Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 565
cz.2
WOJENNE LOSY LINIOWCÓW ELDER DEMPSTER LINES
Fatalny koniec „Abosso” nie powstrzymał armatora od nadania identycznej nazwy liniowcowi zwodowanemu 19 czerwca 1935, który 16 października tegoż roku rozpoczął dziewiczą podróż z Liverpoolu do Lagosu, Nigeria. Mająca 11.330 GRT i mierząca 140,5 metra jednostka była największą we flocie Elder Dempster. Przez następne lata statek pływał na linii do Lagos, mogąc na trzech pokładach zabrać 250 pasażerów pierwszej klasy, 74 drugiej, i 332 trzeciej. Umieszczone na dziobie chłodzone ładownie przewoziły głównie mięso, masło, ryby oraz owoce. Statek mógł rozwinąć 14,5 węzła, co nie było w tych latach specjalnym powodem do dumy.
„Abosso”, druga jednostka o tej nazwie
.jpg?width=960&height=720&fit=bounds)
Gdy nadeszła wojna, na liniowcu zainstalowano działo 102 mm plus dwa 2 x 20 mm i osiem karabinów maszynowych, mające stanowić obronę przed atakiem niemieckiego rajdera. Było to typowe uzbrojenie brytyjskich cywilnych jednostek. Wprawdzie teoretycznie statek miał wozić głównie żołnierzy, ale w przypadku braku takowych, armator miał zezwolenie na pływanie na zwykłej linii do Lagosu, wożąc w obie strony także cywilów. Nigeria była ważną kolonią, i dlatego nigdy nie narzekano na brak pasażerów. Załoga liczyła 182 osób, plus 20 artylerzystów.
24 maja 1941 roku statek zaatakował niemiecki bombowiec Condor (Focke-Wulf Fw 200), ale skończyło się tylko na zainkasowaniu kilkunastu odłamków z niecelnej bomby. No cóż, gdyby zamiast nieruchawego czterosilnikowego bombowca nadleciał jakiś lżejszy, mogący zrzucić bomby z mniejszej wysokości, być może na tym skończylibyśmy opisywanie historii „Abosso”…
W październiku 1942 roku statek popłynął dużo bardziej na południe niż zwykle, meldując się w Kapsztadzie, Afryka Południowa.
Zostawiając na chwilę „Abosso” samemu sobie, nie bez powodu poznajmy brytyjski okręt podwodny „Varne”. Była to jednostka udanego typu „U” doskonale znanego Polskiej Marynarce Wojennej, ponieważ dwa takie okręty służyły na Morzu Śródziemnym jako „Dzik” i „Sokół”.
ORP „Dzik”
.jpg?width=960&height=720&fit=bounds)
„Varne” nie wszedł jednak w skład Royal Navy, ponieważ na prośbę Holendrów zdecydowano o przekazaniu im jednostki, mającej zmienić nazwę na „Haai”. Załogę mieli stanowić marynarze służący do tej pory na trzech przestarzałych holenderskich okrętach podwodnych KIX, KX i KXII. Po zdobyciu Indii Holenderskich przez Japończyków, zdołały one przedostać się do Australii, ale uznano je tam za niezdatne do walki.
Marynarzy należało zatem przerzucić z Australii do Wielkiej Brytanii. Zebrano ich 33. Wprawdzie na Wyspie Ostatniej Nadziei znajdowali się już holenderscy podwodniacy, ale wyznaczono już ich do obsadzenia znajdującego się w trakcie wyposażania okrętu – także typu U – P47, który ostatecznie wszedł do służby 7 listopada 1942 roku jako „Dolfijn”.
Holendrzy wyruszyli z Australii do Kapsztadu na liniowcu „Westernland”, który dotarł tam 4 października 1942 roku. Tam nastąpiła przesiadka na „Abosso”, który cztery dni później wypłynął w samotny rejs do Liverpoolu. Nie byłaby to dziwna decyzja w przypadku statku idącego w granicach 20 węzłów albo i więcej, ale robiąca raptem 14,5 węzła jednostka mogła liczyć jedynie na szczęście. Niska szybkość w praktyce wymuszała unikanie zygzakowania, ponieważ jego zastosowanie wydłużyłoby podróż ponad wszelką miarę. Dowodzący holenderskimi marynarzami Luitenant ter zee der 1ste klasse (komandor podporucznik) Henry Christophe John Coumou jeszcze przed wyjściem z portu zgłaszał swoje zastrzeżenia co do solowej podróży, ale nikt nie chciał wysłuchać jego argumentów.
„Abosso” zabrał 210 pasażerów, w tym:
- 4 marynarzy z Royal Navy
- 40 świeżo wyszkolonych w Rodezji pilotów Royal Air Force
- 18 osób określonych w dokumentach jako „stały personel wojskowy na statku”. Prawdopodobnie chodziło o artylerzystów
- 44 internowanych Niemców
- 33 marynarzy Królewskiej Holenderskiej Marynarki Wojennej
- 51 holenderskich poborowych
- 3 urzędników
- 17 cywilów, w tym 10 kobiet i dzieci
Powyższe dane są zgodne z oficjalnym zestawieniem, sporządzonym przez odpowiedzialnego oficera Royal Navy w Kapsztadzie, i różnią się niekiedy w szczegółach od podawanych przez inne źródła, także przez autora oficjalnej historii armatora (książka „Elder Dempster Fleet History”). Na czele 182-osobowej załogi stał 54-letni kapitan Reginald Tate. W ładowniach złożono 400 worków z pocztą oraz 3500 ton ładunku, z czego 3000 stanowiła wełna.
*
Dowodzony przez kapitana Günthera Heydemanna U-575 od 16 września znajdował się na szóstym już, wciąż pod tym samym dowódcą, patrolu. Okręty który wszedł do walki 2 października 1941 roku, po roku aktywności miał na koncie jeden holenderski, dwa amerykańskie i cztery brytyjskie statki, łącznie 19.717 ton, z tym że dwie ostatnie jednostki były niewielkimi żaglowcami mającymi raptem 69 i 75 ton.
Wieczorem 29 października U-Boot napotkał na swej drodze samotnego „Abosso”.
*
Jednostki znajdowały się nieco ponad 1000 kilometrów na północ od Azorów. Pomimo lekkiej mgły, Heydemann wystrzelił cztery torpedy, z których druga doszła celu. Można znaleźć także informacje o wystrzeleniu jedynie dwóch torped, i to w kilkunastominutowym (!) odstępie, ale kolejne wydarzenia czynią pierwszą wersję zdecydowanie bardziej wiarygodną.
Wybuch po lewej burcie za mostkiem wyrwał kawał poszycia na wysokości maszynowni. Światła pogasły, a wdzierające się do kadłuba masy wody zaczęły go powoli przechylać.
Zgodnie z przedwojennymi jeszcze przepisami, statek miał 12 szalup, do których w latach wojny dołożono jeszcze sporo tratew.
Rozmieszczenie szalup na „Abosso”

Pomimo przechyłu, udało się zwodować nawet szalupy z prawej burty, wychodzącej coraz bardziej z wody. Jako pierwsza zaczęła schodzić na wodę łódź numer 3, w której większość rozbitków stanowili holenderscy podwodniacy, aczkolwiek bez swego dowódcy. Niestety liny na których była opuszczana puściły, i szalupa gwałtownie szarpnęła się wzdłuż osi, wyrzucając wszystkich do wody. Łódź numer 5 łagodnie osiadła na wodzie, a po kilku minutach podjęła kilku Holendrów z pechowej „trójki”. Szalupa numer 9 była wyposażona w silnik, toteż jej obsada z miejsca zaczęła wyławiać znajdujących się w wodzie rozbitków.
W tym czasie załodze kapitana Tate – który wciąż nie tracił nadziei na uratowanie statku – uruchomiła awaryjny agregat, dzięki czemu na statku ponownie zabłysło światło. Tym samym, niestety, „Abosso” okazał się doskonale widoczny, nawet w gęstniejącej mgle. Heydeman odpalił torpedę z rufowej wyrzutni. No cóż, gdyby wcześniej poszły tylko dwie torpedy a nie cztery, obracanie okrętu o 180 stopni nie miałoby przecież sensu.
O 22:28 torpeda trafiła ponownie w lewą burtę, tym razem przed mostkiem, i po 37 minutach „Abosso” poszedł dziobem pod wodę. U-575 wynurzył się, włączając szperacz. W jego świetle naliczono 10 szalup, niektóre pływające dnem do góry, oraz kilkanaście tratew. Ciekawe, że niemiecki kapitan zrezygnował z dowiedzenia się od rozbitków co zatopił, tłumacząc to później „słabą widocznością”. Dziwne. Co mu naprawdę stanęło na przeszkodzie, aby zbliżyć się do rozbitków?
Od tej pory przebieg wydarzeń znamy jedynie z zeznań obsady szalupy numer 5, jedynej, której pasażerowie przeżyli. 30 października o 1:30 „piątka” straciła kontakt wzrokowy z innymi rozbitkami i to już nie zmieniło się. Pomimo przecieków, szalupa dotrwała do południa następnego dnia, kiedy to na jej drodze pojawił się konwój KMS-2, płynący z Anglii na Morze Śródziemne, z zaopatrzeniem dla wojsk mających wkrótce lądować w Afryce Północnej (Operacja Torch).
Ku szalupie ruszył okręt eskorty, slup „Bideford”. Zatrzymywanie się jednostek eskorty dla ratowania jakichkolwiek rozbitków było surowo zabronione – a to ze względu na bardzo prawdopodobną obecność U-Bootów – ale tym razem sama Admiralicja wyraziła na to zgodę.
„Bideford”

Okręt podjął z szalupy 31 rozbitków, jedynych, którzy przeżyli zatopienie „Abosso”, i po trzech dniach wysadził ich na ląd w Gibraltarze. Zastanawiające, że brak jest jakichkolwiek informacji o poszukiwaniu pozostałych rozbitków zważywszy, że startujący z Irlandii samolot miałby do znanego przecież miejsca zatonięcia raptem około 1000 kilometrów. W tym czasie nie było tam sztormowej pogody, co pozwalało przyjąć, że rozbitkowie wciąż żyją, i czekają na ratunek. Wygląda na to, że również Admiralicja nie wysłała żadnego ze stacjonujących w Gibraltarze szybkich okrętów! Intrygujące.
Wśród piątki ocalałych Holendrów znajdował się kapitan Coumou. Ze względu na brak załogi musiał pożegnać się z myślą o dowodzeniu nowoczesnym – wreszcie! – okrętem podwodnym. „Haai” zmienił nazwę na „Ula”, podnosząc norweską banderę.
Niedoszły holenderski „Haai”, tu jako norweski „Ula” wchodzi do Rotterdamu, rok 1947. Po prawej widać dwa holenderskie okręty z numerami O27 i 021. Po niemieckiej inwazji niewykończony jeszcze 027 został przejęty przez Niemców, służąc w Kriegsmarine jako UD-5. 29 października 10942 okręt ten odniósł swój jedyny wojenny sukces, zatapiając brytyjski parowiec „Primrose Hill”. Zaraz po wojnie miał być zatopiony, tak jak mnóstwo U-Bootów, w ramach Operacji Deadlight, ale szczęśliwie rozpoznano go jako własność Holandii. Jako O27, okręt wrócił pod ojczystą banderę 13 lipca 1945 roku.
Stojący po jego lewej burcie O21, którego wyposażenie wciąż nie było ukończone, natychmiast po niemieckiej inwazji na Holandię uciekł do Anglii. Tam dokończono stoczniowe prace, i obsadzono holenderską załogą. Największym sukcesem okrętu było zatopienie 28 listopada U-95
.jpg?width=960&height=720&fit=bounds)
Aż do końca wojny Coumou musiał zadowolić się mało ambitnym zadaniem dowodzenia dwoma niewielkimi, mającymi raptem 38 metrów długości trałowcami: najpierw był to „Wieringen”, a później – już do końca wojny – „IJsselmonde”. Na takich skromnych okręcikach trudno było o awans, i dlatego kapitan aż do końca wojny nie awansował ani o stopień, pozostając przy Luitenant ter zee der 1ste klasse.
Pechowy kapitan Henry Christophe John Coumou…
.jpg?width=960&height=720&fit=bounds)
…i jeden z jego dwóch bliźniaczych trałowców
.jpg?width=960&height=720&fit=bounds)
A jakie były losy U-575? W styczniu 1943 roku zatopił on amerykański statek ”City of Flint”, którego losy przedstawiła Opowieść 103 (NIEZWYKŁA ODYSEJA), ale kolejna ofiara trafiła się dopiero 14 miesięcy później, już pod innym dowódcą. W trakcie ataku na konwój zatopiono wówczas brytyjską korwetę „Asphodel”. Brawurowy wyczyn nie uszedł Niemcom na sucho. Zaledwie cztery dni później, U-Boot został zatopiony przez bomby głębinowe i artylerię kanadyjskiej fregaty „Prince Rupert” oraz dwóch amerykańskich niszczycieli „Hobson” i „Haverfield”. Swoje dołożyła także załoga Avengera z lotniskowca „Bogue” oraz brytyjski Wellington. Siła złego na jednego.
Zdjęcie z Wellingtona pokazuje początek końca U-575
.jpg?width=960&height=720&fit=bounds)
Na zakończenie dodajmy, że w latach pierwszej i drugiej wojny Elder Dempster stracił aż 32 (!) statki, co kosztowało życie 811 ludzi.
--
Post zmieniony (13-01-22 11:00)
|