stachooo
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 23 Galerie - 22
W Rupieciarni: Do poprawienia - 16
- 4
|
Witam po przerwie. Dziś będzie o systemie Schräge Musik oraz o tym, że mimo iż udało mi się okleić kabinę poszyciem i połączyć wszystkie segmenty kadłuba to uzyskany efekt jest daleki od moich oczekiwań.
R, (Rüstsatz) w nazwie samolotu (Bf-110 G-4/R8) oznacza modyfikację w stosunku do wersji fabrycznej, pewną konfigurację uzbrojenia/wyposażenia samolotu. Rüstsatz 8 przewidywał wyposażenie samolotu w system Schräge Musik co oznacza w wolnym tłumaczeniu "ukośną/krzywą muzykę", oznacza to także nieczysty dźwięk. Swoją drogą było to określenie wykorzystywane przez hitlerowską propagandę w stosunku do muzyki jazzowej. System polegał na zamontowaniu w tylnej części kabiny dwóch działek 20 mm, które strzelały pod kątem do góry do przodu. Pilot po namierzeniu radarem bombowca podchodził do celu od dołu, na niższym o około 500 metrów pułapie i otwierał ogień, bez kierowania swojej maszyny ku górze, oraz narażania się na ogień z ogonowych wieżyczek strzeleckich. Dla większości brytyjskich bombowców brzuch był martwym punktem, pozbawionym możliwości obrony i zaobserwowania zbliżającego się wroga. System został pierwszy raz użyty bojowo w 1943 roku i szybko się okazało, że jest bardzo skuteczny. W krótkim czasie został wprowadzony na wyposażenie większości nocnych myśliwców, które zbierały śmiertelne żniwo. Sam Schnaufer, którego maszynę buduję, zestrzelił przy użyciu Schräge Musik 30 alianckich bombowców.
Schemat montażu Schräge Musik dla samolotu Bf-110 G-4 z podręcznika obsługi (Schusswaffenanlage Bedinungvorschrift-Wa, Rüstsatz 8, Schrägeeinbau 2 MG-FF/M, czerwiec 1944)
Przed zamknięciem kabiny należało umieścić w środku działka MG-FF, później byłoby to bardzo utrudnione, byłoby za ciasno. Działka są tak szczegółowo opracowane, że nie widziałem sensu w dodawaniu czegokolwiek więcej poza sprężynami oraz metalowymi lufami z firmy Model Master (1). Żeby zastosować toczone lufy musiałem nieco skrócić części 45 (3) (zwijki/lufy) oraz drut z szablonu AH (2). Innymi słowy, metalowe lufy zastąpiły fragment części 45 oraz częsci 45a (końcówki luf). Z części 45 musiałem także usunąć fragmenty, w których w oryginale znajdują się sprężyny (4). Usunąłem tyle, żeby zachować średnicę zwiniętej cz. 45 po nawinięciu na nią dodatkowego drutu. Sama sprężyna jest wykonana z drutu cynowego 0,2 mm. Całość została pomalowana mieszanką koloru ciemnoszarego oraz gunmetal. I to na tyle jeśli chodzi o modyfikacje, reszta to czysty standard. Nie chciałem malować części wykonanych z kartonu, wolałem raczej czyściutko je skleić, tylko z niezbędnym retuszem.
(Numery 1,2,3,4 w tekście - patrz pierwsze zdjęcie poniżej)
Oczywiście za chwile padnie pytanie "Po co tak się z tym pieścić skoro prawie nie będzie tego widać?". To proste, klejenie tych działek sprawiło mi naprawdę wiele przyjemności, a efekt końcowy dał mi dużą satysfakcję. Kolejne pytanie brzmi "Ile z tego będzie widoczne?". Odpowiedź jest prosta - im bliżej podłogi kabiny, tym będzie mniej idać. Najbardziej wyeksponowane będą oczywiście sterczące lufy. Poza tym zrobiłem sobie sporo zdjęć tych działek, na nich są najlepiej widoczne. Specjalnie z bardzo mocnym oświetleniem i na maksymalnym zbliżeniu. Gotowe działka wkleiłem na swoje miejsca w kabinie, podłączyłem przewody łączące je z EPD-FF. Bardzo pomocny okazał się zamieszczony w opracowaniu kształtownik, dzięki któremu można było ustawić działka pod odpowiednim kątem.
Oklejenie kabiny poszyciem było momentem, którego w tym modelu najbardziej się obawiałem. Długi na ponad 14 cm delikatny szkielet nafaszerowany drobnym wyposażeniem, nad którym pracowałem dwa miesiące, musiał zostać zamknięty dwiema warstwami poszycia. O ile poszycie wewnętrzne składa się z czterech elementów, to zewnętrzne jest jednym, długim na prawie 13 cm płatem kartonu. Poszycie wewnętrzne, po delikatnym oszlifowaniu szkieletu (z przodu nieco więcej szlifowałem) spasowało się niemal idealnie. Zauważyłem, że wewnątrz niektóre żeberka nie zgrały się z odpowiednimi liniami na burtach, mowa o przesunięciach rzędu 0,1 mm, dało się to łatwo skorygować. Z poszyciem zewnętrznym nie było już tak łatwo. Przymierzałem to wszystko kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt razy, na sucho oraz z taśmą malarską, wszystko wskazywało na to, że pójdzie gładko. Niestety, ta jedna ostatnia próba z klejem wypadła najgorzej. Zastosowałem butapren, ponieważ najlepiej nadaje się do dużych powierzchni. Ma jednak swoje wady, jeżeli już złapie, to nie puści i ponowna próba nie wchodzi w grę. W czasie, kiedy skupiłem się na spasowaniu poszycia w tylnej części nieświadomie straciłem kontrolę nad tym co działo się z przodu i spasowany wcześniej element lekko odjechał w dolnej części. To spowodowało powstanie na spodzie kadłuba szparek oraz to, że na łączeniu przebiegającym w osi kadłuba poszycie się ze sobą nie zgrało. Powstało przesunięcie o około 0,5-6 mm, to już dużo. W momencie, w którym się zorientowałem, było już za późno, żeby odklejać, pozostało mi ratować się innymi metodami. Wypełniłem miejsca, w których powstały szparki szpachlą i wyretuszowałem pod kolor kadłuba. Naturalną koleją rzeczy jest to, że ten błąd spowodował dalsze problemy, zaczęła się reakcja łańcuchowa. Dopasowanie zaprezentowanego już wcześniej nosa było przez to o wiele trudniejsze i omal nie skończyło się katastrofą. Sytuację ratuje fakt, że na górną przednią część kadłuba przed wiatrochronem trzeba nakleić element będący płytą pancerną chroniącą pilota. Ta część zasłania nieco moje niepowodzenie. Linie na spodzie kadłuba nie zgrały się jak należy i zgubiłem nieco geometrię. Dodatkowo w jednym miejscu przycisnąłem za mocno paluchem i poszycie się lekko zapadło. Podobnie wyoblenie na spodzie kadłuba perfekcyjnie zasłoniło rozjechane linie na spodzie. Wyretuszowane zaszpachlowane miejsca będą się rzucać w oczy lub nie, w zależności od oświetlenia. Na zdjęciach widać je oczywiście wyraźniej, ale to i tak marne pocieszenie. Niesmak i uczucie porażki pozostaje. Nie jest łatwo to przełknąć, ani przyznać się, że jak do tej pory niemal idealnie klejony model już idealny nie jest i nie będzie. Mimo to, robię go dalej, bo i tak mi się podoba.
Na koniec dodam jeszcze, że budowa jest już na nieco dalszym poziomie - kończę powoli usterzenie, zabieram się za szkielety skrzydeł. Nie miałem ostatnio okazji zrobić zdjęć w dziennym świetle, stąd mała obsuwa w publikowaniu postępów.
--
Pozdrawiam, Stachu
Samoloty z kartonu - mój blog modelarski
Samoloty z kartonu - Facebook
Caponowanie to jest dodawanie elementu baśniowego do modelarstwa.
|