Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 59
„AKAGI”. CHWILE TRIUMFU I ZAGŁADY
Noc z 6 na 7 grudnia 1941 roku nie przyniosła odpoczynku. Przeciwnie, na japońskim lotniskowcu „Akagi” panował niezwykle ożywiony ruch. Zresztą i tak trudno byłoby oprzeć się silnym emocjom, zwłaszcza pilotom. Wkrótce mieli oni wystartować do ataku na stacjonującą w Pearl Harbor Amerykańską Flotę Pacyfiku. Japonia włączała się do wojny.
„Akagi” przed i po przebudowie
Zgrupowane z tyłu pokładu startowego samoloty głuchym hukiem rozgrzewanych silników świadczyły o zbliżającej się chwili startu. Na flagowym okręcie japońskiego zgrupowania odliczano minuty, wreszcie sekundy. O 6:00 rano (według czasu hawajskiego) na pokładzie „Akagi” rozbłysło zielone światło. Start!
Jeden po drugim samoloty zaczęły podrywać się w powietrze. W pobliżu dziesiątki innych maszyn opuszczało pokłady pozostałych lotniskowców zespołu: „Kaga”, „Shokaku”, „Zuikaku”, „Hiryu” i „Soryu”. Wkrótce 183 myśliwce, bombowce i samoloty torpedowe leciały wprost ku budzącej się pomału w piękny niedzielny poranek amerykańskiej bazie.
Teraz dowódca „Akagi”, komandor Hasegawa, mógł jedynie czekać na radiowy sygnał potwierdzający rozpoczęcie ataku. Podniecony chodził po mostku swego flagowego okrętu. Niepokoju nie umiał także ukryć dowodzący całą operacją wiceadmirał Nagumo. Wszystko zależało teraz od lotników. Czy uda im się zaskoczyć przeciwnika?
Wielki „Akagi” ciężko przewalał się z burty na burtę. Pogoda była kiepska i nikt nie zdecydowałby się na operacje lotnicze, gdyby to były ćwiczenia. Ale to nie były ćwiczenia...
Na pokład zaczęły wyjeżdżać z hangaru maszyny drugiej fali ataku. Rosnący huk silników skutecznie zagłuszał niespokojne myśli Hasegawy. Kwadrans po siódmej samolot po samolocie znów zaczął opuszczać lotniskowiec. Po kilkunastu minutach pokład opustoszał. W nagle zapadłej ciszy przyłożone do skośnych oczu lornetki śledziły znikające w przestworzach liczne punkciki.
„Akagi”. Start drugiej fali uderzeniowej
O 7:49 w głośnikach okrętów rozległ się tak bardzo oczekiwany sygnał. To dowodzący lotniczym atakiem komandor Fuchida z „Akagi” nadał słynne słowa TORA TORA TORA, oznaczające rozpoczęcie uderzenia. Ku niespodziewającym się niczego amerykańskim okrętom poszły w dół bomby i torpedy. Dymy przesłoniły niebo nad nieszczęsną bazą.
Na japońskich okrętach nastąpiło odprężenie. Nikt nie miał wątpliwości, iż oznakowane czerwonymi kołami samoloty zniszczą skutecznie kwiat Amerykańskiej Floty Pacyfiku. Banzai!
Około godziny 10:00 z pokładu „Akagi” ujrzano pierwsze powracające znad Pearl Harbor samoloty. Niektóre z nich - zwłaszcza idące dosłownie na ostatnich kroplach paliwa myśliwce - zmuszone były do wodowania w pobliżu lotniskowców. Szczęśliwie dramatyczne lądowania nie przysporzyły dodatkowych strat. Nie były one zresztą duże. Z wysłanych nad Hawaje w dwóch rzutach 353 samolotów nie wróciło zaledwie 29. Doprawdy niewielką cenę zapłacono za hekatombę amerykańskiej floty!
Każdy z lotniskowców przyjął na pokład swoje samoloty, po czym wiceadmirał Nagumo nakazał odwrót. Wprawdzie komandor Fuchida naciskał na przeprowadzenie dodatkowego ataku, ale ostrożna natura Nagumo przeważyła: był on zresztą później za swą decyzję mocno krytykowany. Dwudziestego czwartego grudnia okręty wpłynęły do bazy, gdzie czekało je entuzjastyczne przyjęcie.
Rezultaty ataku samolotów samego tylko okrętu flagowego okazały się imponujące. Łącznie 9 torped i co najmniej 8 bomb z „Akagi” trafiło w jednostki wroga, zbierając żniwo śmierci i zniszczenia. Nie było jednakże czasu na długie świętowanie wspaniałego sukcesu. Okryty sławą okręt brał udział w następnych bitwach, a jego znakomicie wyszkoleni piloci skutecznie atakowali wciąż nie mogących się pozbierać Amerykanów. Kolejne sukcesy rozbudowywały sławę ciężko pracującego na dobre imię okrętu.
Dwudziestego siódmego maja 1942 roku dowodzony teraz przez komandora Aoki „Akagi” opuścił wraz z innymi okrętami kotwicowisko Hashirajima. Zespół kierował się ku wyspie Midway.
Midway miało być celem kolejnego potężnego uderzenia niezwyciężonej cesarskiej floty. Zdobycie tej strategicznie położonej wyspy dawałoby znakomitą odskocznię do dalszych podbojów. Ku zaalarmowanej już jednak przez amerykański kontrwywiad wyspie płynęła potężna japońska armada. Flagowy „Akagi” prowadził za sobą lotniskowce „Kaga”, „Soryu” i „Hiryu”, dwa pancerniki, trzy krążowniki i 12 niszczycieli. Po zniszczeniu amerykańskich lotniskowców, do bezpośredniego ataku na Midway przystąpić miała druga grupa z potężnym „Yamato” na czele.
Japończycy nie spodziewali się silnego oporu. US Navy mogła przeciwstawić im zaledwie dwa lotniskowce „Enterprise” i „Hornet”, a zdążono już się przekonać, że to właśnie okręty tej klasy decydują o losach bitew. Jak się wkrótce okazało, Amerykanie nadludzkim wysiłkiem zdążyli prowizorycznie wyremontować ciężko uszkodzony w trakcie bitwy na Morzu Koralowym trzeci lotniskowiec, „Yorktown”, ale i tak Japończycy mieli przewagę.
Czwartego czerwca 1942 roku pierwsze samoloty wystartowały do bombardowania Midway. Wkrótce dowodzący szturmem kapitan Tomonaga drogą radiową zażądał wysłania kolejnej fali bombowców, celem dobicia bazy. Niepokojące jednakże było, iż nikt nie widział amerykańskich lotniskowców. Gdzie u licha się one podziewają?
W chwili gdy na pokładach japońskich okrętów stały już uzbrojone w bomby samoloty, nadeszła wieść o spostrzeżeniu okrętów wroga. Co robić? Lada chwila miały podchodzić do lądowania powracające znad Midway własne samoloty, co musiało przyśpieszyć podjęcie decyzji.
Zaokrętowany na „Akagi” admirał Nagumo zdecydował się na uderzenie na amerykańskie okręty. Nadal jednak nie było pewności do tego, czy znajdują się wśród nich lotniskowce. Odczepiano pośpiesznie od samolotów bomby, a na ich miejsce podwieszano torpedy. Midway mogło poczekać. Z braku czasu bomby pozostawiono na pokładzie startowym. Wkrótce okazało się to być nader brzemienne w skutkach...
O 9:18 japoński zespół wykręcił na północ, w kierunku zlokalizowanych wreszcie lotniskowców nieprzyjaciela. I w tym momencie nadleciały amerykańskie samoloty torpedowe dowodzone przez porucznika Waldrona. Pozbawione osłony myśliwców zostały rozniesione w strzępy przez japońskie myśliwce i artylerię przeciwlotniczą okrętów. Nie ocalał żaden samolot, a spośród 30 lotników przeżył tylko chorąży Gay, który unosząc się na wodzie miał wkrótce oglądać niepowtarzalne, wspaniałe w swej grozie widowisko. Uratowała go po bitwie amerykańska łódź latająca.
W pogoni za samolotami Waldrona japońskie myśliwce zeszły tuż na powierzchnię oceanu i wtedy nad okrętami zjawiły się amerykańskie bombowce nurkujące, którym nikt nie przeszkadzał w ataku... Zaskoczenie było kompletne!
Ku lotniskowcom runęły w dół szaleńczo pikujące samoloty z białymi gwiazdami na skrzydłach. Na szykujący się do wyrzucenia w powietrze samolotów „Akagi”, poszły bombowce kapitana Besta. Każdy z jego samolotów uzbrojony był w 454-kilogramową bombę. O 10:15 pierwsza ze zrzuconych bomb eksplodowała w wodzie zaledwie 10 metrów od burty okrętu.
Chwilę później „Akagi” otrzymał jednakże raz za razem dwa straszliwe ciosy: pierwsza bomba eksplodowała pośrodku pasa startowego, w tylnej części podnośnika samolotów. Eksplozja poczyniła ogromne zniszczenia w hangarze, wzniecając jednocześnie niezwykle groźny pożar. Jeszcze nie otrząśnięto się po tym ciosie, gdy druga z bomb uderzyła w tylną część pokładu lotniczego, a trzecia po lewej stronie śródokręcia.
Płonąca benzyna lotnicza oraz eksplozje leżących na pokładzie bomb i podwieszonych pod samolotami torped w mgnieniu oka uczyniły ogromne zniszczenia. W ciągu kilkudziesięciu sekund wspaniały, groźny „Akagi” zamienił się w bezbronny, objęty ogromnymi pożarami wrak. Zniszczeniu uległa także instalacja do gaszenia dwutlenkiem węgla, co przyśpieszało agonię.
Ogień dochodził do kolejnych stojących na pokładzie samolotów, wymykając się spod jakiejkolwiek kontroli. Eksplozja po eksplozji szerzyła spustoszenie także wewnątrz kadłuba.
O 10:46 admirał Nagumo wraz ze sztabem opuścił flagowy okręt przenosząc się na krążownik „Nagara”. Niecałą godzinę później ogień objął dziobowe magazyny torped i amunicji. Nie było już żadnych szans. O 13:38 przeniesiono z należnym szacunkiem portret cesarza na szalupę. Oznaczało to rezygnację z dalszej walki z żywiołem.
O 18:00 komandor Aoki wydał rozkaz opuszczenia okrętu. Ponieważ płonący wrak wciąż unosił się na wodzie, o 3:50 admirał Yamamoto wydał rozkaz zatopienia lotniskowca. Po otrzymaniu ciosu łaski czterema torpedami, duma Cesarskiej Marynarki Wojennej o 4:55 poszła na dno. Spośród 1.630 osób załogi zginęła 221 ludzi.
„Akagi” nie był jedyną ofiarą bitwy pod Midway. Wraz z nim zatonęły trzy pozostałe japońskie lotniskowce, a co gorsza wyginęła także lotnicza elita grupująca superasów znad Pearl Harbor. Ostatni dzień „Akagi” był jednocześnie początkiem końca Cesarskiej Floty.
Post zmieniony (10-04-20 12:08)
|