całą wstecz, aby nie odnieść poważniejszych obrażeń.

I to były ostatnie chwile U-31. Ledwo trzymający się na powierzchni, z otwartym włazem kiosku, okręt zaczął błyskawicznie nabierać wody idąc szybko na dno i zabierając ze sobą dwóch chorążych. Czterdziestu trzech pozostałych członków załogi uratował niszczyciel.

I tak skończyła się historia jedynego chyba okrętu podwodnego, którego zatopiono dwa razy.


Okręty typu VII A – doskonale widoczne rury dziwacznych rufowych wyrzutni


U-31


Za chwilę U-31 zatonie po raz pierwszy. Zdjęcie wykonane z Blenheima tuż przed zrzuceniem bomb


U-31 w bazie w Orient, przed wyjściem w ostatni patrol


Zdjęcie z pokładu „Antelope”. Za kilka minut U-31 pójdzie na dno po raz drugi i ostatni


--

Post zmieniony (11-04-20 11:05)

 
16-07-14 08:07  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 153

W DRODZE DO LONDYNU

Na trzech pasażerów pierwszej klasy przypadało aż trzydziestu trzech klasy trzeciej, co niewątpliwie wiązało się z ogromną różnicą w cenach biletów. Ostatecznie trasa z Australii do Londynu należy do jednej z najdłuższych na świecie...

Szkocki parowiec "Fifeshire" opuścił Melbourne w końcu lipca 1911 roku, zawijając po drodze do również australijskiej Adelaide, gdzie zaokrętowało kolejnych czterech pasażerów. Licząc załogę, na statku znajdowało się teraz 105 osób. Ciesząc się znakomitą pogodą, parowiec zbliżył się wieczorem 9 sierpnia do leżącego niedaleko Adenu przylądka Guardafui. Wkrótce "Fifeshire" wejść miał na Morze Czerwone, prowadzące wprost do Kanału Sueskiego. Los (a raczej niestaranna nawigacja) postanowił jednakże temu przeszkodzić: o 22:30 statek wszedł na mieliznę. Szczęśliwie nic strasznego się nie działo, toteż postanowiono poczekać z jakimikolwiek krokami do świtu.

Po śniadaniu opuszczono dowodzoną przez pierwszego oficera Woodsa szalupę. Obsadę uzupełniło pięciu marynarzy. Zadanie Woodsa było jednoznaczne: powiadomić o sytuacji "Fifeshire" jakiś statek albo chociażby mieszkańców którejkolwiek z przybrzeżnych osad.

Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności zerwał się wkrótce silny wiatr, który w połączeniu z prądem szybko zepchnął łódź daleko od macierzystej jednostki. W rezultacie dopiero po pięciu dniach skrajnie wyczerpani marynarze, znajdujący się aż o 250 mil od "Fifeshire", uratowani zostali przez parowiec "Ardandearg".

W tym czasie sytuacja szkockiego liniowca wyraźnie się pogorszyła. Nacierające wciąż i wciąż na bezwładny kadłub fale przechyliły go wreszcie tak znacznie, iż należało pomyśleć o ewakuacji. Po starannych przygotowaniach w dół poszły cztery pozostałe szalupy, dowodzone odpowiednio przez kapitana, drugiego, trzeciego i czwartego oficera. Ewakuację zakończono w południe 11 sierpnia.

W dziennym świetle udawało się bez większego problemu utrzymywać łodzie jak najbliżej siebie, ale w nocy wiatr i fala dokonały swego: rankiem w pobliżu wraka unosiła się już tylko szalupa dowodzona przez kapitana. Zabrano się energicznie do wioseł.

W ciągu następnych dwóch dni szalupy kapitana oraz trzeciego i czwartego oficera zostały dostrzeżone w odstępie kilkunastu godzin przez statek pasażerski "Adour". Zmęczeni, zdenerwowani rozbitkowie mogli wreszcie odetchnąć z ulgą. Ale co się stało z łodzią drugiego oficera? Długotrwałe poszukiwania przeprowadził włoski okręt "Volturno" oraz indyjski "Dalhousie", bez skutku jednakże. Nie tylko nie odnaleziono ludzi, ale nie natrafiono nawet na żadne szczątki, mogące pozwolić na ustalenie przyczyn ich zaginięcia. Los 14 marynarzy i 10 pasażerów na zawsze już pozostanie tajemnicą.

„Fifeshire”
,

--

Post zmieniony (11-04-20 11:06)

 
16-07-14 10:53  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:20)

 
16-07-14 12:44  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Kolniak 

 - 3

Co do poświęcanych godzin, to uważam, że narzuciłeś sobie zbyt intensywne tempo. 2 x 3 h lub więcej bez wolnych niedziel itp. to wyczerpuje bardziej niż pełny etat, a tacy górnicy kompletnie chowają się (pod ziemię, oczywiście). Chyba nic się nie stanie nam, jeśli zredukujesz wymiar pracy o połowę albo czasem weźmiesz sobie od publikowania urlop, prawda? Bo co to za przyjemność, która staje się obowiązkiem?

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
16-07-14 13:04  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Andrzej Px48 



Na Forum:
Galerie - 5


 - 1

Ubooty VII A miały ,,dziwaczne" rury wyrzutni rufowej na poziomie górnego pokładu.Było ich łącznie 10 sztuk.U 31 pochodził z pierwszej serii wybudowanej w Bremie.
A może szanowny Koszałku-Opałku cos o ,,gumowym" U-boocie? /miał kadłub pokryty masą gumowatą,alianci nie mogli go zlokalizować/.

--

Jak czytać skrót PKP---Poczekaj Kiedyś Przyjadę.

 
16-07-14 13:17  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:20)

 
16-07-14 14:00  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
pieczarek   

No to Twoje zdrowie! :)

--
pozdrawiam Kuba

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 36 z 121Strony:  <=  <-  34  35  36  37  38  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024