Najger
Na Forum: Relacje w toku - 4 Relacje z galerią - 7 Galerie - 5
|
W-ce minister obrony powiedział, że obecnie planowane jest zwiększenie liczby niszczycieli min do 4 sztuk, za to inne okręty nawodne w/g ministerstwa szybko się nie pojawią, dopóki nie wzmocnimy się na lądzie i w powietrzu:
"Poza tym nie ma większego sensu inwestowanie we flotę nawodną w sytuacji, gdy nie poprawimy istotnie zdolności do działania na lądzie i w powietrzu. Flota, na jaką mogłoby nas stać, w znikomym stopniu oddziałuje na sytuację na lądzie. Przy krótszej obronie szlaki morskie natomiast nie są potrzebne. Jeśli jednak bylibyśmy w stanie nawet samodzielnie bronić się dłużej niż miesiąc, to wówczas warto jest myśleć o jednostkach, które będą chronić szlaki morskie. Choć i tak pozostaje pytanie: co tak naprawdę, z operacyjnego punktu widzenia, dałyby nam w pełnoskalowym konflikcie trzy korwety bądź trzy fregaty?
Na razie jednak musimy położyć nacisk na systemy antydostępowe i kluczowy jest tu rozwój sił lądowych i powietrznych. To nie znaczy, że marynarka wojenna nie została w ogóle uwzględniona w planach modernizacyjnych, bo zamierzamy m.in. zwiększyć jednostkę rakietową, wzmocnić lotnictwo morskie, zamówić cztery, a nie trzy kormorany oraz kupić drony morskie – zarówno nawodne, jak i podwodne. Zdolność rażenia celów nawodnych, i to nawet w zasięgu mierzonym w wielu setkach kilometrów, będą też miały pociski powietrze–woda, w które dozbrajamy F-16. Dodam, że w jednej z gier symulacyjnych rozbudowaliśmy marynarkę i okazało się, że flota marzeń niczego nie zmieniła oprócz tego, że „pięknie” zginęła. Dlatego rozwijaniem floty nawodnej powinniśmy się zająć dopiero wtedy, gdy już osiągniemy wyższy poziom własnych zdolności obronnych."
http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/23073?t=Cena-bezpieczenstwa
W sumie jeśli nasza flota w razie konfliktu miałaby powtórzyć scenariusz z 39 to powyższa wypowiedz ma sens.
Tylko jako modelarz i miłośnik okrętów szkoda mi tych Mieczników i Czapli.
--
"Si vis pacem para bellum"
|