Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Wojtku, spójrz na dyskusje po znacznie wcześniejszych Opowieściach: szczęśliwie nikt tam nie pisał "Ale fajnie napisałeś" czy owe nieszczęsne "Wow!" Tam były gorące nieraz dyskusje nad podanymi faktami, motywacjami ludzi itp itd. I to to było fajne.
Nie wiem dlaczego w Polsce pisze się czasem "to se ne vrati". Mój znajomy Czech powiedział mi że to jest "po czeskiemu", a zatem nikt tak w Czechach nie mówi. Ale akurat w przypadku dyskusji po Opowieściach to rzeczywiście se ne vrati :-)
No dobra, pomarudziłem, a jeśli Opowieść ma się ukazać jeszcze w tym tygodniu, to kończę te pisaninę!
**
Przy okazji: odpowiedziałem mejlem na kilka ciekawych pytań jednego z Was, i uznałem że warto przekazać moje odpowiedzi wszystkim moim Czytelnikom. Leciem!
Sprawa tytułu [była sugestia powrotu do „Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie”]: tak, wiem, że jest on jest mocno łopatologiczny, ale w nawale wydawanych książek NIC NIE MÓWIĄCY tytuł "Opowieści bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie" nie chwyci. Taki tytuł może dotyczyć np. uprawiania kwiatków, alpinizmu, futbolu - wszystkiego!
Tytuł musi niestety rzucać się w oczy, bo przecież stara dziennikarska zasada mówi iż "nic tak nie ożywia gazety, jak trup na pierwszej stronie"! Ludzie lubią czytać o sytuacjach dramatycznych, i dlatego z pewnym obrzydzeniem :-) zdecydowałem się na tytuł taki, a nie inny.
Ilustracje: tutaj dyktat wydawnictwa jest absolutny. Na 200 stronach chcieli zmieścić jak najwięcej historii, co z miejsca bardzo ograniczyło liczbę ilustracji - i to akurat potrafię zrozumieć.
[Była sugestia podawania bibliografii]
Bibliografia: zero. Powtarzam: ZERO. Pozwoliło mi to uniknąć pokusy "zrzynania" całych, napisanych już przez kogoś, fragmentów. Każda moja opowieść opublikowana na Konradusie (skąd wybrałem historie do książki) powstała na bazie bardzo licznych, niekiedy nawet dziesiątków stron, znalezionych w necie. Wybierałem strony anglojęzyczne, niemieckie, francuskie, włoskie, rosyjskie, hiszpańskie i japońskie. Sześć ostatnich - włącznie z japońskimi "krzaczkami" - tłumaczyłem w google na angielski, bo akurat znam ten język bardzo dobrze. NIGDY NIE KORZYSTAŁEM Z POLSKICH ŹRÓDEŁ, żeby nie mieć pokusy kopiowania tego i owego, a poza tym wychodziłem z założenia, że są one z pewnością znane moim czytelnikom.
Mam zatem wydrukowanych kilkadziesiąt (tak!) stron z bardzo wielu źródeł, i teraz robię kompilację faktów. Niestety zawsze (!) znajduję informacje sprzeczne ze sobą w szczegółach. W takich przypadkach kopię jeszcze głębiej w necie, aby znaleźć potwierdzenie tej czy innej wersji wydarzeń. Mrówcza robota. A zatem: moje opowieści powstają na podstawie kilkunastu (na ogół) źródeł z Internetu, i nigdy nie opieram się tylko na kilku. NIGDY NIE OPIERAŁEM SIĘ NA KSIĄŻKACH! dlatego nie podawałem żadnej bibliografii.
Post zmieniony (07-01-22 10:06)
|