Mucha
Na Forum: Relacje w toku - 3 Relacje z galerią - 2
W Rupieciarni: Do poprawienia - 2
|
A zatem zaczynamy. Tym razem przede mną kolejne wyzwanie, tym razem wagi ciężkiej!
Uzasadnienie.
Dlaczego ten model? Tak objechany na wszystkich forach, tak znienawidzony i obrzucony błotem. Uznany za niesklejalny, źle zaprojektowany... No cóż, kupiłem go pod wpływem obejrzenia filmu dokumentalnego o tej konstrukcji, a później poczytałem o samym modelu. Lekko mnie zmroziło i... Kupiłem drugi egzemplarz....
Uzbrojony w dwa modele, postanowiłem (po przeczytaniu chyba wszystkich wpisów pod tytułem tego modelu), że zaczynam budowę. Jak wyjdzie - chwała. Jak nie to polegnę. mam jednak mocne postanowienie być pierwszym, który budowę dociągnie do końca i robi to na naszym forum. Ot, takie wyzwanie (w tle powinien gdzieś echem się odbić demoniczny głos "Challenge accepted")
Okładka:
Historia
Tu będzie coś niecodziennego. Były co najmniej DWA samoloty TL-L w 35 Dywizjonie Bombowym. Ja opowiem historię wcześniejszego Halifaxa. Zakończę ją oczywiście też informacją jaki los spotkał klejony przeze mnie egzemplarz, ale to w następnej odsłonie historii. Opisywana przeze mnie historia z pierwszego wpisu jest idealna na dobry film wojenny, i to właśnie ją Wam przybliżę.
35 Dywizjon swoimi tradycjami sięga czasów Pierwszej Wojny Światowej. Powstał w 1916 roku i kilka razy reorganizowany. Jego historia na dzień dzisiejszy kończy się na roku 1982. Na razie tyle. Historii nie zabraknie, jeszcze tu wrócimy
Kuchnia
Oczytany i raczej sceptycznie nastawiony do modelu podchodzę do tematu. Na pierwszy ogień idzie wycięcie wszystkich elementów poszycia i przymiarka ich metodą obtaczania. Wynik jest pozytywny. Żaden z elementów nie odstaje od reszty, co oznacza, że poszycie jest zaprojektowane poprawnie (tzn jedno poszycie pasuje do następnego itd... Następnie biorę taśmę malarską i od wewnętrznej strony sklejam wszystkie segmenty od nosa samolotu do kabiny. Jest pozytywnie, nie zauważam wielkich kilkumilimetrowych dziur do wypełnienia
A zatem problem dotyczy wręg - teoretycznie. Zaczynam od nosa, czyli od początku kadłuba do kabiny pilotów. Na pierwszy ogień wręga za kabiną Po przymiarce wyłazi smutna rzeczywistość. Szpara 2,5 mm. Po szybkich przeliczeniach wychodzi mi, że trzeba ściągnąć 0,3 mm z obwodu wręgi. Papier ścierny w ruch i pierwsze małe zwycięstwo.
Idziemy w kierunku nosa, kolejny element i wręga numer 5. Ta sama historia - szpara 2 mm. Ponawiam zabieg i efekt jak na zdjęciach. Ok - jestem nastawiony pozytywnie.
Na dzisiaj koniec. W następnym kroku polecę od początku, bo przy wrędze nr 4 wychodzi mi jakaś dziwna przygoda, ale opiszę to dokładniej jak zbadam temat do końca, czyli w następnej aktualizacji
Ciąg dalszy nastąpi!
--
Post zmieniony (21-02-21 19:31)
|