pikowski
Na Forum: Relacje w toku - 1 Relacje z galerią - 12 Galerie - 1
|
Dzięki Borowy :)
Następnego dnia (11.01.1941) zdjęto działa Breda i załadowano zapasy. Sydney opuścił Aleksandrię po raz ostatni tego dnia niedługo po 16. Port Said osiągnął w nocy i ze stosunkowo dużą prędkością zaczął płynąć kanałem Sueskim. W tym samym czasie w niemieckim nalocie mocno uszkodzony został lotniskowiec Illustrious i krążownik Southampton. Ten drugi później zatonął. Fliegercorps X, jednostka Luftwaffe specjalnie przeszkolona do działań przeciw żegludze, przybyła na Morze Śródziemne.
Po wypłynięciu na Morze Czerwone Sydney dołączył do konwoju SW4B składającego się z 10 statków głównie do transportu wojska oraz eskorty w postaci starego krążownika i 2 slupów. Statki konwoju płynęły do różnych portów w związku z czym wielkość konwoju szybko się zmniejszała, aż w pewnym momencie Sydney samotnie eskortował 2 statki. Po drodze Sydney został przekierowany do włoskiej Somalii, gdzie miał zatopić statki przebywające w porcie Mogadiszu. Port okazał się pusty, więc do ostrzału nie doszło. Następnym przystankiem były Seszele, które Sydney osiągnął 24.01, gdzie zaczęto pobierać z tankowca paliwo. Sydney otrzymał transmisję, że statek handlowy Mandasor jest atakowany przez rajdera. Możliwie szybko opuścił port i razem z 3 innymi krążownikami rozpoczął poszukiwania, które jednak nie przyniosły rezultatu. 27.01 wrócił na Seszele, pobrał paliwo i rozpoczął rejs do Fremantle w Australii. Po drodze dostał się w silny sztorm, wiatr osiągnął 11 stopni w skali Beauforta a przez wywietrzniki woda zaczęła się wlewać do rufowej kotłowni. Sydney musiał zwolnić do 5 węzłów a chwilami nawet się zatrzymać. Na szczęście obyło się bez strat w załodze i poważniejszych uszkodzeń. Fremantle Sydney osiągnął rano 5.02 witany przez, jak napisał jeden z marynarzy, "czterech dziennikarzy i psa". Ze względu na tajemnicę wojskową nie rozgłaszano jeszcze jego powrotu.
Tego samego dnia Sydney wypłynął w rejs do portu Sydney z kilkoma dziennikarzami na pokładzie. Okolice portu osiągnął późnym wieczorem 9.02, gdzie przybiła do niego łódź z następną porcją dziennikarzy. Nad ranem pojawiły się następne łodzie pełne ciekawskich. Sydney zacumował w porcie o 10:30 10.02 witany owacyjnie przez mieszkańców a jego przybycie zostało oficjalnie potwierdzone przez Australijską admiralicję, która na parę dni postanowiła w jego przypadku znieść wojenną cenzurę. Chwilę później zaczęły się oficjalne uroczystości, wizytacje przez VIPów, przemowy itp. Załoga opuściła pokład i mogła się spotkać z rodzinami. Następnego dnia na okręcie odsłonięto pamiątkową tablicę upamiętniającą zatopienie Bartolomeo Colleoni a 400 członków załogi razem z orkiestrą okrętową przemaszerowało do ratusza miejskiego. Ten przemarsz oglądało około 250-300 tysięcy mieszkańców miasta. W ratuszu odbyły się dalsze uroczystości. O północy przywrócono cenzurę, choć jeszcze przez kilka dni w prasie podawano wiele informacji o Sydneyu. Około 450 marynarzy otrzymało dwutygodniowe urlopy. Załogę zmartwiła tylko śmierć kotki okrętowej, która uciekła jeszcze w Fremantle i została znaleziona umierająca kilka dni później, co niektórzy uważali za zły omen.
Pozostałe nadbudówki i pomosty skończone. Pomost pod działa 102mm nie sprawił problemów, poza jedną brakująca skrzynką. Zobaczę czy nic mi nie zostanie (może została źle oznaczona), jeśli nie to dorobię ją (podobnie z tyłu nadbudówki dziobowej brakuje jednej nieoznaczonej skrzynki). Z podstawami pod nim było trochę gorzej - jedna część była lustrzanym odbiciem tego co powinno i musiałem ją dorobić. To małe coś z wywietrznikami które jest na końcu pokładu dziobowego też poszło łatwo. Do wszystkich z nich dorobiłem trochę szkieletu, żeby trzymały kształt.
Wyrzutnie torped też były raczej łatwe, choć drobnicy było w nich dużo. Jedynym problemem było to, że rury był dzielone z boku zamiast od dołu co normalnie pozwala łatwo ukryć łączenia a tutaj niestety są widoczne. Dorobiłem też kilka drobnych elementów z drutu i kartonu na podstawie rysunków.

Teraz mogę wreszcie zacząć wszystko przyklejać na kadłub. Przyłożyłem już elementy na sucho i niestety widać, że w 3-4 miejscach będą potrzebne interwencje nawet pomimo tego, że na swoich pokładach zawsze pola pod części nieco zmniejszam żeby uniknąć takich sytuacji. Zwłaszcza nadbudówka tuż za pokładem dziobowym jest zdecydowanie za mała. Prawdopodobnie będę przy niej robił obrzeża w kolorze kamuflażu. Co ciekawe - w wycinance jest 8 pontonów, ale instrukcja pokazuje miejsca przyklejenia tylko 4. Przejrzę zdjęcia i rysunki, może uda mi się zlokalizować przynajmniej część pozostałych.
|