Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 27
BEZSENSOWNY BUNT
Kapitan Peter F. Enstrom, pierwszy i drugi oficer, cieśla, dwóch marynarzy oraz kucharz stanowili załogę amerykańskiej brygantyny "Natal". Zaledwie siedmiu ludzi, ale niewielki żaglowiec doprawdy nie potrzebował liczniejszej obsługi. Drugi oficer, siedemnastoletni zaledwie Roger, był synem kapitana, co - jak się później okazało - miało istotne znaczenie dla rozwoju wydarzeń.
Kapitan znany był z dbałości o załogę i spokojnego, umiarkowanego charakteru. Z dumą obserwował rosnące umiejętności zawodowe syna, zapowiadającego się najwyraźniej na znakomitego żeglarza. W tradycyjnie marynarskiej rodzinie Enstromów miało to swoje znaczenie!
W 1889 roku statek odbywał kolejny rejs jakich wiele, tym razem do australijskiego Brisbane. Ani sam statek, ani też jego ładunek nie stanowiły nadzwyczajnej wartości, dlatego też trudno dociec - nie wyjaśniło tego także późniejsze śledztwo - skąd w głowie cieśli Sullivana narodziła się bezsensowna skądinąd idea opanowania brygantyny siłą. Czyżby w swej naiwności spodziewał się, iż pod koniec dziewiętnastego wieku można bezkarnie uprawiać piractwo? Dokąd chcieli się udać buntownicy nie wzbudzając żadnych podejrzeń? A może po prostu kapitan trafił tym razem na wyjątkowo niezrównoważoną załogę?
Czwórka buntowników uzbroiła się starannie, acz nietypowo. Cieśla ściskał mocno w dłoni siekierę, kucharz - jakże by inaczej - wielki nóż, a marynarz Johanssen handszpak (wyjęty z kabestanu długi drąg). Drugi z marynarzy, o nazwisku Toton, uzbroił się jako jedyny w broń palną. Z przejęciem trzymał przed sobą rewolwer.
Zbliżała się północ. Buntownicy skryli się w cieniu. Z bijącymi sercami czekali na drugiego oficera, mającego wkrótce objąć wachtę. Już! Na rufie zaskrzypiały drzwi, a blady blask lampy na chwilę oświetlił deski pokładu.
Roger był wciąż zaspany. Z półprzymkniętymi oczami podszedł do burty. Opuścił na linie wiadro, nabierając do pełna wody. Podniósł je do góry, i prychając z zadowolenia wylał na głowę jego zawartość. Otrząsnął się i w tej samej chwili ostrze siekiery Sullivana rozcięło mu czaszkę na pół. Zalany krwią chłopiec bez słowa zwalił się na pokład. Silne ręce podniosły ciało i po chwili za burtą dał się słyszeć głośny plusk. Teraz należało rozprawić się z kapitanem i pierwszym oficerem. Mordercy skradali się po cichu w kierunku rufowych pomieszczeń. Na palcach weszli do środka.
Obaj oficerowie spali twardo. Cieśla podniósł siekierę nad głową kapitana. Błysnęło ostrze, ale szczęśliwie Sullivanowi drgnęła ręka. Siekiera uderzyła tuż obok głowy momentalnie obudzonego Enstroma! Kapitan wyskoczył z koi uderzając z całych sił zamierzającego się nań nożem kucharza, który zwalił się półprzytomny w kąt kajuty. Tymczasem Toton oddał cztery szybkie strzały do chiefa. W podnieceniu, nie mogąc w tłoku dobrze wycelować, czterokrotnie chybił! Uzbrojony w długi handszpak Johanssen nie mógł go skutecznie użyć w ciasnym pomieszczeniu.
Obaj oficerowie walczyli z determinacją o życie. Ogromnym wysiłkiem udało im się wypchnąć napastników na korytarz, po czym natychmiast zaryglowali mocno drzwi. Broń, gdzie jest broń?!
Nie używano jej na brygantynie nigdy, toteż dopiero po dłuższej chwili kapitan przypomniał sobie miejsce jej ukrycia - szczęśliwie w zasięgu ręki. Po chwili stali uzbrojeni w karabin i trzy rewolwery. Poczuli się teraz znacznie pewniej, aczkolwiek Enstrom nie mógł się pozbyć czarnych myśli co do losów syna. Czy jeszcze żyje? Załadowali broń, po czym ostrożnie uchylili drzwi. Za nimi nie było nikogo. Powoli, powolutku zdesperowana dwójka wysunęła się na pokład. Są! Buntownicy stali na dziobie, ale widząc uzbrojonych po zęby napastników stchórzyli. Uciekając przed nieuniknionym, wskoczyli do wnętrza ładowni. Kapitan doskoczył do niej kilkoma susami, zamykając mocno klapę. Bandyci znaleźli się w potrzasku.
Wezwania do poddania się napotkały jedynie przekleństwa. Ale teraz warunki dyktował kapitan. Enstrom sprawdził dokładnie statek. Ogromna plama krwi przy burcie powiedziała mu wszystko o losie Rogera.
Pogoda była znakomita i dzięki temu dwójka oficerów mogła - choć z wysiłkiem - samodzielnie prowadzić statek. Mijały dni - jeden, drugi, trzeci wreszcie. Przez cały ten czas uwięziona czwórka obywała się bez jedzenia i bez wody. W tropiku! Nic więc dziwnego, że na czwarty dzień bandyci zaproponowali pertraktacje. Ale Enstrom nie zamierzał wchodzić w żadne układy: za nim stało prawo i siła, spotęgowana dodatkowo rozpaczą po utracie syna.
Wreszcie jeden po drugim, z rękami uniesionymi do góry, marynarze wyszli na pokład. Przed nimi stanął uzbrojony w rewolwery kapitan, osłaniany z boku przez pierwszego oficera. Chwila ciszy – i nagle rozległy się dwa strzały z broni Enstroma. Martwe ciała Sullivana i Totona - najgroźniejszych i najbardziej zdesperowanych - zwaliły się na deski. Pozostała dwójka w napięciu czekała na swój los. Ale kapitan opuścił broń.
Ocalali buntownicy wyrokiem sądu skazani zostali na długoletnie ciężkie więzienie. Kapitana uniewinniono z zarzutu podwójnego zabójstwa. Uznano, że na widok morderców syna działał w afekcie.
Kapitan Enstrom i jego syn Roger
,
Post zmieniony (02-07-20 19:54)
|