Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 34
HAWAŃSKA TAJEMNICA
Wieczorem 24 stycznia 1898 roku amerykański pancernik „Maine”, opuścił bazę Key West na Florydzie kierując się ku Hawanie. Nie było to żadne cudo wojennej techniki. Oficjalnie zwano go pancernikiem drugiej klasy, mającym dwie wieże po dwa działa 252 mm. Dziobowa znajdowała się na prawej burcie, a rufowa na lewej. Okręt wchodził w skład Dywizjonu Północnego Atlantyku.
„Maine” i jego kapitan, Charles Dwight Sigsbee
Wizyta na Kubie nie miała mieć jednak charakteru kurtuazyjnego. Od roku 1868 trwała tam partyzancka wojna o niepodległość, ale władający wyspą Hiszpanie nie zamierzali łatwo rezygnować. Jednym z użytych środków represyjnych było założenie w 1896 roku obozów koncentracyjnych dla wspomagających partyzantkę wieśniaków. Panujące tam warunki powodowały liczne przypadki śmierci z głodu i wyczerpania. Sytuacja tutejszych obywateli amerykańskich podejrzewanych in gremio o sympatię dla powstańców, również była nieciekawa. Obostrzono wobec nich postępowanie, a tych z hiszpańskimi nazwiskami wtrącano do więzień. Przybycie w takiej sytuacji pancernika „Maine” miało być demonstracją siły ¡ zdecydowania.
„Maine” wchodzi do Hawany
Na początku stycznia 1898 roku okręt zabunkrował węgiel dla swych kotłowni. Nie był to zwykły węgiel antracytowy, ale bitumiczny - lepszy w spalaniu, ale za to mający większą skłonność do samozapłonu.
Dwunastego stycznia na ulicach Hawany wybuchły walki. W tych okolicznościach prezydent McKinley zdecydował o wysłaniu tam dużego okrętu. W założeniu miało to nieco uspokoić sytuację, oraz zapewnić bezpieczeństwo przebywających na Kubie Amerykanów. W odpowiedzi Hiszpanie ostrzegli, że taka niechciana – a więc wymuszona - wizyta uznana będzie za akt wrogi. McKinley był jednakże zdecydowany. Dopiero po opuszczeniu przez „Maine” Key West powiadomiono o tym fakcie Hiszpanów. W tych warunkach nie było szans na złożenie oficjalnego protestu, jeszcze przed przybyciem okrętu do Hawany.
Pancernik zjawił się 25 stycznia rano przechodząc obok hiszpańskiego krążownika „Alfonso XII”, a następnie niemieckiego żaglowca szkolnego. Na zakotwiczenie wyznaczono „Maine” mało zazwyczaj używane miejsce zwane „Boją Numer Cztery”. Stwierdzono później, że był to pierwszy przypadek zacumowania tam bojowego okrętu. Dwa dni wcześniej miejsce to zajmowała hiszpańska jednostka łącznikowa “Legazpi”.
Kapitan Sigsbee miał pod swoim dowództwem 22 oficerów i 328 marynarzy. Doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Na „Maine” wystawiono wzmocnione i uzbrojone w ostrą amunicję posterunki. Przygotowano granaty i gotowe w każdej chwili do akcji lekkie działa, miały za zadanie powstrzymać ewentualną zbrojną akcję Hiszpanów. Podtrzymywane w dwóch kotłach ciśnienie pozwalało z kolei na szybkie ruszenie z miejsca. Szczególną uwagę zwracano na wizytujących okręt gości. Dyskretna obserwacja miała na celu upewnienie się, że nikt nie zostawił niczego na statku. Mogłaby to być przecież bomba zegarowa...
Minęły trzy tygodnie. Wśród licznych gości zaledwie garstkę stanowili Hiszpanie. Chcąc okazać dobrą wolę, kapitan Sigsbee zapraszał wprawdzie miejscowych notabli, ale spotykało się to zazwyczaj z uprzejmą, acz chłodną odmową.
Nadszedł 15 lutego. Ulice Hawany zatłoczone były uczestnikami karnawału, ale w porcie panowała cisza i spokój. Załoga „Maine” – z wyjątkiem zwykłych straży - szykowała się do spoczynku. Sigsbee siedział w kabinie pisząc list, gdy nagle o 21:40 potężna eksplozja targnęła okrętem. Zgasły światła. W promieniu mili w domach po wylatywały okna i drzwi. Blask oświetlił całą zatokę, a gęsty dym zakrył na dłuższą chwilę „Maine” przed oczami zszokowanych świadków.
Sigsbee wybiegł na pokład. Z kilkoma oficerami szybko ocenił sytuację. Bez wątpienia była ona poważna. Eksplozja nastąpiła w przedniej części okrętu, wyrzucając w powietrze dziobowy segment. Znajdowało się tam pomieszczenia załogi, toteż jasne było od samego początku, że straty w ludziach będą bardzo poważne. Okręt stał w płomieniach. Nie było szans na walkę z ogniem, ponieważ zniszczeniu uległo całe przeciwpożarowe wyposażenie. Z wody dobiegały wołania o pomoc. Z rufy opuszczono dwie ocalałe łodzie. Po chwili pod „Maine” podeszły szalupy z „Alfonso XII” i amerykańskiego parowca „City of Washington”. Hiszpańscy marynarze z dużym poświęceniem ratowali swych antagonistów, otaczając wyratowanych rozbitków znakomitą opieką. Przyznali to później z wdzięcznością sami Amerykanie.
Ogień dochodził już do zmagazynowanej na dziobie amunicji, która w końcu zaczęła eksplodować. Ale w tym czasie wszyscy, którzy przeżyli, znajdowali się już na „Alfonso XII” i “City of Washington”. Pospiesznie sprawdzono stan załogi. Okazało się, że zginęło lub utonęło 2 oficerów i 250 marynarzy! Ośmiu najciężej rannych przewieziono do szpitala w Hawanie, gdzie zmarli następnego dnia, powiększając liczbę ofiar do 260.
Szczątki okrętu osiadły na dnie. Spore jego potrzaskane fragmenty wystawały ponad powierzchnię, a nad nim sterczał cudem ocalały dziobowy maszt.
Wrak „Maine”
, ,
Co spowodowało zagładę okrętu? Świadkowie słyszeli dwie następujące po sobie detonacje. Pierwsza zniszczyć miała dziobową część okrętu, druga natomiast nastąpiła w magazynie amunicyjnym. Amerykański sąd oficjalnie uznał między innymi, iż:
- W opinii sądu taki efekt mogła dać jedynie eksplozja miny znajdującej się pod dnem okrętu w okolicach wręgi nr. 18, nieco po lewej stronie kadłuba
- Sąd doszedł do wniosku, że utrata „Maine” w żadnym wypadku nie była spowodowana przez błąd, lub niestaranność oficerów i załogi okrętu.
- W opinii sądu „Maine” został zniszczony przez eksplozję miny, która następnie spowodowała wybuch w części dziobowych magazynów.
- Sąd nie dotarł do żadnych dowodów, mogących przypisać odpowiedzialność za zniszczenie „Maine” konkretnej osobie lub osobom.
W świetle powyższego amerykańska opinia publiczna obciążyła całkowitą winą Hiszpanów. Przez cały kraj przetoczyła się propagandowa akcja „Remember Maine!” (Pamiętaj Maine!). W rezultacie tragedia pancernika była jedną z przyczyn wybuchu w tym samym roku wojny amerykańsko-hiszpańskiej, której wynik poważnie zaważył na przyszłości Kluby.
W roku 1909 zdecydowano o podniesieniu wraka, będącym poważną przeszkodą przy rozbudowie hawańskiego portu. Dowodzący akcją major Ferguson, inżynier z marynarki, stwierdził po dokładnym obejrzeniu wraka wyizolowanego z wodnego otoczenia (vide trzecie zdjęcie poniżej), iż wygięcia blach do wewnątrz potwierdzają jego zdaniem słowa o zewnętrznym źródle eksplozji.
Wrak otoczono ściankami larsena, po czym wypompowano ze środka wodę. Po prawej rufa okrętu.
Po latach zaczęto analizować możliwość samozapalenia się bitumicznego węgla. Niezauważony ogień doszedł do komór amunicyjnych i... Przy takim założeniu okręt zniszczony byłby przez JEDNĄ eksplozję: DWA słyszane wybuchy mogły mieć swoje źródło w różnych szybkościach rozchodzenia się dźwięku w powietrzu i wodzie!
Jedno z dział „Maine” znajduje się obecnie w Portland
Post zmieniony (02-07-20 20:31)
|