Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 146
„ARK ROYAL” – OSTATNIE DNI
Lotniskowiec był powszechnie znany, od samego początku wojny solidnie zachodząc Niemcom za skórę. Doprawdy niewiele najważniejszych operacji przeprowadzanych przez Royal Navy mogło obyć się bez udziału "Arka". Norwegia, Atlantyk, Morze Śródziemne, ponownie Atlantyk - gdzie okrętowe Swordfishe walnie przyczyniły się do zatopienia "Bismarcka" - i znowu Śródziemne.
Był to niezwykle ważny teatr wojenny. Zaciekła walka o utrzymanie strategicznie położonej Malty zmuszała obie strony do najwyższego wysiłku. Wyspa bez zaopatrzenia padłaby natychmiast, toteż Brytyjczycy pchał i tam jeden konwój po drugim, nie zważając na wysokie straty. Przykładem znaczenia każdej dostarczonej na Maltę tony, może być skład konwoju z sierpnia 1942 roku. Czternaście transportowców osłaniały 2 pancerniki, 3 lotniskowce, 7 krążowników i 24 niszczyciele! Interesujące nas chwile rozgrywały się jednak w roku poprzednim.
Zaplanowana na koniec września 1941 roku Operacja "Halberd" miała na celu przeprowadzenie z Gibraltaru na Maltę dziewięciu szybkich frachtowców przewożących zaopatrzenie, amunicję oraz 2600 żołnierzy. W powrotnej drodze eskorta konwoju doprowadzić miała do Gibraltaru trzy puste, oczekujące już w La Valetta statki. W skład potężnej eskorty wchodziły "Ark Royal ", pancerniki "Nelson", "Rodney" i "Prince of Wales”, 5 krążowników oraz osiemnaście niszczycieli.
Tuż przed wyjściem w morze, artylerię przeciwlotniczą "Arka" wzmocniono dodatkowym pom-pomem, zainstalowanym na śródokręciu lewej burty. Z braku wystarczającej liczby artylerzystów, w razie alarmu działko obsługiwać miał jeden z pilotów, wspomagany przez kucharzy i stewardów. Do tego wszystkiego nie zdążono podłączyć pom-pomu ani do centralnego systemu kierowania ogniem...
Wkrótce doczekano się pierwszego nalotu czterech włoskich samolotów torpedowych. Dwa zwaliły się do morza w huraganowym ogniu "Nelsona", ale pozostałe ,szły zdecydowanie na lewą burtę lotniskowca. Żółtodzioby przy nowym pom-pomie otworzyły ogień i - niewiarygodne! - trafiły z miejsca w torpedę podwieszoną pod jednym z samolotów. Potężna eksplozja w powietrzu i teraz już tylko jeden napastnik kontynuował atak. Kolejne serie pom-pomu i... także ostatni bombowiec zwalił się do wody! Przez okręt przeszedł krzyk radości, a szczęśliwi artylerzyści-amatorzy z niedowierzaniem patrzyli sobie w oczy.
W dalszej drodze na Maltę celna torpeda trafiła "Nelsona", zmuszając go do powrotu ze zredukowaną szybkością do Gibraltaru. Stracono także jeden z konwojowanych statków, "Imperial Star", ale za to pozostała ósemka dotarła bezpiecznie w południe 28 września do La Valetty. Był to niewątpliwie ogromny sukces Brytyjczyków. Teraz okręty czekała równie trudna i niebezpieczna droga powrotna ku Gibraltarowi. Udało się to bez strat, za to z zatopionym przez niszczyciele "Gurkha” i "Legion" włoskim okrętem podwodnym "Adua".
Pomimo nienajlepszego stanu kotłów, 16 października "Ark Royal" wraz z pancernikiem "Rodney", krążownikiem "Hermione" i 7 nisz¬czycielami wyszedł znów ku Malcie. Zgodnie z planem okręty nie doszły do wyspy, poprzestając jedynie na wysłaniu na nią z drogi wsparcia lotniczego w postaci 18 Albacore i 2 Swordfishów. Startujące z pokładu "Arka” samoloty dotarły do nowej bazy, tracąc po drodze tylko jednego Swordfisha.
Lotniskowiec walczył już na pierwszej linii nieprzerwanie od jedenastu miesięcy i po przejściu 200.000 mil zwłaszcza jego maszyna wymagała poważnych remontów. "Jeszcze jedna operacja i do domu" - mówiono z nadzieją na okręcie, licząc jednocześnie na zaliczenie bez remontu 222.222 mil, co pozwoliłoby na wielką fetę zwaną w Royal Navy "reaching-the-moon" (jako że 222.222 mil bliskie jest odległości dzielącej Ziemię od Księżyca).
Dziesiątego listopada o 19:30 rozpoczęła się Operacja Perpetual, mająca na celu podrzucenie na Maltę myśliwców Hurricane. Głównymi okrętami całej wyprawy były oczywiście lotniskowce, tym razem obok "Ark Royala" także i "Argus". Całością sił dowodził z pokładu pancernika "Malaya" admirał Somerville. W dwa dni później 37 myśliwców opuściło pokłady lotniskowców kierując się na wschód (trzy z nich nie dotarły do celu rozbijając się na Sycylii), a okręty zawróciły ku Gibralarowi.
Trzynastego listopada o 4:13 niszczyciel "Legion" odnotował silny podwodny wybuch, wywołany prawdopodobnie przedwczesną eksplozją torpedy. Należało mieć się na baczności. O 6:45 wystartowało z "Ark Royala" sześć Swordfishów, szukając przy pomocy radarów okrętów podwodnych nieprzyjaciela. O 8:17 przy doskonałej pogodzie, Somerville postawił całe swoje siły w stan alarmu. 0 9:55 niszczyciel "Laforey" po złapaniu echa na asdicu przeprowadził nieudany atak bombami głębinowymi, podczas gdy zespół zmieniał pośpiesznie kurs.
W słonecznym poranku na horyzoncie pojawiły się już góry Hiszpanii. Gibraltar był tuż tuż. Główne okręty szły jeden za drugim: "Malaya" "Ark Royal" i na końcu "Argus". Wokół uwijały się niszczyciele. Ponownie obrano kurs zachodni.
O 15:41 potężna fontanna wody wyrosła przy śródokręciu prawej burty "Arka". Przez okręt przeszedł tak wielki wstrząs, że aż podskoczyły zaparkowane na pokładzie samoloty. Prawie natychmiast lotniskowiec przechylił się na prawą burtę, nadal jednak utrzymując szybkość 22 węzłów.
Dowodzący okrętem komandor Maud natychmiast pobiegł na mostek. Ponieważ żaden z siedmiu niszczycieli nie meldował podwodnego kontaktu, Maud sądził nawet, iż doszło do wewnętrznej eksplozji, ale szybko jednak domyślono się prawdy. Bez wątpienia była to torpeda - jak się później okazało, wystrzelona przez U-81.
Ze względu na przerwane linie telefoniczne, z ust do ust przekazywano rozkazy porządkujące akcję ratowniczą. Z tego też powodu dopiero po kilku minutach zastopowano maszyny. Okręt zamarł. Do Gibraltaru było już niewiele ponad 30 mil. Przechył był tak znaczny, że wystające poziomo na wysokości pokładu kratownice antenowe dotykały prawie wody. Ze względu na brak łączności nie udało się na razie ustalić zakresu uszkodzeń. W obawie przed wywrotką, Maud polecił wszystkim zbędnym członkom załogi ewakuację na niszczyciel "Legion". W ciągu zaledwie trzydziestu minut 1487 osób z "Arka" znalazło się na niszczycie¬lu, który - mając teraz na sobie prawie 10 razy więcej ludzi niż zwykle - powrócił na swe miejsce w szyku.
Woda stopniowo zalewała maszynownię, najpoważniejszym czego skutkiem było wreszcie zastopowanie dopływu energii elektrycznej, a w ślad za tym przerwanie pracy pomp, rozpaczliwie dotąd opóźniających powiększanie się przechyłu. Do burty podszedł niszczyciel "Laforey" w celu dostarczenia energii elektrycznej, a także aby przerzucić na "Arka" węże swych pomp. W celu wyrównania przechyłu, pitną wodą zatapiano lewe zbiorniki 1otniskowca.
Wieczorem rozpaczliwe wysiłki zaowocowały podniesieniem pary, co pozwoliło na uruchomienie własnych źródeł prądu. Ponownie ruszyły pompy. Wycieńczonym ludziom zaświtała iskra nadziei. Gibraltar znajdował się przecież tak blisko!
Około 22.00 na scenę przybył holownik "Thames". Na razie wszystko układało się znakomicie. O drugiej w nocy 14 listopada, gdy „Ark" szedł już na holu, do pomocy dołączył kolejny holownik, "St.Day". Na zewnątrz wszystko wyglądało nieźle, ale wewnątrz, w głębi kadłuba, woda dokonywała dalszych zniszczeń, wdzierając się do kolejnych pomieszczeń. Okręt osiadał coraz niżej. Wreszcie ponownie pogasły światła, a pompy przerwały swoją pracę. Lotniskowiec kładł się coraz bardziej na burtę, w rezultacie czego kapitan Maud zmuszony był ogłosić w końcu ewakuację. Przechył zwiększył się do 35 stopni gdy o 4:30 dowódca opuścił jako ostatni swój okręt. W półtora godziny później nadbudówka leżała już na wodzie a zaraz potem, o 6:13 okręt poszedł na dno. Wraz z lotniskowcem zginął jeden jedyny marynarz, zatopiony w czasie snu przez wdzierającą się nagle rozprutą burtą wodę.
„Ark Royal” w chwilę po zwodowaniu, jeszcze bez „wyspy” (nadbudówki)
„Ark Royal” w boju
i krótko przed zatonięciem. Towarzyszący niszczyciel to „Legion”
, , ,
--
Post zmieniony (11-04-20 10:59)
|