Paweł B. (Mruk)
Na Forum: Relacje w toku - 4 Relacje z galerią - 6 Galerie - 7
- 4
|
Cześć. Chęć puszczenia kartonowych okrętów na wodę zaistniała także i w mojej głowie, opiszę tu swoje działania sprzed prawie dwóch lat.
Moje porady w skrócie: upewnij się że nie ma szpar, polakieruj kilkoma warstwami lakieru emaliowego, zadbaj o dobre wyważenie modelu i realistyczne zanurzenie.
Postanowiłem poeksperymentować na ORP ,,Błyskawicy" z MMa . Prowizorycznie uszczelniłem Magiciem kadłub (dawno temu klejona, pełna szpar była) i polakierowałem akrylowym lakierem. Nie miałem w mieszkaniu miejsca na puszczenie jej na wodzie, więc po prostu polewałem wodą z kranu polakierowane miejsce. Karton zmiękł, co sugerowało zmianę lakieru na emaliowy. Po wysuszeniu wilgotnego poszycia użyłem 3 hojnych warstw lakieru emaliowego i pojechałem nad wodę. Fale miejskiego kąpieliska okazały się zbyt duże i się przewracała, lecz na spokojnym stawku unosiła się elegancko. Niestety po kilku, kilkunastu minutach zaczęła mieć coraz większy przechył na prawą burtę, więc zabrałem ją do domu. Prawdopodobnie coś poszło nie tak z uszczelnieniem (szpary miały szerokość nawet kilku mm, sam klej mógł nie wystarczyć) bądź warstwami lakieru. Postanowiłem zatem spróbować z kolejnym okrętem zanim zajmę się budową pancernika (fantazje...).
Szczęśliwcem okazał się być USS Belleau Wood , również z MMa. Po sklejeniu szkieletu, oklejeniu jego części podwodnej i uszczelnieniu klejem Magic ewentualnych szpar (nałożyłem klej na dane połączenie, po czym natychmiast starłem palcem nadmiar i zostawiłem do wyschnięcia), polakierowałem go hojnie trzema warstwami tego samego lakieru emaliowego (Humbrol Enamel Varnish, ,,dries in minutes"). Zgodnie z opisem na puszce, między warstwami robiłem przerwy 15-30 minut, aby dobrze wyschły. Lakierowałem na balkonie, z maską budowlaną i goglami ochronnymi w ciepły, słoneczny dzień. Środki ochrony dla zdrowia, pogoda dla szybkiego schnięcia- chciałem mieć już, teraz! Poszycie nabrało głębię koloru i pięknego połysku, zakłócaną licznymi paprochami które się przykleiły. Myślę, że można je ostrożnie zeszlifować drobnym papierem ściernym. Tak przygotowany kadłub zwodowałem w stawie z powodzeniem- dopiero po około dwudziestu minutach zdecydowałem o powrocie, z modelem nic nie było.
Nie przyklejałem elementów części podwodnej, gdyż nie miałem wtedy pomysłu na ich skuteczne zabezpieczenie przed wodą. Chodziło mi wtedy jedynie o sprawdzenie, czy mój pomysł się sprawdzi. Obecnie powróciłem do budowy tego lotniskowca i pracuję nad tymi częściami. Planuję założyć osobny wątek, ponownie nauczyć się wstawiać zdjęcia (ostatnio robiłem to bodajże w 2012 roku ;-) ) i wszystko opisać. Po ukończeniu części podwodnej ponownie polakieruję kadłub (z akcentem na dolne partie burt i nielakierowane uprzednio elementy), zwoduję i dobiorę balast- kształt kadłuba sprawia, że obecnie dziób byłby zadarty do góry, a cały kadłub zanurzony zbyt płytko. Pokład startowy przykleję dopiero po upewnieniu się, że balast zapewnia pożądane zanurzenie i że jest on dobrze przyklejony do szkieletu.
Powodzenia :)
Post zmieniony (17-04-21 08:44)
|