Ryszard
Na Forum: Relacje w toku - 20 Galerie - 33
W Rupieciarni: Do poprawienia - 20
- 9
|
Witam,
Jakiś czas temu zabrałem się za „ruskiego scouta” ale prace zostały chwilowo przerwane.
Sikorski S-16 wszak nie odleci bo silnik wstawię mu dopiero jesienią.
A tymczasem…
SWL (Sopockie Warsztaty Lotnicze) zmieniły okresowo nazwę na SWSz (Sopockie Warsztaty Szkutnicze).
Powodem było rozpoczęcie budowy modelu słynnego jachtu „Spray” kapitana Joshua Slocuma z zamiarem ukończenia go z końcem tego lata.
Inspiracją dla mnie był nagrodzony w tym roku w kwietniu na Festiwalu Modelarskim w Redzie model tego jachtu w wykonaniu Hastura.
Relację na bieżąco śledziłem na Forum, a sam model miałem okazję oglądać „na żywo”, jak również zamienić parę słów z jego budowniczym.
Festiwal Modelarski - Reda
Model ma być prezentem dla przyjaciela, jednego z „maszopów”, który swego czasu żeglował po morzach południowych a spotkaliśmy się w Papeete na Tahiti.
Tym razem gdy latem się spotkamy podarunkiem nie będzie Jack Daniels a „Spray”.
Piękny jol gaflowy – Papeete, Tahiti
W dawnych, „dobrych” czasach spotykaliśmy się w Sopockiej Maszoperii, nieformalnym stowarzyszeniu pozytywnie zakręconych marzycieli – żeglarzy, podróżników błądzących palcem po mapie i odkrywających „morza dalekie i lądy nieznane” młodych „gniewnych”.
Wodzem i założycielem był charyzmatyczny „maszop” śp. Piotr Legeżyński - postać nietuzinkowa, szalona głowa, pełen pomysłów.
Różnie się nasze losy potoczyły – kilku ukończyło PSM lub PSRM, inni oceanografię osiągając tytuły profesorskie (przywołam tu między innymi postać nieżyjącego Krzyśka Skórę z fokarium na Helu, członka PAN-u) a inni zostali kapitanami jachtowymi czynnie uprawiając żeglarstwo.
Piotr w 1974 r. wraz ze studentami oceanografii UG zbudował na bazie wycofanej szalupy z m/s „Puławskiego” (z PLO otrzymał ją Instytut Oceanografii w Gdyni) jacht „Kurka Wodna.
Była to pierwsza „flagowa” jednostka naukową na Zat. Puckiej w czasie letnich praktyk studenckich. Ja także miałem okazję gościć na jej pokładzie w żegludze szuwarowo-bagiennej.
To co pozostało…
Kończąc tą sentymentalna podróż w czasie i przechodząc do relacji z budowy zacytuję słowa Slocuma z jego książki „Samotny żeglarz” (tytuł oryg. „Sailing Alone Around the World”) :
„… gdziekolwiek żeglował mój statek, płynęły szczęśliwe dni mojego życia.”
Tak… były to dla nas, dla mnie, naprawdę szczęśliwe dni.
A więc zaczynamy relację..,.
Sezon 1, Odcinek 1
Będzie to pierwszy mój model szkutniczy i mam nadzieję, że z pomocą doświadczonych szkutników z Forum, łódka zostanie ukończona i pomyślnie zwodowana.
Slocum „Spray’a” budował 13 miesięcy.
Sydney 1896 r.
Wyruszył w rejs z Bostonu z ożaglowaniem typu slup a od Cieśniny Magellana po przebudowie jak również skróceniu grotmasztu i bukszprytu był to jol.
Planowałem zakup do modelu dodatków (wręgi, żagle, maszty i bloczki) ale nakład ich został już wyczerpany. Ano zobaczymy co i jak, martwić się będę później.
Niewielka ilość archiwalnych zdjęć, przeróbki dokonywane przez Slocuma, znaczna ilość (różniących się szczegółami konstrukcji, wyposażenia, malowania) kopii tego jachtu nie ułatwiają określenia jak naprawdę było, jak dany element wyglądał w rzeczywistości (np. źródła – plany pokazują, że były kwadratowe okna w pokładówkach a na zdjęciach ich brak). \
W budowie będę się posiłkował:
- planami „Spray’a” zamieszczonymi w Modelarzu nr 4/197, którego skan otrzymałem od Pawła O.
(na okładce piękny obraz znanego malarza marynisty Adama Werki)
- planami z rosyjskich stron internetowych
Model został opracowany właśnie na podstawie tych planów.
Porównanie wszystkich trzech (z WMC, Modelarza i stron internetowych) ukazuje pewne rozbieżności między nimi. Niektóre uwzględnię jak również spróbuję w miarę posiadanych materiałów dokonać waloryzacji (w pewnym stopniu).
Wycięte wręgi naklejone na 1 mm tekturę.
By usztywnić szkielet wkleiłem odpowiednio wygięty drut o średnicy 2 mm.
Puste przestrzenie między wręgami wypełniłem pianką kwiatową i okleiłem odpowiednio poprzycinanymi kawałkami tektury (1 mm) później cały kadłub pokryłem szpachlówką do drewna.
Przed przyklejeniem pokładu wytłoczyłem przebieg desek.
Odciąłem nadburcia a po ich przyklejeniu do kadłuba powstał uskok o grubości kartonu (widoczne pod nadburciem białe płaty w zamierzeniu projektanta są podposzyciem).
Uskok został zlikwidowany po naklejeniu pasków kartonu a nierówności pokryłem szpachlówką akrylową.
Szpachlówki użyte do kadłuba
Ze zrobionego xero powycinałem poszczególne planki poszycia (w projekcie są to paski o trzech plankach). Po przycięciu i dopasowaniu wg nich wyciąłem oryginalne planki – przed przyklejeniem będą one malowane na ciemnozielono.
Poszycie dołu kadłuba w projekcie jest koloru drewna (o takiej samej barwie jak wewnętrzne powierzchnie nadburcia) – trochę ciemniejszego od pokładu. W książce autor pisze, że pokrył spód dwukrotnie farbą zieloną a burty bielą cynkową.
Na archiwalnym zdjęciu widać, że poszycie jest bardzo ciemne i uważam, że znacznie odbiega od normalnego koloru drewna (kadłub był kryty deskami z sosny górskiej o grubości 38 mm a wręgi i kil z dębu). Poszczególne planki od wewnątrz schodziły się na styk a na zewnątrz w szpary wstawiony był dychtunek - bawełna i pakuły.
Na zdjęciu widać także, że kluzy kotwiczne są w obu nadburciach a nie tylko jak w projekcie w sterburcie. Dorobię więc ją także w bakburcie.
Xero planek nakleiłem na kadłub i przeszlifowałem.
Już po naklejeniu pokładu i nadburcia spostrzegłem, że były one pomalowane od wewnątrz na biało co widać na archiwalnym zdjęciu.
Już ich nie przemaluję – zostaną więc brązowe. Bukszpryt natomiast (jego dolna belka) będzie biały a nie koloru drewna jak w projekcie.
Tyle na pierwszy raz...
Pozdrawiam,
Ryszard
|