Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 121
ŚMIERĆ „CHROBREGO”
Przedwojenna flota polska miała kilka transatlantyków. Po wybuchu wojny włączyły się one do ciężkiej służby transportowej. Nie była to służba bezpieczna, i w rezultacie straciliśmy dwa piękne statki. Jednym był bliźniak „Batorego” – „Piłsudski”. Drugim - zgrabny, nowoczesny „Chrobry”.
Nowiutki, bo zwodowany zaledwie w 1939 roku „Chrobry” miał 11.442 tony wyporności. Charakteryzował się miłą dla oka sylwetką, mającą wszelkie szanse na podbicie serc przyszłych pasażerów. W przeciwieństwie do „Batorego” czy „Piłsudskiego”, nowy statek nie miał być skierowany na Północny Atlantyk, ale na linię Gdynia - Dakar - Ameryka Południowa. Los jednakże nigdy nie dopuścił do realizacji tych ciekawych planów.
Statek opuścił Gdynię w lipcu 1939 i kiedy znajdował się w brazylijskim Pernambuco (Recife) załogę doszła wiadomość o wybuchu wojny. Zmobilizowany „Chrobry” opuścił Brazylię 10 października, kierując się ku będącemu we francuskich rękach Dakaru, gdzie spotkał się z bardzo podobnym do niego „Sobieskim”. Wkrótce jeden po drugim dotarły bezpiecznie do Southampton. Tam oba statki przebudowano i przemalowano, przygotowując do pracy w charakterze transportowców wojskowych.
Po kilku tygodniach „Chrobry” był już gotowy do pełnienia niebezpiecznej służby. W swą pierwszą wojenną wyprawę statek poszedł do Kanady, skąd przywiózł do Wielkiej Brytanii setki żołnierzy. Wkrótce ponownie pokonał szczęśliwie tę samą trasę.
Kolejne zadanie czekało go w kwietniu 1940 roku. W dwa dni po hitlerowskiej inwazji na Norwegię, statek opuścił szkocki Greenock, kierując się w konwoju na wschód. Wobec decyzji opanowania norweskiego portu Namsos, wydzielono z konwoju dwa transportowce w celu dowiezienia tam żołnierzy. Jednym z nich był „Chrobry”.
Od samego początku widać było determinację przeciwnika. Liczne niemieckie samoloty odważnie atakowały inwazyjne siły. Także przebywający czasowo w norweskim Lilljesona „Chrobry” nie uniknął ataku. Uzbrojony w przeciwlotnicze działa bronił się dzielnie i w rezultacie zestrzelił jeden z bombowców. „Your bird” (Wasz ptak), zasygnalizował Polakom dowodzący zgrupowaniem brytyjski admirał.
Dalszą drogę do Namsos wraz z eskortą odbywał już tylko „Chrobry”, ponieważ drugi transportowiec musiał wrócić do stoczni w Szkocji. Wkrótce dowiezieni bezpiecznie żołnierze zaczęli obsadzać pozycje na lądzie. Po wykonaniu tego zadania statek szczęśliwie powrócił do bazy. Ale walki w Norwegii trwały nadal...
Siódmego maja 1940 roku „Chrobry” ponownie opuścił Szkocję. Na pokładzie znów miał wielu brytyjskich żołnierzy. Cztery dni później wyokrętował ich w Harstad, po czym zabrał stamtąd inne oddziały, mające wesprzeć wojska walczące na południe od Narviku, w Bödo.
Czternastego maja 1940 roku „Chrobry” odszedł od kei w Harstad. Przeprowadzony tego ranka niemiecki nalot szczęśliwie nie spowodował żadnych strat, chociaż kilka bomb spadło zaledwie 15 metrów od naszego statku. Tym razem wiózł on 1000 irlandzkich żołnierzy (ze słynnej Irish Guard), lekkie czołgi oraz 50 ton min przeciwczołgowych.
„Chrobry” szedł ku swemu przeznaczeniu. Dochodziła północ, gdy pokonywał kolejne miłe prowadzącego do fiordu Bödo. I wtedy o 23:40 nastąpił zaskakujący, brawurowy atak dwóch zaledwie bombowców. Tym razem niemieccy lotnicy mieli doskonałe oko.
Dwie bomby trafiły w okolice trzeciej ładowni - tej, w której znajdowały się przeciwczołgowe miny! Dodatkowo zrzucone bomby zapalające wznieciły na całym statku gwałtowne pożary, co od samego początku postawiło załogę na straconej pozycji. Pomimo obrony przeciwlotniczej obu eskortujących niszczycieli, bombowce gradem pocisków z broni maszynowej dokonywały rzezi na pokładach śmiertelnie ranionego statku.
„Chrobry” płonął już cały. Z jego wnętrza dobiegały straszliwe krzyki palących się żywcem żołnierzy. W pobliże podeszły oba niszczyciele, podejmując z wody rozbitków. Nadal ostrzeliwały - niestety wciąż nieskutecznie - zajadle atakujące samoloty. Wreszcie Niemcy odlecieli.
Nie było szans na opanowanie ognia. Z wiszących na burcie „Chrobrego” siatek setki ludzi przechodziło wprost na brytyjskie niszczyciele. I widzieli wtedy obraz, którego nigdy już nie mieli zapomnieć. W licznych bulajach tkwiły głowy żołnierzy. Nie mogli przedostać się przez zbyt szczupłe otwory, a z kolei wszelkie wewnętrzne drogi ewakuacji objęte były pożarem. Ich ciała płonęły, a nietknięte oczy obserwowały do strasznego końca szczęśliwie uratowanych kolegów. Niektórzy nawet już nie krzyczeli, i tylko ich twarze wskazywały na ogrom cierpień.
O 23:40 niszczyciele przerwały akcję ratowniczą. Ogień szczęśliwie nie doszedł do min, ponieważ wtedy ¡ ratownicy mogliby znaleźć się w opałach. Spośród dwustuosobowej załogi „Chrobrego” zginęło 12 ludzi, ale wśród żołnierzy straty były niepomiernie większe. Zginęli między innymi dowódca Irlandczyków i jego zastępca. Brytyjczycy nigdy nie podali żadnych liczb na ten temat.
Statek stał samotnie pośrodku fiordu podobny do gigantycznej pochodni. Dzielnie opierał się żywiołowi i dopiero samolot z „Ark Royala” zadał mu torpedą cios łaski.
Post zmieniony (03-07-20 11:38)
|