laszlik
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 4
|
Cześć.
Dziś nieco inaczej, bo bardziej warsztatowo i nie na „gotowo”, to znaczy nieco gorsze zdjęcia robione telefonem podczas budowy, no i to jeszcze nie jest koniec tej części modelu
Chciałem udokumentować i pokazać ważniejsze etapy budowy, a nie mam już naprawdę czasu na rozstawianie się co chwila z atelier, statywem i lustrzanką, dlatego niestety musicie mi wybaczyć.
Mianowicie skrzydła.
Tym razem postanowiłem użyć styroduru do wypełnienia przestrzeni między żebrami i dźwigarami szkieletu.
Nawet całkiem sprawnie poszło mi pocięcie i dopasowanie klocków do szkieletu. Wystarczyło użyć do ich odrysowania wypełnień ze szkieletu laserowego. Samo cięcie robiłem przy linijce dużym skalpelem zakupionym kiedyś w Lidlu.
Następnie, po umieszczeniu klocków w szkielecie nadmiar wysokości poobcinałem tym samym skalpelem.
Drugie zdjęcie jest słabe, wiem… Niestety już lepszego nie mam i nie będę miał.
Następnie zabrałem się za wnękę podwozia głównego.
Jako że posiadam dwie wycinanki, postanowiłem z jednej z nich zaadoptować wzmocnienia i przetłoczenia na suficie. Dodałem kilka przewodów, choć nie jestem pewien czy tak miały one w rzeczywistości wyglądać. Robiłem to na podstawie relacji z budowy modeli plastikowych, także jest to jakieś tam „mniej-więcej”.
Jako że nie podobały mi się wycinankowe nasady luf działek we wnękach, a nie chciało mi się ich przerabiać tak, żeby wyglądały bardziej realistycznie, dorobiłem na nie pokrowce. Nie jestem pewien, czy ten samolot w rzeczywistości je posiadał, ale są model plastikowe, które takie pokrowce mają, więc postanowiłem je zrobić
Nie wiedziałem tylko z czego je wykonać. Kiedyś próbowałem z chusteczek, ale mi nie szło. Więc telefon do przyjaciela, „memory fajf”, Rowin, i wszystko jasne :P.
Szpachla Tamiyi.
Po jej nałożeniu miałem odczekać chwilę żeby przyschła i zacząć ją kształtować, ale kiedy zobaczyłem jak sama się ukształtowała, postanowiłem już niczego nie ruszać i dać jej wyschnąć do końca.
Po złożeniu wszystkiego do kupy, pomalowaniu i lakierowaniu z odrobiną washa, wnęka prezentowała się tak.
Zapomniałem dodać, że uplastyczniłem nieco same żebra wnęk, tzn. dodałem płaskowniki na ich krawędziach zewnętrznych i powycinałem otwory ulgowe.
Poszycie skrzydeł to był dla mnie najbardziej przerażający etap budowy jak do tej pory.
Niby nic, ale chodzi o to, że trzeba zgrać ze sobą wiele rzeczy na raz, to znaczy:
-Poszycie skrzydeł musi pasować do poszycia segmentu kadłuba za skrzydłem wzdłuż i w szerz, gdyż samolot pomalowany jest w pasy od spodu. Każde przesunięcie choćby minimalne byłoby przez to dwa razy bardziej widoczne niż w zwykłym modelu.
-Należy zgrać ze sobą nadruk tylnego dźwigara z nadrukiem sufitu wykuszu klapy, z których jeden jest częścią szkieletu, ale można go dokleić z dowolnym przesunięciem po rozpiętości, gdyż nie ma żadnego znacznika, ani zazębienia, a drugi jest naklejany na niezadrukowaną górną stronę poszycia skrzydła, którą to zamykamy szkielet przy oklejaniu więc tym ciężej to spasować.
-Wnęka podwozia musi zgrać się z wycięciami w poszyciu.
-Krawędzie wycięć na lotki w poszyciu od spodu muszą zgrać się z tylnym dźwigarem tak samo po obu stronach. W zasadzie powinny być na styk do niego.
No i do tego należy oczywiście uniknąć zwichrowania, skręcenia itp..
Ale od początku.
Poszycie wycięte i uformowane. I tu po raz kolejny dla początkujących:
Poszycie należy uformować tak, by samo dążyło do kształtu szkieletu. Tu nie pomogą żadne gumki recepturki, przykładanie książkami na noc i inne bzdury. To ma być uformowane i samo się trzymać. Inaczej z krawędzi natarcia wyjdzie bułka wrocławska.
Wnękę podwozia wkleiłem w uprzednio już przygotowany szkielet. Zdjęcia właściwie bardziej pokazują sam szkielet, bo nie w=zrobiłem ich na wcześniejszym etapie.
Widać że w niektórych miejscach jest on szpachlowany. Zwykłą gotową zaprawą gipsową CEKOL’u.
Zanim zacząłem oklejać szkielet poszyciem, musiałem jeszcze wmontować weń dorobiony fotokarabin, gdyż wycinanka zawierała tylko nadruk tegoż.
Zrobiłem go z rurki zwiniętej na drucie z cienkiego papieru.
Szkiełko wklejone na Bondic.
Oklejanie należało zacząć od połączenia ze sobą od spodu poszyć prawego i lewego skrzydła.
I tutaj mała uwaga. Ja na tym etapie odciąłem części które według instrukcji należało odciąć razem z częścią wnęki zaznaczonej jako WPS po wklejeniu całości w kadłub. Mówię tutaj o tym dziobie który jeszcze na tym zdjęciu zasłania dostęp do wnęki podwozia.
Ja wcześniej pozbyłem się tego WPSa z wnęki, bo nie wyobrażam sobie jak można by odciąć razem równo to wszystko.
Wcześniej wkleiłem także odpowiednio dopasowany klocek styroduru w miejsce na którym szkielet skrzydeł ma połączyć się z kadłubem. Zrobiłem tak, by poszycie kadłuba w tym miejscu nie zapadało mi się przy doklejaniu owiewki skrzydło kadłub w późniejszym etapie.
Teraz można było zacząć łączyć poszycie ze szkieletem. Jak mówi instrukcja, zaczynając od spodu w linii centralnej, a potem na boki.
No i nawet jakoś mi to w sumie wszystko wyszło. Pewnie można by i lepiej, ale generalnie jestem zadowolony. Przede wszystkim dlatego że chyba udało mi się uniknąć tego czego obawiałem się najbardziej, czyli jakichś zwichrować i przekoszeń. Poza minimalną różnicą kąta natarcia końcówek skrzydeł, jest w sumie ok.
Styrodur robi robotę, fajnie się to wszystko trzyma, jest sztywne, poszycie się nie zapada. Trzeba tylko dobrze go obrobić. Klejenie klejem poliwinylowym nie jest może jakoś bardzo komfortowe, bo ciągnie się niemiłosiernie i ciężej zwałkować jego nadmiar niż np. Butapren, ale daje spory margines czasu na poprawki, bo wolno schnie.
Tak to wygląda na razie.
Skrzydła są tylko na sucho włożone w kadłub do zdjęcia. Brakuje końcówek i elementów wykuszów klap. Jak to dokończę, to porobię lepsze zdjęcia lustrem.
Na dziś tyle.
Pozdrawiam.
--
Post zmieniony (23-10-19 11:51)
|