rowin
Na Forum: Relacje w toku - 4 Relacje z galerią - 6 Galerie - 1
|
Witam w kolejnym roku modelarskich zmagań z kartonem
Jak wspomniałem we wcześniejszych relacjach, ostatnio staram się zaczynać nowy model od najtrudniejszych elementów. Tutaj zrobiłem podobnie. Po zakończeniu prac nad usterzeniem i statecznikami, a przede wszystkim mewim skrzydłem, które uważam za najtrudniejszy element w modelu, przyszła pora na kadłub. Pod względem trudności, kolejnym powinien chyba być silnik, jednak bez kadłuba, jego poprawna budowa, a tym bardziej waloryzacja, jest niemal niemożliwa. Stąd czas na wcześniej wspomniany kadłub.
Podobnie jak poprzednio, poszycie wykonałem "w powietrzu" bez wklejenia szkieletu wewnątrz. Na tym etapie był on mi potrzebny tylko do nadania kształtu poszyciu. Całość podkleiłem kartonem, podobnie jak to odbyło się w skrzydłach, oraz połączyłem poszczególne segmenty, za pomocą pasków łączących, zaproponowanych przez autora. W miejscu kabiny pilota od razu wkleiłem wewnętrzne poszycie kabiny dodając wszystkie podłużnice i poprzecznice, zapożyczone z drugiej wycinanki. Jak widać wyciąłem prawe panele inspekcyjne, gdyż w zamyśle ta strona będzie odpowiadać za ekspozycję uzbrojenia i wyposażenia wnętrza kabiny pilota. Od spodniej strony kadłuba planuję oddzielnie wykonać dodatkowy zbiornik paliwa wraz z mocowaniem.
Z powodu otwartych luków inspekcyjnych, postanowiłem zwaloryzować kratownicę nośną. Oprócz tego zależało mi również na uplastycznieniu widocznego zbiornika paliwa znajdującego się przed kabiną pilota. Te zmiany zmusiły mnie na duże przeróbki w konstrukcji modelu. Nie było to problemem, ponieważ w oryginale kratownica i wiele elementów wyposażenia kabiny były w kolorze aluminium. Także wszystkie zmiany zostaną pokryte warstwą farby w dalszym etapie budowy.
Problemem jednak okazało się rozwikłanie, jak wyglądał w rzeczywistości P.11c. Okazuje się, że wiele elementów z egzemplarza muzealnego nie jest oryginalne. Trafiłem na ciekawy wątek na sąsiednim forum , gdzie modelarz dość skrupulatnie zajmuje się tym tematem. I powiem szczerze, że chętnie ściągnę od niego wiele rozwiązań. W dodatku pójdę na taką łatwiznę i nie będę tego sprawdzał, bo przy pierwszych próbach okazuje się, że mam na tyle kiepski materiał, ze rozwikłanie niuansów konstrukcyjnych jest bardzo trudne. Zatem z góry przepraszam, jeżeli w dalszej budowie okaże się, że model nie zgadza się merytorycznie ze stanem rzeczywistym z roku 1939. Nie mniej będę się starał wypośrodkować to jakoś sensownie.
Pozdrawiam
|