Ryszard
Na Forum: Relacje w toku - 20 Galerie - 33
W Rupieciarni: Do poprawienia - 20
- 9
|
Odnośnie pracy na morzu na podstawie własnego 40 letniego doświadczenia powiem tak - praca taka sama jak gdzie indziej i nie ma co robić z siebie męczennika. Tylko warunki odmienne. Do pracy blisko, wszystko podadzą pod nos, kasa "leci" /o poznawaniu świata nie piszę bo od tego są biura podróży, co innego w zamierzchłych czasach socjalizmu a obecnie postoje w portach są liczone na godziny/. Gdy się już jest na statku /pltf odpadają - zakaz/ to co będziemy pstrykać? Wiadomo - "imprezy" i wszystko co nie związane z robotą a z "rozrywką". A opowiadać o czym będziemy - o "rozrywkach" a nie o robocie. Po np. takim 8 m-cznym rejsie zdjęć jest kilkadziesiąt a non-stop gadać można przez parę godzin za przeproszeniem o d.... Maryni. Ale to tylko kilka godzin "morskich" /nieraz mocno ubarwionych - kto to sprawdzi?/ opowieści i parę zdjęć. Na te opowieści może złożyć się sumarycznie w skali 8 m-cy - 5-10 dni. A co w pozostałe ponad 200 dni?
Praca, praca, praca.Monotonia, rozłąka z rodziną /daj Boże by nie zaistniały poważne problemy rodzinne a takie mają miejsce/, zagrożenie życia, system zależności służbowej 24 godz. na dobę, przeświadczenie o zbyt szybko uciekającym życiu /jeden, drugi rejs... bach rok minął/. Nic dziwnego, że niektórzy czynią wszystko by sobie to zrekompensować /czyt. imprezy po powrocie, szał zakupów itp.itd/. Podejrzewam, że w tym względzie nic się nie zmieniło poza znacznie krótszymi rejsami, czy kontraktami, a doszła pełna dyspozycyjność w domu /telefen w środku w nocy - trzeba jechać/. Tak to z grubsza wygląda. Kobiety na morzu? Jasne, kobiety mogą pewne funkcje wykonywać na statku /pewne, bo nie np. spawacza, czy montera maszynowego/ tylko nikt nie odpowiedział na pytanie: po co. Pewnie bardzo tego chcą, emancypacja etc.
Na koniec powiem tak: turysta jedzie za granicę jak ma pieniądze a marynarz jak ich nie ma.
|