THEO
Na Forum: Relacje w toku - 2
W Rupieciarni: Do poprawienia - 1
|
Szkolenie wojskowe o którym wcześniej pisałem miałem na III roku studiów, a były to lata
1979 - 1980, czyli końcówka " Epoki Gierka ". I miałem to szkolenie obronne razem z dziewczynami. Było
nas kilku, takich rodzynków, co to się do "prawdziwej armii " nie nadawali. Oczywiście karabinów nam nie dawano
do nauki. Zajęcia mieliśmy na pierwszym piętrze, na parterze była prawdziwa armia. Pamiętam, że w salach w starym,
poniemieckim budynku, były takie filary - słupy. I najlepsze miejsce było zawsze za takim filarem. Można było nieco się
zadekować, pokimać, no chyba że Pan Major wyłapał takiego osobnika.. Rozliczano nas z każdej
godziny nieobecności. Udało mi się nie opuścić ani jednej , cały rok był praktycznie w plecy. Bo zajęcia były w poniedziałek,
a jak się człowiek wybrał w wyjazd do rodziny, to trzeba było już wrócić w niedzielę wieczorem.
Praktycznie nic nie pamiętam z tych mądrości, które nam wtedy wtłaczano, no może potem
przydała się wiedza z udzielania pierwszej pomocy wypadkowej..
W liceum mieliśmy coś takiego jak PO - przysposobienie obronne. Wyrwało mi się kiedyś
coś niezbyt pochlebnego o tych głupotach, które " sprzedawała " nam wielce szanowna profesorka i zaliczyłem tróję na świadectwie
maturalnym.
|