LOTNICTWO   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Tematyka lotnicza, konstrukcje lotnicze, literatura, historia, dokumentacja, linki do ciekawych stron, dyskusje o wyzszosci Bf nad Spitfire lub odwrotnie...

Uwaga! W tym dziale NIE WPISUJEMY postow "kartonowych".


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Poprzednie wiadomości  |  Następne wiadomości 
 Strona 1 z 1 
12-10-17 18:02  Odp: [H]"Oczami wroga" - czerwone lotnictwo w wojnie polsko-rosyjskiej
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Cz. 3


W.A.Szubert dca 10 IAO i jego SPAD VII


F.P.Sziszkowski z 13 IAO - Nieuport 24


Sopwith 1 1/2 Strutter (“Połtorastroczenij”- półtora zastrzałowiec) z 24 RAO

Tego samego dnia Polacy postanowili wziąć odwet za nalot na swoje lotnisko.
Tuż po południu w powietrze wzniósł się dwumiejscowy Halberstadt CL – II z ładunkiem bomb i w ochronie dwóch Spadów obrał kurs na sowieckie lotnisko w Prijamno.


Halberstadt CL II z 14.EW

Naprzeciw przeciwnikowi wzleciała dyżurna sekcja myśliwców w składzie: Szyrinkin, Kuzin i Aleksander Pietrow ( tego samego nazwiska co Nikołaj Pietrow z tego dywizjonu).
Kuzin i Pietrow związali walką towarzyszące myśliwce a Szyrinkin zaatakował bombowiec. Podleciał do przeciwnika z dołu od tyłu i celując w przednią część kadłuba nacisnął spust. Pociski zapalające przeszyły kabinę pilota i zbiornik paliwa. Wybuchła benzyna i gorące płomienie ogarnęły maszynę. Załoga nie miała spadochronów.
Obserwator nie wytrzymał nieznośnego bólu – wyskoczył z samolotu i poniósł śmierć rozbijając się o ziemię. Pilot pozostał w palącym się kokpicie. Możliwe, że był już martwy, przeszyty serią z kaemu.
Mieszkańcy Prijamna, którzy wybiegli ze swoich domostw widzieli jak ogarnięty ogniem samolot kilka sekund leciał na niebie, po czym obróciwszy się do góry kołami ( wtedy pilot również wypadł z kabiny) spadł i wrył się w ziemię niedaleko skraju lasu.
W tym czasie Pietrow i Kuzin walczyli ze Spadami. Ciekawe, że przeciwnikiem Aleksandra Pietrowa był ten sam podporucznik Pawlikowski, który nie tak dawno gonił za jego imiennikiem nad Berezyną. Teraz jednak wydawało się, że to nie on. Wstrząśnięty widokiem śmierci Halberstadta widać przestraszył się, zaprzestał walki i na pełnym gazie umykał za linię frontu. W ślad za nim podążył drugi polski lotnik.
Pół godziny później w miejsce upadku zestrzelonego samolotu przybyli czerwonoarmiści. Znaleźli ciała zabitych lotników, z których jacyś miejscowi zdążyli już ściągnąć buty. Wieść o kolejnym zwycięstwie „czerwonych sokołów” szybko dotarła do sztabu frontu. Wieczorem tego samego dnia na lotnisko Prijamno dostarczono pilny telegram - „Pozdrawiam sławnego bohatera Szyrinkina , polecam wypłacić mu 15.000 rubli, złoty zegarek wysyłam. Mężnych lotników Pietrowa Aleksandra, Pietrowa Nikołaja i Kuzina nagrodzić złotymi zegarkami.
Predrewwojensowieta [Przewodniczący Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego] Trocki.”
Interesujące, że pierwszy zniszczony przez Szyrinkina na polskim froncie samolot (który faktycznie nie został zniszczony) Trocki wycenił na 50.000 rubli a drugi nie wiedzieć dlaczego na 15.000 rubli.

W północnej części frontu, pod Wilnem, 14 maja zgodnie z polskimi danymi miała miejsce jeszcze jedna walka powietrzna, Salmson A-2 [IIA2] z 18 eskadry [EM] uszkodził i zmusił do lądowania sowieckiego Farmana – 30. Nie udało się potwierdzić tego zdarzenia w rosyjskich archiwach.


Farman F-30 „Farsal”(„Groteskowy”/”Śmieszny”)

Następnego dnia w Prijamno z orkiestrą i wojskowymi honorami pochowano zabitą załogę Halberstadta – obserwatora podchor. Józefa Klicza i pilota sierż. Władysława Bartkowiaka.


Sierż.pil. Władysław Bartkowiak


Pchor.obs. Józef Klicze

Zdjęcia z ceremonii pogrzebowej Szyrynkin kilka dni potem zrzucił nad polskim lotniskiem w Żodzinie. Polscy lotnicy po otrzymaniu tej przesyłki byli zaskoczeni i zdziwieni – nie oczekiwali takiego rycerskiego zachowania się swoich przeciwników.


„19 Lotnicza Eskadra Myśliwców – miasto Mińsk
Załączam fotografie waszych lotników zestrzelonych 14 maja tego roku [1920 r.] w rejonie stacji Pryjamino. Pochowani zostali z honorami wojskowymi w okolicy stacji Sławnoje. [sierż.pil. W.Bartkowiak i podch.obs. J.Klicze – 14.EW] 3-go czerwca tego roku w okolicy Borysowa zniżył się wasz lotnik Jasiński – przyczyna – utrata orientacji. Kiedy zniżył się, aby rozpoznać jakie wojska tu się znajdują, tj. polskie lub sowieckie, został uszkodzony naszym ogniem z ziemi [jego] samolot [Fokker E.V], na skutek czego zniżył się i przy lądowaniu skapotował. Jasiński gościł w eskadrze dwa dni, potem został odesłany do instancji dowódczych.
Dowódca Eskadry Powietrznej - Czerwony Lotnik Wojenny - Szyrinkin "

Więcej niż skromne powodzenie w powietrznych bojach Polacy w jakimś stopniu zrekompensowali udanymi atakami na balony obserwacyjne na uwięzi.
Dwukrotnie odznaczył się znany nam Stefan Pawlikowski. 18 maja sześć razy ostrzeliwał aerostat 25 Oddziału Floty Powietrznej, który wzleciał w celu korygowania ognia artylerii niedaleko od Prijamna. Dopiero po szóstym ataku wodór w powłoce wybuchnął.
W gondoli aerostatu znajdował się obs.bal. Arwid Bankier i obs.art. Gawriłow. Dla Gawriłowa był to pierwszy wzlot w życiu. Kiedy zapalił się balon i zaczął spadać,
Bankier zapiął na swoim zagubionym partnerze uprząż spadochronu i dosłownie siłą wyrzucił go z kosza. Spadochron systemu Ziukmesa [?] otworzył się automatycznie i Gawriłow szczęśliwie opadł na ziemię. Bankier wyskoczył jego śladem, lecz dla otwarcia czaszy było już za nisko. Bohaterski obserwator zginął.
Następnego dnia, ranem nad Prijamno wzleciał rezerwowy balon lecz i on został zestrzelony pociskami zapalającymi przez tego samego podporucznika – Pawlikowskiego. Po zniszczeniu drugiego aerostatu 25 Oddział Powietrzny zaprzestał swojej działalności. Zapasowych powłok więcej nie było. Z końcem maja zastąpił go na froncie 26 Oddział Powietrzny. Kiedy rozpoczął działalność, „czerwoni” nauczeni gorzkim doświadczeniem zaczęli je ochraniać myśliwcami.


Balon obserwacyjny na uwięzi typu Caquot

19 maja sowieckie wojska rozpoczęły przeprawę przez Berezynę w Borysowie.
Zachodni Front rozpoczął atak. Tego dnia samoloty eskadrylli Szyrinkina wykonały ponad 40 lotów bojowych, zrzucono na przeciwnika 107 bomb różnego wagomiaru.
Celem bombardowań był węzeł kolejowy w Borysowie, lotnisko w Żodzinie i polskie baterie artyleryjskie. Trzy samoloty wróciły z niesprawnymi silnikami. Lotnik Rożin z niewiadomych przyczyn rozbił się przy starcie, lecz pozostali szybko wykonali zadania.
Polski historyk K.Tarkowski w książce „ Lotnictwo polskie w wojnie z Rosją Sowiecką 1919-1920” pisze, że na przechwycenie sowieckich samolotów wylecieli piloci 19. EM – por. Antoni Mroczkowski i podch. Władysław Turowski lecz ich walka powietrzna zakończyła się bez rezultatu.


Por.pil. Antoni Mroczkowski


Podch.pil. Władysław Turowski

Interesujące, że nikt z czerwonych lotników nie zauważył wrogich myśliwców i tego faktu nie uwzględnił w swoim raporcie.
20-21 maja oddziały Armii Czerwonej umocniły się na zachodnim brzegu Berezyny i stworzyły poważne zagrożenie dla polskiego lotniska w Żodzinie.
W związku z tym samoloty 14 i 19 eskadry ewakuowano na lotnisko tyłowe Ślepianka pod Mińskiem (Litewskim). Aktywność polskiego lotnictwa na Zachodnim Froncie gwałtownie spadła. Tym nie mniej do końca maja miało miejsce jeszcze kilka walk powietrznych, w których znów sukcesy osiągnęli sowieccy lotnicy.
27 maja myśliwiec podch. Władysława Turowskiego został poważne uszkodzony ogniem dwóch czerwonych Nieuportów. Polak postanowił lądować przymusowo na swoim terytorium , rozbił samolot a sam został ranny.
Następnego dnia lotnik Ekatow wyleciał na Nieuporcie 24 z dwoma 15 funtowymi bombami by zbombardować Borysów. Nad celem przechwyciły go dwa Spady. Mistrzowsko manewrując Ekatowowi udało się zajść za ogon jednemu z przeciwników i ostrzelać z zsynchronizowanego Vickersa. Wg raportu pilota zdążył on zauważyć jak serie trasujących pocisków przeszyły skrzydła wrogiego dwupłatowca. Widząc taki obrót sprawy, Polacy nie zamierzali ryzykować, i obniżywszy lot opuścili miejsce walki. Ekatow nie kontynuował pogoni lecz wypełnił zadanie. Intensywne manewry powietrzne nie przeszły dla jego samolotu bez śladu. Po powrocie na lotnisko meldowano: „Nieuport obejrzany po walce okazał się cały rozregulowany, wykrzyżowania linek usztywniających w skrzydłach rozluźnione, płótno odstaje od naciągów, gwoździe wyleciały…” Wynik tej walki dla wroga okazał się bardziej korzystny niż dla czerwonego lotnika. Jego aparat w każdej chwili mógł rozlecieć się w powietrzu.

29 maja ponownie doszło do powietrznego pojedynku czerwonego lotnika Aleksandra Pietrowa z ppor. Stefanem Pawlikowskim.
Pietrow potrafił zrealizować zamysł by „uczepić się ogona” nieprzyjaciela i posłać mu serię z kaemu. Na Spadzie z biało-czerwonymi kwadratami została przebita chłodnica i Polakowi tylko dzięki dobrej prędkości udało się oderwać od prześladowcy. Woda z systemu chłodzenia szybko wyciekła, silnik zamilkł i Pawlikowski ledwie co przekroczywszy linię frontu zmuszony był lądować przymusowo.
Nawiasem mówiąc w walce czerwony lotnik pokazał takie mistrzostwo pilotażu, że Polacy sądzili że przeciwnikiem Pawlikowskiego był „czerwony as” Sapożnikow. Podobnie twierdzi Tomasz Goworek autor książki „Pierwsze samoloty myśliwskie lotnictwa polskiego”. Dokumenty poświadczają, że jedynym sowieckim pilotem walczącym 29 maja był Aleksander Pietrow z 11 AO.

W maju Sławnojska Eskadrylla wykonała 311 lotów bojowych, zrzuciła na przeciwnika 234 bomby lotnicze i ponad 100 kg ulotek propagandowych. W tym czasie lotnicy eskadrylli zestrzelili w walkach powietrznych dwa i poważnie uszkodzili nie mniej niż trzy samoloty wroga. Strat wojennych właściwie nie było. Z powodu różnych przyczyn (szczególnie z powodów technicznych) miało miejsce 12 awarii i jedna katastrofa. Z końcem miesiąca eskadryllla liczyła 18 myśliwców i 7 rozpoznawczych samolotów zdolnych do walki.

Jeszcze jedno zwycięstwo powietrzne zapisał na swoje konto dowódca Saltanowskiej Eskadryli – Sapożnikow. Zestawienie danych lotów bojowych tej eskadryli wykonanych w maju nie zachowało się, lecz ogólnie można przypuszczać, że saltanowscy piloci walczyli nie mniej aktywnie niż ich koledzy ze Sławnoje.

Na początku czerwca Polacy na Froncie Zachodnim przedsięwzięli kontruderzenie, spychając sowieckie wojska na wyjściowe pozycje.
Ponownie front ustabilizował się na linii w dół Berezyny i Dniepru. Odmiennie przedstawiała się sytuacja na kierunku południowo-zachodnim. Tutaj ściągnięta z Północnego Kaukazu 1 Armia Konna Budionnego przy wsparciu dywizji Jakina i brygady Kotowskiego 5 czerwca przerwała front na południu od Kijowa. Rozgromiwszy przednie oddziały przeciwnika budionowcy zyskali operacyjną swobodę działania. W ciągu dwóch dni konnica posunęła się niemal o 100 km obchodząc stolicę Ukrainy z południowego zachodu. Zagrożeni okrążeniem Polacy zmuszeni zostali do opuszczenia Kijowa i rozpoczęli szybki odwrót na zachód.
Raptowny zwrot sytuacji zastał polskich lotników na Ukrainie. Teraz wypadło im przeżyć to samo co sowieckim awiatorom w kwietniu – pospieszną i chaotyczną ewakuację. Amerykanie z 7 EM w pośpiechu zabrali swoje wyposażenie i odlecieli z lotniska Biała Cerkiew na kilkanaście minut przed zjawieniem się kawalerzystów w budionówkach. Przed wylotem spalili trzy nowe, dopiero co otrzymane z Włoch myśliwce Ansaldo Ballila, w których z nieznanego powodu nie udało się uruchomić silników.


Por.pil. Crawford i mjr pil. Faun tle Roy na tle Balilli, Lwów 1920 r. i Balilla 7.EM kpt.pil. M.C.Coopera


Płonąca Balilla

Pozostałe samoloty z jankesami wylądowały w Berdyczowie, lecz i tam w krótkim czasie dopędziła ich czerwona konnica. Ponowny odwrót był jeszcze bardziej poplątany i przebiegał w nieporządku. Dwie niesprawne Ballile porzucono nie zdążywszy ich spalić (na jednym w przyszłości latał A.D.Szyrinkin).
Myśliwce kapitanów Meriana C. Coopera i Georga M.Crawforda zderzyły się przy starcie a oni sami ratowali się ucieczką, biegiem.


Kpt.pil. Merian C.Cooper


Kpt.pil. Georg Crawford

Z końcem czerwca eskadrze [7EM] po utracie większości swoich samolotów udało się dotrzeć do Lwowa.
Niewiele lepiej przedstawiały się sprawy w innych polskich eskadrach zmuszonych nie tyle walczyć co raczej uciekać przed szablami budionowców stopniowo zmieniając lotniska, tracąc przy tym ludzi i sprzęt.
10 czerwca 17 EW rozporządzała tylko 3 gotowymi do walki Breguetami XIV. Dwa z nich uległy rozbiciu przy ewakuacji a ostatni wykonał do końca miesiąca 9 lotów na rozpoznanie ale w końcu uległ awarii. Eskadry bez samolotów na początku lipca wycofały się do tyłu.

5 lipca "czerwony" lotnik Prochorow z 21 Oddz. Rozpoznawczego Płd.-Zach. Frontu atakował w rejonie Ostrowa Bregueta XIV należącego do 5 dywizjonu (w skład dywizjonu wchodziła 3 i 16 eskadra). Prochow ostrzelał wroga 70 pociskami zanim zaciął mu się kaem. Polak uszedł na swoje terytorium o czym "czerwony" lotnik zameldował po powrocie. Nie wiedział, że jeden pocisk ranił obserwatora wrogiego samolotu por. Stanisława Daszewskiego. Bregueta pilotował sam dca dywizjonu mjr. Jerzy Kossowski.


Mjr.pil. Jerzy Kossowski


Por.obs. Stanisław Daszewski

Następnego dnia drugi samolot z tej samej eskadry bombardował sowiecką przeprawę w rejonie Okuninowa.
Ogień z karabinów maszynowych z ziemi ciężko ranił pilota sierż. Józefa Dąbrowskiego. Obserwator por.Franciszek Rudnicki przejął pilotaż i doleciał na lotnisko Post Wołyński lecz nie mógł wylądować. Przy próbie lądowania Breguet wpadł w korkociąg, wbił się w ziemię a załoga zginęła w resztkach samolotu.


Sierż.pil. Józef Dąbrowski


Ppor.obs. Stanisław Rudnicki


Rozbity Bre XIV (nr. 7244) sierż.pil. Dabrowskiego

W przygotowaniach i realizowaniu przełamania frontu przez Budionnego dużą rolę odegrało lotnictwo 1 Armii Konnej.
W ciągu kilku dni poprzedzających atak, "czerwoni" lotnicy wykonali 16 lotów rozpoznawczych. kreślili położenie frontowych i rezerwowych dywizji przeciwnika. Pozwoliło to skierować uderzenie na najsłabszą część frontu a w przyszłości zwalczać poszczególne oddziały wroga.
Kiedy kawaleria ruszyła do ataku, przed budionowskimi lotnikami pojawił się problem zaistniały podczas wojny domowej – brak zbieżności lotniczych służb naziemnych z gwałtownym ruchem do przodu wojsk naziemnych.


Kawalerzyści 1 Armii Konnej

Problemem był jak zawsze zły stan mostów i torów kolejowych niszczonych przez cofającego się przeciwnika. By w jakimś stopniu poprawić sytuację postanowiono wydzielić z głównego składu lotnictwa oddział , który nazwano - „przedni eszelon”. Włączono do niego kilka sprawnych, gotowych do walki samolotów. „Eszelon” miał przemieszczać się drogą powietrzną w ślad za kawalerią, wykorzystując jako lotniska każde nadające się do tego miejsce. Dla transportu niezbędnego minimum wyposażenia wojennego i części zapasowych, „eszelonowi” dano 9 ciężarówek i kilka konnych powozów.
Aktywna działalność „Przedniego Eszelonu” trwała w ciągu całego czerwca 1920 r.
Lotnicy nieprzerwanie dostarczali dowództwu dane wywiadowcze z rozpoznania pozwalające na bieżąco śledzić ruchy przeciwnika. Loty rozpoznawcze szły w parze z bombardowaniem - lecz to było drugim zadaniem. Intensywna działalność bojowa nie mogła mieć negatywnego wpływu na stan techniczny oddziału. Bazowanie samolotów na powietrzu nie w hangarach a faktycznie na otwartych polach powodowało ich szybkie zniszczenie.
A.W.Siergiejew pisał, że całe urządzenia lotnisk w tym czasie składało się z kilku kołków do których przywiązywano samoloty na postoju. Lotnicy nierzadko nocowali na ziemi pod skrzydłami swoich maszyn. Często miały miejsce uszkodzenia, awarie, na szczęście bez ofiar w ludziach.
W miarę postępów ofensywy ilość działań lotnictwa 1 Armii Konnej osłabła. Na przykład w 41 Oddziale Wywiadowczym (RAO) na początku czerwca były trzy samoloty De Havilland i jeden Sopwith. W końcu lipca pozostał tylko jeden zdolny do walki De Havilland. Jedną z maszyn uczynioną niezdatną do walki gdy 18 czerwca pilot Kuzniecow z obs. Mitrofanowem przewozili tajne dokumenty do sztabu 1 Armii Konnej nad Żytomierzem zostali zaatakowani przez polski Breguet pilotowany przez znanego już nam maj. Jerzego Kossowskiego.
Mitronow ostrzeliwał się z Lewisa lecz ani jemu jak i polskiemu lotnikowi nie udało się trafić w cel. Breguet ścigał De Havillanda przez pół godziny dopóki nie skończyło się paliwo w samolocie czerwonych i zostali oni zmuszeni do przymusowego lądowania. By zniszczyć przeciwnika, obserwator Bregueta zrzucił sześć bomb odłamkowych.
W efekcie De Havilland otrzymał ponad 20 przebić lecz załoga została nieuszkodzona, cała.
24 RAO na początku sierpnia rozporządzał tylko jednym sprawnym myśliwcem S.E.5 a w 36 RAO na ogół wszystkie samoloty znajdowały się w remoncie. Na poprawę sytuacji nie można było liczyć. Fabryki paraliżowane niedoborem surowców i energii elektrycznej nie mogły wyprodukować niezbędnej ilości samolotów na rzecz frontu.

Rezultatem był już w lipcu spadek intensywności działań bojowych czerwonych lotników, a w sierpniu sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Jednakże dowództwo wojsk lądowych nie zwracało na to uwagi. Wojska Południowo-Zachodniego Frontu niepowstrzymanie parło do przodu, wróg w nieporządku odstępował i wielu sądziło, ze Polaków można zwyciężać bez udziału lotnictwa. Uważano, że rozpoznanie w skrajnych przypadkach może zabezpieczać konnica.
Lecz im dalej na zachód przesuwała się czerwona konnica tym bardziej wzrastał opór przeciwnika. Front dotarł do starych, pozostałych jeszcze po I WŚ umocnień, które Polacy zdążyli przygotować do obrony. Wśród fortyfikacji, okopów i zasieków z drutu kolczastego, kawaleria czuła się niedogodnie. Na dodatek nad polami bojów często pojawiała się jakoby już rozgromiona polska awiacja.

Lotnictwo polskie w działaniach wojennych poniosło ciężkie straty materialne lecz udało się uchronić im to co najważniejsze - zasadnicze kadry.
W wyposażenie nieprzerwanie zaopatrywali zachodni sojusznicy. Latem 1920 r. rządy Anglii i Francji były poważnie zaniepokojone możliwością skruszenia polskiej „sanitarnej bariery” i wtargnięcia „bolszewickich hord” do Europy Zachodniej. Dlatego do Polski rwącym potokiem płynęła nowoczesna broń, wyposażenie i amunicja.
Tylko o okresie maj-czerwiec przybyło 24 nowych De Havillandów, 10 angielskich myśliwców Sopwith Dolphin i 30 włoskich Balill. Niezależnie od tego były dokonywane nielegalne zakupy samolotów w Niemczech i Austrii. Dzięki temu Polacy potrafili szybko przywrócić gotowość bojową eskadr frontowych.
Już w połowie czerwca ataki szturmowe polskich samolotów zaczęły przysparzać poważne niebezpieczeństwo armii Budionnego.
Czerwoni kawalerzyści w końcu nauczyli się przeciwdziałać temu zagrożeniu. Całkiem efektywnym środkiem obrony przed powietrznymi atakami okazały się przeciwlotnicze kaemy na taczankach.


„Taczanka” i mundur Konarmii Budionnego.

28 czerwca z takiego stanowiska został zestrzelony samolot sierż. Michała Solskiego i por.Tadeusza Lepszego. Solski dostał się do niewoli jednakże szybko udało mu się uciec. 15 lipca budionowcy zniszczyli dwa samoloty z 21 [EN] szturmowej eskadry Polskich Sił Powietrznych. Jedna załoga w składzie polski pilot ppor. [por.] Stanisław Skarżyński i amerykański kpt.obs. Arthur H. Kelly została zmuszona do przymusowego lądowania na sowieckim terytorium. Obaj lotnicy zginęli na ziemi w walce z czerwonoarmistami.


Por.pil. Stanisław Skarżyński


Kpt.obs. Arthur H.Kelly

Ppor. Zdzisław Jakubowski na uszkodzonym samolocie zdołał przelecieć linię frontu lecz już 27 lipca jego samolot znów dostał się pod celny ogień z ziemi. Tym razem dolot do frontu się nie udał. Jakubowski wylądował w rejonie położenia sowieckich wojsk, próbował uciekać lecz został zastrzelony.

W walce z polskim lotnictwem budionowcy zastosowali interesującą taktykę ”przeciwlotniczych zasadzek”. Polegała ona na tym, że skrajem lasu powoli jechały tabory lub oddział kawalerii grające rolę przynęty. Kiedy wrogi lotnik zobaczywszy zdobycz zniżał się by otworzyć ogień, na niego zza drzew rozpoczynał się ogień z zamaskowanych plot. karabinów.
28 lipca za pomocą takiej chytrej zasadzki zniszczono od razu 4 polskie samoloty. Sukces taki osiągnęli „czerwoni” jednorazowo podczas wojny a ich przeciwnikom nie udało się to ani razu.
Pierwszymi ofiarami stali się Amerykanin kpt. Merian C. Cooper i Polak kpt. Stefan Ciecierski z 7 EM. Obaj piloci wraz z maszynami dostali się do niewoli. (Wiedząc jak bolszewicy traktują poddających się pochodzących z burżuazji, Merian Cooper syn bogatego ziemianina podał przy aresztowaniu, że nazywa się Frank Mosher, jest robotnikiem i oświadczył, że został oszukańczo zwerbowany do polskiej armii. Jako dowód pokazał swoje opuchnięte, brudne i poparzone w awarii na Zachodnim Froncie [IWŚ] ręce. Zadziwiające, uwierzyli mu nie tylko żołnierze 1 Armii Konnej ale również korespondent gazety frontowej Izaak Babel w przyszłości słynny sowiecki pisarz, autor powieści „Konarmia”. Babel uczestniczył jako tłumacz w przesłuchaniu jeńca Coopera.
Franka Moshera wysłano etapem do butyrskiego więzienia a w marcu 1921 r. po podpisaniu porozumień między Rosją a Polską został oswobodzony i wrócił do Ameryki).

W taką samą zasadzkę natknęła się druga para - kpt. George M. Crawford i sam dca eskadry mjr. Cedric E. Faunt le Roy. Im powiodło się lepiej. Faunt le Roy w jakiś sposób doleciał na podziurawionej kulami Balilli do polskich okopów. Crawford zmuszony do lądowania na sowieckim terytorium zdołał naprawić uszkodzenia i doleciał do swoich.
Po tych wydarzeniach Polacy stali się bardziej ostrożni wobec „bezbronnych” obozów i grup jeźdźców, szczególnie jeśli przemieszczali się leśnymi traktami lub skrajem lasu.
Tymczasem niezależnie od wzmocnieni a sił polskich z końcem lipca front na Ukrainie znów został przełamany i budionowcy runęli na Lwów. Wydawało się, że nic ich nie mogło zatrzymać.
Na Froncie Litewsko-Białoruskim przez cały czerwiec trwała cisza przed burzą. Intensywność działań lotnictwa spadła. Eskadrylla Szyrinkina wykonała 91 lotów bojowych w tym miesiącu. Zaprzestano walk powietrznych. Doszło do kilku wzajemnych ataków na balony na uwięzi. W jednym z nich Polacy strącili kolejny już trzeci balon. Jak do tego doszło i kto imiennie zaliczył to zwycięstwo nie udało się wyjaśnić.
Na początku miesiąca [czerwiec] „czerwoni” zdobyli dość rzadko spotykany myśliwiec Fokker D-VIII. Młody polski lotnik Jasiński dopiero co po zakończeniu szkoły lotniczej wyleciał na nim na front. Szybko stracił orientacje przeleciał Mińsk i Borysów „przeskoczył” przez linię frontu i wylądował na sowieckim terytorium.


Fokker E.V por.pil. Juliana Jasińskiego – Lotnisko Sławnoje, 1920 r.


Por.pil. J.Jasiński (w pilotce)

Ciekawą zdobycz dostała Sławnojska grupa lotnicza lecz o ile jest wiadome w walkach jego nie wykorzystywano.
Sytuacja szybko uległa zmianie gdy dnia 7 czerwca bolszewicy rozpoczęli dawno planowany atak na Białoruś. Wykorzystując fakt, że znaczna część polskich sił została przemieszczona na Ukrainę ugrupowania Tuchaczewskiego w składzie pięciu armii błyskawicznie przełamała front i z rosnącym tempem ruszyła naprzód. Zbiegło się z tym przybycie na front oddziału ciężkich bombowców „Ilia Muromiec” w składzie trzech „bojowych okrętów” (bojewych korablej lub bojokrętow – bojkorabli jak określano w dokumentach te wielkie czteromotorowe maszyny). Jeden z nich okazał się niezdatny do walki z powodu defektów montażu.



Dwa pozostałe zdążyły wykonać dwa loty na bombardowanie Bobrujska i stanicy Osipowicz. Pod bomby Muromców dostały się wycofujące się oddziały polskiej 6 Dywizji Piechoty. Jednakże po kilku dniach bombowce uległy awariom i oddział wycofano z frontu.
Tymczasem pod silnym naporem Armii Czerwonej polskie wycofywanie szybko przerodziło się w paniczną ucieczkę. Reszki rozgromionych dywizji pomieszane z uciekającą przed nawałą ogniową ludnością pospiesznie wycofywały się na zachód.
11 czerwca czerwoni zajęli Mińsk, 14 – tego Wilno. W czasie tego odwrotu wiele polskich oddziałów lotniczych zostało zniszczonych.
Czerwcowa katastrofa polskiego lotnictwa na Ukrainie za miesiąc powtórzyła się na Białorusi w jeszcze większym wymiarze. Samoloty niszczono, podpalano, porzucano na lotniskach i kolejowych platformach już na samą wieść o zbliżaniu się „czerwonej zarazy”. Wystarczy wspomnieć że w czterech eskadrach (1, 8, 11 i 18-tej) w końcu czerwca pozostał tylko JEDEN samolot ! To, co jeszcze można było uratować spiesznie transportowano do Warszawy. Tam, wzdłuż linii Wisły z wściekłym pośpiechem tworzono ostatni rubież obrony.
Lotnictwo polskie Zach. Frontu na długo bo prawie na miesiąc „wyszło z gry”.
Wykorzystać tego czerwoni lotnicy nie mogli. Tak, jak na południu znaleźli się na głębokich tyłach za nacierającymi wojskami lądowymi. Już 8 czerwca wszystkie eskadrylle przerzuciły swoje przednie oddziały bojowe przez Berezynę w ślad za postępującymi wojskami. Bazy zaopatrzenia zostały za rzeką a mosty były zniszczone. Nie było jak przeprawić samoloty a tymczasem front przemieszczał się dalej i dalej na zachód. W zaistniałych warunkach dowództwo czerwonego sztabu zatroszczyło się przede wszystkim o dostawy zaopatrzenia wojennego dla walczących sił przednich i artylerii. W przypadku dostaw dla lotnictwa znalazło się ono prawie na samym końcu.
Dowodzący siłami powietrznymi Zachodniego Frontu E.I. Tatarczenko tak pisał w jednym ze swoich raportów: „Przy szybkim posuwaniu się za rozbitym przeciwnikiem dowództwo wojskowe zapomniało o lotnictwie, jest to kolosalna pomyłka co koniecznie należy niezwłocznie usunąć. Niewątpliwe, że przeciwnik przygotowuje gdzie tylko może opór i jest oczywiste, że lotnictwo nieodzowne jest dla rozpoznania .”
Raport jego pozostał jak „głos wołającego na pustyni.” O lotnictwie rzeczywiście zapomniano a w możliwość polskiego kontruderzenia nikt nie wierzył.

Pomimo tego dowództwo Zach .Frontu postanowiło, że jeśli polskie lotnictwo się nie pojawia, to po prostu jego nie ma a to znaczy, że sowieckie myśliwce nie mają nic do roboty. W rezultacie już w lipcu większość zdolnych do walki bolszewickich oddziałów myśliwskich na czele z Szyrinkinem, Sapożnikowem i Kożewnikowem zostały odesłane na Południowy Front przeciw wojskom Wrangla. Sytuację pogłębiał nieporządek pracy kolei. Na przykład eszelon z inwentarzem jednego z oddziałów rozpoznawczych „czołgał się” od Orszy do Mińska cały miesiąc !. (odległość między tymi miastami wynosi zaledwie200 km i w normalnych warunkach towarowy skład pociągu pokonuje go w kilka godzin).
4 Dywizjon Myśliwski wcześniej będący w składzie eskadrylli Szyrinkina, 28 czerwca jakoś dotarł do Baranowicze lecz walki w tym czasie prowadzono już 50 km dalej na zachodzie. Inne oddziały ugrzęzły jeszcze dalej od frontu. W ten sposób na początku sierpnia Front Zachodni został nie tylko bez myśliwców ale także bez samolotów rozpoznawczych.
Tymczasem Armia Czerwona weszła na teren Polski, nacierała na Lwów i podchodziła do przedmieść Warszawy.
Tuchaczewski wydał rozkaz dla frontu - „Na ostrzach bagnetów zaniesiemy szczęście i pokój pracującej ludzkości ! Naprzód, na Zachód! Na Warszawę! Na Berlin !”.
Zdawało się, że to już, już…

 Odpowiedz na tę wiadomość  |  Tematy/Start  |  Wyświetlaj płasko   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 

 Tematy Autor Odsłon Data
 [H]"Oczami wroga" - czerwone lotnictwo w wojnie polsko-rosyjskiej  nowe
Ryszard 1607 10-10-17 16:51
 Odp: [H]"Oczami wroga" - czerwone lotnictwo w wojnie polsko-rosyjskiej  nowe
Ryszard 320 11-10-17 18:25
 Odp: [H]"Oczami wroga" - czerwone lotnictwo w wojnie polsko-rosyjskiej  nowe
Ryszard 267 12-10-17 18:02
 Odp: [H]"Oczami wroga" - czerwone lotnictwo w wojnie polsko-rosyjskiej  nowe
Ryszard 877 13-10-17 11:02

 Działy  |  Chcesz sie zalogowac? Zarejestruj się 
 Logowanie
Wpisz Login:
Wpisz Hasło:
Pamiętaj:
   
 Zapomniałeś swoje hasło?
Wpisz swój adres e-mail lub login, a nowe hasło zostanie wysłane na adres e-mail zapisany w Twoim profilu.


© konradus 2001-2024