Piotr D.
Na Forum: Relacje w toku - 3 Relacje z galerią - 4 Galerie - 20
W Rupieciarni: Do poprawienia - 6
- 4
|
Dziękuję pany, cieszę się, że się podoba i pełni funkcję dydaktyczną, bo nie byłem wcale pewien czy sensownie i czytelnie wszystko opisuję.
@Winek
Podposzycia najchętniej bym nie stosował, sięgam po tę metodę tylko jeśli - moim zdaniem - projekt tego wymaga, np gdy mamy do czynienia z dużymi niczym nie podpartymi powierzchniami. Z żeber w skrzydłach nie wyobrażam sobie rezygnować. Bez nich nie potrafiłbym odpowiednio ukształtować poszycia. Poza tym lubię jak jest czymś podparte.
Jeśli chodzi o otwory w kadłubie - tak przewiduje projekt, skrzydła są mocowane do kadłuba za pomocą "bagnetu".
Zmagań ciąg dalszy.
Segment kabinowy wykonałem podobnie jak ogonowy, przygotowałem podposzycie, ukształtowałem oba elementy tak, żeby trzymały odpowiedni kształt bez wręgi i skleiłem, tutaj również użyłem jednej warstwy butaprenu. Przy krawędziach kabiny zostawiłem naddatek - około 1-1,5 mm wystającego podposzycia powinno być pomocne w czasie montażu osłony kabiny. Oczywiście przy krawędziach zamiast butaprenu stosowałem BCG.


Wnętrze kabiny jest bardzo proste i przywodzi na myśl stare modele plastikowe firmy ZTS Plastyk - jest podłoga/burty, siedzenie, drążek sterowy i tablica przyrządów. To wszystko. Wnętrze wydało mi się nieco wiotkie, dlatego wzmocniłem je warstwą tektury 0,5 mm. Jak się później okazało, była to dobra decyzja.

Umiejscowienie wnętrza kabiny wewnątrz segmentu jest kolejnym trudnym etapem. Posmarowane klejem wnętrze trzeba od razu wsunąć na dobre miejsce pilnując, żeby tył przylegał odpowiednio do tylnej wręgi, krawędzie zgrały się z krawędziami segmentu po obu stronach kabiny i żeby podstawa tablicy przyrządów przykleiła się ładnie do wewnętrznej części segmentu. No i trzeba to przez chwilę przytrzymać żeby klej zdążył złapać. Nie wyobrażam sobie zrobienia tego bez usztywnienia wnętrza tekturką. Podejrzewam, że bez tego wnętrze by się brzydko wymiętoliło i powyginało.
Żeby nie było, że wszystko wychodzi ładnie i równo - jak widać na zdjęciach "uciekła" mi trochę podłoga, na szczęście dopiero w części kabiny, której w zasadzie nie widać. Na wysokości fotela wszystko jest równo.

Na zdjęciach widać, że burty segmentu poza podposzyciem podkleiłem również kawałkami tektury 0,5 mm. Nie żeby było to konieczne i niezbędne, ale taka moja natura, że wolę przedobrzyć ;-) Szafki na ścianach też wieszam na 4 śrubach zamiast na 2 ;-)
Podobnie jak w segmencie ogonowym, tutaj także dodałem "ograniczniki", które mają za zadanie zatrzymać wręgę w odpowiednim miejscu i nie pozwolić jej przypadkiem "wcisnąć" zbyt głęboko do wnętrza segmentu. Tak, wiem, nawaliłem sporo kleju który tu i tam wyłazi, ale w tym miejscu można pozwolić sobie na luksus niechlujności ;-) po zamknięciu segmentu nic nie będzie widać.
Segment kabinowy kończy się w zasadzie nie jedną a trzema wręgami. Dwie z nich to ta 1/2 komory podwozia o której wspominałem na początku (druga połowa jest już tylko zaznaczona graficznie na poszyciu skrzydeł). Postanowiłem skleić ze sobą dwie wręgi stanowiące rzeczoną "komorę podwozia", wkleić ją na miejsce i wtedy "zamknąć" segment największą wręgą (nr 4). W niej też wyciąłem otwór, tak na wszelki wypadek, chciałem mieć za co złapać gdyby jednak zaszła konieczność wyciągnięcia jej z wnętrza segmentu.


Na miejsce trafił jeszcze fotel pilota. Tym oto sposobem zasadnicza część kadłuba jest ukończona.


Niby tylko dwa segmenty, a pracy było sporo. Dlatego właśnie nie lubię tak długich segmentów. Dają iluzję prostoty, ale pracy przy nich całkiem sporo jeśli chcemy je ładnie skleić, osiągnąć dobry efekt i uniknąć późniejszych problemów.
W tym miejscu jeszcze raz zaznaczam, że należy poświęcić maksimum uwagi kształtowaniu segmentów. Nie można liczyć na to, że włożenie wręgi w z grubsza ukształtowany segment zrobi za nas robotę - to jest prosta droga do powstania krowich żeber, zwłaszcza jeśli ktoś podobnie jak ja wkleja wręgi na kleje typu BCG lub Wikol. Kształt segmentu musi pokrywać się niemal idealnie z kształtem wręgi.
Jeśli już przy korzystaniu z BCG jesteśmy... Widziałem, że sporo osób rezygnuje z tego kleju, bo zmiękcza karton i powoduje powstawanie wspomnianych "krowich żeber", dlatego podpowiadam jak ja sobie z tym radzę.
Po pierwsze, wspomniana na początku impregnacja caponem/lakierem sprawia, że karton nie "łapie" tak łatwo wilgoci.
Po drugie technika klejenia: podobnie jak w przypadku butaprenu obie klejone powierzchnie smaruję (impregnuję) cienką warstwą kleju i zostawiam do wyschnięcia. Jak już klej wyschnie (a jestem pewien pasowania elementów - wszystko musi być sprawdzone, bo nie będzie okazji na poprawki), smaruję jedną z klejonych powierzchni cienką warstwą kleju i sklejam. W przypadku tak przygotowanych elementów BCG łapie niemal natychmiast. Wcześniejsza "impregnacja" klejonego miejsca za pomocą kleju + cienka warstwa przed samym sklejeniem minimalizują ryzyko rozmoczenia elementu klejem i powstania "krowich żeber" ( minimalizują, ale nie eliminują! - tutaj żadne magiczne metody nie zastąpią ostrożności i przemyślanego postępowania).
Na dziś tyle. Do następnego.
--
pozdrawiam
Piotr
|